Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Sztuka polega na tym, by napisać wiersz  zachowując równą liczbę sylab, ale używając tylko potrzebnych wyrazów i żeby to było stylistycznie poprawnie (naturalne). 

 

np. poniżej - wymuszona zamiana kolejności wyrazów, aby zachować rym.

 

Czy mi za to podziękujesz, czy mnie zabijesz? ;)  Miłego dnia :)

 

 

Edytowane przez 8fun (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja to bym chciała w "ciepłych krajach żyć". Nosić zwiewne sukienki, lubię takie. Ale fajne też są te nasze zmiany pór roku;

 

Urozmaicenie duże. 

 

Tu mi się podoba postawa wiatru (uosobienie) jest nonszalncki, choć może i robić wrażenie zadufanego w sobie. "I co mi możecie zrobi?"

 

Fajny wiersz, taki w zgodzie z naturą. Lekko się go czyta. 

Tutaj mam lekki zgryz te chmury "płynace gzdzieś" czyli tak naprawdę nie wiemy, dokąd płyną, ale dalej jest:

 

No tak przyroda i natura pełna niespodzianek, choć w tym wierszu jest tak naprawdę wszystko poukładane. Ciekawie napisane, ciekawe, ze plka znalazła w chaosie porządek. 

 

Tu też ten wiatr, wieje, śpiewa, gładzi liście starych drzew - pewnie przynosi im ulgę, bo za niedługo będzie wietrzyskiem i liście zedrze z dzrew. Ale takie są prawa natury, krórą ładnie ukazłaś.   Pozdrawiam Marysiu. :))) Justyna. 

Edytowane przez Justyna Adamczewska (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Fachowo nazywa się takie zjawisko inwersją, często stosowane w literaturze (poezji).

Nie rozumiem dlaczego tak się tego przyczepiłeś (jakbym mogła, to bym Cię udusiła

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

), jak dla mnie, to dobrze brzmi, ponadto jak czytasz wiersze innych tu autorów, ciekawa jestem, co odnajdujesz? Od teraz będę się baczniej przyglądać Twoim, czy takie cymuś glancuś? Jak się szuka dziury w całym, to zawsze moźna się wszystkiego przyczepić.

Nie mam do Ciebie żadnej złości, tylko bronię swoje dziecko:)

Narka. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

@8fun zgodzę się z Tobą. Teoria poezji, z którą niektórzy tak bardzo tutaj walczą, daje porządne narzędzia do pisania wierszy, przed ich stworzeniem, co wyklucza konieczność "liczenia" sylab po zapisie. To jest jak muzyką. Kompozytor ma w głowie kompozycje, słyszy jej melodię i dopiero zapisuje. Tego się chyba na odwrót nie robi. 

 

Wiem, że niektórzy trochę się tutaj podśmiewują z tych "moich" jambów, trochejów, amfibrachów, ale pisząc taki wiersz jak "sprawy kobiece" nie liczyłem sylab. Postanowiłem go zapisać stopą metryczną tam TAM tam TAM tam TAM tam tam TAM tam i 10 zgłosek wyszło z automatu, z zasady zastosowania określonej stopy metrycznej. 

 

Proste.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Na pewno nie są, ale tu omawiamy Twój wiersz 

Różnie to bywa, ale po Twoich wierszach oczekuje perfekcij, bo Cię na to stac.

nie stosuje się, by pasował rym

 

Podobnie, bronilem swojego zdania :) Koniec tematu.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak, to jest mój wiersz i moje ostatnie zdanie pod nim.

Nie jestem aż taka perfekcyjna, nie idealizuj mnie, piszę jak piszę, raz lepiej, raz gorzej.

Róznie mi to wychodzi, jestem tego świadoma, to jak lepszy i gorszy dzień.

Według mnie, jak trzeba to się stosuje. Nikt nikomu nie zabroni.

I wiesz co, dla mnie ta inwersja nawet lepiej brzmi, przecież to nie mowa potoczna.

Pozdrawiam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Patryku, nie znam się na jombach, trochejach, amfibrachach. Zaczęłam pisać wiersze duszą i sercem, a nie teorią. Teraz dużo się uczę od stront teoretycznej. 

