Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

List od babci


Rekomendowane odpowiedzi

Rozrywam białą kopertę,
Tęsknoty bramę otwieram.
Zapisanych liter stertę
W ukochane zdania zbieram.

Twarz jej widzę. Miękka postać
Ramieniem mnie obejmuje.
Mówi, żeby jeszcze zostać,
Bo ona obiad gotuje,

Żeby nie uciekać szybko,
Bo zaraz będzie gotowe.
Ona ze swą małą rybką
Zawsze czas ma na rozmowę.

Uczy jak na drutach robić,
Na szydełku w szczególności,
Jak do kwiatów pięknie mówić,
Kota traktować jak mości.

Miłość jej jest nieskończona,
Głos serdeczny, lecz stanowczy.
Drugą matką moją ona,
Autorytet dla mnie wieczny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Waldemar Talar 

Dziękuję i na wzajem życzę udanego wieczoru.

Pozdrawiam serdecznie. 

 

@Rastu

Te nasze kochane babcie. Nic dodać, nic ująć. Samo ciepło i przeogromna miłość. Tego nigdy się nie zapomina.

 

Pozdrawiam serdecznie.

Edytowane przez Karina Westfall (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość umbra palona

@Karina Westfall Przekombinowałaś z inwestują, to nie wzmacnia tylko bardzo osłabia przekaz.

Podam przykład

 

"Rozrywam białą kopertę.

Otwieram bramę tęsknoty.

Stertę zapisanych liter

zbieram w ukochane zdania."

 

I tak można z każdą zwrotną, zobaczysz wtedy które zdania mają sens, a które to tylko cukiereczeki. Chyba, że chcesz słodzić jak dzidzia piernik, a nie jak dorosła kobieta. Pozdrawiam :)

Edytowane przez umbra palona (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@umbra palona Bardzo Ci dziękuję za opinię :)

Wiesz, wczoraj przeczytałam jedną z książek Olgi Tokarczuk. Zaznaczyłam sobie ten cytat: 

" Nie ma prawdziwego odsłonięcia się, kiedy odsłania się w nas tylko dorosły. Bycie dorosłym jest zawsze pozostawaniem w masce. Człowiek prawdziwie dojrzały sprowadza się do dziecka, od którego się zaczął. Tylko to dziecko zawiera całą naszą prawdę, bo cała nasza prawda tkwi w samotności, opuszczeniu, straconych złudzeniach, dziecinnym oczekiwaniu uwagi ze strony całego świata. Tutaj zaczyna się mędrzec, wielki polityk, zwykły człowiek, każdy. To, co później robi się w życiu, jest ciągłym prowadzeniem dialogu ze sobą jako dzieckiem."

Olga Tokarczuk, Podróż ludzi księgi.

 

 

Raz jeszcze dziękuję za cenne wskazówki i komentarz.

 

Pozdrawiam gorąco.

Edytowane przez Karina Westfall (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Karina Westfall szczere i bardzo ciepłe. Dobrze oddaje atmosferę twoich wizyt u babci, to jaką była osobą. Dla mnie w wierszu to jest ważniejsze niż techniczna doskonałość. Można się czepiać że dziecinne, ale przecież relacje z babciami to właśnie czas naszego dzieciństwa. 

umbra palona pisze: "Przekombinowałaś z inwestują, to nie wzmacnia tylko bardzo osłabia przekaz." - chyba chodziło o inwersję. Mi też "starsi" koledzy (tzn starsi starzem) zwracali na to uwagę - że niby jak nie mogę znaleźć rymu to odwracam szyk zdania i znajduję rym, ale podobno wtedy widać szukanie rymu na siłę. Staram się więc tego unikać. Natomiast w twoim wierszu mi inwersja nie przeszkadza, czyta się go płynnie. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ulk Bardzo Ci dziękuję za serducho i komentarz.

Wiesz, mam prawie 40 lat a moja babcia dalej nazywa mnie swoją malutką wnusią.

Na razie nie wyobrażam sobie napisania dorosłego wiersza i wyrażenia w nim swoich uczuć i ogromnej wdzięczności dla mojej babci.

