Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sturfan Abnol

Użytkownicy
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Sturfan Abnol

  1. Na pewno emocje to zły doradca w każdej sprawie. Zrozumiałem, ale nie pisałem dosłownie, użyłem też formy bezosobowej, aby na wszelki wypadek nie odniósł pan moich słów do własnej osoby, co oczywiście zaraz pan uczynił. Niestety, obawiam się że płonne są pańskie nadzieje na zainteresowanie kogo z decydentów tą metodą, bo przecież jak świat światem zawsze przed dobrem ogółu szedł blask złota i nikt złamanego grosza nie da na choćby grant na badania w tej dziedzinie, nie mając widoków na zwrot wkładu i przyszłe pomnożenie zysków. Słyszałem jakiś czas temu opowieść, jak pewna grupa naukowców odkryła skuteczny środek na raka, po czym słuch o niej zaginął. Koncerny farmaceutyczne, podobnie jak paliwowe, żywieniowe i inne nie dadzą sobie wydrzeć monopolu na wciskanie ludzkości swoich zdobyczy, człowiek zaś może tylko niekiedy popukać się w głowę, czemu to ludzie jeszcze tankują szkodliwe dla środowiska paliwa albo konsumują niezdrową żywność. Nie oznacza to, rzecz jasna, że panu nie współczuję, nawet jeśli uważam całą inicjatywę za donkiszoterię. Ależ oczywiście, że panu wolno, ja również płacę podatki i mi również wolno podchodzić do tej sprawy z rezerwą, co wcale nie czyni mnie bezdusznym ignorantem. Zapewne i w niejednym jeszcze okażemy się być owymi głupcami, ale co nam po mądrości, skoro kto inny podejmuje decyzje? Szczerze mówiąc, nie widzę wyjścia z tej sytuacji, zbyt małe zainteresowanie, brak poparcia, temat nie istnieje w przestrzeni międzyludzkiej. Stąd dla własnej wygody ludzie dalej będą korzystać z produktów, które podsuną im koncerny. Inni z kolei, zamiast poszukiwać alternatywy, będą stosować wypróbowany sposób, czyli mur i odizolowanie. Człowiek to jednak nie aż tak skomplikowana istota, jak mogłoby się wydawać, zwłaszcza w okresach bezpośredniego zagrożenia.
  2. @Polman Nie jestem czujny, po prostu zamieścił pan post chwilę przed tym, jak wszedłem na forum (co czynię dość rzadko). Dlaczego miałbym załatwiać coś, co ani mnie nie interesuje, ani nawet gdyby interesowało, to nie mam środków, koneksji i czegokolwiek, żeby to zrealizować. Dobrych uczynków można dokonać wielu i na mniejszą skalę, niekoniecznie należy do nich uczepienie się opętańczo idei, że oto odkryło się niezawodny lek na zło tego świata. Może czasem lepiej, żeby zło trwało, wtedy bowiem zaczyna się bardziej doceniać dobro?
  3. Może gdyby do owego pisma dołączył pan kopertę z odpowiednią sumą to pan marszałek by się zainteresował, bo jego dotychczasowa reputacja raczej nie świadczy o byciu przezeń człowiekiem bezinteresownym.
  4. Sturfan Abnol

    Bez komentarza

    https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114438,26092102,paris-jackson-wcieli-sie-w-jezusa-lesbijke-w-sieci-petycja.html
  5. Zawsze jest "choćby" Jarosław Kaczyński. Rozumiem, że boli pana obniżona do 2000 emerytura i nie starcza na pewne specyficzne leczenie, widać efekty jego braku.
  6. Żaden Tuwim, Herbert, ale Peiper, 3xM, konwencja nawet się zgadza, rzemieślniczo, topornie, bez polotu.
  7. Jedyne, co tu nie wyszło, to rymy. Jeśli idzie o treść, trudno o większy banał.
  8. A wedle mojego wyczucia, w polszczyźnie głazy nie bywają rozłożyste.
  9. Bardzo kunsztownie pomieszał pan w tym wierszu sielskość domowego zacisza z grozą obcą i narzuconą poza nim. Czynności i zachowania domowników niby normalne, prozaiczne, acz skażone niepokojem, przedłużająca się inercja wywołuje zdenerwowanie i prowadzi do reakcji, które bez nadzwyczajnego stanu być może nie miałyby miejsca. Istotnie, czas święty w ujęciu Mircei Eliadego zakończył się, ale skoro świętość miejsca, którym jest dom, została zbrukana, niemożliwy jest powrót do status quo ante. Wypada życzyć sobie opiewanego przez Cycerona otium cum dignitate, osobliwie zaś cum litteris w przypadku twórców słowa pisanego i nie sądzę, żeby było tak, iż w naszych czasach jest ono szeroko dostępne i każdy może w ten sposób spędzać mnóstwo wolnego czasu. To wciąż jest przywilej zawarowany jedynie dla elit, nie tych jednak, co w starożytności, kiedy niewolnicy wykonywali dlań gros obowiązków gospodarskich, lecz dla ludzi na wyższym poziomie intelektualnym, dążących do spożytkowania przymusowego wywczasu jak najbardziej kreatywnie. Pana wiersz jest wyśmienitym przykładem takiej postawy i oby więcej jemu podobnych.
  10. Sturfan Abnol