Rytm mam w sobie, na początku nawet nie liczyłam. A co powiesz na wiersze pisane gwarowo np. przez Ślązaków, Kaszubów, ...... przecież tam mamy do czynienia z innym akcentowaniem, a rytm pozostaje, jest nie do pokonania, nawet w wierszach pisanych innymi językami.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Marysiu, 

 

"Rytm mam w sobie" - bardzo dobrze, że go masz, ale jak chcesz go nadać zapisowi słownemu? Do każdego wiersza będziesz nagrywać zapis z recytacją, żeby każdy mógł usłyszeć rytm, który masz w sobie? 

 

Tu nie chodzi o przenicowanie poezji w teorię! Absolutnie. Lądowanie na księżycu, choć poetyckie, liryczne, dziejowo piękne, to przecież "od kuchni" nie było niczym innym jak nieskończenie długim ciągiem cyfr. Przecież człowiek nie wylądował na księżycu "bo lądowanie na księżycu miał w sobie"

 

Rozumiesz tę prostą analogię? 

 

W liryce "rymowanej" mamy trzy rodzaje wierszy: 

 

sylabiczne

toniczne 

i sylabotoniczne 

 

Z czym tu dyskutować? Teoria metryczna, wykształcona przed kilkoma tysiącami lat w Grecji, ułatwiała poetom życie. Nie sądzisz chyba, że poeci siedzieli, pisali wiersz i po każdym wersie liczyli sylaby? 

 

Nie, oni pisali wg określonej,  z góry założonej melodii, a ilość sylab wynikała z tej "zaplanowanej" melodii. 

 

I nawet wiersze białe powinny mieć stopę metryczną, może nie klasyczną, ale jakiś powtarzalny schemat, nawet jeśli ta powtarzalność dotyka co trzeciego wersu. 

 

Tu nie ma o czym dyskutować. To jest zaakceptowana, ogólnie uznana prawda. Jeśli się nie zgadzasz, to zachowujesz się jak dziecko w przedszkolu, które próbuje przekonać geografa, że ziemia nie jest kulista, bo tak mu się wydaje i przytacza kolejne argumenty na poparcie tej tezy.

 

Przepraszam za tasiemca.

Edytowane przez Patryk Robacha (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

I zauważ, Marysiu, że nikt nie wydaje opinii o treści wiersza, o jego tematyce, a jedynie o bardzo obiektywnym czynniku - jego budowie. 

 

Ja na przykład - nie znoszę tematyki przyrody w poezji - wszystko to już oklepane i wytrząśnięte z ostatnich okruchów - Staffem, Leśmianem i innymi, co tu więcej można dodać? Ale to tylko moje spostrzeżenie i możesz się z nim nie zgadzać i pisać dalej, bo to nie ma mocy obowiązującego prawa. To tylko subiektywna opinia.

 

Ale w kwestii tego, co napisałem wyżej - trudno tu z czymkolwiek dyskutować. Jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to ja uważam, że broni swojej niewiedzy zamiast napisać "Ej! Chciałabym umieć tak pisać, że sobie w głowie ułożę melodię i jadę wiersz (sic!)". To byłoby najbardziej na miejscu.W przeciwnym wypadku ta poezja męczy - nie tematyką, sztuka ma koić, uspokajać, wzburzać, denerwować, irytować, szokować - od tego jest, ale męczy budową, nieskodyfikowaną, postrzępioną i uciekającą w każdą stronę melodią. 

 

Nie, to nie o Tobie, ogólnie. 

Edytowane przez Patryk Robacha (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

i jeszcze w ramach podsumowania: 

 

"Mocno przesadzone jest twierdzenie, że poezja to owoc natchnienia, a odbiór jej jest czysto subiektywny. Powyższe przykłady pokazują, że natchnienie największych poetów wychodzi nad wyraz często spod cyrkla i liczydła. Te misterne konstrukcje numeryczne stanowią niezbędne spoiwo sztuki pisania. Bez formy nie ma treści!
Pisanie jest trudne, wymaga pracy i doświadczeń - i oddalenia, dystansu. Myślę, że warto poznać "elementarz poety". Na pewno pozwoli on niejednej osobie spojrzeć szerzej na to, co sama tworzy. Nawet dziś, w dobie wiersza wolnego - bez żadnych rygorów i dyscypliny (najczęściej też bez sensu) piszą niektórzy według tych "archaicznych", "staromodnych" wzorców. Chociażby na p.h.p. można znaleźć piękne sylabiczne wiersze marca, Henia, czasami trafi się nawet przykład sylabotonika, który upodobał sobie Jan Kalina. Nie wspominam tu o wierszach, pozornie, wolnych, w które nierzadko są wkomponowane całe serie np. trzynasto- bądź jedenastozgłoskowców. To dowodzi, że klasyczna, "czysta" poezja nie umarła i na pewno można się spodziewać jej (niedalekiego?) renesansu."
 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To dlaczego każdy zdolny matematyk, czy fizyk, nie pisze wierszy? Nie do końca Paweł Dymek ma rację.

