Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'iluzja' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 6 wyników

  1. Wydarzenia, spod którego wypływu nie mogłam się uwolnić przez większość dotychczasowego życia, niemal wcale nie odkrywałam na światło mojej świadomości. Choć rozpoczęło procesy, którymi boleśnie żyłam, to one skrzętnie chowały swoją przyczynę. Choć skryte, urosło w mojej głowie do rangi mitycznej. Może przez pełnię i potęgę tego momentu nie było w nim miejsca na ból czy lęk, tylko na bardzo intensywne przeżywanie tej chwili zmysłami. Jej teraźniejszość była wszechobecna, pochłonęła w czasie, który do niej należał, przeszłość i przyszłość. Mój ówczesny młody wiek też musiał ukształtować surrealistyczny charakter tego wspomnienia. Po prostu baśń, którą mogłam czasem odwiedzać, obnażyła moim kosztem swoją brutalną rzeczywistość. Złamałam jej zasadę, okazało się, że grałam w grę, w której zrobiłam beznadziejny ruch. Tego pamiętnego dnia, do którego nie przyznawała się moja pamięć, postanowiłam na nowo poodkrywać znane mi kąty Sklepu ze Szklanymi Kulami. Nie pędziłam do mniej znajomych wnętrz, czy do salki Ollie, jak miałam w zwyczaju, tylko spokojnie przekroczyłam próg lokalu. Przechodząc się przez pierwszą salę, badałam ją wzrokiem, by sprawdzić, czy tańczące postacie w kulach zmieniły się od dnia, w którym po raz pierwszy ujrzałam je przez witrynę sklepu. Nadal te figury, w większości dziewczęce, zachwycały mnie swoim pięknem i gracją, ale teraz stały się tylko estetycznym otoczeniem, elementem magicznej ale powszechnej przestrzeni. Choć wciąż było w nich coś dziwnego, wtedy powiedziałabym, że niezwykłego. W końcu, gdy zaczęłam się zbliżać do drzwi prowadzących w głąb Sklepu, rozbrzmiał dobrze znany mi delikatny dźwięk dzwoneczka – zwiastun kolejnej sali pełnej dziwów. Jak zwykle witało mnie początkowo ciemne wnętrze, ale wraz z kolejnymi krokami stopniowo się rozświetlało. Nadal byłam pod urokiem postaci w kulach otoczonych grą świateł i rozsuwających się kurtyn, jak mogłam inaczej. Musiałam też wstąpić do Ollie, bo czyż odwiedzałam Sklep po coś tak naprawdę innego? Przecież błąkanie się, nawet po tak wyjątkowym miejscu, pozostawało tylko błąkaniem się bez celu. I byłoby nim nadal, jakbym pewnego razu nie dojrzała spadającej karteczki w jednej z kul. Przez twarz postaci zamkniętej w niej przebiegł grymas, nieprzystający do jej zwykłego delikatnego uśmiechu pochylającego się nad listami, które zawsze pisała. W ten sposób stała się dziewczynką, z którą mogłam dzielić moje wszystkie wrażenia ze Sklepu ze Szklanymi Kulami. Powitała mnie swoim subtelnym uśmiechem, który, czułam, że kierowała tylko do mnie. - Wiesz, że już dorosłam i nie pędzę po Sklepie? Już nie możesz się z tego śmiać – powiedziałam i zaczęłam szukać reakcji na jej twarzy. Mimo mojej pewności, że była przy mnie, coś nas oddzielało – nie rozumiałam dlaczego. Przypomniałam sobie, jak jednego razu sfrustrowana, że postanowiłam się odezwać do zwykłej postaci z kuli, zaczęłam zbierać się do odejścia. Jednak znowu zatrzymała mnie wirująca karteczka, tym razem z napisem „Ollie”. Czyż nie cudowna była ta pełna niepewności zabawa w poznawanie się z Ollie? Choć