Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

"W nas cykle nieznane" - tak i choć nigdy ich do końca nie zrozumiemy, to dobrze wiedzieć, że w każdym z nas są, nieco inne, bo chyba zapisane w nas przez nasze niepowtarzalne życie... Piękne zanurzenie się wierszem w nasza ludzką naturę, i nasze przeżywanie cyklów świata. Bardzo dobrze robią mi takie wiersze i zrobił mi też twój. :)

 

I tylko dwie malutkie propozycje poprawek w tekście:

w drugim wersie pierwszej zwrotki proponuję "złote oko srebrnemu ustępuje", a w trzecim wersie drugiej po prostu "i znów wróci".

 

Dziękuję CI za ten wiersz i pozdrawiam :)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Może niestety tak. Dobrze, że dni w końcu nadchodzą, choćby nieproporcjonalnie. Dzięki za lajka;) 

 

W ogóle to Twój 'letni' wiersz mnie zmobilizował do pisania, w sensie, że poczułam w sobie zastrzyk piękna-usiadłam, i co, znów wyszedł ze mnie ponurak heh 

Edytowane przez Luule (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cieszę się, że mogłem się przyczynić do 'zastrzyku'. Wyszedł ponurak, ale na to nie zawsze możemy mieć wpływ. Chyba. 

Widzisz, ja od prawie dwóch tygodni w lesiech i w wierszach się las pęta. Tak na mnie działa i las i lato. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ależ z czym? :) dziękuję Valerio

 

Dzięki @beta_b, skoro tak mówisz, to przyjmuję z chęcią te słowa;)

 

Dziękuję, nie myślałam, że tak zadziała. Dla mnie to po prostu taka forma zarazem pocieszenia i nie, że jak jest źle, czy choćby pochmurnie, szaro, to kiedyś się to odmieni, czasem na chwilę, czasem na dłużej. Ale też i to dobre musi (?) się skończyć. No ale głowy są różne, także 'wykresy' i tendencje specyficzne dla każdego. Pozdrawiam:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ciemne duszą, chmura, choćby pozorna i lekka, wystawia kolano i dociska naszą pierś, obezwładniając. 

Jasne rozśpiewują się w sercu, szybko przeganiają tamte złe. Reszta jest wynikiem walki, jeśli się ją w ogóle podejmuje, także procenty zależą od nas samych. Tak to widzę. No ale..

Już jakiś czas temu pisałyśmy komenty na podobny temat. Maro, Tyś z tych pogodnych, tak wnioskuję:) Inaczej pracują 'receptory'. dziękuję i pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Może to tak jak z prawdą i oliwą;) Mimo chęci, wyjdzie i tak na wierzch aktualny stan ducha..

 

Co do lasu, to w myśl słów Fabera, a z ust Grechuty (jedna z moich ulubionych jego piosnek):

 

Gdy wchodzisz w las, stajesz się drzewem,
Co w twojej ciszy się rozrosło

 

 

pozdro!

Opublikowano

Cokolwiek sprawiło, że to napisałaś - myślę że warto było ...się tym podzielić.

Zapewniam cię że każda noc, kiedyś w końcu owocuje dniem. A jutro ...? Cóż - ono i tak do nas nie należy? Życzę ci więc, wielu kolejnych, długich i nadziejnych dni. Pozdrawiam   

Opublikowano (edytowane)

Witam -  ciekawie dziś u ciebie - można pisać i o takich sprawach godnie - dobry wiersz.

                                                                                                                                                                                  Udanego dnia życzę

Edytowane przez Waldemar_Talar_Talar (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję Julianie za miły komentarz:) I witam:) Tak, gdy noc długo trwa czasem chcemy się poddać lub dopada obojętność, brak sił, woli. Ale w końcu dochodzi światło, czy choćby przebłyski. Niby można się przyzwyczaić do tej huśtawki, choć to męczy...

 

Dziękuję, miło mi. 

Opublikowano

"Na ile zawita dzień"... myślę, że na tyle, na ile sami chcemy... :) i niechże będzie to zawsze "anielski młyn", a że 

"w nas cykle nieznane",  to prawda, trafnie i ładnie to ujęłaś. Podoba mi się prostota całości.

Pozdrawiam.

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Niby tak. Brzmi to prosto i wydaje się być proste. Tylko nie wiem czemu coś w nas - w tych ponurych, destrukcyjnych - zamiast walczyć o słońce samemu sobie 'wytwornicą dymu' (heh myślałam, że ten sprzęt ma jakąś ciekawszą nazwę:D).

