Są jak cień, który brudzi ściany.
Nie mają twarzy - tylko maski,
przyklejone krzywo od cudzych sekretów.
Piszą, notują, wklejają.
Łażą cicho,
jakby bali się własnego oddechu.
W kieszeniach noszą strzępy rozmów,
wydarte spod skóry tych,
którzy zaufali im choć przez chwilę.
Donoszą -
z zimną ręką, z gorącą potrzebą
bycia „kimś”, choćby za cenę
własnej godności wrzuconej do rynsztoka.
Sprzedadzą przyjaciela za uśmiech władzy,
kochankę za chwilę spokoju,
koleżeństwo za jeden
żałośnie mały błysk bezpieczeństwa.
A gdy wracają nocą,
światło im się nie zapala -
bo nawet żarówka
wstydzi się patrzeć
na to, czym się stali.
@Tymek Haczka
ten tekst to przykład do czego moze prowadzić galimatias umysłowy.
język wierszs to ozdobniki i udziwnienia bez ładu i składu.
pusty patos.
łopatologiczny symbolizm.
banały i klisze.
wadliwa interpunkcja.
brak klarownej struktury.
płaski dylemat.
ten tekst to dziecinna składanka słów.
nie nadaje się nawet do warsztatu.
szpeci portal poetycki.
Mówili od małego Wierz w Boga,
A On będzie Twą tarczą dziecino...
Kto tak zaczynał życie - nieopodal
Tych imputacji, które są drwiną,
Nie tylko z Niego, ale z Obrazu
Na Podobieństwo pomazanych zrazu,
Ten siedzi sobie, je lody w rynku,
A nieopodal grzebią znów synków...
A nieopodal myją się i nic
I wciąż są brudne... kogo tu winić?
Pokazali jak być, przy Niedzieli,
Dla innych każdego dnia tygodnia...
Kiedy ktoś spytał: Czemu noc dzieli?
Czemu zamyka? ...bo Mrok już zgłodniał...
Jakie mieć myśli wobec riposty?
Dlaczego ogień dzieląc też łączy?
A tam gdzie lody jedzą, w tym rynku,
Tam nikt nie myśli...głośno, klincz w ringu,
I tylko słychać powiew oddechów
(frunące ulgi szczerbatych Lechów)
Kazali zawsze pilnować kasy,
Bo co ma wartość w ludziach - to kieszeń.
Dziś umiera, Mrok dostał zawiasy
I buszuje w umysłach jak szerszeń.
Tyle przelewa się wciąż tego tu,
Ilu jest ludzi, tyle mamy cnót,
Więc dlaczego po zmroku nie błyszczą?
Można zazdrościć sławy tym wieszczom,
Którzy nie żyją, współczuć zaś żywym…
w słodkiej krainie pychotek multum
jakby słodkości
król
tu zamieszkał
lecz w białym koszu polukrowanym
nęcą powabne
wdzięki
ciasteczka
tubylcy wiedzą że wszystko dla nich
co dusza
pragnie
ile kto może
oprócz jednego bo wtedy nagle
w sensie szczególnym
poniosą
szkodę
zakalec smolny przyczłapał do nich
przymilny
słodki
i cwany jeszcze
on was pognębia myśli wciąż miesza
chce wam
zakazać
to co najlepsze
stęsknionym pysiom w smak takie słowa
już
do ciasteczka
pędzą zziajani
wódz daje przykład pierwszy pospiesza
gdzieś mają jutro
i biegną
za nim
zajączek fruwa dzisiaj o świcie
krasnalek
gorycz
wylewa wrzącą
zamęt i popłoch jęki i wrzaski
niejeden
w gacie
zrobił na słodko
miejsce istnieje tak jak istniało
jednak cośkolwiek
jest ciut inaczej
gdyż już przestało być niespodzianką
że jeden
wesół
inny zapłacze