Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tekst satyryczny:)

Na inny portal wrzuciłem→18.3.2020

  

 

W naszej grupie mamy taką jedną Tunię. Tak na nią mówimy, bo do znudzenia lubi powtarzać: „Tu nie tak, a tu nie poezja, tylko pożal się Boże”. Krótko mówiąc, swoim zaangażowaniem wolontariuszki, pragnie wzniecić odpowiedni poziom antyprozy, w naszej społeczności. W końcu żeśmy uwierzyli w tę dogmatyczną prawdę, że tylko ona, w swoim bezinteresownym zaangażowaniu, stanowi puchowy balsam na zakrwawione literackim gniotem rany i wszystko wie najlepiej. Po jakimś czasie, stała się dla nas nieodzowną „atrakcją turystyczną.” Stałym elementem krajobrazu. Jak dajmy na to drewniany, zabytkowy wychodek za stodołą, w czasach nostalgicznie minionych.

 

Teraz jej słowa, delikatne jak miłość pioruna do błyskawicy, nieustanie wskazują zarośnięte ścieżki niebiańskiej poezji. O właśnie. To bardzo istotne, lecz niestety, nie jesteśmy aniołami. Za to ona jest wszechwiedzącą, cud anielicą. My to ciągle durnoty piszemy. Jeno świrowersy w kupę układamy. Musimy w końcu naprawić skrzywione umysły i wejść na jedyną możliwą ścieżkę… słusznej wersyfikacji naszych pisarskich poczynań. Chociażby dlatego, że jak będziemy biedną tak ciągle molestować wypaczonym pisaniem kiczowersów, które się nawet psu na kapelusz nie nadają, to w końcu biedaczka w żółte kalendarze kopnie, na klozetce u psychiatry dokonując żywota. I co wtedy? Jeno wydatek na wieniec i nieodżałowana strata. Tym bardziej, że pan doktor, może nie być poetą, tylko nawijać prozą o życiu, co jeszcze szybciej wypłoszy ciało, z leżanki na dolinę Jozafata.

 

Lecz w końcu przyszło przesilenie wiosenne.

Dzisiaj w ramach dozgonnej wdzięczności, dostała od nas prezent.

A mianowicie, guzik z pętelką.

 

– A na cholerę mi to? - zapytała normalnie - Nawet średniówki i przerzutni brak. Patos z zapychaczem paragonu, naćpany grafomanią.

My żeśmy odpowiedzieli na pierwszy wers:

– Żebyś wreszcie miała guzik do gadania i dała nam święty spokój. Chociażby na trochę, byśmy mogli od ciebie odpocząć. Na wciąż nie da rady. Jesteś solą naszej poetyckiej ziemi.

– Poziom waszych żartów dosłownie poraża inteligencją. Jestem pod wrażeniem. A pętelka po co, że dopytam?

– Gdyby pierwsza opcja zawiodła. To taka metafora rezerwowa.

– Niby czego?

– Nic się nie bój. Tylko w ostateczności. Jak już nie będzie naprawdę innego wyjścia.

Opublikowano

Świetny tekst, znakomity i Tunia z charakterem... trochę co prawda nie pasuje do "ciepłych kluchow", jakby znalazła się tam przez przypadek, ale na szczęście los przywrócił ją do jej prawdziwego świata, z daleka od grafomanii...z którą walczyła zupełnie bez sensu. Jakby grafomana można nauczyć kochać poezję...szalony pomysł.  

Opublikowano

Prawda i tylko prawda... Wszystko ma swój kres... :)

Szkoda tej Tuni... marzyła, a ktoś odarł ją ze złudzeń. No cóż, życie weryfikuje postawy, za wszystko trzeba kiedyś zaplacić... ale w przyrodzie przecież nic nie ginie, prawda?

Opublikowano (edytowane)

@elka

Dzięki:)→To fajnie, że polubiłaś charakterną Tunię. Nie łatwo być innym:))

A innym żyć...  z innym. Tekst wbrew pozorom, można rozumieć  na wiele sposobów.

I może dotyczyć różnych relacji międzyludzkich.→Pozdrawiam:)

 

@puszczyk

Dzięki:)→To jeno tekst satyryczno→metaforyczny przecie.