A co powiesz o poetach samoukach, bez żadnej szkoły? Znałam taką jedną kobietę, juź nie żyje, która skończyła tylko 4 klasy szkoły podstawowej, a miała zmysł do pisania wierszy i nawet gmina wydała jej trzy tomiki.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Fajdrosie  Przebacz mi za moją nature "Bo cóż? Ja jestem człowiek prosty. Toteż mi się wydawało, że kiedy się cokolwiek chwali, trzeba o tym prawdę powiedzieć, i koniec. A to, widać, nie był właściwy sposób chwalenia; tu trzeba, jak uważam, tyle pięknych i wielkich rzeczy przylepić danemu przedmiotowi, ile tylko można, a wszystko jedno, czy on taki jest naprawdę, czy nie. Choćby nawet było inaczej, to nic nie szkodzi. Mnie się wydaje, żeśmy się umówili odgrywać pochwały, a nie chwalić naprawdę. I dlatego, zdaje się, każdy z was porusza niebo i ziemię i przypina, co tylko mo- że, byle się wydawał najpiękniejszy i najlepszy – oczywista nie takiemu, który go zna – i oto są pochwały istotnie piękne i uroczyste. Ale ja – ja nie znałem tego sposobu chwalenia i nie znając go, zgodziłem się też powiedzieć pochwałę, kiedy na mnie kolej przyjdzie. „Usta me przyrzekały, lecz serce moje nie”. A zatem przepadło. Ja takiej pochwały nie powiem. Nawet bym nie potrafił."

