Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

.

Jeszcze nie teraz, nie tu

 

.. lecz kiedyś gdzieś przetniesz

mi drogę

 

z uśmiechem?

bez bólu?

 

ostatni dniu

czy masz skrzydła.

 

.

.

 

 

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Myślę, że to odwaga, poddawać się ich działaniu. Urzekasz mnie tym, Czarku. :) I dziękuję Ci za to.

Opublikowano

Chciałabym, żeby on, ten ostatni dzień, ta ostatnia chwila i to, co w niej jest uśmiechały się do mnie dodając mi otuchy i nadziei. Czy to za wiele? Pozdrawiam.

Opublikowano

Witaj -  no no  - rozpędzasz się w dobrym kierunku Duszko - podziwiam twe miniaturki  - są pełne...

                                                                                                                                                                                               Udanego dzionka ci życzę

                                                                                                                                                                        

Opublikowano

A ty takimi komentarzami dodajesz mi jeszcze dobrego napędu. Jestem wdzięczna :) I miłej niedzieli.

Opublikowano

A mnie zaskoczyłaś. Podoba mi się. Bez bólu, z uśmiechem - myślę, że się da. Kiedy odpływa się w sen z uśmiechem na myśl, jak minął dzień - tak pogodzeni w ostatnią chwilę z uśmiechem podsumujemy życie - myślę, że jest to do zrobienia. Choć patrząc realnie i statystycznie, to jednak częściej umiera się w bólu i niedogodnych warunkach...:( ale szanse zawsze są. 

 

Chciałabym, żeby móc zobaczyć ten krótki film o sobie, w ostatnich sekundach - mówi się, że całe życie przelatuje przed oczami. Dlatego uwielbiam film 'American Beauty' za tą tkliwą i piękną scenę.pozdrawiam

Opublikowano

Tak, pogodzenie, od niego chyba najwięcej zależy.., pogodzenie z tym, że zawsze od samego początku podlegałam prawom natury, a do nich należy też skończoność doczesnego życia i śmierć... Pogodzenie z nimi, zaufanie nim,  a nawet ich pochwała. Jeśli do takiego stanu się zbliżę, to też śmierć może będzie miała dla mnie łagodny uśmiech. :) Ja tez chciałabym w tych ostatnich sekundach doświadczyć esencji całego mojego życia, zobaczyć je tak, jak tego wcześniej nie potrafiłam.

 

Dziękuję Ci za tą wymianę myśli na ten trudny i często unikany temat. I ciesze się, że mój wiersz ci się spodobał. :) Pozdrawiam i miłej niedzieli.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...