Dziękuję za komentarz i opinię.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ostatniej twierdzy, a może pierwszej, bo od ciała wiele się zaczyna, ciało musi być zaopiekowane, bo inaczej... i wóz stanie i woźnica i... Mikroagresja codzienności - oj, to jest bardzo dobre określenie. Można było jeszcze w to wkomponować kilka detali jak choćby temperatura czy efekty wzrokowe, ale szczególnie chciałam się skupić na wrażeniach słuchowych i żołądkowych.     Bardzo jestem wdzięczna za Twoją opinię, dzięki niej wiem, na ile czytelne jest moje "pismo". Co wprowadzają w nim wielokropki, które przyznam, że lubię stosować. Dla mnie one są jak przystanięcie i złapanie tchu, czasami myśli kontynuującej, co by się tutaj pokrywało.    Pozdrawiam :)
    • Zanim zdążyłem powiedzieć coś więcej znów słodka Pluie ubiegła mnie i z dużą pewnością w głosie stwierdziła   - Uratujecie swą funta kłaków nie wartą głowę monsieur Orlon - kokieteryjnie puściła mi oko i poprawiła swe czarne włosy, targane przez wzmagający się północny wiatr - Wacek był u nas wczoraj po zmroku i na trzeźwo ten konus oczywiście nie puścił pary z ust ale gdy podstawiłam mu dwa gąsiorki z winem, zaprawionym alchemicznymi ziołami Alipsy, to język rozplątał mu się ochoczo niczym węzły na pludrach młodzieńców na widok moich dorodnych mimo wieku cycków.   Alipsa chwyciła mnie za ramię tak mocno aż uczułem na kości jej długie, zadbane paznokcie, którymi tak ochoczo gnębiła klienckie plecy i piersi.   - Konus wyjawił Wasz plan. I muszę przyznać, że mimo waszego alfonskiego uszczerbku na godności I honorze prawego obywatela to łeb macie na karku i nie wzbraniacie się w godzinie zguby wołać o pomoc do samego nieba Orlon. A raczej do jego zesłanych we właściwym czasie orędowników.   Więc dziewczęta znały już cały plan i tylko grały umartwione niewiasty na potrzeby tego kabaretu śmierci. Może i murwy i wszetecznice ale za to jak piękne i mądre a co najważniejsze moje i na mojej protekcji.   - A czy poznałyście gołąbeczki kochane tego który ma mnie wybawić od wątpliwej przyjemności dyndania na szafocie? - w tej chwili jeden ze strażników złapał mnie za tak zwane łachy i pchnął naprzód. Zrobił to tak silnie i nagle, że prawie wylądowałem całym ciężarem na obliczu jakiejś rozwrzeszczanej dziewczyny w pierwszym rzędzie gminu. - Madame mi wybaczy ten zupełny brak ogłady ulicznego fagasa - skłoniłem się do ziemi, obróciłem do strażnika i nim zdążył wymierzyć mi cios pałką usunąłem się, skocznym piruetem na bok a pałka rozpędzona pewną ręką strażnika spoczęła na twarzy dziewczyny. Odgłos łamanej szczęki i wybitych zębów było słychać w promieniu kilkunastu kroków mimo nadal gwarnej i gorącej atmosfery tłumu. Dziewczyna padła bez ducha na wznak za siebie a do zamarłego w totalnym zdziwieniu strażnika doskoczyła widać matrona pechowej poszkodowanej i w szale zaczęła kopać i bić na oślep strażników a Ci zwarli się z nią w atletycznych zapasach. A ja dzięki temu zyskałem dodatkowy czas dla dziewcząt.   - Ojciec Orest od Ran Chrystusa był przyjacielem i powiernikiem mego godnego podziwu i zbawienia ojczyma. Więc naturalnie i mnie objął pomocą bym także dostąpił łaski i zbawiennego w skutkach miłosierdzia naszego Boga, któremu nie jest obojętny los nawet tych całkowicie upadłych murew i alfonsów, którzy za niewinne występki jak zabójstwo kardynała który przeto wykończył mego ojczyma, teraz muszą pokutować i tańcować ze śmiercią na placu St Genevieuve.   Tibelle zrobiła minę jakby nie wierzyła własnym uszom ani mojemu szelmowskiemu, wężowemu językowi. Wymieniła pojednawcze spojrzenia z kokietkami i wypaliła   - Już my znamy Twego ojczulka … jak go mianowałeś Oresta od Ran Chrystusa lecz konus zna go znacznie dłużej i był kiedyś członkiem kompanii zakonnika a raczej jeszcze wtedy sodomity i włamywacza, faworyta Damasusa z Tolouse. Był jego prawicą sprawiedliwej śmierci dla spóźniających się z oddaniem tego cesarzowi półświatka co cesarskie. Czyli długów. A nosił on wtedy imię Papilona z Dunkierki choć konus określił go zgoła kwieciściej jako Papilona od świętej piczy Marii Magdaleny   Więc to najprawdziwsza prawda, że ojczulek Orest był kiedyś kolegą po fachu i równym nam niegodziwcem. Powierzyłem swą głowę zatem w jak najlepsze ręce.  
    • @viola arvensis   Wiolu, Wiolu, Wiolu. rozpieszczasz mnie swoimi słowami.   Ty, prawdziwa poetka - do mnie......   dziękuję najpiękniej jak umiem :)))))      
    • @Migrena kiedyś myślałam, że o miłości powiedziano już wszystko. Jednak  gdy czytam Twoje wiersze to zmieniam zdanie. Ciągle czymś zaskakujesz cos rozświetlasz. Przychodzę tu po natchnienia i zwykle znajduję. I za to dziekuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @huzarc   ale ja ciągle rozmyślam nad Twoim wierszem.   podziwiam Cię, że podejmujesz takie trudne tematy.   trudne ale fundamentalnie ważne.   brawo !!!  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...