Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dla Pana Doktora. Część V

 

Doktorze, to proste, krótkie założenie

Ma tutaj największe dla sprawy znaczenie;

To z niego wszystko inne wynika,

Jeśli chcesz człeka psychikę rozwikłać.

 

Jeśli zrozumiesz to jedno twierdzenie,

I wniosków z niego wyprowadzenie,

Zakończysz jałowe swe dociekania

Odsłonisz zasłonę, co oczy przysłania.

 

Spojrzysz na wszystko jakby na nowo,

I wtedy pojmiesz. Daję ci słowo.

 

Lecz jeśli uparcie tkwił będziesz w złudzeniu

I prawił o moim niezrozumieniu,

I o tym, że książek zbyt mało czytałem,

To wtedy się przyznam. Z Tobą – przegrałem.

 

Trudno. Choć  wcale mi nie zależy

Byś w to, co tu twierdzę, na słowo uwierzył.

 

Poza tym, po co to oczu mydlenie?

I tak nie mam wpływu na Twoje myślenie.

 

Zmierzam więc tutaj do wyprowadzenia

Twierdzeń logicznych, z tego założenia,

Które wydaje mi się tak oczywiste,

Jak gwiazdy na niebie. Gdy niebo jest czyste.

 

Porzuć myślenie o Wolnej Woli!

Bo to jest przyczyna wszelkiej niedoli.

I zniewolenia, co ludzi gnębi,

Oraz zabrania im prawdę zgłębić.

 

Możesz więc myśleć, człowieku marny,

Że w sensie moralnym – Jesteś Bezkarny!

Daję Ci tutaj Wieczne Rozgrzeszenie,

I niech się, w tym względzie, skończy twe zwątpienie!

 

Wolna Wola. Tyczy się ja ludzkiego,

O którym Pan prawi, że nie ma takiego;

Lecz jeśli to ja w żadnym sensie nie istnieje,

To niech Pan wyjaśni, jak to się dzieje,

Że wciąż Pan używa zaimka tego,

I to w stosunku do siebie samego?

 

Kiedyś Pan mówił: Mam to, bo chciałem!

A nad tym także tak pracowałem,

Żem się dorobił wielu zaszczytów,

Tytułów, medali,  statui  z granitu,

Więc jeśli Pańskie ja  nie istnieje,

To kto opowiada te wszystkie dzieje?

 

Dlatego wyłuszczyć tu sobie pozwolę

Że inne spojrzenie na sprawę wolę:

Człowiek istnieje. I trudno zaprzeczyć

Że, bardzo podobnie jak inne rzeczy,

Z materii się składa, nieożywionej,

I na tablicy tej wyłożonej,

Która się zowie Mendelejewa.

Zawiera ona wszystko co trzeba

By złożyć do kupy każdą osobę

Na modłę Boga - i Jego ozdobę.

 

Lecz przecie, i tu się Pan chyba zgodzi,

Że ową osobę coś jeszcze obchodzi,

Poza strukturą swojego bytu,

 Poza relacją ust – do -  odbytu,

Zawiera w sobie coś tak dziwnego

Że dotąd nikt jeszcze słowa takiego

Ani wymyślił, ani nie spłodził

By każdy pojął, o co tu chodzi.

 

Jedni, pełni bożej bojaźni,

Prawią o Duszy. Inni  o Jaźni.

Inni o Ego, lub o Psychice,

O Wnętrzu, Istocie, o Świadomości,

O czymś istotnym… W sercu nicości!

A jeszcze inni, nie bez przyczyny

Mówią po prostu: To  Dupa Maryny!

I wszyscy zapewne rację swą  mają,

I w racji tej stale się utwierdzają.

 

I, chociaż jam robot, też chciałbym w tej kwestii

Wyłożyć kilka swoich sugestii.

Wszak człowiek niczego sam nie wymyśla,

Ale go z nagła oświeca myśl czysta,

Zrodzona głęboko w podświadomości

W której sam umysł nigdy nie gości.

