Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

KORONAWIRUS - RIFE - pomówmy o tym


Polman

Rekomendowane odpowiedzi

Robi się dramat.

Przypomnę adresy z których można pobrać pliki dźwiękowe.

To te dwa pliki:

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  

 

"Wytrzepcie" nimi swoje płuca ;-)

 

Przypomnę co potrzebujecie:

1. Głośniczek mobilny bluetooth , np. JBL GO2 (super się sprawdza);

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

2. telefon;

3. wspomniane dwa pliki.

 

ZAWARTOŚĆ PLIKÓW:

 

PLIK 1

            40 Hz - częstotliwość potwierdzona przez ETDFL

            50 Hz - częstotliwość potwierdzona przez ETDFL

          200 Hz - częstotliwość potwierdzona przez ETDFL

          240 Hz - częstotliwość potwierdzona przez ETDFL

 

            ETDFL to Bioresonance Frequency List for Rife Machines.

 

PLIK 2

         Ten plik zrobiłem  na podstawie artykułu  Abira Chakravorty.

          Zawiera dźwięki o następujących częstotliwościach:

 

           174.989 Hz                  - przez 3 min

           171.160 Hz                  - przez 3 min

           1185.131 Hz                 - przez 3 min

           174   –  176 Hz            - zakres płynnej zmiany częstotliwości w okresie 5 minut

           170   –  172 Hz            - zakres płynnej zmiany częstotliwości w okresie 5 minut

          1180 –  1190 Hz          - zakres płynnej zmiany częstotliwości w okresie 5 minut

 

JAK UŻYWAĆ:

           - wsunąć głośniczek leżąc na materacu pod plecy;

           - przed włożeniem  ustawić głośność głośniczka i telefonu na poziomie
              swojej 
wytrzymałości lub otoczenia :-);

           - w razie potrzeby korekty głośności, można ją wykonać z poziomu telefonu.

 

        

Edytowane przez Polman (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

„Widzimy również ogromny potencjał, jaki ta wiedza ma dla zdrowia na świecie”

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

A to pierwsze na świecie urządzenie wykorzystujące ultradźwięki do walki z koronawirusem!

 

 

Wygląda, że coś drgnęło ;-)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
  • 2 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

Tekst dostępny w podanym linku jest tekstem prof. Tomasza Wierzbickiego z MIT.

Został on opublikowany w lutym bieżącego roku.

Profesor przekazał mi informację, że prace w ramach jego projektu bardzo się posunęły do przodu.

Na połowie sierpnia Profesor planuje opublikowanie kolejnego artykułu.

 

Patrząc na to, jak zaawansowany aparat naukowy zaprzągł Pan Profesor do realizacji projektu, mam głęboką wiarę, że sierpień będzie przełomowym w walce ludzkości z pandemią.

 

To artykuł z lutego:

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

 

Edytowane przez Polman (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A teraz postaram się coś udowodnić ;-)

 Czy wiesz, dlaczego w czasach koronawirusa należy myć ręce mydłem?

Tu jest wyjaśnienie:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Natomiast właściwie dobrane częstotliwością i energią oscylacje rozbijają szklankę:

 

 

A teraz dowód:

Mydło niszczy strukturę koronawirusa.

Drgania rezonansowe mają moc, aby rozbić szklankę.

Nawet najbardziej reklamowany płyn do mycia naczyń nie rozbije szklanki.

 

Drgania rezonansowe muszą zniszczyć strukturę koronawirusa!!!

 Co należało dowieść .-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Jakiś czas temu prof. Tomasz Wierzbicki skierował do nas te słowa:

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

I jest dobra wiadomość.

Publikacja jest gotowa i wkrótce ja poznamy!!!

Chyba wypijemy za nasze zdrowie z Panem Profesorem ;-)

Szykujemy grzańca!!!