Edytowane przez 8fun (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mnie proszę nie liczyć. Policzcie sobie nawet psa, kota czy świnkę morską. Ale beze mnie… Że co? Że co się ma wydarzyć? Nie. Nie wydarzy się nic ciekawego tak jak i nie wydarzy się nic na płaskiej i ciągłej linii kardiomonitora podłączonego do sztywnego już nieboszczyka.   I po co ten udawany szloch? Przecież to tylko kawał zimnego mięsa. Za życia kpiarsko-knajpiane docinki, głupoty, a teraz, co? Było minęło. Jedynie, co należy zrobić, to wyłączyć ten nieustanny piskliwy w uszach szum. Ten szum wtłaczanego przez respirator powietrza. Po co płacić wysoki rachunek za prąd? Wyłączyć i już. A jak wyłączyć? Po prostu… Jednym strzałem w skroń.   Dymiący jeszcze rewolwer potoczy się w kąt, gdzieś pod szafę czy regał z książkami. I tyle. Więcej nic… Zabójstwo? Jakie tam zabójstwo. Raczej samobójstwo. Nieistotne z punktu widzenia rozradowanych gówniano-parcianą zabawą mas. Szukać nikt nie będzie. W TV pokazują najnowszy seans telewizji intymnej, najnowszy pokaz mody. Na wybiegu maszerują wieszaki, szczudła i stojaki na kroplówki… Nienaganną aż do wyrzygania rodzinkę upakowaną w najnowszym modelu Infiniti, aby tylko się pokazać: patrzcie na nas! Czy w innym zmotoryzowanym kuble na śmieci. Jadą, diabli wiedzą, gdzie. Może mąż do kochanki a żona do kochanka... I te ich uśmieszki fałszywe, że niby nic. I wszystko jak należy. Jak w podręczniku dla zdewociałych kucht. I leżących na plaży kochanków. Jak Lancaster i Kerr z filmu „Stąd do wieczności”? A gdzie tam. Zwykły ordynarny seks muskularnego kretyna i plastikowej kretynki. I nie ważne, że to plaża Eniwetok. Z zastygłymi śladami nuklearnych testów sprzed lat. Z zasklepionymi otworami w ziemi… Kto o tym teraz pamięta… Jedynie czarno białe stronice starych gazet. Informujące o najnowszych zdobyczach nauki. O nowej bombie kobaltowej hamującej nieskończony rozrost… Kto to pamięta… Spogląda na mnie z wielkiego plakatu uśmiechnięty Ray Charles w czarnych okularach i zębach białych jak śnieg...   A więc mnie już nie liczcie. Idźcie beze mnie. Dokąd.? A dokąd chcecie. Na kolejne pokazy niezrównanych lingwistów i speców od socjologicznych wynurzeń. Na bazgranie kredą po tablicy matematyczno-fizycznych esów-floresów, egipskich hieroglifów dowodzących nowej teorii Wielkiego Wybuchu, którego, jak się okazuje, wcale nie było. A skąd ta śmiała teza? Ano stąd. Kilka dni temu jakiś baran ględził na cały autobus, że był w filharmonii na koncercie z utworami Johanna Straussa. (syna). Ględził do telefonu. A z telefonu odpowiadał mu na głośnomówiącym niejaki Mariusz. I wiedzieliśmy, że dzwonił ktoś do niego z Austrii. I że mówi trochę po niemiecku. I że… - jest bardzo mądry…   Ja wysiadam. Nie. Ja nawet nie wsiadłem do tego statku do gwiazd. Wsiadajcie. Prędzej! Bo już odpala silniki! Ja zostaję na tym padole. Tu mi dobrze. Adieu! Poprzytulam się do tego marynarza z etykiety Tom of Finland. Spogląda na mnie zalotnie, a ja na niego. Pocałuj, kochany. No, pocałuj… Chcesz? No, proszę, weź… - na pamiątkę. Poczuj ten niebiański smak… Inni zdążyli się już przepoczwarzyć w cudowne motyle albo zrzucić z siebie kolejną pajęczą wylinkę. I dalej być… W przytuleniu, w świecidełkach, w gorących uściskach aksamitnego tańca bardzo wielu drżących odnóży… Mnie proszę nie liczyć. Rzekłem.   Przechadzam się po korytarzach pustego domu. Jak ten zdziwaczały książę. Ten dziwoląg w jedwabnych pantalonach, który po wielu latach oczekiwania zszedł niebacznie z zakurzonej półki w lombardzie. Przechadzam się po pokojach pełnych płonących świec. To jest cudowne. To jest niemalże boskie. Aż kapią łzy z oczu okrytych kurzem, pyłem skrą…   Jesteś? Nie. I tam nie. Bo nie. Dobra. Dosyć już tych wygłupów. Nie, to nie. Widzisz? Właśnie dotarłem do mety swojego własnego nieistnienia, w którym moje słowa tak zabawnie brzęczą i stukoczą w otchłani nocy, w tym ogromnie pustym domu. Jak klocki układane przez niedorozwinięte dziecko. Co ono układa? Jakąś wieżę, most, mur… W płomieniach świec migoczące na ścianach cienie. Rozedrgane palce… Za oknem jedynie deszcz…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-03)    
    • @m1234wiedzialem, że nie zrozumiesz, szkoda mojego czasu. Dziękuję za niezrozumienie i pozdrawiam fana.   PS Żarcik etymologiczny od AI       Etymologia słowa "fun" nie jest w pełni jasna, ale prawdopodobnie wywodzi się ze średnioangielskiego, gdzie mogło oznaczać "oszukiwanie" lub "żart" (od XVI wieku). Z czasem znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki", które są obecnie głównymi znaczeniami tego słowa.  Początkowe znaczenie: W XVI wieku angielskie słowo "fun" oznaczało "oszukiwanie" lub "żart". Ewolucja znaczenia: W XVIII wieku jego znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki". Inne teorie: Istnieją spekulacje, że słowo "fun" mogło pochodzić od średnioangielskich słów "fonne" (głupiec) i "fonnen" (jeden oszukuje drugiego). 
    • Po drugiej stronie Cienie upadają    Tak jak my  I nasze łzy    Bo w oceanie nieskończoności  Wciąż topimy się    A potem wracamy  Bez śladu obrażeń    I patrzymy w niebo  Wszyscy pochodzimy z gwiazd 
    • na listopad nie liczę a chciałbym się przeliczyć tym razem
    • Dziś dzień Wszystkich Świętych: Na płótnach ponurych I tych uśmiechniętych, Ale wspomnij zmarłych, Nie tych, co tu karły, – Co drzwi nieb otwarli! Choć w spisach nie ma, Bo jakieś problema... – Na dziś modlitw temat!?   Ilustrował „Grok” (pod moje dyktando) „Nierozpoznany święty”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...