Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

jam staruszka na sto trzy

w głowie tańce i swawole

ktoś na odcisk wejdzie mi

wnet solniczką mu przysolę

 

moja laska jest stalowa

a trzewiczki są czubate

niejednego boli głowa

dostał z buta we facjatę

 

każda zebra czarno biała

musi liczyć się z mym krokiem

tylko jedna się nie bała

szachownicy jest widokiem

 

dziś jechałam autobusem

siadaj pani miejsce zrobię

rzekłam jemu ty luntrusie

młoda jestem postać mogę

 

dzisiaj byłam na zakupach

bo staremu pękła  fajka

ktoś śmiał wrzasnąć stara dupa

ja mu za to z czuba w jajka

 

z wytłaczanki poleciały

białka żółtka i skorupki

a on stał jak ocipiały

później leżał dostał z główki

 

luby biega dziś z kagankiem

bo ja korki mam przy butach

ptaszek drażnił mnie co ranka

śpi bestyjka lekko struta

 

znowu coś tam w kącie wierci

gdyż żaglówkę robi z kory

stoję nad nim jak pół śmierci

bo mnie naszło na amory

 

mężuś płacze nieszczęśliwy

maszt mu znowu ledwo stoi

ale idzie ledwo żywy

jednak mnie się trochę boi

 

zdziera kapę jak w udręce

krochmalone też piernaty

trzyma jeszcze jaśka w ręce

aż mu skrzypią luźne gnaty

 

już ja zdjęłam suknię własną

jak parowóz dyszę sapie

on szlafmycę ma za ciasną

bo nerwowo jakoś chrapie

 

tego masztu on nie wsadzi

załatwiłam mu vigory

może swą żaglówkę zdradzi

do ciamciania będzie skory

 

niewyspany rano wstaje

aż mi żal tak ciutkę jego

bo codziennie jemu staje

obraz wdzięków ciała mego

 

dziś famułę zaprosiłam

piekę dla nich smaczne dania

choć na dziadku nie gościłam

nie daruję mu kochania

 

przyszły wuje ciotki wnuki

nieznajomi jacyś krewni

oraz dwa rodzinne tłuki

niezupełnie jednak wredni

 

stoły pełne smakołyków

placków tortów i golonek

widzę małych cwanych smyków

pochowały do kieszonek

 

teraz w nogę gramy sobie

tylko dziadki palą lulki

żadnych goli nie strzelają

nie trafiają już do dziurki

 

kiedyś głupek mnie zapytał

ile wiosen ja już żyję

jego nosek pięść przywitał

lecz do lata on dożyję

 

kiedyś na drzewostan wlazłam

ale spadłam wnet z gałęzi

dupkę w troki i polazłam

nie zerwałam z życiem więzi

 

rezolutna ja staruszka

z charakterem kryształowym

idę z dziadkiem dziś do łóżka

by w miłości wejść okowy

 *~~~~~~~~~~~~~~~~~*

==================

na cmentarzu grobek ładny

on przykryty ciężką płytą

na nim napis wszak banalny

fajnie było z tą kobitą

==================

*~~~~~~~~~~~~~~~~~*

lecz nie koniec to wierszyka

bo testament jest czytany

chociaż dziadka w krzyżu strzyka

musi siedzieć zasłuchany

 