Edytowane przez Polman (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

NAWET KOTY TO WIEDZĄ ;-)

Kocie mruczenie kontra stan zdrowia czworonoga

 

Warto na koniec dodać, że mruczenie u kotów nie zawsze oznacza satysfakcję, odprężenie i zadowolenie. Nie każdy mruczący kot jest zatem szczęśliwy. Jak już wspominaliśmy, nie wystarczy dowiedzieć się, jak nakarmić bądź jak umyć kota, by zapewnić mu pełną opiekę. Nie pomoże też najlepsza waleriana dla kota, by zwierzę było cały czas zadowolone. Mruczenie u kotów oznaczać bowiem może, że czworonóg jest chory lub nawet umierający. Dlatego tak ważne jest, by nauczyć się odczytywać kocie sygnały.

Cierpiący kot może mruczeć, by uspokoić się lub polepszyć swoje samopoczucie. Warto też wiedzieć, że mruczenie wytwarza wibracje, które są dla kota po prostu lecznicze. A więc jest to kolejna zaleta i funkcja mruczenia, o której warto wiedzieć. Częstotliwość mruczenia będzie tu dobrą wskazówką, sugerującą zadowolenie lub chorobę zwierzęcia. Jeżeli jednak nie potrafisz odróżnić głośnego mruczenia od cichego, warto będzie połączyć ze sobą kilka faktów, by poprawnie ocenić stan zdrowia kota. Mruczenie złączone z apatią, brakiem apetytu, ciągłym spaniem albo izolowaniem się kota może oznaczać, że jest on poważnie chory.

Mruczenie u kotów jest nie tylko oznaką zadowolenia, ale i ważnym sygnałem, wskazującym na kłopoty zdrowotne zwierzęcia. Może też jednak pomóc zregenerować się naderwanym ścięgnom lub mięśniom. Mruczenie, co ciekawe, może też przyspieszyć tempo zrastania się niektórych złamań lub jest w stanie złagodzić związany z nimi ból. Oczywiście, nie można zostawiać kotów samych sobie i liczyć na to, że mruczeniem zawalczą ze wszystkimi chorobami! W przypadku mruczenia w nocy związanego z bólem zwierzaka należy niezwłocznie udać się ze swoim kotem do weterynarza.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Edytowane przez Polman (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

@Polman

 

Już widać, że klasyczne działania, np. jakaś tam szczepionka, to droga do nikąd.

Ciągła mutacja składowych białek nie daje klasycznym metodom żadnych szans.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Niezbędne są alternatywne metody.

Przykładowo fizyka i ultradźwięki.

A prof. Tomasz Wierzbicki ma problemy z publikacją wyników swoich najnowszych badań.

W czasach, gdy prognozowanych jest  w tym roku 2 miliony  ofiar covid-19, praca Profesora czeka  na recenzję jakiegoś durnia!

Człowiek sam się zabije!

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Polman

 

Od kilku dni pojawiają się informacje dotyczące nowego wariantu wirusa SARS-CoV-2 o nazwie Omikron. Czy jesteśmy w stanie przewidzieć, w jaki sposób będzie mutował? Czy walka z pandemią prowadzona jest w Polsce właściwie? O skuteczności wprowadzanych restrykcji oraz o sposobach leczenia chorych na COVID, Ksenia Maćczak rozmawiała z prof. Piotrem Kuną, kierownikiem II Katedry Chorób Wewnętrznych UM w Łodzi.

 

Radio Nowy Świat

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Jak wyglądają Twoje parametry życiowe po wysłuchaniu? ;-)

 

Edytowane przez Polman (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrobili to mając 16 lat uczniowie z Zespołu Szkół nr 6 w Jastrzębiu-Zdroju, na świecie pełnym wybitnych  uczonych i prestiżowych uczelni.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

I tak w polskich głowach może zrodzić się rozwiązanie problemu plastiku

i covidu!

Świat może być czystszy, piękniejszy, bezpieczniejszy.

