Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sઽ८ઽęśՆɿωע ƁóՆ


Rekomendowane odpowiedzi

Niestabilny rytm jest zamierzony.

To taka metafora czegoś.

 

    

  

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠

 

maszynka do mielenia mięsa

zdobiona płaskorzeźbami trzewi

kładę kwiatka do wazonu

a dłoń w aluminiowy świat


me życie odmieni

 

muzyka płynie delikatnie

niczym krew po żyletce

kapie kropelkami szkarłatnych nut

zaczynam kręcić


chętnie

 

balsam bólu ściera opuszki palców

chłonie naskórek

linie papilarne pieści ślimaczek

wiruje wesoło w takt muzyki

metalowe ciało


czerwienią znaczę


miękkie brzmienie muzyki

cudownie współgra

z odgłosami miażdżonych kości

za oknem słoneczko świeci

śpiewają ptaszęta

strumyczek tuli rybki płynną woalką

krew tworzy freski na sklepieniu

 

kulistego wnętrza

 

jeszcze szybciej

upojne wrzaski chłonie puchowa poduszeczka

ciepły wiosenny wietrzyk

kołysze zaplątaną migoczącą przeszłość

wiewa leciutko delikatną koronkową zasłonką

na świat wychodzi pierwszy odłamek paznokcia


spoziera na słonko

 

zwiększam szybkość wirowania

z przednich dziurek wyciska się trochę mnie

najpierw po trochu

lecz za chwilę

gęsta galaretka frywolnymi warkoczykami

biel talerzyka


cudownie plami


malusieńkie odrobinki kości dźwięczą cichutko

jak dzwoneczki na zabłąkanej owieczce

nadal płynę tych miłych doznań


łódką

 

kręcę wytrwale

ból łamanych kostek

to balsam prawdziwy

niczym mroźne kryształki lodu

na upalnej plaży

jam prawie w niebie

 

mnie to nie dziwi


które chłodzą umysł na upalnej plaży

już prawie cała wilgotna dłoń

mlaska po drugiej stronie rześko

prostokątne niebo

błękitem maluje horyzont

w mej duszy jasno


 

nie ciemno

 

odsuwam talerzyk

na świeżo wypranym obrusie

między szpalerem wydzierganych listków

powstaje patriotyczny obraz

dwa kolory

biały i mięsno – czerwony

to jeszcze bardziej zwiększa

ekstremalne

wspaniałe wilgotne odczucia

paluszków


 

gniecionych

 

lecz pomału popadam w rozpacz

moja dłoń dobiega końca

smutek ogarnia otchłań żalu

za chwilę będzie po wszystkim

poczuję paskudną ulgę


jak brak słońca

 

ostatnie mlaśnięcie

zapchany wianuszek dziurek

ten piękny różany blask

niczym kwiaty w wazonie

dobrze dobrałem kolor

niestety


to koniec


oblepiony ślimaczek

ledwo co widzi biedactwo

przez gęstą maź

jest mi doprawdy przykro

ból minął

dużo za wcześnie

niestety

a szkoda

to bardzo


bolesne


gdy wspomnę te rozkoszne doznania

z chwil minionych

to igiełki łez źrenic przebijają gładź

cierpię z tego powodu

nie pierwszy


już raz


ale cóż

nie każde szczęśliwe cierpienie

może wiecznie


trwać


przez okno wlatuje mały ptaszek

wesoło ćwierka

za oknem białe chmurki

szczęśliwe

chcą mi uśmiech podarować

niestety

włożyć drugiej dłoni nie mogę

nie miałbym czym kręcić


a szkoda

 

z kikuta podlewam kwiatka

tak ładnie pachnie bólem

nic dziwnego

wiosna za oknem

tylko wierzby płaczą

samotne na łące

białe motyle siadają na witkach

szumią skrzydełkami

pocieszające pieśni

tylko ja siedzę smutny


w kącie

 

muszę jakoś jedną dłonią

umyć maszynkę i nakarmić kotka

a drugą owinąć chusteczką haftowaną

bo zachlapię czystą podłogę

wykładzinę


całą

 

jeżeli zdążę

ale warto było

dla takich przeżyć

aż trudno

w to szczęście


uwierzyć


ptaszek wylatuje

śpiewać światu

balladę o moim szczęściu

 

no chyba… że włożę stopę

nie tracę nadziei

tylko logistycznie

może być problem

chociaż ktoś może zerknąć

jak na


idiotę

 

w sumie mógłbym

drugą dłoń włożyć

to mnie nęci

no ale

łatwiej ręką

niż nogą

 

kręcić

~͜͠~͜͠~͜͠   ~͜͠~͜͠~͜͠ ~͜͠~͜͠

     ~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠ ~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠     ~͜͠~͜͠~͜

