Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Dzieje Perseusza


Tomasz Kucina

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

graphics CC0

 

 

W Argos panował Akrizjos
Nie był to dobry król
Miał śliczną córkę Danae
Kochał ją cały dwór 

 

Król nie był jednak szczęśliwy
Bo – bał się o swój byt
Gdyż mu wróżyła wyrocznia
Że wnuk mu wejdzie – w szyk

 

Kiedy Danae dojrzała
Wypełnił się wróżby mit
Obmyta wszak złotym deszczem
Zeusa wybrana Miss

 

Aż w końcu powiła syna
Śliczny był bobas ów
Dano mu imię Perseusz
A król ze złości – spuchł

 

Więc uknuł pomysł szatański
By się ich pozbyć – stąd
Zamknął ich w wielkiej skrzyni
I w morza rzucił – toń

 

Płynęła skrzynia po wodzie
Był taki bogów plan
Żal im było – tych dwojga
Więc dołożyli fal

 

Kufer dopłynął do wyspy
Co się Serifos zwie
I tam znaleźli swe miejsce
Matka i syn – już wiesz

 

Szły lata dni i miesiące
Perseusz dojrzał w mig
Ach – wszystko byłoby dobrze
Gdyby nie – uczuć plik

 

W Serifos król Polidekes
Już popadł prawie w szał
Szukał na gwałt małżonki
Czas – lata batem gnał

 

Na złość ci poznał przypadkiem
Śliczną Danae – gdzieś
Zauroczony w dzierlatce
Już – nie mógł spać – i jeść

 

Pragnął ją pojąć za żonę
(pewnie – by rzekła – tak)
Ale Perseusz zaborczy
Nie chciał ojczyma – znać

 

Toć Polidekes zawodził
Na cóż mu było żyć
Skoro ta piękna Danae
Nie miała – jego – być?

 

Więc zmyślił genialny fortel
Udał – że inną chce
A była to Hipodamia
Ojnomaosa gen

 

Królewna z wyspy Elidy
Z nią ślub się odbyć – miał
I Polidekes głosił
Że wkrótce nie będzie sam

 

Więc wszyscy jego dworzanie
Wołali – wiwat król!
I szykowali prezenty
Co młodym dać – na ślub?

 

O – jeden tylko Perseusz
Siedział skromnie i zmilkł
Bo nie miał nic szczególnego
Co by królowi zbyć

 

Myślał – i myślał – bez przerwy
Toż króla trzeba czcić
A prezent musi być godny
By nie znieważył – czci

 

Gdy przyszła na niego kolej
To przyrzekł wobec i wszem
Że skręci głowę Meduzie
Oj – nie zawaha się!

 

Na to czekał monarcha
Wyzwaniu poklask dał
Pochwalił ci Perseusza
Lecz fortel – za tym stał

 

Mniemał iż młody pyszałek
Szybko poniesie śmierć
Meduza – najmłodsza z Gorgon
Nie da – pokonać się

 

Perseusz wyruszył w drogę
Lecz – dokąd było iść?
Atena mu doradziła
By Starek spytał złych

 

Starki zwane Grajami
Wzute w jaskini pleśń
Siwiutkie od urodzenia
Żałobną ciągły pieśń

 

Te wiedźmy o jednym oku
I zębie jednym – też
Którego sobie w dodatku
Poży-czały – by jeść

 

I dostał od nich hełm złoty
Niewidzialności cud
Buty skrzydlate – by latać
Wśród Gorgon – świńskich kłów

 

A z Gorgon były – trzy siostry
z rąk brązowych ćmił blask
Włosy z wężów uwite
I skrzydeł złotych – las

 

Najmłodsza była Meduza
W jej wzroku wił się syk
I w kamień – ten się przemieniał
Kto – zerknął w trupi sznyt

 

Te wampy spały nad morzem
Koszmarne miały sny
Perseusz stanął doń tyłem
By nie oglądać – ich

 

I widział w lustrze odbicie
Gdy – ciął Meduzie łeb
Sierpem co dał mu go – Hermes
Złodziei bóg i kiep

 