tu się wcale nie zmieniłam

chociaż jestem kupą prochu

ja wam w spadku zapisałam

mych wybryków tak po trochu

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Galopujący zapach pomarańczy, smaga rezolutną Cytrynkę, aż żółtą chropowatą skórkę rozjaśnia kwaśny uśmiech. Co prawda nie lubi gdy ktoś ją - ni z gruszki ni z pietruszki - doznaniami tłucze, jednak w tej intensywnej sytuacji, turla eliptyczną, podnieconą krągłość, w kuszącym kierunku.     Krzywy Banan spogląda z boku, prostując krzywiznę po łukowatej zazdrości. To jurna krzywizna, z tej samej kiści, co inni jemu podobni. Ma już kilka inwazji na sumieniu i wyciśniętych soków. Dobrze pamięta czasy młodości, kiedy to całymi hordami, polowali w rajkach na Truskawki. One to urwane z krzaczków, wnerwionymi szypułkami rzucały w napastników, ale po jakimś czasie, zaczęły z coraz większą chęcią, czerwienić zewnętrzną połać, czerwonego miąższu.     Mimo że słońce prażyło niemiłochłodem, czuły wewnątrz przyjemną wilgoć, gdyż banany turlały je między sobą, pomiędzy szpalerem powabnych żółtocieni. Niestety, przylazły skądś małpy i tylko jeden wspomniany banan, zachował życie, albowiem wyglądał i nadal wygląda, niczym złowieszczy uśmiech czarnoziemu, o pożółkłych zębach.    Zielony Groszek nie reaguje na te kolorowe przepychanki, zwierzęco roślinne. Tuli w podłużnych objęciach rozkoszne kuleczki, leżące jedna na drugiej, pod prześwitującą zielonowoalką.     Młoda jurna pyra, z innym młodym ziemniakiem i pobudzonym kartoflem, widzą z daleka, kołującą kwaśność Cytrynki. Aż im łęty stają od tego widoku, a biedne stonki spadają na ziemię i marudzą jak potłuczone. Mają w pasiastych dupkach, tego typu ekscesy, lecz cierpieć muszą. Bulwonapaleńcy kulają siebie w stronę ponętnej Żółtokształtówki, lecz Pomarańczak staje im na drodze, z groźnie zwisającą skórką na odwłoku. Chcą go uwięzić w swoich łętach, lecz stary Dyń na Bani służy odsieczą i plany gwałtownie rozsiewa wiatr.     Młody Pomidor, co dopiero z ziemi wyjrzał, a już mu w główce smukła Szparagówa. Marzy o tej rozkosznej chwili, kiedy to macać go będzie, a później wniknie w czeluść miąższodoznań. Niestety, ktoś go bierze do ręki, odrywa z gałązki marzeń, kroi w plasterki i obkłada nim skibkę, zjada i jedyny pozytyw z tego taki, że trochę nawozu, w rajce przybywa, bo akurat do wychodka nie zdążył.     Tymczasem w sadzie, Młode Jabłuszko rozmyśla tęsknotami. Urwało szypułkę z gałęzi, na której było podwieszone i pragnie zaznać miłości. No cóż. Póki co, słodką dziurkę zamieszkuję jeno robaczek. Pociesza ją Śliwka. Taka robaczywa, że jej już nic podłamie. A jabłuszko nadal słyszy bzykające pszczoły.     Ćwikłowy Stary Dziad, przymila korzeń do smukłej Pietruszkowej, czochrając powabną nać, aż po rozłożyste rozwichrzenie, co wytwarza w nim popędliwe ćwikłopędy. Lecz Piteruszkowa nie zwraca na niego żadnej uwagi, rozmyślając o Gruszkoskoczu, co przemiłym klapsem i ogonkiem, umili jej czas, z niejednym echem w sadzie.    Cytrynka wreszcie dochodzi do Pomarańczaka. Po grze wstępnej: ocieraniu i muskaniu, nie mają skórek na sobie. Przeznaczenie wrzuca ich do miksera i naciska różowy guzik. Po chwili słychać lepkie odgłosy, wirującej miłości, a następnie wlewania i przełykania.    W tym samym czasie, białą kapustę, depce czerwony głąb, skrzydłami bielika w kształcie orła, trzymającego korzeń marchwi, jako zwiniętą szturmówkę. Owa wspólnota warzywna, jako jedyna, uprawia seks patriotyczny.
    • @Czarne Słońce To wiersz o trudach pokonywania życia, wpisany w kontekst teodycei, ale i tęsknoty za ulgą. Hymn o nadziei bez jej nazwania, bo każdy ma swoją własną i osobistą, choć obcą często. Pozdrawiam.
    • Tak łatwo od Ciebie odejść, szukając fatamorgany, a Ty pozwalasz jej dotknąć i nad przepaścią przystanąć. Czuwasz tuż obok, gdy nocą, pytanie zaczyna mamić, czy jesteś jeszcze potrzebny? a może sami zdołamy? Głupio trwonimy odpowiedź, więc znowu wracamy chyłkiem. Dobrze, że czekasz cierpliwie. Koło rozpaczy - jak zwykle.
    • Ej u satyra podła Kaja kał do pary tasuje!
    • Mały baniak u Kai nabyłam   Ale cały baniak Kai nabyła Cela!   No, Kai nabył zły baniak on
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...