Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Pokonał śmierć bóg,
by każdy żyć mógł,
z nadzieją na zmartwychwstanie.


Karnawał trwa znów,
zabawa nas już
wciągnęła, więc pora na taniec.

 

Nie brakuję zła
tak wygląda świat,
czort zawsze nam będzie paskudzić.


Ja mam taki plan
przedstawię go Wam.
Ekspresja miłości do ludzi

 

Teraz jest wiosna,
kto tańcuje ten żyje.
Nie jestem Travolta
lecz tańczę jak on sam,
bo z filmów się nauczyłem.

 

Teraz jest wiosna,
kto tańcuje ten żyje.
Nie jestem Travolta
lecz tańczę jak on sam,
bo z filmów się nauczyłem.

 

Tańczymy parami,
grupowo lub sami.
Każdy dodaje coś swojego.

 

Znów ludzi poznamy,
ruszając biodrami
i nie ma w tym nic sprośnego.

 

Z każdym podrygiem
czujemy się żywiej.
Niesiemy więc dobrą nowinę.

 

Kto żył szczęśliwie
do tego uczciwie.
Ten nawet po śmierci nie zginie.

 

Moim znajomym podobno się podoba, ale chętnie spotkałbym się z obiektywniejszymi (nawet mocno krytycznymi) opiniami :)

 

Wiosną bardzo mocno utkwiła mi w głowię melodia ponadczasowego klasyku "Celito Lindo", pewnego dnia w pracy (pracuję na kopalni) wpadł mi ten tekst do głowy. Uwielbiam go czasem zaśpiewać pod tę melodię 

 

Edytowane przez Gaźnik (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Podoba mi się Twój plan i sposób, w jaki go przedstawiłeś - podrywający do tańca życia i miłości. Trudno mu się oprzeć i tak powinno być. :)

 

Tylko jedno: w wersie "kto tańcuje, ten żyję" powinno być chyba "e" zamiast "ę", i podobnie w 7-ej zwrotce w słowie "dodaję", prawda? I chyba też w dwóch ostatnich zwrotkach zbędny jest w ich środku punkt, bo odczytuję każdą z nich jako jedno zdanie. Ale to tylko szczegóły. Pozdrawiam. :)

Opublikowano

Bardzo dziękuję za odpowiedzi. Pani Duszka ma rację, muszę to poprawić. Całe życie staram się pisać poprawnie gramatycznie, ale jednak zdarzają się proste błędy. Cieszę się, że tutaj trafiłem.

 

Na chwile obecną dodam tylko, że refren nieprzypadkowo nawiązuje do klasyka polskiej kinematografii "Zakazane Piosenki". Pozdrawiam wszystkich

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiem, że czasu trochę minęło, ale jednak chodzi za mną ta odpowiedź i muszę to napisać. Gdyby znalazł kogokolwiek chętnego do napisania muzyki dla tego tekstu to oddałbym go w ciemno bez żądania zapłaty :) Chyba, że sprofanowałby mój tekst dla żartu. ;)

  • 3 miesiące temu...
Opublikowano

@Gaźnik, a mówiłeś/ pisałeś, ze nie umiesz tańczyć. Heh, tańczysz , jak talala.

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Skocznie, o dobroci Boga, o szczęściu, fajowy wiersz. Dziś mi b. pomógł, bom jakaś markotna. 

 

No i trochę brak mi do szczęścia, ale ten wers mnie też chyba dotyczy?

 

 

 

Pozdrowczyk. Justyna. 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Owszem, nie potrafię tańczyć. Jednak uwielbiam to robić :D 

 

Cieszę się, że Ci się podoba :) 

 

A co do ostatniego akapitu (mam problem z dzieleniem cytatów). Dotyczy, ale nie dowiesz się tego w najbliższym czasie, bo jeszcze długa droga przed Justyną :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To powiem tak. W tańcu towarzyskim nie mam żadnych umiejętności. Wiele razy myślałem o zapisaniu się, ale to chyba nie dla mnie. Mam bardzo sztywne nogi, przez to nie miałem szans w boksie.

 

Uwielbiam wolną ekspresję. Zdarza mi się włączyć muzykę i skakać po całym pokoju jak wariat. :D

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...