Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Dziennik Zachodni z 1945 nie różni się specjalnie od wydania z 2075, jeśli przymknąć oko na to, że z kart tego drugiego wyglądają krzyczące, kolorowe nagłówki pisane Consulem, a nie Timesem. Na frontowej stronie litery układają się, zgodnie wtórując treści pierwotnego wydania, w "ewakuację". Ale nie, to nie jest tym razem ewakuacja niemieckiej ludności cywilnej, której towarzyszy rytmiczny marsz zbliżającej się do Śląska Armii Czerwonej. Mowa o ewakuacji c a ł e j ludności z c a ł e j planety, nie z jednej wsi czy miasta. To jak mówić, że zna się siłę odrzutu większego kalibru, a zaznajomiło się tylko z cmoknięciem pistoletu. Sam świat też się specjalnie nie różni od tego sprzed ponad wieku. Równie szary i wypalony, gdzieniegdzie wyjałowione dziury nadymają się i pękają, aby łzami osolić chodniki, które nie pamiętają już puchowej pelerynki ze śniegu. Ponadgryzane budynki spoglądają z góry, a z ich ran sączy się betonowa codzienność. A kwiatów woń akompaniowała cichnięciu śpiewu zamilkłych już teraz ptaków... Bo i nad głową unosi się szarość, gdzie barwy chromatyczne mogły niegdyś pływać w cząsteczkach wody. Atomy ciała drgają i otulają się nawzajem, kształtowane przez plastelinowe myśli, uginające się pod ciężarem obrazów. Obrazów przed oczami i za. Tam w środku jeszcze ta nadzieja się otwiera. I nagle ewakuacja, niczym nie odbiegając od 1945, zmienia się w deportację w 2075, której towarzyszy strach i niepewność, i kiełkowanie nowego - czy na lepsze - niepewne... Z betonowych ulic pakują do kapsuł i obiecują nieśmiertelność po wgraniu nowego systemu. Podróż będzie długa, zanik mięśni - gwarantowany. Wojna, ale bez Armii Czerwonej, za to z Czerwoną Planetą. Kto ją wygra - człowiek czy natura? A gdyby tak sprzymierzeńcami się stali i nowy bieg historii nadali?

Edytowane przez Anastazja Sokołowska (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...