    Powitanie

    Witam wszystkich serdecznie. Zanim skreślę niepotrzebnie kilka zdań o sobie, pragnę podzielić się z Szanownymi Użytkownikami niniejszego forum dwoma sentencjami, które pochodzą zresztą od wybitnego poety, są więc tutaj na właściwym miejscu. Stanowią one dla mnie swego rodzaju drogowskazy, które kierują niezawodnie moimi krokami, ilekroć wstępuję do świata dzieł sztuki oraz ich twórców, choć przyznaję, że nie zawsze akceptuję bezkrytycznie ich treść, bo nie ma nic gorszego, niż radykalizm w jakiejkolwiek postaci. Odi profanum vulgus et arceo. - Gardzę pospólstwem i unikam go. Genus irritabile vatum.- Drażliwy ród poetów. Obie maksymy są wyimkami z dzieł rzymskiego poety Horacego i sądzę, że trafnie wyrażają, by tak rzec, stosunek twórcy do odbiorców. Naturalnie wystrzegam się wszelkich uogólnień, gdyż zdarzają się chlubne wyjątki, akceptujące konstruktywną krytykę i otwarte na dyskusję. A teraz nieco na temat mojej osoby. Przede wszystkim, proszę pozwolić mi pozostać przy tym nicku, którego pochodzenia miłośnicy literatury z pewnością wnet domyślą się, nie chcę bowiem i chyba prawnie nie mogę ujawniać swoich personaliów. Cóż zresztą Szanownym Użytkownikom przyszłoby po ich poznaniu, skoro dotyczą osoby anonimowej dla świata i zupełnie przypadkowej? Właśnie ta przypadkowość daje mi wyśmienitą sposobność, aby pisać bez skrępowania i szczerze, czym to zajmuję się przytroczony do owego iksjońskiego koła codzienności i w czym zawiera się cel mojej tu obecności. W gestii Czytelników pozostawiam, czy dać apostolską wiarę informacjom poniżej, czy też uznać je za pełnokrwisty stek bzdur z palca wyssany. Przyznam jednak, że jakkolwiek zawierzać jest prosto, to nie dostarczam powodów, aby powątpiewać w treść mojej relacji o samym sobie, ponieważ jest ona pisana bez hałaśliwych ira et studio, innymi słowy: nienacechowana emocjonalnie, przez co i nie powinna skutkować niekorzystnym pomieszaniem fluidów. Nieprzypadkowo okraszam obficie to powitanie łaciną, jestem bowiem z zamiłowania i w efekcie wykształcenia filologiem klasycznym i chociaż studia zakończyłem wiele lat temu, jak dotąd rdza nie zdołała przeżreć mojej miłości do starożytności grecko-rzymskiej, jej bilingwicznej a polifonicznej mowy, helleńskich wieczorków przy winie i miarowych marszów legionów ku chwale Wiecznego Miasta, filozofii, literatury, historii, słowem: Europy at its finest. Nie mógłbym jednak żadną miarą prosić za Homerem: ἄνδρα μοι ἔννεπε, μοῦσα, πολύτροπον - Męża opiewaj mi, Muzo, wielce obrotnego, bo i bliżej mi, jak sądzę, do poczciwca, co to więcej sam słucha, niż zabiera (komu) głos i wtedy tylko plecie swoje, czasami grubymi nićmi, gdy co mu szczególnie spodoba się. Czego więc nie powinniście się, Drodzy Użytkownicy, z mojej strony obawiać, to wszelki podstęp, fałszywe pochlebstwa tudzież złorzeczenia, poddawanie ocenie, doradztwo w sferze formy lub treści, itp. przywary, które rozsadzają każdą społeczność od wewnątrz. Zasada jest bardzo prosta: jeśli mnie co zainteresuje, wówczas komentuję, w komentarzu zaś dążę do dokładnego zreferowania, co przykuło moją uwagę niby Prometeusza do skał Kaukazu, acz bez mitycznego sępienia i pretensjonalnego wywnętrzania się. Powracając do opowiastki o moim życiu, mogę dodać, że jak gros braci humanistycznej w naszym umiłowanym kraju nie jestem aktywny w wyuczonym zawodzie, co sprawia mi niekiedy pewien osobisty zawód, lecz przepędzam dnie dryfując jednostajnym nurtem pośród plemienia korpoludzi, realizując zlecenia w branży IT. Cóż jednak