Jak to bywa w życiu.→Pozdrawiam:)

@Gosława @akwamen

Dzięki:)→Przegapiłem podziękować. Czasami mi trybiki trzeszczą.→Pozdrawiam:)

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • świat płynie  ku nieskończoności warto spróbować  zabrać się z nim    nie musi to być  wagon pierwszej klasy  byle nie sypialny    śnić najlepiej w łóżku    w życiu warto płynąć  a jeszcze lepiej frunąć  sięgać marzeń  dotykać snów    7.2025 andrew   
    • Noc. Ta noc obskurna. Noc, w której ja… W pokoju. W tym właśnie pokoju, w płomieniach świec ustawionych na stole, na krzesłach, na podłodze. W tych drżących blaskach wielokrotnych spojrzeń skrzydlate cienie wokół. I wszędzie…   Cisza szumiąca w uszach. Piskliwa cisza i szmer jakiś daleki, jakby ukrytego strumienia płynącej w żyłach krwi.   Na stole. Na blacie stołu. Na stole zastawionym świecami. Krople wosku spływają powoli. Nawarstwiają się w zaschnięte strupy.   Na stole, na krzesłach. Na dłoniach… Muskam palcami ściany. Opukuję je lekko.   Tępe odgłosy mieszają się z rezonującą pustką między cegłami. A za nimi. Za białym tynkiem. Nie. To nie tak.   W migoczącym półcieniu, między fotelem a zasłoną. Tutaj. Tu w kącie. W samym złączeniu ścian. W rogu… Idę. Spójrz, jak idę! A idę wolno, stawiając kroki, jakby w wielkiej zadumie. W wielkiej hipnozie zagubionego czasu.   Świeca... Jej płomień migocze, jakby z większą werwą. Coś go omiotło, bądź omiata tchnieniem przeszłości. Po mnie. Po mnie idącym. Przechodzącym obok. Podążającym. I rozsuwającym na boki sześciany powietrza.   Ramionami. Ramionami rozwartymi szeroko, jakby na powitanie… I jej płomień… Jej płomień kołacze się, próbując się wyrwać, odłączyć od reszty pełnej martwego życia.   Przede mną kąt.   Sam róg pokoju.   Płomienie kładą się i prostują w milczeniu niczym trawy w nagłym powiewie.   Dotykam dłońmi ściany.   Jednej, drugiej, unosząc wysoko głowę. I moje spojrzenie ulatuje w przestwór. W sam punkt całkowitego skupienia.   Nade mną. Tam wysoko. Sufit zbiega się ze ścianami w maleńką osobliwość. Chciałbym jej dotknąć, lecz nie mogę dosięgnąć, mimo że ręce wyciągają się ku niej, wyciągają tak bardzo…   Wiesz… Nie. Nic nie wiesz   W całkowitym uspokojeniu... Dosięgam językiem tego rowka w złączeniu ścian. Całuję i liżę. Namiętnie.   W tej chłodnej strukturze cementu wyraźnie czuć napięte ciało od powierzchniowego czuwania.   Ciało wchodzące w unisono od wspólnego oddechu.   Jakby mnie tak mógł teraz ktoś zobaczyć nagiego, podczas osobliwego tańca bez grama pruderii w tej ciszy.   I bez naruszania żywota płonących istnień.   Spójrz. No, popatrz na mnie!   Nie odwracaj tej obojętnej bieli martwych od dawna oczu, choć widzących wciąż we śnie.   Tego zimnego spojrzenia marmurowego posągu.   Tu jest wyjście z tego bunkra ziemskiej egzystencji. Jak go znalazłem? Och, pytanie. Nie wiem. Ale wiem, że na szczęście jest już daleko za mną.   Masz. Czytaj.   Zostawiam za sobą przerwane w pół słowa rozsypane myśli. Wiatr kartkuje je strona po stronie. Przebiega po nich niewidzialnym wzrokiem.   Ja jestem już pomiędzy. W nocy. W ciszy utkanej z westchnień.   Podczas gdy za oknem księżyc wywija się gwiazdą z drzewa topoli. Ze smukłej strzelistości nieba.   Ale już beze mnie.   Ponieważ w tej właśnie chwili, w tym momencie, w tej ekstazie przepływam między cegłami jaskrawym potokiem archaicznego blasku.   Albowiem pomiędzy nimi historyczna przestrzeń, dawna dziura po pocisku.   Dalej. Dalej!   Póki jest jeszcze możliwość przejścia. Stąd -- dotąd. Albo donikąd… Póki jeszcze można...   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-07-03)    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Robercie, przecież wiesz, że wiersze mojego autorstwa zawsze zaczynają się albo kończą linkiem muzycznym — nic się w tej kwestii nie zmieniło. Natomiast tematem staje się 'nic', istniejące w formie bezosobowej.   Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję
    • @Marek.zak1 Wszystkie trzy świetne i z klasą 
    • Dziękuję za wyjaśnienia no i oczywiście Marcin nie do podrobienia aranżacja boska. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...