Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Mów mi uciekinier,

uciekam od lat

przed śmiechami ludzi

i przed cieniem krat

wciąż biegnę przed siebie

nie patrząc już wstecz

gdy mnie zobaczysz

zejdź z drogi precz

 

Mów mi uciekinier,

nie zatrzymasz mnie

i tak nie zostanę

dłużej niźli dzień

pozostawię Ciebie

gdy odwrócisz wzrok

zwieje gdy odstąpisz

chociażby na krok

 

Mów mi uciekinier,

nie szukaj już mnie

i tak się nie uda

złapiesz tylko cień

ulotne złudzenie

kogoś sprzed lat

dziecinne marzenie

Że zechce go świat

Edytowane przez Młoda (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Podoba mi się Twój wiersz, jego jasna, otwierająca się w trakcie czytania wypowiedź, która w ostatnich wersach "jakby niechcący" , w zaskakujący sposób wyjawia swoje sedno...

 

Zaproponuję Ci tylko może drobne, poprawiające nieco moim zdaniem wyrazistość przekazu szlify:

 

Mów mi uciekinier     / Mów do mnie uciekinier

uciekam od lat

przed śmiechem ludzi

i przed cieniem krat    / i cieniem krat

wciąż biegnę przed siebie

nie patrząc wstecz

gdy mnie zobaczysz   / gdy spotkasz mnie

zejdź z drogi precz   / zejdź z drogi

 

Mów mi uciekinier   / mów do mnie uciekinier

nie zatrzymuj mnie   / gdy zatrzymam się

i tak nie zostanę    / zostanę z Tobą

dłużej niźli dzień   /nie dłużej niż dzień

zostawię Ciebie  / zostawię Cię

gdy odwrócisz wzrok

zwieje gdy odstąpisz   / odstąpisz

chociażby na krok

 

Mów mi uciekinier   / mów do mnie uciekinier

nie szukaj mnie

i tak się nie uda   / to nic nie da

złapiesz tylko cień

ulotne złudzenie   / ulotne złudzenie

kogoś sprzed lat   / czyjeś sprzed lat

Czyjeś marzenie    / marzenie

Że jest czegoś wart. 

 

Wygląda to na dużo, ale nie zrażaj się, bo są to naprawdę tylko drobiazgi, a Twój wiersz jest wart tego małego szlifu :) Serdecznie pozdrawiam i życzę Ci  dalszych udanych wierszy :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję za poświęcony czas! Masz rację, może z tymi poprawkami wiersz jest trochę jaśniejszy w odbiorze! Już edytuję :)!

 

Jedynie czego nie rozumiem to zaproponowane przez Ciebie zmiany w ostatnich czterech wersach... To "marzenie" jakby zatracało całą rytmikę wiersza.

 

Również serdecznie pozdrawiam! I weny życzę! :)

Opublikowano

Witam serdecznie i życzę aby ci tu miło było.

A wiersz mi się podoba  ponieważ czyta się

lekko i przyjemnie  - taki powie świeżym poczułem.

                                                                                                  Słońca i uśmiechu życzę.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Chciałam tym uniknąć znaczeniowego powtórzenia "kogoś" i "czyjeś" w następujących po sobie wersach. W mojej propozycji odnosi się "czyjeś sprzed lat" zarówno do wersu go poprzedzającego, jak i następującego  po nim...

 

Może korzystniejsze dla rytmiki tego fragmentu byłoby:

...

ulotne złudzenie

sprzed lat

czyjeś marzenie

że jest czegoś wart.

 

albo:

ulotne złudzenie

kogoś sprzed lat

jego marzenie

że jest czegoś wart.

?

 

Cisze się, że mogłam odrobinę pomóc :) I dziękuję za życzenia :)

Edytowane przez duszka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Dziękuję za Twoje sugestie, są bardzo cenne. Myślę jednak że już zostawię to tak jak jest :).

Podoba mi się Twoja druga propozycja, jednak ona sugeruje że to marzenie było tej samej osoby. A co jeśli ktoś inny marzył o lepszej wersji bohatera? 

 

Jeszcze raz dziękuję za pomoc! 

Opublikowano

Zauważyłam, że była korekta wiersza i na szczęście mam w poście Duszki oryginał, na szczęście, bo ja, poszłabym raczej

w kierunku wyrównania rytmu oryginału.

"Ściągnęłam" z jej postu Twój wiersz i pozwolę sobie wtrącić 'moje trzy grosze', próbując przede wszystkim wyrównać rytm.

