Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

gdyby tak być


Luule

Rekomendowane odpowiedzi

Luule, tytuł przyciągnął jak magnes i... zagrały mi słowa do.. "nie półproduktem".. troszkę szkoda, że następne trzy wersy są swojego rodzaju wyliczanką, a można by je nieco rozpisać, bazę już masz.

Pragnienia zawsze biorą górę i choć receptory smaku radzą sobie w życiu, zdarza się, że stajemy się.. sitem dla chwil.. 

dobrze to określiłaś.  Pewnie jeszcze tu wrócę.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Właśnie miałam dylemat czy określić ten 'defekt' jako np. Dziurawą siatkę, pęknięte naczynko i kliszę, ale byłoby to chyba zbyt toporne. Powstał więc półprodukt, 'tryb niedokonany' ale jednak w planach produkcji:) 

Spodobało się sitko, więc i ja jestem kontent:) pozdrawiam Betko

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Właśnie nie chciałam rozpisywać. A gdyby zostawić same przymiotniki?

 

Nie byłoby przegadane, ale to znowu ma inne znaczenie. puste- bez złapanego motyla (nawet pasuje, choć zmienia sens), niezapamiętane - też ok, do domyślenia. tylko ten granulat rozproszony, solo odpada.. Może mi wpadnie coś zamiast tego naczynka, bo na 'rozproszonym' lub nieskupionym mi właśnie zależy.

Czyli jest nas zapewne dużo więcej, z tym odczuwaniem czegoś, na co się nastawimy, a co w realu już nie spełnia oczekiwań. Albo nie potrafimy tej chwili złapać jak należy;) pozdrawiam i dziękuję za uwagi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luule, jestem pewna, że takich, którzy nastawiają się na 'coś', jest masa... i możliwe, że nikt nas nie nauczył

łapać za "odpowiedni punkt". Tego uczymy się całe życie, a i tak nie ma pewności, że posiądziemy tę umiejętność.

Rozumiem chęci minimum słów w treści, z drugiej strony, "nadgadywanie" może wprowadzać nastrój/dopowie coś...   Zostawienie samych przymiotników.?... może...
Nie wspomniałam, ale tworzy mi się delikatny rym, złapane-dziurawe, można by pozbyć się tego.

"Sitkiem dla chwil", podoba mi się. Trochę mi niezręcznie "mądrzyć się", bo czytam słowa nie znając zamierzeń osoby, ale nie raz, nie dwa kusi mnie na podszepty, dla ogólnego.. niby.. polepszenia treści.

Czy dobrze myślę, nie wiem, ale przynajmniej próbuję wejść w dialog z Autorem i tutaj, widziałabym...

nie miej mi za złe takiej roszady... :) Zerknij, pomyśl, na spokojnie.
 
pragnienie smaku góruje
albo receptory dziurawe
jestem

sitkiem dla chwil

 

 

 

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam za złe, też tak mam, że jak coś mnie uwiera w czyimś wierszu, to czasem mówię o tym. Te chęci pomocy, przemeblowania znaczą, że coś Tobie ewidentnie zgrzyta w tymże:D no i okej. Dla mnie jedynie ta 3-wersowa wymienianka jest kwestią do ewentualnej zmiany, jak mnie coś olśni, bo póki co umysł nie współpracuje;) 

Końcówka stety-niestety podoba mi się taka jak jest. Przyznam, że mi akurat dziwnie z takimi gotowymi propozycjami, bo z tego co zauważyłam zawsze różnią się choćby szczególikiem, a to zmienia wydźwięk. No i to takie trochę, mimo wszystko-obce buty. Nie gniewaj się;) Wiersze, sposób łączenia słów, to trochę taka mowa ciała:) Ale dziękuję bardzo za próby pomocy i włożoną energię. To dla mnie też taka czerwona lampka, żeby się co jakiś czas przyglądać tym wersom, może po czasie wpadnie pomysł. 