począć, skoro podróż do dalekiej przeszłości rozpocząłem jeszcze w czasach, gdy łacina w liceum była zgoła powszednim fenomenem, zaś starożytnicy nie uchodzili żadną miarą za znawców jakowejś wiedzy tajemnej. Od czasu do czasu zdarzy mi się, co prawda, otrzymać pewne teksty do przekładu, zaszywam się wówczas gdzieś szczelnie i upajam ową nieczęstą schadzką z ukochaną, wiele przy tym pracując językiem. Skłamałbym poza tym szpetnie, gdybym dowodził, że filologia klasyczna i przyległości to moje jedyne zainteresowania, jeśli idzie o dziedzinę ducha. Za młodu zaprzątały mnie żywo dzieje wypraw krzyżowych, wojen religijnych i dwóch wojen światowych, odkryć geograficznych, Japonii i Chin, później zaś, po części z uwagi na specyfikę tłumaczonych tekstów, obcowałem bliżej ze skomplikowanymi losami Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Do dziś nie pogardzę porządną monografią opiewającą wyżej wymienione zagadnienia, wystrzegam się natomiast wszelkiej maści beletrystyki, trudno mi bowiem na dłużej przytrzymywać wodze fabuły, a powracanie do zerwanego wątku nuży. Lubię również szeroko pojętą kinematografię, choć zdecydowanie więcej jestem człowiekiem księgi. Ach, zapomniałem na koniec zaznaczyć, że na niwie literackiej tańczę niby cień w platońskiej jaskini, samemu niewiele tworząc, lecz mówiąc lub pisząc o już stworzonym. Jeśli więc to kogo z Szanownych Użytkowników razi i gotów za to wytaczać przeciwko mnie działa rozmiarami konkurujące z wyrobami pana Kruppa, spieszę donieść, że posiadam pewne obycie teoretyczne i wbrew słowom starego Goethego, moja teoria nie jest aż tak sucha, żeby należało ją zaraz zaorywać i siać zamęt. Co zaś tyczy się praktycznego oblicza szeroko pojętej literatury, to chciałbym Wam wyjawić, że od ponad dwudziestu już lat param się wyjątkową sztuką, która jest kolejnym wygnańcem z krainy nowoczesności, mianowicie epistolografią. Czy wiecie, jakże wiele pracy wymaga skonstruowanie interesującego a wytwornego listu i po ilekroć wysiłki ulegają amplifikacji, gdy pisze się do osoby, co nie zdumiewa się już i podnieca samym faktem otrzymania odręcznie skreślonego pisma? Pewnego razu ktoś niezbyt zaznajomiony z meandrami mojego pisarstwa suponował w formie żartu, że skoro koresponduję jedynie z przedstawicielkami rodu niewieściego, co jest prawdą, to każdy list siłą rzeczy musi być miłosny. Rzeczywiście, nie sposób trącać niekiedy zagadnień ze sfery kontaktów towarzyskich lub nawet sekretów alkowy, próżno jednak szukać wyschniętych na papierze łez wyznań, żarliwych zapewnień bez pokrycia, tak metaforycznie, jak i namacalnie, tudzież opisów miłostek, ponieważ wiadomo doskonale, że najbardziej cieszy człowieka miłość własna, cudza zaś może tylko drażnić. To natomiast przynosi mi radość największą w pisaniu listów, że mogę na wielu stronach bez przeszkód rozpraszać się wielokierunkowo i nie baczyć na płynącą stąd trudność dla adresatki, jaką to dać mi odpowiedź. Tyle tylko mogę wynieść z powyższych roztrząsań, że zdaje się właściwym poddać pod rozwagę Szanownych Użytkowników jeszcze jedną moją cechę, mianowicie: gadatliwość. Grecy zresztą mieli na nią lepsze słowo: γραφολαλία, czyli gadulstwo na piśmie. Po raz wtóry więc witam serdecznie wszystkich i liczę na wyrozumiałość każdego z osobna. Że zaś z matematyki miałem niezmiennie przez cały okres edukacji ocenę dopuszczającą, nie powinienem spodziewać się niczego, mimo to mam nadzieję pobrzmiewać niekiedy wedle melodii, bez śladu nuty fałszywej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...