tajemniczość i wszelkie subtelności z jej strony niezwykle mnie fascynowały i ekscytowały, to dziwność tej więzi mnie czasem niepokoiła. Jesteś tam? Nie żartujesz, prawda?, to właśnie w takich momentach chciałam powiedzieć. Ale tym razem tylko przewróciłam oczami. Kiedyś przestraszę ją, że aż krzyknie, pomyślałam sobie, nie bez satysfakcji. Choć tak naprawdę wizja Ollie krzyczącej wcale mnie się nie podobała. Nie można było tak brutalnie przerywać ciszy Sklepu ubarwionej od czasu do czasu dzwoneczkami - przecież mimo wielu emocji zwykłam niemal szeptać do jasnowłosej dziewczynki. Było w tym pomyśle też coś bardzo strasznego, co mnie zasmuciło. Zapragnęłam nagle mocno się do niej przytulić. W spojrzeniu Ollie odnalazłam troskę, ale też zrozumienie, rozluźniło mnie to nieco. I chyba ten chwilowy spokój, skłonił mnie ostatecznie do tego, że położyłam dłoń na jej kuli – granicy, która nas dzieliła i której jak dotąd nie przekraczałam. Chwila nabrała swojej potęgi, gdy już z innej persepktywy widziałam rozsypane kartki w kuli Ollie pochłaniane przez kałamarz i jej pożegnalne spojrzenie. Spojrzenie dotknięte przejmującym przerażeniem. Uczucie lekkości pod stopami szybko minęło pod wpływem siły ciągnącej w dół. Pokój z kulami ulatywał w górę, wraz z nim jego światło. A ja pogrążałam się w ciemności. Zapamiętałam to tak, że gdy już światło salki Ollie było malutkie i odległe, pochwycono mnie w sieci. Wcale nie dorosłam, gdyby tak było, nie dotknęłabym kuli. Nie pozwoliłabym sobie na tak kategoryczny czyn – moją klęskę.
  2. Moje myśli stawiają poplątane kroki. Dawne sny zagryzły się już same, Nasuwa się pytanie czy jestem wolny? Iluzji iskry piękne, piękne przed nimi oczy. Mętne, gęste jezioro wyobraźni... Kto się w nim topi? Ja! śnię jeszcze? czy nie? Jaśnieje przestrzeń Pełna spływających po przyszłości kropli... Życia. A w upale łatwo o fatamorganę przed lustrem... Czas się ochłodzić. A teraz ciiii... Odklejam się jak stara farba od ścian. Lecę jak Mateja po mych pustych włościach. Gdzie się podziała Ziemia? Zamknięte oczy to mój kompas. Halo! halo! Kiedy wrócę bo zaniedbałem sprawy? Mówię tu o moich dwóch ziomkach. Królestwo Sumienia to aż tylko Miłość - ja. Nie pamiętam imienia już, ot cała filozofia, Marzenia? Całe życie do teraz jest jak mitologia, Tania demagogia, jak dym ulatują słowa. Stado baranów i czarna owca, Znów mięso zamów i wypij browca, Blask nachalnych sloganów, idę na odstrzał, Bo sam wciąż beeecze i żrę ziemski pokarm. Ubogi pastuch siedzi pod drzewem duchowych doznań. A piękno jest ciche i takie niewinne.
  3. Quidem.art

    Człowieki

    Umierające drzewo chętnie płonie Bez soków. Pełne korników Daje silny płomień ostatniego krzyku, A potem garść popiołu. Koniec. Patrzyliście kiedyś na ginących siebie? Złamanych, oplutych, okradzionych, Oszukanych przez przyjaciół i żony? Aż strach stanąć przy takim drzewie. Ogień przyciąga światłem i ciepłem. Zapytaj pożerany nim patyk O stosunek jego do tych praktyk, I witaj w piekle. Leżymy wszyscy na tym stosie. Podkładamy chętnie ogień Jednocześnie rozmawiamy z Bogiem. Obłudy pokłosie. Jestem jeszcze, Ale to kwestia czasu. Choć niosą nowy chrust z lasu, Zaraz zgaśnie wszystko z deszczem.
