Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Oczy rozwarte,

A zamknięte na podróż w sen głęboki.

Nocy bezgwiezdnej,oczy duszy inne obserwują widoki.

Nocy bezgwiezdnej przemierzam dolinę,otoczoną przez mroki.

 

Wkoło pustki mroki,

Nieba odmęt głęboki,

Gwiazdy zgasły,na niebie I w sercu,

Wśród tego wędrowiec ku snom na księżycowym dworcu.

 

Pociąg bezsenny przyjeżdża przez stacje,myśli ukrytych dla świata,

Nowe marzenia spaliła gwiazda ,co jako ostatnia z nieba spadła,

Noc myśli wzmaga cierpienia,

Dusza pragnie ucieczki,z bezgwiezdnego więzienia.

Edytowane przez czterdzieści i cztery (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

To jest naprawdę ważne, a poprawienie tekstu trwałoby dosłownie chwilę. 

 

Co do tresci, tekst jest "przepoetyzowany" , można to było zwięźlej opisać 

 

Oczy rozwarte,

A zamknięte na podróż w sen głęboki.

Nocy bezgwiezdnej,oczy duszy inne obserwują widoki.

Nocy bezgwiezdnej przemierzam dolinę,otoczoną przez mroki.

 

Czy chcesz pisać o oczach duszy czy o oczach nocy bezgwiezdnej? Czym są oczy nocy bezgwiezdnej, oczami duszy? Chyba nie. Zatem już jest jakaś sprzeczność która nie do końca mi odpowiada. Poza tym skoro są oczy otwarte to raczej nie śnią czyli nie otwierają się na inne widoki.

 

Dalej jest niepotrzebna inwersja, poprawnie będzie "przemierzam dolinę bezgwiezdnej nocy" 

 

Dużo nadchodzących na siebie rymów dokładnych które źle wyglądają koło siebie: głęboki - widoki - mroki - mroki - głęboki (wszystko na jedno kopyto) 

 

"Pociąg bezsenny przyjeżdża (przejeżdża) przez stację, myśli ukrytych dla świata,

Nowe marzenia spaliła gwiazda ,co jako ostatnia z nieba spadła" 

 

Tu masz gwiazdę spadającą z bezgwiezdego nieba... Lol

 

Podoba mi się ten pociąg przejeżdżający przez stację myśli ukrytych. Widzę tu gościa który próbuje zasnąć ale ma akurat gonitwę myśli która mu to utrudnia. Myśli niecodziennych wyłaniających się tak jakby z pogranicza snu i jawy. 

 

Jest jakiś pomysł w tym tekście ale zapis położył sprawę. "Dusza pragnie uciec" czyli chyba przenieść się wreszcie w bezpieczny świat snu, ma już po prostu dość tej myślowej katorgi. 

 

Pomyślałem też o amfetaminie która mogłaby być bodźcem do takiej fazy (może też stąd te oczy rozwarte na początku tekstu). 

Pzdr. 

 

 

 

 

Edytowane przez light_2019 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wiersz sam sobie przeczy, bo niby niema rymu, a tu nagle łup! Jest! Z Bogiem pewnie tak samo... nic to, że w galerii.  Pozdrawiam. :)
    • Bardzo ładny teks, a te wszystkie nawiązanie dodają mu tylko smaku. Pozdrawiam. 
    • @Dekaos Dondi Natura potrafi się sama obronić. Soplowy sztylet jak niespodziewany cios i to taki na amen.  Mrocznie i zimnawo. Pozdrawiam !
    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
    • @Deonix_ przyznam się bez bicia na dwa razy ale za to ze zrozumiem, już dawno nie czytałem baśni w których wszystko dobrze się kończy szkoda że ich tak mało powstaje. Z upodobaniem. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...