Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dzięki Marlett :)

 

 

I Jackowi dzięki :) co do 'lekkuchno' sprawdzałam w słowniku - jest taka opcja ale faktycznie,  zmienię na tę bardziej popularną (jeśli to słowo w ogóle można nazwać popularnym ;))

Opublikowano

maleńką, czy dużą - łyżeczka też dziabie. Termin "łyżeczkowanie", to usuwanie zniszczonej lub chorej tkanki.

Wybacz Iwono, że psuję ci ten lukrowany obrazek, ale dla mnie haiku powinno być jak bańka, najlepiej wiśniowego koloru, ze smakiem niespodzianką, unosząca się w powietrzu, którą należy delikatnie podejść, inaczej odfrunie i połknąć bez dotykania, gryzienia i szarpania - w całości.

Inaczej wydziela goryczkę, pękajac jak purchawka, słodzenie nic nie da. :I

Pozdrawiam
 

 

 

 

żartowałem

   czy nie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@jan_komułzykant

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Janku :( słowo bańka jest okropne...forsa - zwłaszcza u przestępców:) ; bańka na mleko (stara, wielka, cynowa- chyba :)) dostać bańkę np.pod oko i mieć je potem sinym... stawiać bańki na chore ciało...mydlana jest piękna ale nic z niej nie zostaje! A haiku mimo delikatnej formy przetrwało wieki! (no, może nie wszystkie haiku ;)). Wiem, jedzenie może i nie jest romantyczną historią (lecz czy haiku jest romantyczne?...) ale dzięki temu mamy to, co jemy - w sobie! :) mówi się przecież też o  o strawie duchowej a i ciało Boże zjadamy... 

A Ty chyba nie widziałeś maleńkiej srebrnej łyżeczki:) delikatnie ozdabianej i często grawerowanej z napisem specjalnie dla danej osoby - ofiarowuje się ją dzieciom w dniu chrztu  :) to symbol...

Poza tym ten cukier... widać,  że nie posypywałeś niczego cukrem pudrem - leciutko- jak mgiełką....tylko łubudu łychami kawę (może lurowatą:))  w wielkim fajansowym kubku....:)

No dobra, żart przyjęty :) 

(lepiej bić się na łyżki niźli nożami :))

zdrówka :)

 

 

@WarszawiAnka

 

 

Aniu :) dzięki :) 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Oczywiście, że miało! Naprawdę nie wiem jak ono tam się znalazło. Właśnie przejrzałem historię edycji i go tam od początku nie było, pojawiło się dopiero w ostatniej wersjj, chociaż mógłbym przysiąc, że go tam nie wstawiałem.   Da   Dziękuję :)   Pozdrawiam ją również.
    • nie znamy dnia ani godziny  idziemy drogą do świętości  błądzimy    On gubił się nie raz  walczył o Polskę orężem  został kaleką  wojna zabrała nogę    otrzymał dar sztuki  przez nią chciał dotrzeć do Boga  malarstwo było jego pasją  odnosił sukcesy  aż do chwili gdy  jak św.Paweł zobaczył Światło  Ono wskazało drogę  ujrzał biedę ulic  pomagał żyjąc dostatnio    nie zrozumie bogaty biednego    otworzył przytulki  zamieszkal w nich blisko rynsztoku  w ranie społeczeństwa  z tymi  których świat się wstydził    odnalazł Boga i siebie    6.2025 andrew  Mój patron. Pierwszy w Europie  założył przytulki dla KOBIET. Warto zajrzeć do biografii  
    • @beta_b Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Już tytuł zwiastuje smakowitą zawartość.   Wydaje mi się, że jądrem tego wiersza są zioła (lubczyk, pietruszka, seler), jako łącznik między rzeczywistością liryczną i kulinarną, między tym, co materialne i duchowe. Oznaczają one zmysłowość (zapach, kolor), która poprzez funkcję sensoryczną otwiera się na świat symboli. W końcu to z doznań zmysłowych nasz mózg rekonstruuje obraz świata.
    • To mi przypomniało dowcip. W pewnej wiosce wydarzyła się powódź i woda zaczęła zalewać domostwa. Jeden człowiek wlazł na dach swojego domu i zaczął modlić się do Boga, błagając o ocalenie. Po jakimś czasie do zalanego domu przypłynęła łódź, a kierujący nią człowiek zawołał: - Hej ty, tam na dachu, zejdź, to cię uratuję. Gość z dachu odkrzyknął. - Nie trzeba, mnie uratuje Pan Bóg. I dalej zaczął się modlić. Po kwadransie przypłynęła druga łódź i sytuacja powtórzyła się. Po półgodzinie przypłynęła trzecia łódź, lecz facet na dachu wciąż odpowiadał, że nie potrzebuje pomocy, bo Bóg na pewno go wysłucha i ocali mu życie. W końcu woda powodziowa podniosła się jeszcze wyżej, i człowiek z dachu utonął. Po śmierci, gdy już trafił na Sąd Ostateczny, zaczął się awanturować z Panem Bogiem: - Dlaczego mnie, Boże, nie uratowałeś przed powodzią, gdy się tak do Ciebie modliłem, tak Ci ufałem!? A na to Pan Bóg: - Jak to!? Toż wysłałem do ciebie trzy łodzie, a ty z żadnej z nich nie skorzystałeś!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...