Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Szarość, codzienny, zwyczajny dzień. 

Ponowna katastrofa - podobno naturalna. 

Upadek wielkiej metropolii, wybuch wulkanu

Żądzy i pragnień. Momentalnie zamknięty rozdział. 

 

Rozpoczęty nowy wśród jęku - gdzie Ty jesteś? 

Życie me zawierzone Tobie i skazane na pastwę

Losu - czyżby tylko zwykłego bożka? 

Gdzie mój Anioł Stróż, który miał mnie ochraniać.

 

Upadek tak wielki jak Niosącego Światło; 

Twe ukochane dziecko zasiadło na tronie

Królestwa Ciemności - Ciemności Duszy. 

Sromotna klęska naśladowcy Sługi. 

 

Jaki jest sens Powstania - zaraz się stoczę

Jak Syzyf ze swoim życiowym bagażem. 

Ale czuję - kładziesz swoją rękę na moim ramieniu. 

Cierpisz ze mną, gdy przykrywa mnie warstwa lawy. 

 

Nie rozumiem, nie widzę sensu. Czemu przybyłeś 

Do zdradliwego dziecka? Nie nauczyłeś się na swoich błędach. 

Wracaj skąd przyszedłeś, do swoich luksusów. 

Uciekaj stąd, nie chcę Ciebie w moich problemach. 

 

To moja decyzja, jestem tu dzięki sobie. 

Jestem dorosła, nie będziesz mnie oceniał. 

Słyszę Twój krzyk cierpienia, swojego już nie czuję. 

Jedynie Twój palec wskazujący na przebłysk Światła. 

Edytowane przez CecyliaZalewska (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Intrygujący, ciekawy wiersz. Treściowo bardzo dobry. Może można by jeszcze trochę popracować nad formą, ale i tak mi się podoba :). Mówiąc szczerze, od "nie rozumiem" trochę zagubiłem, ale myślę, że powoli odnajduję sens :).

Pojawiające się me i swe, trochę psuje wrażenie, zastanawiam się, czy było konieczne użycie tych zaimków w takich formach, chyba jednak nie.

Pozdrawiam serdecznie :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Moim zamiarem było uwydatnienie tęsknoty, poczucia zależności i bezradności przez nadużywanie przez podmiot zamków dzierżawczych, a jednocześnie podkreślenie indywidualnie obu jednostek oraz rozdarcia wewnętrznego. 

Dziękuję bardzo za opinię, pozdrawiam :) 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem. Chodzi mi jedynie o to, że me, Twe, swą, praktycznie nie jest obecnie, normalnie używane. Raczej moje, Twoje, swoją. Mówiąc szczerze też takiej formy zdarza mi czasem użyć jeżeli piszę wiersz rymowany i pozwoli mi to np. zachować równy rytm, ale mam pełną świadomość, że użyte w tej formie nadają tekstom pewnej archaiczności i pompatyczności. W wierszu wielokrotnie pojawiają się zaimki we współczesnej formie i chyba tylko w trzech miejscach, w tej "archaicznej", po prostu zastanawiam się czy jest jakiś sens ich użycia w takiej właśnie formie. Osobiście zmieniłbym je na formę współczesną.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
    • Alicjo. Tylko nie gniewaj się na mnie. Proszę.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...