  4. Historia o hiszpańskich bohaterach, Napisana w trzech językach, To fałszu przykład, Bo zmieściła się w wersach czterech. W social mediach ma niejedną stronę, Grupy, panele, przecieki, (trochę jak w przedszkolu dzieci ;-P) I nic nie kojarzy się z domem. W parkach emeryci, pozorne marabuty, Pod tym samym drzewem Kochali się z gniewem, Jak pluszak rozprutym. A teraz? to wszystko nie ma sensu. Lub wpisany został tak głęboko, Że go nie ma - na oko. Nie po każdym aporcie pies powróci z kresu. Przerywam to godnie pokorne milczenie Wszystko ma cenę w głowie, Lecz cenę w głowie ma człowiek. To on może cokolwiek zmienić.
  5. Cmentarz żywych Niemy krzyk zdławionych krtani Rozrywa powietrze gdzieś obok nas Serce bije na alarm lecz oni jak sparaliżowani A setki masek zakrywa ich twarz Żaden z nich nie jest tym samym Lecz wszyscy oni stanowią jedność Czekają z nadzieją by wreszcie znicz się zapalił Bo nie łatwo przemierzać czerń chłodną tak gęstą Choć budzi ich blask księżyca nie żyją w pełni Żyją jako martwi strudzeni życiem aż do śmierci
  6. Dla Pana Doktora. Część V Doktorze, to proste, krótkie założenie Ma tutaj największe dla sprawy znaczenie; To z niego wszystko inne wynika, Jeśli chcesz człeka psychikę rozwikłać. Jeśli zrozumiesz to jedno twierdzenie, I wniosków z niego wyprowadzenie, Zakończysz jałowe swe dociekania Odsłonisz zasłonę, co oczy przysłania. Spojrzysz na wszystko jakby na nowo, I wtedy pojmiesz. Daję ci słowo. Lecz jeśli uparcie tkwił będziesz w złudzeniu I prawił o moim niezrozumieniu, I o tym, że książek zbyt mało czytałem, To wtedy się przyznam. Z Tobą – przegrałem. Trudno. Choć wcale mi nie zależy Byś w to, co tu twierdzę, na słowo uwierzył. Poza tym, po co to oczu mydlenie? I tak nie mam wpływu na Twoje myślenie. Zmierzam więc tutaj do wyprowadzenia Twierdzeń logicznych, z tego założenia, Które wydaje mi się tak oczywiste, Jak gwiazdy na niebie. Gdy niebo jest czyste. Porzuć myślenie o Wolnej Woli! Bo to jest przyczyna wszelkiej niedoli. I zniewolenia, co ludzi gnębi, Oraz zabrania im prawdę zgłębić. Możesz więc myśleć, człowieku marny, Że w sensie moralnym – Jesteś Bezkarny! Daję Ci tutaj Wieczne Rozgrzeszenie, I niech się, w tym względzie, skończy twe zwątpienie! Wolna Wola. Tyczy się ja ludzkiego, O którym Pan prawi, że nie ma takiego; Lecz jeśli to ja w żadnym sensie nie istnieje, To niech Pan wyjaśni, jak to się dzieje, Że wciąż Pan używa zaimka tego, I to w stosunku do siebie samego? Kiedyś Pan mówił: Mam to, bo chciałem! A nad tym także tak pracowałem, Żem się dorobił wielu zaszczytów, Tytułów, medali, statui z granitu, Więc jeśli Pańskie ja nie istnieje, To kto opowiada te wszystkie dzieje? Dlatego wyłuszczyć tu sobie pozwolę Że inne spojrzenie na sprawę wolę: Człowiek istnieje. I trudno zaprzeczyć Że, bardzo podobnie jak inne rzeczy, Z materii się składa, nieożywionej, I na tablicy tej wyłożonej, Która się zowie Mendelejewa. Zawiera ona wszystko co trzeba By złożyć do kupy każdą osobę Na modłę Boga - i