A, a rym, tak, jest, i trochę ta ostatnia zwrotka jest rymową klamrą do pierwszej, ale to bardziej taka lekka melodia niż rymowany wiersz. Mi pasuje..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Więcej wiary w siebie:) (albo we mnie:P). Nie powinnam pisać zbyt dosłownie, więc: czy to smak pragnienia jest lepszy od smaku spełnienia go czy coś ze mną nie tak, że chwila, zamiast zostać we mnie ulatuje przez dziurki sitka. Gdy cieszysz się na myśl o czymś, to gdy nadchodzi ten moment, to...już nie cieszy tak jak wizja tej chwili. 

 

A bajki też bywają ciekawe i z przesłaniem:) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie. Ja mam z tym taki problem, że niby to co ulotne, nieuchwytne, porozrzucane w powietrzu, to wszystko jest według Ciebie najlepsze. No, przynajmniej lepsze od tego co udało się uchwycić. I tak chyba jest, albo przynajmniej może być. 

A receptory dziurawe co robią. To są wieloryby, które przepuszczają przez siebie tony wody, aby wyłowić to co pożywne. Wszystkie te małe, głupie chwile pozostające na sitku. Nic nie znaczą? Może. Ale to one utrzymują przy życiu. To one są tak pożywne, że potrafią napędzić coś tak wielkiego jak... jak życie... moje życie, twoje życie. To one są potrzebne do życie, a nie to czego nie poczujesz "smakiem". 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wieloryby:D fajna metafora! Na wiersz;) No właśnie, z tym sitkiem to można dwojako. Też się właśnie bałam jak będzie odczytane- bo jeśli mamy odcedzić makaron, to okej, ale gdy nabrać wodę? 

 

Gdy myślę, że serce nacieszy się daną chwilą, zachwyci, a jednak nie porusza tak, jak by mogło - jak wiem, że potrafi. Czy chwila była za mała, czy za mała i zamknięta byłam ja...?

Eh to widzisz tak, sorry, ja to zawsze muszę rozdzielić włos na czworo. 

Ale dla uśmiechu puścili mi właśnie Twojego imiennika w Trójce:) 'widzę Cię, tak wiem'...

Pozdrawiam Marku, fajnie poczytać Twoje analizy sytuacji, podobają mi się:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

a jednak często lepiej, mimo że korci, nie łapać, zostawić w spokoju, popodziwiać

- a jak się da, to nawet pogłaskać. I na tym koniec.

Bo ta różnica między być, a mieć pięknie, albo paskudnie kształtuje.

Co, to już inna sprawa - być może temat na nowy wiersz? :)

Każdy tworzy i ustawia swoje własne sita i dzięki nim chyba udaje mu się żyć,

choćby ze samym sobą i w zgodzie z własnym sitem? (sumieniem)


 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To nawet nie o gonienie króliczka chodzi, o nic materialnego, choć kwestia smaku też tych materialnych rzeczy dotyczy, nawet bardziej. O złapanie chwili - w pełni i świadomie. Chodzi też o takie chwile wyczekiwane, które już nas potrafiły chwycić za serce, i z tą myślą wchodzimy ponownie w sytuację, ale.. no właśnie, może po prostu 'nic2razy';) dzięki za wizytę i serduszko:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeżeli czujesz 'końcówkę' po swojemu/taka pasuje, to zostaw jak jest. Ja nie mam za co się gniewać..:)
A próby czytelnika są tylko próbami, czasami pomocne/trafne, czasem chybione/nie wszystko zaiskrzy z treści i wtedy samemu próbuje się/robi się roszady w słowach. To miłe, że miałaś ochotę 'porozmawiać', a głos ostateczny i tak należy do Ciebie.
 

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
    • @befana_di_campi ↔Dzięki:~))↔Pozdrawiam:)
    • @Waldemar_Talar_Talar ↔Dzięki:)↔ Chociaż ja jestem rzadko zadowolony na 99% z tego co napisałem. Raczej nigdy! Chyba każdy tekst?→jest "żywy"→bo można go napisać na nieskończenie wiele sposobów:)↔Pozdrawiam:)
    • ze wspomnień upiekę ciasto by lepiej smakowało dodam echa i wiatru oraz uśmiechu   żeby nie przesłodzić łzami je przełożę albo łyżką morza jest łagodne   wiem że trudno będzie ale co tam zaryzykuję przecież do odważnych świat należy   ze wspomnień ciasto upiekę będzie wam smakowało bo minionym zapachnie które hen za wami  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...