Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Powitanie


Sturfan Abnol

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich serdecznie.

Zanim skreślę niepotrzebnie kilka zdań o sobie, pragnę podzielić się z Szanownymi Użytkownikami niniejszego forum dwoma sentencjami, które pochodzą zresztą od wybitnego poety, są więc tutaj na właściwym miejscu. Stanowią one dla mnie swego rodzaju drogowskazy, które kierują niezawodnie moimi krokami, ilekroć wstępuję do świata dzieł sztuki oraz ich twórców, choć przyznaję, że nie zawsze akceptuję bezkrytycznie ich treść, bo nie ma nic gorszego, niż radykalizm w jakiejkolwiek postaci. 

Odi profanum vulgus et arceo. - Gardzę pospólstwem i unikam go.

Genus irritabile vatum.- Drażliwy ród poetów.

Obie maksymy są wyimkami z dzieł rzymskiego poety Horacego i sądzę, że trafnie wyrażają, by tak rzec, stosunek twórcy do odbiorców. Naturalnie wystrzegam się wszelkich uogólnień, gdyż zdarzają się chlubne wyjątki, akceptujące konstruktywną krytykę i otwarte na dyskusję.

A teraz nieco na temat mojej osoby. Przede wszystkim, proszę pozwolić mi pozostać przy tym nicku, którego pochodzenia miłośnicy literatury z pewnością wnet domyślą się, nie chcę bowiem i chyba prawnie nie mogę ujawniać swoich personaliów. Cóż zresztą Szanownym Użytkownikom przyszłoby po ich poznaniu, skoro dotyczą osoby anonimowej dla świata i zupełnie przypadkowej? Właśnie ta przypadkowość daje mi wyśmienitą sposobność, aby pisać bez skrępowania i szczerze, czym to zajmuję się przytroczony do owego iksjońskiego koła codzienności i w czym zawiera się cel mojej tu obecności. W gestii Czytelników pozostawiam, czy dać apostolską wiarę informacjom poniżej, czy też uznać je za pełnokrwisty stek bzdur z palca wyssany. Przyznam jednak, że jakkolwiek zawierzać jest prosto, to nie dostarczam powodów, aby powątpiewać w treść mojej relacji o samym sobie, ponieważ jest ona pisana bez hałaśliwych ira et studio, innymi słowy: nienacechowana emocjonalnie, przez co i nie powinna skutkować niekorzystnym pomieszaniem fluidów.

Nieprzypadkowo okraszam obficie to powitanie łaciną, jestem bowiem z zamiłowania i w efekcie wykształcenia filologiem klasycznym i chociaż studia zakończyłem wiele lat temu, jak dotąd rdza nie zdołała przeżreć mojej miłości do starożytności grecko-rzymskiej, jej bilingwicznej a polifonicznej mowy, helleńskich wieczorków przy winie i miarowych marszów legionów ku chwale Wiecznego Miasta, filozofii, literatury, historii, słowem: Europy at its finest. Nie mógłbym jednak żadną miarą prosić za Homerem:   ἄνδρα μοι ἔννεπε, μοῦσα, πολύτροπον - Męża opiewaj mi, Muzo, wielce obrotnego, bo i bliżej mi, jak sądzę, do poczciwca, co to więcej sam słucha, niż zabiera (komu) głos i wtedy tylko plecie swoje, czasami grubymi nićmi, gdy co mu szczególnie spodoba się. Czego więc nie powinniście się, Drodzy Użytkownicy, z mojej strony obawiać, to wszelki podstęp, fałszywe pochlebstwa tudzież złorzeczenia, poddawanie ocenie, doradztwo w sferze formy lub treści, itp. przywary, które rozsadzają każdą społeczność od wewnątrz. Zasada jest bardzo prosta: jeśli mnie co zainteresuje, wówczas komentuję, w komentarzu zaś dążę do dokładnego zreferowania, co przykuło moją uwagę niby Prometeusza do skał Kaukazu, acz bez mitycznego sępienia i pretensjonalnego wywnętrzania się. Powracając do opowiastki o moim życiu, mogę dodać, że jak gros braci humanistycznej w naszym umiłowanym kraju nie jestem aktywny w wyuczonym zawodzie, co sprawia mi niekiedy pewien osobisty zawód, lecz przepędzam dnie dryfując jednostajnym nurtem pośród plemienia korpoludzi, realizując zlecenia w branży IT. Cóż jednak począć, skoro podróż do dalekiej przeszłości rozpocząłem jeszcze w czasach, gdy łacina w liceum była zgoła powszednim fenomenem, zaś starożytnicy nie uchodzili żadną miarą za znawców jakowejś wiedzy tajemnej. Od czasu do czasu zdarzy mi się, co prawda, otrzymać pewne teksty do przekładu, zaszywam się wówczas gdzieś szczelnie i upajam ową nieczęstą schadzką z ukochaną, wiele przy tym pracując językiem.