Trzeba tego chcieć, zapomnieć w własnym przerośniętym  ego, pokonać wszechwładną pazerność.

Trzeba kochać świat i ludzi.

Tu leży nasz problem, niestety.

 

Może ten film będzie naszym nawróceniem...

 

 

Edytowane przez Polman (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Panie Pyrć!

Kiedyś już wspomniałem Pana.

Pokaż Pan swoje osiągnięcia naukowe w związku z pandemią.

Które nam dały jakaś konkretną korzyść.

A ile kasy kosztowały te Pana osiągnięcia budżet państwa?

To jest wiadomość z 9 marca 2020 roku:

Karty na stół!

Bo dla mnie jest Pan wybitnym fachowcem tylko od mycia rąk.

 

 

Edytowane przez Polman (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Gdybym musiał prowadzić codziennie rozmowy po kilka godzin, miałbym również codziennie gwarantowany meltdown. Słowo pisane jest najlepsze. Można się dłużej zastanowić na tym, co chce się przekazać, zazwyczaj nie ma presji, albo natychmiastowości. Jest mniej stresu, ponieważ można pomyśleć nad budową zdań, nad tym, jak napisać wiadomość w taki sposób, by była jasna i prosta w treści. Rozmowy telefoniczne są niesamowicie stresogenne. Wolę ich w ogóle nie prowadzić. Neurotypowi wolą zapewne telefony, ale przecież jest tyle innych środków przekazu, gdzie wiadomość od razu jest przekazywana do nadawcy, bez opóźnień (mail, komunikator). Nie rozumiem zachwytu nad rozmowami przez telefon.   No właśnie, bardziej sensorycznych od pisania. Rozmowa czy (o zgrozo) wideokonferencja to formy, które dostarczają często sensorycznego przeciążenia. Straszne to jest. Pisanie jest cudowną formą komunikowania się na odległość. Po prostu przecudną. :)   No tak, ale zawsze były to jakieś reguły, podług których można było starać się o rękę szlachcianki. Mnie się to bardzo podoba. Preferencje dam, preferencjami, ale zachowania panów były z góry definiowane i do było super. A to ktoś musiał popisać się w tańcowaniu z damą, a to w dobrych manierach, a to w utworzonym przez siebie kawałku sztuki...   Co do reszty tekstu Twojej wiadomości, kiedyś, gdy byłem mały, również buntowałem się przed etykietą, etc. ale byłem wtedy człowiekiem niedojrzałym, żeby nie powiedzieć - dzieckiem. Zawsze podobały mi się z góry ustalone zasady. Człowiek dzięki nim wie jak postępować i przeżywa mniej stresu. 
    • Ada, ino Kamasutra artu sama konia da.   A masa? Tu Kamasutra artu, sama kutasa ma.     No to pojechałem :))), ale samo się jakoś tak ułożyło... z niewielką pomocą ;), Zaczęło się od "Kamaza" :)))))       Ada i soda ino, Kamasutra artu sama konia dosiada.
    • Ale kto do mnie mówi? Kto tak ciągle porusza żuchwami? Żuchwa w dół. Żuchwa w górę. Kłapanie szczękami, niczym wiekiem starej skrzyni. Zgrzytanie żółtymi, krzywymi zębami. Zębami ze zdartym szkliwem od ciągłego tarcia. Jakby to ścierały się ze sobą młyńskie żarna, wyrzucając z siebie nasączone śliną resztki czerstwego chleba. Bruksizm. Czy coś w tym stylu…   Ból głowy nasila się. Ból skroniowo- żuchwowy…   Coraz mocniejsze poruszanie szczęk…  Szerokie otwieranie. Zamykanie… Jak podczas zasysania wielkich haustów powietrza.   