Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Myśl, strzała, dotyk pocisku, gniewna błyskawica, prześciga samą siebie, w purpurowo-złotym pyle gwiazd galaktyki

Której nie ma.

Szukaj dinozaurów i plejstoceńskiej kredy do znaczenia znaczeń kompletnie pozbawionych znaczenia.

Podchody i białe myszki, rzędy tarasów w kwadracie schodów - kołyszących się jak na linie. Lampa zapalana ogniem, a moja nafta się syci sentymentem oleju -  wspomnień na nim nie usmażysz. Nie, nie chcę cię oszukiwać. Trzymasz jeszcze tamte stare pamiętniki?

 

Jest tylko jedno słowo: uwolnić. Uwolnić to, co niezapomniane, fiolety zapachów, róże dotknięć, muśnięcia słońca po tamtej stronie tropikalnych biegunów i zmrożonych równików. Pytasz: "byłem tam?" Nie. Byliśmy tam razem. Ale tego łóżka i tamtego pokoju nie ma już. W książce telefonicznej stanu Wisconsin. 

Gdzieś, na najwyższej półce magazynu świata blady ser i oliwki z przedwczoraj. I butelka z winem, w którym fermentuje 

twój strach i moja nieogrzana furia. 

 

Włóż tę mufkę do torby, po co ma marznąć. Nie wiesz, że pierwsze lody się topi, a nie łamie? Miałam kiedyś perfumy, które pachniały bazaltem. Tamtej wiosny zrywaliśmy konwalie. A bazie się śmiały do pustego koszyka. Idź tam śmiało, pod dom kamienny, bez parapetów, z więźbami w kosmosie. To może znajdziesz. Tamtej ulicy już nie ma. Jest tylko szlaczkiem na chińskim murze naszego próbowania. I proszę, pokaż mi swoje medale.

Nie wiedziałam, że to mam - twarz kobiety wypisana na plecach, atrament z ochry, jasną bibułką przecedzone twoje zdumienie - nie. Rozczarowanie. Tylko nie pisz o tym w książkach. Za dużo już było. 

 

Młoda pani co rano w pustym pokoju przesuwa wieszaki. On tego nie widział. Księżyc tak wielki, że co wieczór zasłaniał okno. 

A jednej mojej łzy, to ja, co wieczór zasłaniam firankę. Niech nie ukradnie. Bo i tak, nie ma czego. Skarbiec skarbców i z pluszu klucz zamyka satynową stal drzwi. Posrebrzaną. Trzaskają. Widzisz mgłę? Nie pytaj. To nie my przybiegliśmy tam rano. Po świeże bułki. 

 

A jej mąż był lotnikiem. Tamtego dnia przestałam się uczyć. Po co? Skoro i tak wapień mojego serca nie dogodni ziarenek mocującego pielgrzyma. Mocującego - co? (Czemu pytasz?) I baśń i zwątpienie. I tak oto siedzę na wodorostowym fotelu. A mąż wychodzi dziś na drugą zmianę. Dzwonili z gazowni? To oddzwoń. I powiedz, że piszesz wiersz, że nie znasz półnuty, ani półtora rytmu, by wygrać tę melodię, by odegrać tamten smutek. 

 

A najlepiej to lubisz, kiedy wącha się piżmo. Idź, proszę. Chyba: "najbardziej." No, tak też się mówi. Widziałeś jej uśmiech? Dostała trzy jabłka. Dwie szaro-zielone renety. A tego trzeciego nie było. Nie wiem, może zmyśliłam. Jak zresztą wszystko. Oprócz mojego życia. Nie wiem, gdzieś tam było. Baobaby nie kwitną, kiedy się czyta Whitmana. Podstrumień nadświadomości. Nie wiem, nie biorę opium. Chyba nie mają w aptekach. A on chyba już nie żyje.

 

Znałeś tę parę? Zniknęli i poszli. Poszli, a może zniknęli? Tworzywa sztuczne w łazience. A kiedy się kąpę w mojej łazience, twój kameleon plącze się w kordonku moich brzoskwini, w kolorze fuksji rozłupał krewetkę mojej zmysłowości. Nie wiem, brakuje jednego guzika - inaczej moja beżowa szmizjerka zostałaby prostytutką. Ech, łatwo mówić. Czy kocie łby są we Lwowie na zakrętach siedmiu autostrad? Wiesz może? Moja mama co wieczór smaży marmoladę - ze swoich niespełnionych snów. Nie wiem. A miała jakieś? 