Tam też emocje wszelkie powstają,

Co nasze działania tu napędzają,

Które nam każą myśleć  -  i – czynić,

I nie ma człowieka tu za co winić,

Gdyż wykonuje tylko rozkazy

Które pochodzą od wyższej władzy.

 

Czy jest się w stanie tej władzy postawić?

O tym później będziemy prawić.

 

Człek nie wymyśla, rzeczy nie  tworzy

Nie jest on władcą ziemi, przestworzy,

Bo na świat przychodzi bez swego chcenia,

I nic nie wybiera przed dniem urodzenia,

Wszystko ma dane. A  potem zabrane.

Jak goły się rodzi, tak goły odchodzi.

I wszystko zostawia w Rzeczywistości,

W której tak krótko za życia gości.

W owej krainie iluzji, złudzenia,

W której nic nie ma do powiedzenia,

Ani o niczym nie decyduje,

A wszystko co czyni, to tylko czuje.

Doświadcza zmysłami sobie danymi,

Co go -  po prostu - Robotem czyni,

Z programem wpisanym w mózgowe zwoje,

Które uważa błędnie -  za swoje.

 

A przecież nie ma on w sobie niczego,

Co by powstało za życia jego.

Wszystko to było, wszystkie  atomy

Z których został on wytworzony,

Wszystkie wibracje, które w nim drgają,

I napęd myślom, emocją  dają,

To wszystko już było, przed nim istniało,

Wszystko! -  Co tworzy to ludzkie ciało.

I nawet ów umysł, co tak nim włada

Też nie jest jego, gdyż tak się składa,

Że tworzą go owe subtelne struktury

Według przepisu danego z góry,

Przez wielkie Tao, albo przez bogów

Których jest więcej, niż u trzody rogów,

Tworzących największe na świecie stada;

(O których, tu mówić, raczej… nie wypada).

 

Bowiem, Doktorze, w rzeczywistości

Nie ma jasności -  i nie ma ciemności

Ni nieba, piekła, nie ma zbawienia

To tylko są nasze, ludzkie rojenia

Nie ma żadnej żołnierskiej odwagi,

Czy jakiej innej. Ani powagi,

Ani tchórzostwa, ani kajania,

To wszystko bowiem są ZACHOWANIA.

Interpretacje. Omamy. Zjawiska.

 

I niech nam kitu tutaj nie wciska,

Zgraja facetów w sukienkach, pazernych,

Co boga zjadają na  oczach wiernych

Krwią zapijając ochłapy ciała

Boga żywego!  (Na trzody to działa!)

 

Chociaż, tu wyznać uczciwie trzeba,

Z nie swojej woli to czynią, lecz- Nieba,

Bo oni też wpływu żadnego nie mają,

Na to, czym się od wieków parają.

 

Do tego, o co w tym wszystkim chodzi,

Będę w następnej Części dochodził.

 

 