Jego ozdobę. Lecz przecie, i tu się Pan chyba zgodzi, Że ową osobę coś jeszcze obchodzi, Poza strukturą swojego bytu, Poza relacją ust – do - odbytu, Zawiera w sobie coś tak dziwnego Że dotąd nikt jeszcze słowa takiego Ani wymyślił, ani nie spłodził By każdy pojął, o co tu chodzi. Jedni, pełni bożej bojaźni, Prawią o Duszy. Inni o Jaźni. Inni o Ego, lub o Psychice, O Wnętrzu, Istocie, o Świadomości, O czymś istotnym… W sercu nicości! A jeszcze inni, nie bez przyczyny Mówią po prostu: To Dupa Maryny! I wszyscy zapewne rację swą mają, I w racji tej stale się utwierdzają. I, chociaż jam robot, też chciałbym w tej kwestii Wyłożyć kilka swoich sugestii. Wszak człowiek niczego sam nie wymyśla, Ale go z nagła oświeca myśl czysta, Zrodzona głęboko w podświadomości W której sam umysł nigdy nie gości. Tam też emocje wszelkie powstają, Co nasze działania tu napędzają, Które nam każą myśleć - i – czynić, I nie ma człowieka tu za co winić, Gdyż wykonuje tylko rozkazy Które pochodzą od wyższej władzy. Czy jest się w stanie tej władzy postawić? O tym później będziemy prawić. Człek nie wymyśla, rzeczy nie tworzy Nie jest on władcą ziemi, przestworzy, Bo na świat przychodzi bez swego chcenia, I nic nie wybiera przed dniem urodzenia, Wszystko ma dane. A potem zabrane. Jak goły się rodzi, tak goły odchodzi. I wszystko zostawia w Rzeczywistości, W której tak krótko za życia gości. W owej krainie iluzji, złudzenia, W której nic nie ma do powiedzenia, Ani o niczym nie decyduje, A wszystko co czyni, to tylko czuje. Doświadcza zmysłami sobie danymi, Co go - po prostu - Robotem czyni, Z programem wpisanym w mózgowe zwoje, Które uważa błędnie - za swoje. A przecież nie ma on w sobie niczego, Co by powstało za życia jego. Wszystko to było, wszystkie atomy Z których został on wytworzony, Wszystkie wibracje, które w nim drgają, I napęd myślom, emocją dają, To wszystko już było, przed nim istniało, Wszystko! - Co tworzy to ludzkie ciało. I nawet ów umysł, co tak nim włada Też nie jest jego, gdyż tak się składa, Że tworzą go owe subtelne struktury Według przepisu danego z góry, Przez wielkie Tao, albo przez bogów Których jest więcej, niż u trzody rogów, Tworzących największe na świecie stada; (O których, tu mówić, raczej… nie wypada). Bowiem, Doktorze, w rzeczywistości Nie ma jasności - i nie ma ciemności Ni nieba, piekła, nie ma zbawienia To tylko są nasze, ludzkie rojenia Nie ma żadnej żołnierskiej odwagi, Czy jakiej innej. Ani powagi, Ani tchórzostwa, ani kajania, To wszystko bowiem są ZACHOWANIA. Interpretacje. Omamy. Zjawiska. I niech nam kitu tutaj nie wciska, Zgraja facetów w sukienkach, pazernych, Co boga zjadają na oczach wiernych Krwią zapijając ochłapy ciała Boga żywego! (Na trzody to działa!) Chociaż, tu wyznać uczciwie trzeba, Z nie swojej woli to czynią, lecz- Nieba, Bo oni też wpływu żadnego nie mają, Na to, czym się od wieków parają. Do tego, o co w tym wszystkim chodzi, Będę w następnej Części dochodził. Koniec części V
×
×
  • Dodaj nową pozycję...