To tylko jakaś tam wersja, oryginał jest /był Twój, ale będziesz mogła popatrzeć, przemyśleć, jak bardziej przylgnie do Ciebie

powyższa treść. Sugestie czasami są dobre i zawsze warto je przeczekać, by za jakiś czas na nowo spojrzeć na treść.

Jak na debiut, oryginał jest całkiem niezły. Pozdrawiam... :)

 

Mów mi uciekinier,
uciekam od lat
przed śmiechem ludzi . . . . . . . proponuję, śmiechami, bo ma trzy sylaby
i przed cieniem krat
wciąż biegnę przed siebie
... nie patrząc wstecz . . . . . . . dodałabym, już
. gdy mnie zobaczysz . . . . . . . tutaj, a
zejdź .. z drogi precz . . . . . . . .a tutaj, mi (dla wyrównania rytmu w czytaniu)

 

Mów mi uciekinier,
nie zatrzymuj mnie
i tak nie zostanę
dłużej niźli dzień
.. zostawię Ciebie . . . . . . . a gdyby, pozostawię.? (bowiem 'brak' jednej sylaby)
gdy odwrócisz wzrok
zwieje gdy odstąpisz
chociażby na krok

 

Mów mi uciekinier,
... nie szukaj mnie . . . . . . tutaj także, można by dopisać, już
i tak się nie uda
złapiesz tylko cień
ulotne złudzenie
kogoś /sprzed/ lat . . . . .  .  można by, z dawnych (żeby mieć dwie sylaby)
/Czyjeś/ marzenie . . . . . . słowo do wymiany, powinny być trzy sylaby 
Że jest czegoś wart.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Somalija kupiłam sobie karmelowe botki i w pięknej sukience jestem:)

