Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Ze Stargardu do Szczecina Dąbia pociąg jedzie około 25 minut – jest to jakieś dwanaście rozgrzewających stron Pamiętnika Fanny Hill – stron - znacznie też przyśpieszających bieg pociągu, bo nie wiedzieć kiedy, znaleźliśmy się w Dąbiu i dało się słyszeć odgłosy wchodzących do wagonu ludzi. 
Naraz otworzyły się drzwi do przedziału i zobaczyłem stojącą w nich piękną kobietę o szlachetnych rysach. Popatrzyła mi w oczy - najwyraźniej szykując się do zapytania o wolne miejsce. Ale zanim wypowiedziała pierwsze słowo, rzuciła spojrzenie na moje stopy – i wtem jej nieskazitelnie gładka twarz wykrzywiła się niczym rozchodzące się fale na tafli wody, w którą ktoś cisnął kamieniem. Z tą wielce zniesmaczoną miną zrobiła krok do tyłu. Z łomotem zasunęła drzwi, i zniknęła. 
Poczułem się jak zbity pies. Podkuliłem nogi pod siebie i skręcony na jeden bok siedziałem w ten sposób jeszcze przez kilkanaście minut - próbując czytać. Potem pojawiło się delikatne kłucie w okolicach biodra, które stało się pretekstem, by pomyśleć, iż mam w dupie to, czy ponownie kogoś zgorszę. Werbalizując pod nosem ową myśl - wysunąłem nogi spod tyłka i wygodnie ułożyłem na siedzeniu naprzeciwko. 
Cała podróż ze Stargardu do Wolina powinna była zająć półtorej godziny. Niestety zajęła prawie dwie i pół godziny. Pociąg utknął w Goleniowie z powodu awarii jakiegoś pantografu. Tym samym, Goleniów po raz drugi okazał się dla mnie pechowy. Pierwszego razu nie pamiętam, ale skądinąd doskonale znam datę: 23 września 1969 roku. To właśnie tego dnia, w tym mieście, narządy rodne mojej matki wydaliły mnie na ten pieprzony świat.
 

Edytowane przez Dawny_Don (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Dawny Donie, to opowieść "naszpikowana", że aż boli. Ja mam mieszane uczucia, ale to dobrze, nic nie jest tu jednoznaczne i koniec zaskajuje:

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rzeczywiście, bardzo odpowiedniego słowa uzyłeś"

 

"rubaszny".

 

Dobrze spisany dzień, wg mnie. 

Nie zna praw fizyki, owa. Pozdrawiam . J. 

 

Dobry koncept:

 

Kartka z dziennika rubasznego (nieco) zakonotowana przeze mnie. 

 

Justyna. 

Opublikowano

 

ciekawe, dlaczego nikt nie zapytał o te nogi, na widok których pani wyszła z przedziału. Mnie zaciekawił ten wątek. Żółte paznokcie, dziurawe skarpety? Żeby Cię zachęcić wrzucę coś dla rozluźnienia ;)

Pozdrawiam.

PS Aha, rozszerzające się kręgi na twarzy są ok. Podejrzewam, że (niektórzy tak robią, ja nie umiem) rzeczonej pani na wspomniany widok mogło przesunąć się również czoło, nieco do tyłu, wraz z włosami.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Opublikowano

Janko
W części A jest wyjaśnienie: "...W pustym przedziale od razu zdjąłem czapkę, rękawice i kurtkę - no i przede wszystkim te cholerne kozaki, które położyłem na podłodze przy grzejniku - z nadzieją, że choć trochę wyschną. Po krótkiej chwili zastanowienia, ściągnąłem również skarpety. Stopy były granatowo-sine! Najwyraźniej puściła farba, bo moje syry wyglądały niczym odmrożone kończyny himalaisty".
Tekst "granice" - świetny. Uśmiałem się :-)
Pi
Dziękuję za wskazanie "się" - wiem, o tym, ale nie mogę znaleźć dobrego rozwiązania.

Pozdrawiam serdecznie :-)
Don
 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Przepraszam w takim razie i już lecę czytać 0001A, bo ciekawie piszesz :)

A zapytałem, bo miałem podobną historię, wstyd przyznać - u lekarza. A wiadomo, do lekarza niektórzy "przygotowują" tylko jedną nogę, a nie dwie i kiedy chce oglądać drugą, robi się chryja ;))

Ja, mimo, że przygotowałem dwie, to jedna i druga była czarna, jakbym na bosaka tonę węgla przerzucił, mimo, że skarpetki dopiero z folii wyjąłem, czyli nowiutkie. Zapewne od kogoś w prezencie dostałem. Ile lat wcześniej - nie wiem, ale widocznie to były te skarpetki tzw. 'śmiertelne". Podobnie jak buty z tektury, robione we Włoszech, a sprzedawane na Bazarze Różyckiego, jako "ślubne". Dany klyjent, rozumiesz Pan, po przejściu przez kałużę na ten przykład, w samych skarpetach się zostawał. Bo na papierowe podeszew nie ma zmiłuj. Widać skarpety moje farbowane jakiemś jednorazowem "siuwaksem" też byli, tyle aby opylić.

Swoją drogą z tymi nogami w "kolorze', to całkiem niezły patent na pusty przedział. ;)

Również serdecznie pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...