Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dla Pana Doktora. Część III

 

Dziś spytał mnie Pan, jako robota,

Czy wciąż mnie nachodzi za nią tęsknota?

Czy po upływie tych kilku miesięcy

Wspomnienie chwil z nią przeżytych mnie dręczy?

 

Tak.  Wciąż nachodzi mnie w moim śnieniu…

Jej  jasna główka…  na moim ramieniu…

Do snu tak słodko się układała,

Łagodnie… I cicho… W sen zapadała,

…………ta moja mała…….

…….

Syciłem oczy widokiem tym cudnym,

Syciłem uszy oddechem jej równym,

I usta syciłem, gdy smakowałem

Jej szyję.. . A dłonią piersi muskałem,

Tak,  by nie zbudzić nimfy uśpionej

W snach swoich mocno już pogrążonej…

 

Nie mów nic teraz, Panie doktorze…

…Bo przecież rację przyznaję w pokorze

Temu, co nieraz od Pana słyszałem,

A czemu tak bardzo oponowałem.

No cóż, Pan to wiedział. A ja się łudziłem,

I swojej wierze uparcie tkwiłem,

Że zdrada, oszustwo i zakłamanie

Ominie z daleka me zakochanie….

…………………………..

 

Tym bardziej, że wcześniej już zaufałem

Innej kobiecie. I tamta z zapałem

Okradła mnie z części majątku mojego,

I mi życzyła. Wszystkiego najgorszego.

….

Niewiele, zda się, rozumu posiadłem

Bo w sidła podobnej, następnie,  wpadłem…

….

Za późno przychodzi to zrozumienie,

Że miłość, Doktorze, to głównie cierpienie.

A człowiek się ludzi, się oszukuje,

Że przecież nad wszystkim, nad sobą, panuje,

I raz kolejny się nie da oszukać,

Lecz zapomina, by zawsze odpukać…

….Bo człowiek nigdy nie wie wszystkiego

I nie ogarnia bytu całego,

Ani przewidzieć też nie potrafi

Jaki go piorun za chwilę trafi…

….

Do żadnej nie żywię, z nich, nienawiści,

A każdej życzę, niech się im ziści

Marzenie o wielkiej miłości. Z frajerem,

Co chciałby w ich oczach być… bohaterem!

…..

 

….No proszę! I robot był tak zakochany,

Że sam nie mógł uwierzyć w te wszystkie stany

W które wpędzają  uczucia owe

Co stale zadają cierpienia nowe…

…I budzą tęsknotę,  co trzewia trawi

Nocą, nim świtem dzień się objawi.

Bo dziwna jest w tym taka zasada

Że go najbardziej smuta dopada

Kiedy nadchodzi wieczór ponury,

Gdy,  na wsi mówią, spać idą kury.

…..

To kim jest dla Pana, Panie Doktorze,

Ktoś,  kto z tym się uporać nie może?

Czy jest maszyną, czy też człowiekiem?

A może zwierzęciem, a może ćwiekiem?

A może, po prostu, ów robot struchlały

Nic się nie różni od zwykłej skały?

Co jest naturalna i skrywa w sobie

Historię wieków,  zamkniętą w grobie,

Kamiennych kształtów,  które widziały

Łażące po ziemi dinozaury…

…..

Tak ciągnąc temat pozwalam tu sobie,

Ponownie wyłożyć szacownej osobie,

W postaci Pana, Panie Doktorze,

Uwagę, że człek się poznać nie może,

Albowiem,  do takiego poznania

Jak Pan oczekuje od mego wyznania

Potrzeba pełnego jest oświecenia

A ja tu nic nie mam do powiedzenia.

….

 

Lecz co,  gdy się w człeku wypali namiętność

To co pozostaje nam? Obojętność?

Gdy już nie cieszy widok dziewczyny

A cieszył… To z jakiej to niby przyczyny

Tak właśnie się dzieje? I czy wpływ jakiś mamy

Na nasze uczucia, myśli, omamy?

A jeśli go mamy, to skąd te rozpacze

Czemu zdzieramy na nich siekacze?

Skoro tak łatwo przestawić zwoje

Nasze mózgowe na inne nastroje?

