Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

wspomnienie, które chciałabym mieć


Rekomendowane odpowiedzi

Linia krzywa. Bo ściany postanowiły się pochylić, popodsłuchiwać, objąć mnie, nie przytulić, bo jest On. Siedzi sobie na przeciwległym brzegu łóżka: za ciepło mu, widzę, że ma czerwoną twarz, widzę, że chciałby herbaty. Nic nie widzę, bo tak naprawdę to mam zamknięte oczy, boję się patrzenia. Jestem na krawędzi, nad otchłanią podłogi, kulę się, moje ręce to skrzydła – chcą mnie ukryć, pochłonąć, zanim pozwolę się mu oswoić. I kiedy tak sobie balansuję na granicy obłędu, on do mnie mówi tak:
- A wiesz, autobusy ugrzęzły w śniegu i teraz wszystko jest takie powolne. Bądź mi powolna.
Wiem, że nie będę, bo jak tu poddać się cieniowi, jak zamknąć ostatnią iskrę samodzielności? Bardzo bym chciała, ale nie potrafię pożegnać, przegnać, przegrać. I jeszcze to, że kiedy mówi, moje skrzydła mnie duszą, obejmują ciaśniej, zgniatają kości i wbijają żebra w serce. Więc udaję, że nie słyszałam, bo gdyby inaczej spróbować, szczerością, to nic by nie zrozumiał. Mężczyźni nie wierzą w szczerość. Nie wierzą w zapach, ani w blask. Wierzą w strukturę.
Udaje po cichu, że nic nie słyszę, chyba przywykł już do tego, bo zawsze, kiedy tu jest tak się zachowuję. Nie pozwalam na morderstwo w mojej ciszy i nie pozwalam na głos. I jeszcze chciałabym nie pozwolić na obecność, jego obecność, ale nie potrafię. Czasem wydaje mi się, że jestem symetryczna, kiedy pozwalam mu mieszkać z sobą na jednym łóżku i pić swoją herbatę. I karmić się ciepłem, którego mam niewiele i zazdrośnie strzegę. Wykradł je po kawałku, ten człowiek. On jest dobry w wykradaniu. Potrafi tak się pięknie nie poruszać, że wykrada ze mnie słowa i oddech i myśl. I jest tak, jak teraz: skrzydła duszą, skóra spala się i pęka, oczy wpadają do środka, grzechoczą w czaszce. A on nadal siedzi i nic nie wie i nic nie rozumie. Splata i rozplata palce, tka sieć, nie wiedząc, że moja dusza jest za mała, że oczka sieci to dla niej tylko drzwi do innych światów. Może mniej obłędnych, cieplejszych, jaskrawszych. Drzwi do innych ludzi, obudzonych z letargu, nie takich jak ja, do cielesnych i krwistych. Gdzieś tam może umiałabym czuć inaczej, jakoś tak związać się w węzeł i pozwolić przez siebie przepływać cudzej duszy, pozwolić się pożreć w świetle i cieple i hałasie. Ale nadal mam zamknięte oczy, a on, nie doczekawszy się odpowiedzi zbiera się powoli w całość: przyczepia palce, całe dłonie które mu odpadły od tego siedzenia w bezruchu. Troszkę nie radzi sobie jeszcze ze stopami i nogi niepewnie się trzęsą, kiedy usiłuje je wyprostować i wziąć pod uwagę, żeby móc się przemieścić. Podnosi usta i przyczepia tam, gdzie powinny być. To wszystko dzieje się bardzo szybko, to jest jak implozja. W ręku wykwita mu płomień. Nie. To nie płomień, to żar. Namiętnie spala papierosa i myśli. To widać. Porusza ustami bezgłośnie w tym myśleniu. Może szuka wzrokiem szklanki, ale chyba jednak mnie. A ja się schowałam. Zamknięte oczy i całe ciało skupione mam na sobie. Na jednym punkcie przestrzeni, gdzie iskrzy moja świadomość. Wszystko inne jest nieistotne, kiedy tak na niego patrzę z góry. On się jeszcze nie nauczył, że kiedy znikam mu z oczu, to jestem i wszędzie i nigdzie i że może mnie znaleźć tylko, kiedy mu pozwolę. To moja ostatnia linia obrony, ale za to nie da się jej przerwać. Ha! Jestem niewidzialna i nieuchwytna, a on niech sobie szuka do woli.
Trzask. Trzask. Krzyczy mi w głowie, że drzwi się zamknęły, od zewnątrz. I czuję się skrzywdzona. I czuję się senna i samotna. I otwieram okno oka. Lewego, prawe mnie nie interesuje. I widzę. Szara rzeka kołdry, słońce z układem słonecznym bardzo naiwnych ciem, bezlistne drzewo. I widzę wysokie, pnące się po ścianach okna, może jakiegoś człowieka potrafią jeszcze wyciągnąć poza parapet, mnie nie, bo mam skrzydła. I jest on. Siedzi sobie i pije herbatę. Dotyka sacrum – grzbietu mojego kota, a kot mu na to pozwala.
I to jest właśnie wspomnienie, które tak bardzo chciałabym mieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

popodsłuchiwać, objąć mnie, nie przytulić, bo jest On = proponowałabym odznaczyć końcówkę, odrębne zdanie np

za ciepło mu, widzę, że ma czerwoną twarz, widzę, że chciałby herbaty = no to albo nei dodałaś "mrożonej" herbaty, albo mamy tu jakąś rozbieżność..

moje ręce to skrzydła – chcą mnie ukryć, pochłonąć, zanim pozwolę się mu oswoić = skoro juz raz ów "On" wystapił z wielkiej litery, to może warto to kontynuować? bo np w tym fragmencie mówiąc o skrzydłach zaraz przechodzi do "Niego", wprowadzając w lekkie zagubienie czytelnika, bo to jakby te skrzydła, chcące ukryć, pochłonąć zanim pozwolisz się oswoić, ale komu? im?

pożegnać, przegnać, przegrać. = ale co? co? co? pożegnać, no w domyśle się, ok, przegnać, jakieś złe duchy? przegrać, z kim i w co?

Udaje po cichu = chyba Ty? czyli "udaję"

z sobą = a może ze sobą?

słowa i oddech i myśl = już wyliczasz, czyli przed "i myśl" przecinek

świetle i cieple i hałasie = to samo

przyczepia palce = ale do czego?

kiedy tak na niego patrzę z góry = a jak można patrzeć z góry (w ogóle patrzeć) mając zamknięte oczy niechcąc widzieć nic?
..................

dość dramatycznie opisujesz tę sytuację i kończysz, że chciałabyś mieć takie wspomnienie?
może źle je wyczułam...
Starasz się bardzo dużo naraz powiedzieć, dokreślić, zaznaczyć. Czasem robi się z tego bałagan.
Mieszasz delikatność z ostrzejszymi cięciami, ale to nie zarzut :)
Troszkę ciężkawe, ale potem jakaś ulga w końcówce, sama nie wiem..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...