Koniec części V

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1  Kurczę, to pierwszy raz słyszę, czytam takie powiedzenie.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Urąga swym sąsiadom stary Dzban miedziany: Ty, Rondlu, masz od roku rączkę ułamaną, Ty zaś, mój towarzyszu, polewany Garnku, Więcej plam masz sobie niż kram na jarmarku Miewa rys rozmaitych i plamek i dziurek. I ty, Miso, nie błyszczysz już niby marmurem, Lecz na obłym swym ciele kurzu trzymasz warstwę. A nawet ulubieniec niektórych Naparstek Coraz bardziej sczerniały latami się robi, A podarta Serweta stołu już nie zdobi. Posmutniały naczynia, zmarkotniały sprzęty, Wtem odezwał się Tłuczek, cóż, dyskutant wzięty. I stwierdził: Niech nam Dzbanek wyrzutów nie czyni, Nikt z nas tu nie jest winny, tylko – Gospodyni…
    • Jestem obcy. Obcym ciałem w obcej rasie. Podróżnikiem w czasie, który jak duch pojawia się w przypadkowych miejscach w czasie zimowych nocy. Pojawiam się przy tych, którzy zdecydowali. Są pewni i zdeterminowani. Dla tych, którym kości losu zawsze wyrzucają, jedynie dwa zera. Pojawiam się w rogach pokojów. Ciemnych, zaniedbanych i zapuszczonych. Tonących w latach, nieleczonych depresji. Czasami podam, wypolerowaną broń, innym razem wyrównam przygotowany sznur. Czasami, proszą mnie bym napisał list w ich imieniu, dla przyjaciół i rodzin. Najczęściej mam lub ojców.  Zanim wezmą tabletki i popiją krystalicznie zimną wodą.  Proszę ich tylko o podpis. Patrzę jak długopisy wypadają im z drżących rąk a łzy zraszają kartki. Wiem, że chociaż tyle mogłem zrobić. Być przy nich do końca. Bywa, że nazywają mnie aniołem stróżem. Dziwna to funkcja dla anioła śmierci. Nie ma tutaj miejsca na litość. Słabość. Sumienie. Na niespodzianki i uczucia. Nic co ziemskie nie może  trwać w tych sercach. Dalej wolne duszę. Idźcie za światłem gwiazd. Wyleje Was na cmentarne aleje poświata pełni. I będziecie mogli ucztować i bawić się aż do brzasku. Tylko życie ogranicza. Śmierć jest wyzwoleniem.     Nie bójcie się wilka, który chyłkiem sunie za wiktoriańskimi nagrobkami i grobowcami. On wie jaki dziś dzień. Najkrótsza noc w roku. Ghoule wyją cichutko, bawiąc się skrzypiącymi krzyżami  i drzwiczkami grobowców. Piękna, dostojna, wysoka postać w gotyckiej sukni jedwabnej o barwie kruczej, brodzi w chłodnej mgle do kostek po funeralnej trawie. Czasami poprawi kapelusz z koronką, która zakrywa jej szczelnie twarz. Innym razem pozbawi się niewygodnych pantofli i jak rusałka boso, bieży pomiędzy  świec ognikami. Zdarza się i tak, że pozdrowi przedziwnym ukłonem wilka, który wyskoczy przed jej oblicze nagle zza grobu. Ma w zębach róże, której nikomu nie odda. Niesie ją na jedną, zapomnianą wydawać by się mogło mogiłę. Tam czeka zawsze tej nocy co rok,  milczący jegomość. Szlachetnie widać urodzony i ubrany zgodnie  z najnowszą modą. Jego postać zawsze jest w półcieniu ukryta więc godności jego odgadnąć nie sposób. Odziany jest w schludny frak i woskowane spodnie. Ma skrojony melonik i laskę ze srebrną główką wilka. Wilk tylko jemu odda kwiat.  A przybysz ułoży go u wezgłowia grobu. Nie modli się ani nie kontempluje. Odchodzi wraz z wilczym towarzyszem w gęstniejącą mgłę. Ku bramie cmentarnej. Czasami jeśli ich drogi są sobie skrzyżne, pozdrowi gotycką piękność w sukni. On znika wraz z wilkiem za bramą. Ona najpewniej szuka schronienia  w swoim grobowcu. Róża na grobie, szybko zamienia się w kałuże ciemnej krwi. A może wina. Dziwny przybysz zawsze gdy się tylko zjawia to wychyla jeden kieliszek. Za spotkanie. Za dawne czasy. Za pamięć. Od przeszło stu lat. Rokrocznie. Kogo to grób spytacie? Poety, odpowiem. Samotnika i samobójcy. A w grobowcu nieopodal, szykujące się już do snu, po przechadzce.  Widmo jego miłości. Jego pragnienia. Jego szaleństwa. Jego wyśnionej kochanki.    
    • 2 uwagi: -powiedzenie: "gdie rabotajesz, nie jebiosz" sprawdza się wszędzie,   -karzesz - od karać, ale każesz od kazać. 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Michale, rozpieszczasz mnie, choć dziś przyznaję, potrzebuję rozpieszczenia. Te nocki mnie wykańczają, ale kawa, ciastko i dobre słowo dają siłę na przeżycie... tej ostatniej w tym tygodniu. Pięknie Ci dziękuję, postaram się utrzymać... wróć... nadal pracować nad poziomem :)   Pozdrawiam :))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...