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Migrena A gdybym się wyzbył tej kurtuazji?, nie popisałeś się, nie wyjaśniłeś cyt. 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      bo przecież pisząc, wiem, że "że wszystko to wiedziałeś bez mojego " marudzenia"", to nie wiem tego; Gdybym widział, zakładając to, na pewno nie obarczył bym Cię tym kolejnym pytaniem o zrozumienie Twojego cytatu. Jeśli jest Tobie zbyt ciężko, to mnie też. Myślę że chcemy wiedzieć, nie tylko my obaj. Pozdrowienia ślę.
    • @Wiesław J.K.   dzięki wielkie Wiesławie :)
    • Nie umiem powiedzieć, kiedy to się zaczęło. Czy wtedy, gdy usłyszałem w środku nocy zgrzyt furtki, czy gdy znalazłem pod wycieraczką zardzewiały gwóźdź – długi, wygięty na końcach, jakby czekał na dłoń. A może wcześniej – kiedy się wprowadził, a jego córeczka, może z rok młodsza od mojej, biegała po ogrodzie i krzyczała do nikogo, w puste powietrze: – Nie ruszaj mamy! Nie ruszaj mamy! Robert był sąsiadem idealnym. Zawsze punktualny. Zawsze pomocny. W piątki śmieci, w soboty grill, w niedzielę po kościele – dzieci na rowerkach. Uśmiech miał gładki, jak wypolerowane szkło. Ale oczy… gdy patrzyłem w jego oczy, czułem, jak zimno rozlewa się po moim kręgosłupie, jakby w środku zamiast źrenic coś się w nich poruszało. Niektórzy ludzie chowają coś pod skórą. On chował to głębiej – jak larwa drgająca pod celofanem. Czasem, gdy stał na balkonie, jego cień do niego nie pasował. Był o ułamek sekundy spóźniony. Ale była też inna rzecz. Kiedy mówił, jego odbicie w szybie… jakby nie otwierało ust. Pierwsze ciało znaleźli we wrześniu. Drugie w październiku. Trzecie w grudniu, tuż przed Świętami. Kolejne w marcu. Zawsze zatłuczone młotkiem. Zawsze kobiety. Zawsze noc. Ostatnia trzynaście lat. Dziewczynka. Media pisały o „fryzjerze”, bo ofiarom wkładał do dłoni wyrwane z ich głów włosy. Ale ja wiedziałem wcześniej. Bo widziałem go, jak wychodził nocą. Z czarną torbą. Bez pośpiechu. Z tą jego twarzą – spokojną jak po spowiedzi. Zacząłem prowadzić dziennik. Zanotowałem każdy jego krok. Kiedy wychodził. Kiedy wracał. Co niósł. I coś we mnie pękało z każdą nocą. Zacząłem śnić o nim. Ale nie tak, jak człowiek śni o kimś. Śniłem jakby za niego. Widziałem jego oczami. Czułem chłód żelaza. I jego ciężar w dłoni. Puls drugiej osoby. Zanim ucichł. Czasem, przeglądając dziennik, nie wiedziałem, czy czytam swoje notatki, czy dopiero mam je napisać. W grudniu wysłałem anonim do policji. Potem zdjęcia – jego, wychodzącego z torbą. Cisza. A potem dostałem list. Bez treści. Bez znaczka. W środku – zdjęcie mojej córki. Plac zabaw. Zrobione z daleka. Jej buzia zamarznięta w półuśmiechu. Na odwrocie – odcisk buta, błotnisty i ciężki. Tego wieczoru córka długo nie zasypiała. Chodziłem po domu, zapalałem i gasiłem światła, sprawdzałem zamki. Już miałem wychodzić z jej pokoju, gdy powiedziała: – Tato? Zatrzymałem się w drzwiach. Odwróciłem głowę. Siedziała na łóżku, z nogami podciągniętymi pod brodę. Na palcach – czerwone plamy. Mogła to być farba. – Nie śpisz? – spytałem. Skinęła lekko głową. Jej oczy błyszczały. Ale nie jak u dziecka. Jak u kogoś, kto coś przeczuwa. – Coś się stało? Zawahała się. Jakby słowa były za ciężkie. – Po prostu... miałam sen – wyszeptała. – Zły? Nie odpowiedziała. Tylko spojrzała na mnie długo. Uważnie. Jakby próbowała zobaczyć, kim jestem pod skórą. Jakby patrzyła... przez szybę. A potem zapytała: – Tato... czy to coś, co patrzy przez twoje oczy, też śni? Nie pamiętam, jak wyszedłem z jej pokoju. Pamiętam tylko, że drzwi zamknęły się za mną same. I że przez długą chwilę nie miałem odwagi ich dotknąć. Poszedłem do Roberta. Otworzył jak zawsze – w kapciach, z dzieckiem przy nodze. W tle cicho grała kolęda. Czuć było jabłka z goździkami. – Potrzebujesz czegoś? – zapytał. – Nie. Chciałem tylko… porozmawiać. Uśmiechnął się. Nachylił się lekko, jakby mówił z odbicia w lustrze: – Trudno jest być tylko niewinnym, prawda? I zamknął drzwi. Bez pożegnania. Zasuwka zaskoczyła cicho. Zbyt cicho. Od tej nocy nie śpię. Moja żona pyta, czemu znowu palę. Nie potrafię odpowiedzieć. Może dlatego, że zapach dymu zagłusza coś słodkiego, mdłego – jak zepsute jedzenie w ustach. Czasem czuję to coś obcego na dłoniach. W szafie trzymam młotek. Nie pamiętam, żebym go kupował. Obok niego leży dziewczęcy bucik. Różowy, z zerwaną kokardą. Nie od mojej córki. Nie od nikogo, kogo znam. W dzienniku znajduję zapiski, których nie rozpoznaję: „Nie krzyczała.” „Skóra pod paznokciem.” „Kolor włosów: ciemny blond. Zbyt młoda.” Pismo wygląda jak moje. Ale ja nie czuję, że jest moje. Jakby ktoś pisał mną. Wczoraj znalazłem pod poduszką pustą kartkę. Z tyłu przypięty – pukiel włosów, związany dziecięcą gumką w kształcie serca. Nie od mojej córki. Za jasne. Za idealne. Dziś w nocy śniłem, że śpię, a we śnie śniłem, że wstaję. Gdy się obudziłem – stałem w łazience. W ręce miałem nóż do tapet. Nie ciąłem. Tylko patrzyłem. Lustro było zaparowane. Ale ktoś zdążył w nim palcem narysować dziwny symbol. Jakby odwrócona trójka. Za mną... Coś się poruszyło. – Tato? Odwróciłem się. Córka stała w drzwiach. Na jej palcach – wciąż te czerwone plamy. Ale już nie wyglądała na przestraszoną. Jej oczy patrzyły na mnie spokojnie. Jakby już wszystko rozumiała. – Nie wychodź – szepnęła. Rano wyjąłem z kieszeni młotek. Zardzewiały. Ciepły, jakby jeszcze oddychał. Nie pamiętam skąd. Ale trzymałem go w dłoni jakby był mój od zawsze. Na ścianie w korytarzu zawisło nowe lustro. Nie wiem, kto je powiesił. Pewno żona. Ale to odbicie nie moje. Kiedy przechodzę obok… … moje oczy patrzą na mnie, jakby znały coś, czego ja jeszcze nie znam. Moją przyszłość.      
    • @Wiesław J.K. - dzięki - 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witam - dokładnie tak jak w komentarzu - dotykają głęboko to prawda -            - dziękuje za tą refleksje -                                                             Pzdr.serdecznie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...