 

Kiedy się kąpę w mojej łazience, fiołkową twarzą raźno zwrócona do świata. A świat puka i nie przychodzi i pyta, dlaczego wznoszę. Umiesz odmieniać przez przypadki? Bo ja nie bardzo. Cztery klasy i piąta w połowie drugiego semestru. I wznoszę co wieczór - wieczór - wczorajszy. Budowlę. Myślisz, że w Persji produkowali cegły? A w Alzacji masę perłową? Bo co wieczór ktoś jedną cegłę wysuwa. Spod dywanu pereł imitacji, używek, intuicji i złudzeń. Siedziałeś tam kiedy?

 

To róże są damasceńskie? Czy patisony z wczorajszej kolacji? Czy ołów twojego zamyślenia może być pryzmatem dla mojej wróżbiarskiej nadziei? Chcesz, powróżę ci - z linii twojego podbródka. Król Ryszard nie lubi koniaku. Tak pytam, bo nikt jeszcze nigdy nie próbował dogonić moich myśli. Sama je złapałam. Dzisiejsze motyle nie potrzebują siatki. Na marzenia i mleko dwa procent. Widzisz to?

 

Widziałeś? Piana też wznosi się aż po kolejny egzemplarz 'Newsweeka,' który nie leży na stole - tam - bo tego domu nie ma. Też - nie ma. A staruszka dopija kawę. Nie, nie boi się śmierci. Kupiłam ciastko z przeceny. Mówią, że w przyszłym roku będzie długie babie lato. Kto ci sprzedał kasjopeję? Nie wiesz, są na to bilety? Dawno na niczym nie byłam. Wyrywam włos z głowy. Za rok będzie dłuższy. A może umrę. Nie wiem. 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Nata_Kruk Mam taki cykl przemyśleń i zdaję sobie sprawę, że to męczące, ale w końcu pewnie mi przejdzie na jakiś czas:) no, ale cóż świat się trochę rozpada, trochę bliżej niż dalej, dlatego wypada mi jakieś epitafium skroić. Dzięki za czytanie i pozdrawiam:)
    • @Arsis np. Mnie:) nawet w chorobie potrafię coś zrobić, jest gotowa kapustka, mleku moczy się pierś:) akurat to nie robię dla siebie, może spróbuję:) jak tam podboje komet?

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Berenika97   wiersz pełen smutku, ale i piękna metafor : "Twój dotyk był miękki jak zmierzch, a jednak przecinał myśli jak ostrze sensu, który się wymyka.” - to cudowne zestawienie łagodności zmierzchu z przeszywającym bólem "gdzie czas zwijał się w sobie jak ranne zwierzę.” - to bardzo zmysłowa i bolesna personifikacja czasu. jest to studium stanów lękowych i depresyjnych, w których podmiot liryczny balansuje na cienkiej linii między życiem a egzystencjalnym zanikiem, walcząc z personifikowanym cieniem, który definiuje jego rzeczywistość. Nika. zostaję z pełną podziwu duszą.....
    • @Annna2 Ten wiersz ma w sobie piękny, dwoisty oddech. Najpierw słyszymy głos ziemi, tej bardzo konkretnej,  ozdobionej sensualnymi wrażeniami. To świat bezpieczeństwa i pamięci. Potem otwiera się druga przestrzeń zdefiniowana przez mitologiczne figury i przemawiające przez nie odwieczne opowieści o świecie. A na końcu mamy pęknięcie, między miłością do życia i świata a lękiem przez dniem, jego ogromem.
    • @hania kluseczkaDziękuję! Rzeczywiście świetne są te wiersze - pierwszy jak makabreska, uśmiałam się! Ale drugi -  to próba zachowania człowieczeństwa tam, gdzie odebrano je wszystkim. A dziecku  mówi : "baw się, Kochanie". Przywołał mi na myśl film "Życie jest piękne".  Wcześniej znalazłam tę stronę, nie mogę długo z niej czytać, bo zaraz łzawią mi oczy - przez agresywny kolor. Pozdrawiam 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...