Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Jem wiersze

oddycham wersem

słucham zwrotki

odpinam wrotki

dalej lecę

słowa pieszczę

co by to było

gdyby jej nie było

tomik poezji

pełen h.ere zji?

 

puszczam dym rymem

dużego bucha trochę ochrypłem

w banię się rypłem

do tego przywykłem

 

nie mam sobie ujmować

ale innym dodawać

swoje smutki rujnować

i tak dalej kombinować

 

że aż trudno się tłumaczy

bo słowo się krzaczy

w gąszczu przeinaczeń

 

jakiś zamiar w tytule

między wersami coś czule

wcześniej coś czułem

a teraz to niby nie?

 

ktoś persfaduje subtelnie manie prześladowcze

ja widzę w poduszce te frędzle owcze

bo ona jest bardzo miękka

niemal tonę w jej wdziękach

trochę udręka

bo ucieczka to męka

liżę ją w dźwiękach

i co...?

 

nie mogę utonąć

bo już bym nie wypłynął

to te słowa są o mnie

i o mojej kochanej

której ludzie imiona nadali

ona znajduje się ponoć na szczycie skali

 

i coś bym chciał powiedzieć

ale ona tak szczerze mnie wiedzie

że nawet o wodzie i biedzie

wygląda jak na srebrym świeczniku przy obiedzie

 

i tak prawdy umieścić chociaż troszkę

jakiś fakt autentyczny prócz tego

że zawsze szukam rymu właściwego

i uwielbiam pieścić też broszkę

 

ale wylać to co frustuje

już czuję jak to prostuje

że nie jest tak słodko

przyglądać się rozsmarowanym na ścianie kotkom

 

drą ryja niemiłosiernie

ja spoglądam przez lustra przezierne

może dało by się bardziej subtelnie

albo przefiltrować przez gorzelnię

 

może właśnie trzeba bardziej odważnie

bo jeno chowa on zdanie przeważnie

sam zapędza się w rogu kaźnię

i później przekazu niewyraźnie

widać ślady

 

próbuję dać sobie rady

żyć przezroczyście nie szukać zwady

moi starsi to gady

 

więc czasem muszę sięgnąć oręża

i to nie pomarańcz się sprzęża

i nie chodzi o węża, teraz

oskarżony przez wynajmującą mi pokój kobietę

że gdzieś wywiodłem goblet ten

co prawda rzekomo szklankę czy pokal

o który pytałem

ale go nie znalazłem

 

nękany uwagami

mieszany ze złodziejami

taka atmosfera nie potrzebna mi

wcześniej uśmiechałem się nim otworzyłem drzwi

teraz ona o mym uśmiechu może śni

a czy ona za błąd przeprosić myśli

 

nic więcej z faktu nie poruszę

bo być może strukturę jego zbytnio obruszę

więc dzisiaj tylko się skruszę

i po nową, przy okazji, dla życia, pracę ruszę

Edytowane przez TakitamWpis (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...