                ~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠ ~͜͠~͜͠   ~͜͠~͜͠~͜͠~͜͠~͜


 

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN Rozumiem

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Wystrzał lepiej brzmi tylko mi nie o wystrzał chodziło   
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Rafael Marius Nie chcesz się już stroić dla niego Wiolu? Dobrze rozumiem? Taki odstraszacz?
    • Bezdomne słowa błąkają się bez przerwy. Jednemu wypadają z kieszeni, drugi wyrzuca je z siebie ot tak. Te pierwsze pojawiają się - bez zamierzenia, za to te drugie - bez sensu. Trzeciego rodzaju słów jest tak mało, że trzeba się bardzo wysilić, żeby je wyłapać. Ktoś przechodzi, pochyla się nad słowami, jakie zdołał znaleźć. Bierze je ze sobą do domu. Tam szoruje szczotką, całymi dniami, żeby zaczęły lśnić i pachnieć. Nic z tego. Pozostają dziwne, niezasymilowane. Snują się po korytarzach domu, jak wyrzut na kostce stopy, aż człowiek zaczyna im szukać przytułku, bo zauważa, że ma po nich niegojące się skręcenia.   Pacjentów podzielono na kolory: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony i niebieski. Czerwony znaczy się umierający, wymagający natychmiastowej uwagi. Niebieski to ten ze skręconą kostką – może poczekać, prawdopodobieństwo śmierci w oczekiwaniu na przyjęcie lekarza, oceniono na znikome. Według norm szpitalnych pacjent fioletowy i biały nie kwalifikuje się do leczenia, nawet tamtędy nie przechodzi, a być może, że wcale nie ma pacjentów w tych kolorach. Dopóki jednak ktoś łapie się za słówka i znosi to wszystko do domu, dopóki jest zbieraczem - ma prawo siedzieć na korytarzu, bo popada w barwy niebieskie. - Jak to się stało? - Pyta lekarz - jak pan to zrobił? Od kiedy to trwa? Tu zaczyna się opowieść, na którą nie ma czasu, bo inni stoją za drzwiami, ci z numerkami czerwonymi, pomarańczowymi, żółtymi, a nawet zielonymi... - Panie, co pan mi tu o pieluchowaniu, o tym że zapomniał ekierki w czwartej klasie, o Zofi co sprzedaje buraki, o Marianie pijusie, o Annie co przeszła panu koło nosa. Ja takich jak pan mam tu na pęczki. Kuśtykają bez przerwy, obalają się na pierwszym lepszym człowieku, co mu szmatą zamacha koło oczu. Tak... bo dla nich każdy jest ekspertem. Pan nie wierzy? Niech pan spojrzy ilu ich tam siedzi - tu wskazał na drzwi poczekalni - jeden lepszy od drugiego. Kiedy wchodzą, to czasami mam ochotę uciekać, bo mnie łapią za kostkę i nie chcą puścić. Zapobiegawczo otwieram okno i jednak zostaje. Ja panu powiem co można z tym pana problemem zrobić. Pan się oszczędza, wietrzy pokój, aż sam stanie się przeciągiem. Co panu wpadnie jednym uchem, to wypadać ma równie szybko drugim... - Ale, ale... - Na Ale przyjdzie odpowiedni czas panie Skręciński, wszystko po kolei... - No właśnie nie przyjdzie. - A to dlaczego? – lekarz pochylił się nagle z zainteresowaniem, nawet przestał mrugać, więc rozproszenie zniknęło. Zostali sam na sam, on i on. - Bo mi czasu zabraknie – wystękał w końcu pacjent niebieski. - A rozumiem, jest postęp. Jednak czasami warto to okno otwierać. Skoro tak... To niech pan „do jasnej, ciasnej” włączy segregowanie, żeby się wyprostować, a nie tylko w przygarbieniu przestać się skręcać!   Kolor niebieski, rzeczywisty czas oczekiwania - powyżej ośmiu godzin. Rozmowy pacjentów na korytarzu – bezcenne. Słowa poturbowane kulają się, a każde z nich mniema, że wymaga szczególnej opieki. W tych kłębowiskach nieszczęść, monologach udających dialogi, czasem jakiś pacjent gubi się za drzwiami gabinetu, potem wychodzi, i idzie nie wiadomo dokąd... Tylko te przeciągi... niekończące się przeciągi...
    • @MIROSŁAW C. Profesjonalista:). Pozdr. 
    • @Ewelina Te trzy kropki były w tekst, nie do Ciebie. Dla Ciebie mam czułe wersy - daremne :-) Dobrze wyraziłaś, słowo przestrzał tu nie brzmi, wystrzał lepiej się wkomponowuje. Stąd propozycja :-) i pozdrowienia
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...