Skłamałbym poza tym szpetnie, gdybym dowodził, że filologia klasyczna i przyległości to moje jedyne zainteresowania, jeśli idzie o dziedzinę ducha. Za młodu zaprzątały mnie żywo dzieje wypraw krzyżowych, wojen religijnych i dwóch wojen światowych, odkryć geograficznych, Japonii i Chin, później zaś, po części z uwagi na specyfikę tłumaczonych tekstów, obcowałem bliżej ze skomplikowanymi losami Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Do dziś nie pogardzę porządną monografią opiewającą wyżej wymienione zagadnienia, wystrzegam się natomiast wszelkiej maści beletrystyki, trudno mi bowiem na dłużej przytrzymywać wodze fabuły, a powracanie do zerwanego wątku nuży. Lubię również szeroko pojętą kinematografię, choć zdecydowanie więcej jestem człowiekiem księgi. 

Ach, zapomniałem na koniec zaznaczyć, że na niwie literackiej tańczę niby cień w platońskiej jaskini, samemu niewiele tworząc, lecz mówiąc lub pisząc o już stworzonym. Jeśli więc to kogo z Szanownych Użytkowników razi i gotów za to wytaczać przeciwko mnie działa rozmiarami konkurujące z wyrobami pana Kruppa, spieszę donieść, że posiadam pewne obycie teoretyczne i wbrew słowom starego Goethego, moja teoria nie jest aż tak sucha, żeby należało ją zaraz zaorywać i siać zamęt. Co zaś tyczy się praktycznego oblicza szeroko pojętej literatury, to chciałbym Wam wyjawić, że od ponad dwudziestu już lat param się wyjątkową sztuką, która jest kolejnym wygnańcem z krainy nowoczesności, mianowicie epistolografią. Czy wiecie, jakże wiele pracy wymaga skonstruowanie interesującego a wytwornego listu i po ilekroć wysiłki ulegają amplifikacji, gdy pisze się do osoby, co nie zdumiewa się już i podnieca samym faktem otrzymania odręcznie skreślonego pisma? Pewnego razu ktoś niezbyt zaznajomiony z meandrami mojego pisarstwa suponował w formie żartu, że skoro koresponduję jedynie z przedstawicielkami rodu niewieściego, co jest prawdą, to każdy list siłą rzeczy musi być miłosny. Rzeczywiście, nie sposób trącać niekiedy zagadnień ze sfery kontaktów towarzyskich lub nawet sekretów alkowy, próżno jednak szukać wyschniętych na papierze łez wyznań, żarliwych zapewnień bez pokrycia, tak metaforycznie, jak i namacalnie, tudzież opisów miłostek, ponieważ wiadomo doskonale, że najbardziej cieszy człowieka miłość własna, cudza zaś może tylko drażnić. To natomiast przynosi mi radość największą w pisaniu listów, że mogę na wielu stronach bez przeszkód rozpraszać się wielokierunkowo i nie baczyć na płynącą stąd trudność dla adresatki, jaką to dać mi odpowiedź. Tyle tylko mogę wynieść z powyższych roztrząsań, że zdaje się właściwym poddać pod rozwagę Szanownych Użytkowników jeszcze jedną moją cechę, mianowicie: gadatliwość. Grecy zresztą mieli na nią lepsze słowo: γραφολαλία, czyli gadulstwo na piśmie.

Po raz wtóry więc witam serdecznie wszystkich i liczę na wyrozumiałość każdego z osobna. Że zaś z matematyki miałem niezmiennie przez cały okres edukacji ocenę dopuszczającą, nie powinienem spodziewać się niczego, mimo to mam nadzieję pobrzmiewać niekiedy wedle melodii, bez śladu nuty fałszywej.        

   