A wiec ktoś się przepoczwarza w jeszcze bardziej ekscentryczną zjawę. W jeszcze bardziej odrażającą kreaturę o nieustalonej znaczeniowości. I te oczy. Te oczy wskrzeszone straszliwym widzeniem sennej iluminacji. Jakieś szelesty i szmery. Świszczące oddychania astmatyków. Coś się porusza. Wciąż się porusza. Powoli. Z mozołem. Wspina się. Wspina się po żeliwnej rurze. I już dotyka czułkami brunatnej plamy zacieku na wybrzuszonym suficie łazienki. Przeciska się poprzez pęknięcia. Całą pajęczynę pęknięć. Rozdziela się na niezliczoną ilość tułowi, odnóży i powielających się nieustannie obliczy pod różnymi kątami. I pędzi do nieskończoności. Wciąż pędzi… Jakież to niejasne. Enigmatyczne. Jawi się coś na podobieństwo jakiegoś nieznanego obrazu Bruegla, albo Beksińskiego. A więc schodzi ze ściany na wielu odnóżach. Schodzi jak robak, kiwając się na boki i chwiejąc. Porusza odwłokiem, patrząc niezliczoną liczbą swoich czarnych jak węgiel oczu. Patrząc na kogo? Na co? Na wszystko i na nic, ale patrząc na mnie. Wciąż na mnie i jakby przeze mnie. Przechodząc wzrokiem na przestrzał. Przez całą amfiladę pokoi, w ogromnym przeciągu i w ciągłym trzaskaniu okien i drzwi. Z których sączy się wiatr nieustanny. Wiatr nieustanny. Jakiś nieustanny wiatr… W jakichś takich słonecznych czknięciach ocierają się o siebie maszerujące w nieładzie całe zastępy koronalnych wyrzutów masy.   Kiedy otwieram oczy (swoje?)… Nie. Nie otwieram ócz. Tylko to coś otwiera je za mnie, otwierając swoje własne nadmiarowe pary źrenic. Odbijają się w nich przeróżne blaski i drgania spopielonych gwiazd. Spadają z przerażającym krzykiem konania jak ktoś, kto wyskakuje z widokowego tarasu strzelistego wieżowca w centrum miasta. Wprost spod wielkiego zegara. W tej właśnie doniosłej godzinie nadziei.   Jakieś to wszystko bez sensu. I kompletnie nie po kolei. Ale jest za to w ciągłym ruchu, w tej nawarstwiającej się gmatwaninie obrazu. A więc, kocham cię. Bez dogmatu. Bez zasad. Kocham. Tak po prostu. Do szaleństwa. Do grobowej deski. Do ostatniej deski sosnowej trumny.   A więc czas znowu przeciska się przez szpary w oknach. Przeciska się natarczywie i namolnie jak pijany trzymający się płotu. A więc próbuję je zasłonić. Zatkać jakimiś szmatami wziętymi z barłogu. Zatkać czymkolwiek, aby nie wdzierał się do środka swoimi promieniotwórczymi mackami, mutując wszelkie formy życia. Te znane. Jak i te nieznane. Nie ujęte w żadnym z encyklopedycznych foliałów. Tu trwa jakaś chorobowa koegzystencja rozmaitych widm wychodzących ze ścian. Przenikających wszystko. I niknących na powrót w zimnych ścianach z kamienia. W tych zimnych ścianach, w których nikną cichym westchnieniem śmiechy odległych epok i lat.   Kto tu jest? Otaczają mnie jedynie kamienne usta. Takie blade i zimne jak lód. Nieruchome usta wyrzeźbionych twarzy, co patrzą na mnie z cokołów. Rozsypany wokół gruz chrzęści pod gołymi stopami. Chrzęści rozbite szkło. A szary pył osamotnienia pokrywa moje włosy i brwi. Gdzieś tutaj. zaraz. Zaraz. Gdzieś tutaj… — ale co? Czegoś szukałem w pożółkłych szpargałach, w stertach zwietrzałych gazet. Powyrywane kartki z notesów sfruwają ze szczytów powolnym lotem albo takim koszącym niczym lądujące ze świstem ptaki o metalicznych dziobach. Kto tu jest? Nie ma nikogo. Nie ma nikogo albo i jest, tylko ukryty w cieniu regału. Spoglądam. Zaglądam…  Lecz tylko pajęczyny pokrywają truchło o ptasiej czaszce. Patrzy się na mnie pustymi oczodołami bez zdziwienia ani lęku. Patrzy się tak, jak może się patrzeć jedynie rozsypujące się truchło przeszłości. A więc ktoś tu był. Ktoś albo raczej coś.  