Z rozciętej szyi Meduzy
Skrzydlaty skoczył koń
I tak narodził się – Pegaz
Sklepień niebieskich – dron

 

Gdy się zbudziły dwie siostry
Za późno było już
Odleciał Perseusz w butach
Skrzydlatych – w nieba róż

 

Nie mogły go – też zobaczyć
Na głowie miał złoty hełm
Stał się więc niewidzialny
Jak nieuchwytny – cel

 

Gdy pruł nad klifem Etiopii
To spostrzegł nagą gicz
A była to Andromeda
Słodka jak wina – kiść

 

Ledwo oddana Smokowi
Co pustoszył ten kraj
Cielesna niewinna ofiara
Wotywny – ludu – dar

 

Uwolnił – ją – więc Perseusz
I zabił smoka w mig
A potem z nią się ożenił
Ich miłość jak morza wir

 

W końcu – powrócił do matki
Przedstawił żonę – jej
A wszyscy tacy szczęśliwi
(To na uwadze – miej)

 

Zaś żądny król Polidekes
Pod nieobecność syna
Chciał się ożenić z Danae
I taki – miał być finał

 

Lecz – koniec wszelkich nadużyć
Perseusz skarcił – go
Pokazał głowę Meduzy
Zmieniając w kamień tron

 

I całe odtąd królestwo
Wyspa Serifos – też
Okrzepła białym marmurem
Los czasem – straszny jest

 

Później Perseusz i matka
Do Argos wzięli kurs
Wraz z nimi Andromeda
Przy mężu – to nie mus

 

I wtedy się dopełniło
to – co miało się stać
A wszystko przez te – igrzyska
(Na cztery lata – raz)

 

Ach – mnóstwo stanęło śmiałków
W szranki – by zdobyć laur
I całe pytało Argos
Kto dyskiem rzuca – w dal?

 

Do boju stanął Perseusz
Gdy puścił w niebo dysk
Ten – z dłoni mu – wyśliznął
I trafił dziadka w pysk!

 

Tak przewidziała wyrocznia
Taki tu miał być finał
„Akrizjos utraci życie
A wnuka – to będzie wina”

 

Dziś w Argos nowego króla
Wybrano skoro czas
I został nim sam Perseusz
& Andromeda – z gwiazd

 

I żyli odtąd szczęśliwi
A razem z nimi lud
Bogowie pili ambrozję
Zaś ludzie – słodki miód

 

A ściętą głowę Meduzy
Atenie dano – raz
Ta – wpięła ją w swoją tarczę
By wrogów zmieniać – w głaz!

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzięki. Cieszę się, że wyraziłeś pozytywną opinię, bo jak zdążyłem zauważyć znasz się na klasyce, te mity greckie, rzymskie mają duszę. Muszę stwierdzić, że nasza słowiańska mitologia jest trochę uboższa, choć piękna, zwłaszcza w prozie A. Sapkowskiego. Pozdrawiam sumiennie Alku, czy jak tam masz na imię.  Uwielbiam zwłaszcza "Faraona", czytałem -  trzy razy. A pana Zelnika w filmie - z kolei. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No super, nie pamiętałem już tego mitu, bardzo fajnie to przedstawiłeś. Czyli zabił dziadka przypadkiem, czy celowo to się stało? Tak czy owak stało się tak jak miało być.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzięki za słówko pod tekstem. Zabił według tego mitu prawdopodobnie przypadkiem, choć to przecież heros - półbóg, i syn samego Zeusa, zatem najbardziej krnąbrnego i zawadiackiego boga w mitologii greckiej. Mógł odziedziczyć cechy przywódcze ;) Tak, przeznaczenie jest usytuowane w clou tego mitu, co zauważyła też zwinnie Iwonka - w komentarzu. Tak czy inaczej możemy sobie głównie jesiennymi wieczorami oglądać gwiazdozbiór Perseusza na naszym polskim nieboskłonie - jest widoczny. ;) Jest też gwiazdozbiór Andromedy i w rodzinie Perseusza na niebie północnym. Pozdrawiam Bogumile. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina swoją drogą te antyczne greckie mity to dowód na wielką wyobraźnię ówczesnych Greków, ci dzisiejsi mieszkańcy Grecji im już nie dorastają do pięt, a te rzymskie późniejsze, w sumie wzorujące się na greckich, to już popłuczyny. Nie dziwota, że fascynują do dziś. Bardzo zgrabnie przedstawiłeś ten temat i szczegółowo, gratulacje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bo współcześni Grecy wychowani są na tym "lewostronnym" modelu politycznym Europy. Nie chce tutaj opowiadać, czy sugerować o modelach wychowania, natomiast - preferencje polityczne są osobistą sprawą każdego współczesnego obywatela i ja w nie - nie wnikam. Dlatego przemilczę.