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @aff Wiesz Aff, wróciłem do Twojego tekstu. I ta grafika niesamowicie Ci się udała. No naprawdę coś bardzo ciekawego. Zachowaj :)) A jak możesz nawet opublikuj, bo oddaje w dużym stopniu istotę sprawy :))
    • uschłe dzbanuszki    orlików. szumiących drzew    ogród gawroni     ludzie stłumili się domów korzennych snów kasja piernika     tam pod skrzydłami w aleje gdzie młody anioł szarzeje skruszy się w deszczu i  zwiędnie po rzeźbie dziadków wspomnienie     uschłe dzbanuszki orlików. szumiących drzew — ogród gawroni tłumią się ludzie znów domów. korzennych snów w kasja piernikach     niesterowalni. tembr trajektorii zgrzyt chronicznego stan uniesienia ale nadążą ci co przezorni na łasce kolęd dziatwy ubłagać        z rozbełtanego    poranka po ostatni    róż — mleczny ząbek                                    
    • Rozdział szesnasty       - Moi drodzy WspółMistrzowie - zwrócił się Jezus do Właśnie Wspomnianych - i moi drodzy padawani. Została nam jeszcze jedna kwestia. Jedna sprawa do zmiany. Istotna o tyle, że druga wojna światowa nie nastąpi. Tym samym jeden z jej celów nie zostanie osiągnięty, a wszystkie jej następstwa z natury rzeczy nie nastąpią. Zatem...     - ... Zatem potrzebujemy wysłać kolejne dusze tam, gdzie tradycyjnie je wysyłamy - Siddharta podjął wypowiedź WspółMistrza po tym, gdy Tenże obrócił się ku Niemu. - Hmmm...     - Nie potrzebujesz podkreślać, że tego nie lubisz - odezwał się Muhammad. - Ale cóż mamy zrobić? Taki los wybrali sobie sami, i to w Naszej Obecności. Za Naszą radą, ale ostateczna decyzja należała do nich samych. Tak więc - tu uniósł rękę celem wykonania wiadomo jakiego gestu. - Ciach!     - Jako człowiek - odparł mu Siddharta - istotnie obawiałbym się, że nie obędzie się bez tego. Ale jak Bóg mam tego pełną świadomość. Tak być musi, ponieważ tak chcieli. Ponieważ tak sobie wybrali. Zatem "Ciach"... - co mówiąc, przybrał mało szczęśliwą minę. - Niech się stanie.    - A co Ja mam powiedzieć? - zapytał Jezus retorycznie. - W Swoje ostatnie ludzkie wcielenie przyszedłem pomiędzy nich właśnie. Aby pokazać, że i pośród takich ludzi może urodzić się i żyć ktoś pozytywny - o Matce i przybranym Ojcu nie wspominając. A oni zdradzili Mnie i wydali rzymskiemu namiestnikowi, aby najzwyczajniej w świecie pozbył się Mnie. "Lepiej niech jeden człowiek umrze za naród", tak wtedy powiedział wiadomo kto spośród nich. I jeszcze naiwnie oczekiwał - i oczekiwali, że dam im tę - taką - satysfakcję.     - Ale, jak wiemy, miałeś najmniejszy zamiar tak o uczynić - odrzekł Muhammad.    - Skąd wiedziałem, że akurat Ty wypowiesz te właśnie słowa? - odparł mu Jezus. - Oczywiście, że to, co widzieli, było iluzją. Uzewnętrznieniem tego, co chcieli zobaczyć. Na co liczyli, że zobaczą. Do tego stopnia materializacją, że byli najświęciej przekonani, że to, co myślą iż widzą, dzieje się naprawdę. To przecież oczywiste - zakończył. - Człowiek mojej miary, formatu oraz poziomu intelektualnego i duchowego, będący krok od świadomego osiągnięcia Boskości nie mógłby istotom przecież niższym, pozostającym daleko za nim na drodze rozwoju, pozwolić na urzeczywistnienie takiegoż pomysłu.    - Tak więc - WspółMistrzem, który odpowiedział Jezusowi, był znów Muhammad. - Ciach! Niech cały świat, w drodze nie-wojny, uwolniony zostanie od tych stworzonych na obraz i podobieństwo, otrzymując i odzwierciedlając najgorsze - ale w jego mniemaniu najlepsze - cechy tego, który ich zaplanował i stworzył. Pychę, egoizm, pewność własnej wyższości, żądzę władzy i pieniędzy oraz fałszywą pokorę.     - WspółMistrzu mojego Mistrza... - Gabr'I'ela zastanowiła się, czy wyrazić głośno swój - naturalnie kobiecy - cień wrażliwości.    - Dobrze, że milczysz, padawanie mojego WspółMistrza - Muhammad uśmiechnął się powściągliwie. - Oni naprawdę na to zasługują. A kto jak kto, ale Ja, Jezus i Siddharta wiemy to doskonale. Nas oszukać się nie da: wiemy wszystko o każdym i wszystko o wszystkim.     - Niech zatem wasza Mama Ziemia odetchnie od nich energetycznie. Niech pokój, który zagościł w waszej części świata, będzie trwały i w niej, i gdzie indziej - to rzekłszy, spojrzał na Jezusa.    - Tobie, WspółMistrzu - i tylko Tobie - z racji urodzenia się wsród nich - przypaść może wykonanie tego w inny sposób i bezpośrednio, a nie przy pomocy innych, przeważnie nie w pełni świadomych ludzi, w czym naprawdę uczestniczą.     - Niech zatem tak się stanie - powiedział Jezus, czyniąc odpowiedni gest. - Już pora.    Domyślasz się, mój drogi Czytelniku, że w zaistniałej sytuacji Wielki Reset i tym samym Nowy Porządek Świata nabierają właściwego, zgodnego z Boskim Planem, znaczenia. Bo prawdziwy pokój możliwy jest tylko w świecie bez istot, których dusz integralną częścią jest wojna.                         Koniec      Voorhout, 22. Grudnia 2024
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Dla Ciebie tylko takie.. :-) Również pozdrawiam, wesołych Świąt!
    • dziś pisanie wierszy bardzo modne jest kro rozum ma szerszy ten dokładnie wie że wierszu uroda i słowa i gest i serce i dusza co już się gdzieś rwie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...