 

A jeśli wpływu żadnego nie mamy

Na myśli nasze i nasze omamy,

Na to, co nas w życiu spotyka,

I co tam wewnątrz serc naszych tyka,

Na lęki, które nas dopadają

I w stany ponure myśli wtłaczają,

Bez naszych chęci,  bez zapowiedzi

(Ech… Filozofia godna gawiedzi!)

Lecz jeśli tak właśnie mają się sprawy

No to ja jestem bardzo ciekawy

Co Pan odpowie na to, Doktorze?

Chyba, że nic Pan powiedzieć nie może?

 

 

Zaczekam zatem. Bo pojąć nie mogę,

Dlaczego taką wybrał Pan drogę,

W swym życiu, a nie troszeczkę inną?

Bardziej pokorną. Po prostu inną?

Odpowiedź, rzecz jasna, jest jedna. Szczera.

Niczego Pan w życiu swym nie wybierał!

Choć może się łudzić Pan fantazjami,

Że się kierował swymi wyborami.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Polska – Mesjasz narodów   Nieźle, kurwa, nieźle. To hasło brzmi naprawdę potężnie. Podniośle. Dumnie. Jakbyśmy od tysiąca lat byli wyznaczeni do zbawiania świata, a przy okazji - do ponoszenia wszystkich możliwych ofiar. Mesjasz narodów. Naród wybrany do cierpienia, klęsk i moralnej wyższości. Tak mnie wychowywano. I nie tylko mnie. Miliony ludzi, którzy mieli budować nasz wspólny dom, nasiąkali tą narracją od dziecka. Polska jako ofiara. Polska jako mur. Polska jako tarcza. Polska jako przedmurze chrześcijaństwa. A na tym murze - szlachta. Nasza. Święta. Bohaterska. Polska szlachecka była ze mną od zawsze. W podręcznikach, w opowieściach, w patetycznych akademiach szkolnych.  Szlachta własną piersią broniła Europy przed zarazą ze Wschodu. Szlachta ratowała cywilizację, kulturę, wiarę. Własną piersią chroniła biednych chłopów pańszczyźnianych, którzy - jak nas uczono - i tak mieliby gorzej pod innym panowaniem. Czy na pewno? Tego pytania nie zadawano. Bo jak można podważać fundament mitu? Jak można pytać o szczegóły, gdy mówi się o obrońcach wiary? Przez długi czas udawałem, że w to wierzę. Udawanie jest wygodne. Nie wymaga myślenia. Ale z wiekiem człowiek robi się leniwy w innych obszarach - i przestaje mu się chcieć udawać. Historia zaczęła odpowiadać na moje dylematy. Bo jak - pytam uczciwie - jak taka zapijaczona, zatłuszczona warstwa społeczna mogła poradzić sobie ze sprawnymi, trzeźwymi, zdyscyplinowanymi Szwedami w 1655 roku pod Ujściem? Nie poradziła sobie. Nawet nie spróbowała. I potem było już tylko gorzej. Od potopu do rozbiorów. Od konfederacji do liberum veto. Od dumy do upadku. Dlaczego? Czy to była taka nacja? Czy taki charakter narodowy? Czy może coś innego? Sześć procent społeczeństwa - sześć procent! - uznało się za inną rasę. Lepszą. Wybraną. Herbową. Z pozwoleniem Boga. Przywileje nadane im kilkaset lat wcześniej przez królów wiązały się z jednym podstawowym obowiązkiem: obroną ojczyzny. Pospolite ruszenie. Piękna idea. Demokratyczna. Patriotyczna. W praktyce - nieporozumienie. Bo jak ma walczyć ktoś, kto jest pijany, otyły i przekonany o własnej boskiej wyjątkowości? Pijany i gruby to już trudne wyzwanie logistyczne, a co dopiero militarne. Może stąd te rasy polskich koni. Nie po to, by dźwigać ciężką zbroję, ale by unieść zajebistą nadwagę jeźdźca. Koń arabski by padł. Nasze pociągowe - ciągnęły. Może tajemnica husarii polegała na tym, że grupa nawalonych grubasów, nie do końca kojarzących, co