 

Grecka demokracja to były rządy grupy mężczyzn którym podlegały kobiety (mnie to się nie podoba za bardzo), i niewolnicy. Atimia (banicja grecka) i ochlokracja (rządy tłumu, tłuszczy). Wyganiano też z polis rzekomych wrogów demokracji. Metojkowie bez prawa głosu, natomiast jak słusznie zauważyłeś mitologię mają bajeczną. Sztuka na wysokim poziomie. Najdoskonalszym wzorem demokracji było ludowładztwo słowiańskie. U Słowian nie było biedaków, żebraków i złodziei, nie było niewolnictwa. WYSOKA KULTURA HUMANISTYCZNA I HUMANITARNA, pomimo dość prymitywnych technologii i niedostatku. Natomiast mitologia słowiańska jest dość chaotyczna ale piękna, szkoda że nie uczą o niej w szerszym zakresie w szkołach, a szkoda. 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dziękuję ;)

 

Dlaczego słodki? W tym wypadku Kamo, zależało mi szczególnie na użyciu tego przymiotnika, aby wskazać i zwrócić uwagę na konkretną cechę – w tym przypadku na - słodycz. Dlaczego? Bo rzeczownik miód sam w sobie nie wskazuje jeszcze na cechę słodyczy. Miód może być np. gęsty, albo lepki, żółty, gryzący, leczniczy, pachnący, aromatyczny itd. Naturalnie kojarzy się ze słodyczą, ale nie musi. Mnie szczególnie zależało na wykreowaniu tej cechy, bo słodkość jest nie tylko wymiarem smaku, ale tez synonimem życia udanego, miłosnego, dostatniego w epilogu i o tym również sugeruje ta końcowa zwrotka. Poza tym, jest drugi powód jak pewnie się domyślasz – chodzi o metrum w wierszu, czyli rytm, i ilość sylab w wersach tutaj 8-6-8-6. Co prawda można by było wstawić inny przymiotnik, ale słodkość w wymiarze miłosnym i dostatnim tu pasuje idealnie.

 

Kamo, równie dobrze mógłbym teraz ciebie przebiegle zapytać a dlaczego zaproponowałaś podmiankę akurat na przymiotnik gorzki? A nie np. słony, albo kwaśny? Skoro nie ma gorzkiego miodku to dlaczego z pietyzmem maniaka podmieniamy słodycz na gorycz a nie inne „peryfrazy” smaków? Mówimy także, że życie może być słodkie lub gorzkie. „Gorzkie życie” bywa synonimem niedostatku, braku miłości itd. Jaki z tego wniosek? A no taki, że używamy pewnych związków frazeologicznych a nawet oksymoronów i jest nam z tym dobrze. Wystarczy taka odpowiedź? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Tak, wystarczy :)

 

Każdy twój wiersz jest przemyślany i potrafisz umotywować dobór fraz, układ wersów i wszystkie inne niuanse literacki. Byłam pewna, że doskonale wiesz co robisz i podzielisz się z nami tą informacją. Poza tym kochasz wypowiadać się w komentarzach, a ja z kolei uwielbiam czytać :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Miło przeczytać.