 

Jedną z moich dziecinnych miłości była matematyka, może stąd potrzeba rymu i porządku. Przynajmniej na razie. Tam zawsze czułam się bezpiecznie :)

 

Dla mnie inwersja jest jak przemienność liczb w dodawaniu. Nie ważne w jakiej kolejności je dodajesz, wynik zawsze będzie ten sam.

 

A oto co znalazłam na temat inwersji, tak na szybko:

 

INWERSJA - Zakłócenie gramatycznego szyku zdania. Jest to chwyt składniowy szczególnie chętnie stosowany w okresie baroku (M. Sęp-Szarzyński) i klasycyzmu. W. Borowy oblicza inwersje w Sonetach krymskich A. Mickiewicza: "suchego przestwór oceanu", "cichymi gra piersiami", "podróżne rozśmiało się grono", "długimi wywija ramiony", "morskie snują się straszydła", "pomp złowieszcze jęki", "powoju roślina", "jasne powypalał ślady", "pod wstydu liściami", "w wodach skała przegląda się łysa" itd. Krytyk sądzi, że chodzi tu o nawiązanie do stylu epoki poprzedniej, a przede wszystkim do poezji S. Trembeckiego. Inwersja w poezji służy głównie jako sposób podkreślenia rytmu i zamykania wersu w ramach wydzielonej części zdania, w prozie - dla udobitnienia wartości emocjonalnej danego słowa czy frazeologizmu. JP BIBLIOGRAFIA: W. Borowy: O poezji Mickiewicza, Lublin 1999.

Nie wygląda mi to na rymy na siłę, tylko podkreślenie rytmu. 

 

Pozdrawiam serdecznie:) 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Karina Westfall (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość umbra palona

@Karina Westfall Dzień dobry, absolutnie zgadzam się z tym, o czym piszę O. Tokarczuk, ja pisałam trochę o czy innym. "Dzidzia piernik" to jednak nie to samo co wewnętrzne dziecko w nas. Myślę, że przez pryzmat tego dziecka, można pisać czule i tkliwie, w tym przypadku o babci, nie infantylizując przekazu, bez niepotrzebnej egzaltacji.

 Z tą inwersją, bo oczywiście o nią mi chodziło, dzięki Ulk, jest też tak, że i owszem, czemu nie, sama ją stosuję czasami, ale jeżeli w zwrotce, która ma cztery wersy (biorę za przykład pierwszą) stosujesz inwersje aż w trzech linijkach....to co tak naprawdę, jako autorka, chcesz zaakcentować, co tak naprawdę jest ważne, bo jeśli wszystko, to znaczy-nic.

Jest też pułapka, w którą łatwo przez to wpaść tzw. czeski akcent.

Bo czytając twój utwór rytmicznie, "ramieniem mnie obejmuje" tak właśnie się akcentuje :)

 Oczywiście możesz, albo ktoś inny może, napisać że to tobie/jemu nie przeszkadza. 

No cóż....Pozdrawiam serdecznie i życzę ci miłej niedzieli :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@umbra palona Wiesz, jak bym pisała erotyk w tym tonie, to myślę, że byłoby to co najmniej nie na miejscu.

Dla mnie babcia jest jedną z najbliższych mi osób. Nawet, gdybym chciała zaakcentować cały wiersz, mam do tego prawo.

Z drugiej strony, bardzo Ci dziękuję za cenne wskazówki i to, że dzięki Twojej krytyce zajrzałam głębiej w temat inwersji.

Pozdrawiam serdecznie :) 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Karina Westfall (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
    • siedzimy na błoniach popijając jogurt   to jest ten moment kiedy widać jednocześnie słońce księżyc i gwiazdy   Julek mówi że początek to było jedno Wielkie Pierdolnięcie jest z technikum i wie co mówi ale ja czuję że było zgoła inaczej   byliśmy tam wszyscy na samym początku ktoś coś powiedział ktoś się nie zgodził i tak się zaczęło    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...