Tylko nie zdołało się wydostać poza obręb własnego cienia. Wszystko przez ten czas przeklęty, co tłamsi i dusi. Zamienia w majaki sen. Widocznie to coś nie posiadło umiejętności omijania pułapek. Rozsianych na polu min przeciwpiechotnych. Dlatego dotarło do mojego świata w tej zdefragmentowanej, zdegradowanej formie nie wiadomo czego. Dotarło, stając się od razu swoistym grobem swojego dawnego żywota. Co to było, kiedy istniało w czasach swojej świetności? Nie wiadomo. Leży teraz pokręcone i pokiereszowane, jakby nie potrafiło się przecisnąć przez szczelinę między ścianą a regałem. Więc zaklinowało się. I zostało tak na wieki wieków. Amen. Pokryte grubą kołdrą z kurzu i pajęczyn.   Kochasz mnie? Bo widzisz, ja ciebie kocham. Do kogo tak mówię? Ach tak, nie ma ciebie. Jesteś tam. Tak bardzo — tam. Na skraju widzenia. Na linii widnokresu spopielonego liliowym blaskiem nadciągającego zmierzchu. Wiesz, czasami tak do siebie mówię. Mówię, zadając pytania. Niestety, nie na każde znam odpowiedź. Które to piwo? Ech, znowu wtrącenie od czapy. Nie. To nie piwo. Z wewnętrznej etykiety Tom of Finland spogląda na mnie piękny marynarz. Ma taką ujmującą twarz. Taką pociągającą. Wprost do zakochania. Patrzy się na mnie, poruszając wąsem. Tym jakże pięknie przystrzyżonym czarnym wąsem. I ten jego wzrok. „No chodź do mnie, kochanie”. No chodź”. Idę. Podążam wpław w odmętach alkoholu. Płynę. Dopływam. Przypływam. I wciąż… Piękny marynarz nie daje za wygraną. Kusi pięknem swojego męskiego ciała. Gładką ogoloną skórą. Pójść? - Dlaczego nie. —Odpowiada jak echo… — Przybądź, mój słodki. Będzie nam jak w Raju. Jak w Niebiesiech. — Więc cóż. Idę. Miłość to miłość. A więc cudowna miłość…   Wydaje mi się, że ktoś tu jest? Otwieram szczypiące oczy. na suficie brunatne zacieki. Za oknami szumiące liśćmi rozchwiane drzewa. Rosnące szeregiem stare drzewa. Są tak blisko. Daleko. Na wyciągnięcie rozedrganej ręki. Tak vis-a-vis. Spadają na nie ciężkie krople majowego deszczu. A więc to już maj. Za oknami dzień. Wsącza się szarością świtu w tę otchłanną pożogę zdegradowanego jestestwa. A więc to już maj. Śniło mi się, że wśród miliarda bezwartościowych kamieni znalazłem bryłkę złota. Lśniła, bijąc mnie zdumiewającym blaskiem po oczach. I śniło mi się coś jeszcze. Lecz rozpłynęło się na zawsze w nieskończonym  mroku bez-pamięci.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-11)      
    • Nie lubię pijanych dziwek, a jeszcze bardziej tych, które same siebie nie szanują, nie wspominając już o higienie osobistej (brak zębów, ogolonych pach, intymnych miejsc i nóg).   Łukasz Jasiński 
    • @iwonaroma 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...