 

Jeśli zaś chodzi o te pierwotne demokracje (o których była mowa), wypadałoby dodać, że potwierdzeniem na tezę, że Słowianie reprezentowali dość wysoki poziom tak zwanego "czucia" demokratycznego i byli wzorem (jak na tamte warunki) praktycznego wymiaru swobód demokratycznych i w porównaniu do innych wzorców demokracji, o wiele starszych - jest sam fakt dobrowolnego przyjęcia chrześcijaństwa, ono - chrześcijaństwo uregulowało podział hierarchiczny społeczeństw, jak na tamte czasy (moim zdaniem) jedyny ludzki humanitarny i możliwy do realizacji system w rozwoju cywilizacji - bez wojen podjazdowych, walk plemiennych, i niskich pobudek jak grabieże, gwałty, kradzieże.

 

Chrześcijaństwo i system feudalny powoli bo powoli ale wyeliminowały wandalizm i prymitywny bardzo agresywny tryb w stosunkach wzajemnych społeczeństw. Za to my dzisiaj "w nagrodę" nazywamy średniowiecze czasami totalnej stagnacji? - moim zdaniem to błędna opinia, późniejsze odrodzenie, oświecenie dużo wniosły dla rozwoju i komfortu we wszystkich dziedzinach współczesnej Europy, ale były  już podstawy ku temu - to średniowiecze położyło te podwaliny pod późniejszy rozwój cywilizacyjny. A Słowianie w rozumieniu ówczesnych przywódców i decydentów dobrowolnie i świadomie  uznali za własne normy chrześcijańskie i przełożyli ten porządek na podwładnych - była to zatem mega świadoma demokracja.  Pozdrawiam.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina Zgadzam się, i aczkolwiek w niektórych dziedzinach nastąpił regres w stosunku do zdobyczy technicznych antycznego cesarstwa rzymskiego, to nie była to do końca wina samych Europejczyków, chrześcijan, ale też moim zdaniem warunków zewnętrznych. Bodajże w szóstym wieku rozpoczął ekspansję islam, kurczyło się coraz bardziej cesarstwo bizantyjskie, przez Gibraltar Maurowie opanowali terytorium dzisiejszej Hiszpanii i dużej części Francji. Czasy były wojenne, a chrześcijaństwo dało podstawy morale i sens by tych nowych podwalin bronić. Nadało też sens życiu ludzi na tysiące lat. Ja piszesz ucywilizowało stosunki, zarówno między jednostkami, jak między warstwami społecznymi, ale też między narodami. Ile razy papież był rozjemcą w sporach między rozmaitymi książętami, królami, państwami. Jeśli ktoś się z tego wyłamał, jak król Brytanii, czy później Niemcy luteranizując się, prowadziło to tylko do rozbicia jedności, a przez to siły Europy jako całości. O ileż silniejsza byłaby Europa jako całość, gdyby nie ci pseudo reformatorzy religijny. To prowadziło tylko do wojen i niesnasek, dając pole na przykład Turcji do podboju Bałkanów.

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ditto! Jak wyżej – zgadzam się z twoim rozumieniem historii Europy. Stosunki wewnątrz państw ale i cała polityka międzynarodowa średniowiecznej Europy wchodzi w rachubę. To w końcu dziesięć wieków średniowiecza - od upadku Cesarstwa zachodniorzymskiego. Dwa ośrodki władzy cesarski – papieski. I rola ich wzajemnego poszanowania. W VII wieku kalifat arabski ogarnął Afrykę północną i Bliski wschód kładąc na łopatki Bizancjum. I Europa była w ich zasięgu, jakie to podobne do współczesnej historii?, oczywiście - na szczęście i tylko pośrednio.

 

Podsumowując: chrześcijaństwo było fundamentem dla silnej i zjednoczonej Europy, w obliczu faktów które rzetelnie zaprezentowałeś widać to w gruntownej perspektywie dziejowej ;) Dzięki za śliczny komentarz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
    • @befana_di_campi ↔Dzięki:~))↔Pozdrawiam:)
    • @Waldemar_Talar_Talar ↔Dzięki:)↔ Chociaż ja jestem rzadko zadowolony na 99% z tego co napisałem. Raczej nigdy! Chyba każdy tekst?→jest "żywy"→bo można go napisać na nieskończenie wiele sposobów:)↔Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...