robią, myśląc, że jadą do Żabki, bo jest promocja na Bociana, taranuje wroga czystym przypadkiem. Może stąd te sukcesy. Jadę po bandzie? Oczywiście. Ale od dziecka słyszę o tej dumie. O tej niezwyciężonej ciężkiej jeździe. Przez dwieście lat niepokonani. Kilkuset przeciw tysiącom. Może po prostu ktoś krzyknął, że na melinie pod Kircholmem jest bimber, i ruszyli z taką determinacją, że przeciwnik nie wiedział, z czym ma do czynienia. Być może obrażam wielu prawdziwych Polaków z genami szlacheckimi. Ale ja czegoś kurwa nie rozumiem. Można być patriotą. Można być obrońcą kraju. Można umierać za ojczyznę. Ale mówimy o kilku procentach społeczeństwa, które uznały się za lepszą kastę. Bóg im dał przywileje. Pokolenie Jafeta. A co z resztą? Co z dziewięćdziesięcioma procentami społeczeństwa? Co z pokoleniem Chama? Gdzie w tym miłosierdzie? Gdzie równość wobec Boga? Coś tu nie gra. Pokolenie Chama miało przechlapane. Szlachcic mógł zabić. Mógł gwałcić. Mógł sprzedać chłopa jak bydło. A przecież uczono mnie, że w Polsce nie było niewolnictwa. Tak uczono w szkołach w drugiej połowie XX i w XXI wieku. Tyle wiem. Ale im więcej czytam, tym bardziej widzę, że to była niewola w białych rękawiczkach. Z krzyżem nad drzwiami. Dlaczego część społeczeństwa była traktowana gorzej niż fellachowie w Egipcie? Czy to był gniew Boga? Ale za co? Ci ludzie nawet nie mieli czasu grzeszyć. Pracowali, żeby inni nie musieli pracować. Praktycznie nie mieli żadnych praw. Żadnych. Czy to jest zgodne z naukami Chrystusa? Mam wrażenie, że nad krajem nad Wisłą przez wieki wisiała jakaś gęsta chmura. Jakby ocieplenie klimatu przyszło wcześniej i zakryło widok nieba. Gdyby Cieśla z Nazaretu to zobaczył, sandały by mu spadły. Ale nie zauważył. Albo nie zadzwoniono. „To się w pale nie mieści” — jak mawiał najbardziej przegrany warszawiak. Ale mieściło się w głowach Kościoła. Tych najważniejszych. Dlaczego? Bo im się opłacało. A prawa człowieka? Czy coś takiego istniało? Wtedy - nie. Ale dziś? Dlaczego przez setki lat zasłoną milczenia przykrywamy fakt, że grupa trzymająca władzę żerowała jak pasożyt na dziewięćdziesięciu procentach społeczeństwa? Dlaczego stawiamy im pomniki? Za co? Może jeszcze handlarzom niewolników zróbmy aleję gwiazd. Albo order za wkład w rozwój cywilizacji. Nie wiem. Nie rozumiem. Może właśnie dlatego wciąż lubimy być Mesjaszem narodów. Bo łatwiej cierpieć w micie niż spojrzeć w lustro historii.    
    • @Berenika97 Jesteśmy częścią natury. Rodzimy się, wzrastamy,kwitniemy i odchodzimy na chwilę, by narodzić się na zawsze .   Pięknie i obrazowo pokazałaś wspólność przeżywania uczuć z naturą.    Pozdrawiam serdecznie  Miłego popołudnia 
    • @Berenika97 Trzecia droga. To nie takie łatwe :(   Pozostaje próbować.   Pozdrawiam
    • @iwonaroma Czytam ten wiersz jako opowieść o stanie zawieszenia -  między potrzebą ochrony a lękiem przed otwarciem się na świat. Obraz jest prosty, ale niesie ze sobą ciężar emocjonalny, który długo zostaje pod skórą. Wiem, że można jeszcze inaczej zinterpretować, bo tekst niesie wiele  symboli. 
    • @KOBIETA Dziękuję za otwartość. To zawsze miłe, gdy autor świadomie decyduje, co zostawić, a co zmienić. Pozdrawiam :-) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...