Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Spacer


Jacek C

Rekomendowane odpowiedzi

Szliśmy raz ulicą, był to chyba Kraków. Piękne kamienice, kocie łby, krawężniki pamiętające obijane o nie lata temu koła dorożek. Zmierzchało, choć po ilości ludzi bawiących się na rynku, można by wnioskować, że jest jakieś święto.
Hmmm, może i było- dla nas dwojga ważniejsze było, by omijać kałuże, o ktorych dawały nam znać dziurawe buty. Dygot zimna, który wprawiał nas niejako w rezonans tłumiliśmy, by nie pokazać jeden drugiemu, że odczuwamy cholerny dyskomfort. Ubrania, za cienkie jak na tę porę roku, zresztą przemoczone, sprawiały, że szliśmy ociężale, krok w krok. Żaden z nas nie odpuszczał. Czasem chciałem przysiąść, choćby na krawężniku, lecz po jego chodzie wnioskowałem, że jest w transie i lepiej pozwolić mu iść. Milczenie jest typowe dla ludzi idących bez celu, my też szilśmy nie zamieniając ze sobą ani słowa. 
Nagle nasz letarg przerwało dwóch gentlemanów, z których jeden, pewnie przez moje gapiostwo, trącił mnie w ramię. Przeprosiłem. Mój kolega tylko spojrzał z ukosa. Elegancki pan zapytał, czy według nas wszystko można kupić, bo ta dyskusja właśnie do tego stopnia go rozproszyła, że na mnie wpadł. Ja odpowiedziałem, że wszystko ma swoją cenę. Facet chciał dalej rozmawiać, ale jego towarzysz odciągnął go- miał lepszą perspektywę, by nam się przyjrzeć.
Wtedy mój znajomek zrobił coś, o czym marzyłem już z pół godziny- usiądźmy, powiedział, chcę pogadać. Kurde, poznałem go niedawno, a nigdy z nim nie rozmawiałem dłużej niż minutę.
Co tam?- pytam maski, która przenigdy nie była uśmiechnięta.
Czemu uważasz, że wszystko można kupić?- pyta się mnie, który zawsze sprawiałem wrażenie pogodnego.
Bo tak jest- mówię- póki się nie stoczyłem, zawsze wszystko załatwiałem, bo miałem kasę. Stoczyłem się, bo piłem, a wódkę też kupowałem za kasę. Kupowałem książki, prezenty dzieciom, dziwki, wolność, nawet ubrania z lumpeksu, które masz na sobie. Kurde wszystko można kupić, a nawet jak nie za kasę, to na przykład ciałem.
Kupisz wszystko, jeśli masz środki, taki jest ten świat. Chcesz się wykończyć- kupujesz działkę, złoty strzał i heja. Proste.
Czyli śmierć można kupić?- pyta żelazna maska.
Zastanów się- mówi on irytująco beznamiętnie- wszystko co nadmieniłeś to ogólniki, choć prawdziwe. W jakimś sensie szczęście, pewność siebie, dobra niematerialne można też kupić. Ale śmierć... mój drogi Jacku, śmierć jest tylko na sprzedaż. I jest to transakcja nieodwołalna.
Ty jesteś chory na mózg- mówię idiocie- Co ty, zabić się chcesz?
Żelazna twarz odpowiada- Chodzę z Tobą krok w krok. Jest zima, z minus dziesięć. Chodzimy i żebrzemy, żeby tylko się napić. Dziś mieliśmy iść do ogrzewalni, dlatego prosiłem Cię, żebyś się ograniczył. Spójrz wokoło!
Rozejrzałem się- jakieś schody, my schowani w cieniu, nawet ciepło, gdyby nie ten komfort odszedłbym od tego debila. A tak, siłą rzeczy słucham, przynajmniej jest ciepło.
Śmierć jest tylko na sprzedaż i ja Ci to udowodnię- gada maska dalej-spotkałeś gościa, po czym ze mną usiadłeś na dworze, zimą, w przemoczonym ubraniu, wychłodzony. Mówisz mi, że wszystko da się kupić i ja od Ciebie to biorę. Ja nawet Ci wierzę. Za wyjątkiem jednego- to ja Cię poprosiłem, żebyś usiadł ze mną na chwilę, w ten sposób sprzedałem Ci śmierć. Zanim wydasz ostatnie tchnienie zrozumiesz, że umieranie to nie umowa kupna sprzedaży, to efekt handlu wymiennego. Co wniesiesz, to dostaniesz. To co posiadałeś, warte było śmierci. I sam sobie ją sprzedałeś. Bo przecież nie oszukujmy się, całe życie miałeś tylko jednego przyjaciela- siebie.
Przysypiam.... powieki się kleją, nie czuję mrozu... cisza. Myślę, dobrze, do jutra tu będzie nasza miejscówa. Oddech mądrali, jakiś urywany, uspokaja mnie, nie jestem sam. 
Zasypiając chcę mu powiedzieć, że jest mądry, jutro pójdziemy na odwyk, przekonał mnie. Ale to jutro, dziś śpimy.
Śmiech dziecka, zapach chleba, ciepłe mleko, ukochana przytulona ciepłym ciałem, chcę do tego wrócić. 
W końcu dopada mnie mrok nieba o północy, unoszę się i zastanawia mnie, gdzie są gwiazdy...

Rozpływam się w ciemności, to nie ja ją wchłaniam, to nie ona wchłania mnie, jednoczę się z nią.... krótki błysk, jeden, drugi i ostatnie co słyszę, nieznajomy głos: zgon nastąpił o 3:25, widać, leżał tu sam od dłuższego czasu. Kto powiadomi rodzinę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znowu interesująco opisane ostatnie chwile życia - z pozycji człowieka ich doświadczającego, tym razem nie w pełni świadomego własnego umierania i też własnego udziału w spowodowaniu go... Wola życia, czy powrotu do prawdziwego życia i tęsknota za nim nie opuszczają go do końca, przez co ten koniec, choć spokojny i niewątpliwie przemawiający prawdą,  jest dla mnie dramatyczny i smutny.

Przeczytałam "z zapartym tchem". Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...