Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Człowiek- jakże dumni jesteśmy z naszego człowieczeństwa równocześnie potrafimy być najokrutniejszymi bestiami. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Justyno ładnie to napisałaś .mocne trafne 

 

Pozdrawiam 

Opublikowano

Bajago, taki jest los zwierząt w cyrkach. Są bite, straszone ogniem, okaleczane. Takiego lwa naprawdę widziałam. Był juz dorosły, a wyglądał, jak maluch, dlatego, ze karmiono go właśnie marchewką. Jeśli płakał, rzucano nim o ścianę lub na podłogę - tracił przytomność i nie sprawiał już problemu sadystom, którzy nazywali siebie szumnie "opiekunami zwierząt". 

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie wszyscy ludzie są okrutni, to wiemy. Ale jeśli w grę wchodzą pieniądze,,, to możliwe jest wszystko. 

 

Co do pozwalania na to, to już w wielu krajach zabronione jest prowadzenie cyrków. W Polsce też już się z tym walczy. Np. Zoo nie sprzedają już zwierząt do cyrków.    Powoli, powoli... ludzie wyeliminują cyrki ze zwierzętami, sami z siebie robić będą błaznów. 

 

Dobrej nocy. Beatko. J. 

Opublikowano

Dostajesz serducho,

bo to dobry, mocny tekst.

Czuć w nim emocje.

 

Jednakże nie do końca zgadzam się z przekazem,

bo - jak mniemam - wiersz nie odnosi się stricte do cyrku,

ale także do postawy człowieka wobec wszystkich żywych stworzeń.

A tu muszę tego człowieka bronić, gdyż to nie jest tak, że ludzie tylko niszczą,

starają się też ratować przyrodę i podejmują konkretne działania w tym kierunku,

z mniejszym lub większym powodzeniem.

 

Serdeczności, Justi.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak Deonix, rzeczywiście nie wszyscy ludzie są źli. Nie wszyscy znęcającą się nad zwierzętami. Ja tego nie napisałam w wierszu, ale doprecyzowałam w komentarzu skierowanym do bajagi. Ale fakt, wiersz porusza tematykę złego losu, makabrycznego wręcz, zarówno klauna, jak widowni - w szaleństwie, w upojeniu się chwilą, gdy wg nich oni są bezpieczni, a tak naprawdę za chwilę... no moze być odwrotnie. 

 

Wiersz odnosi się do cyrku, odnosi się też do tego, do czego ludzie potrafią doprowadzić, jak upokorzyć, jak zniszczyć - czasami dla zabawy, czasami z głupoty, czasami z nudów, a najczęściej dla własnej wygody. 

No i pieniądz - oślepia. 

Ludzie, takie mam wrażenie, niestety, że jeśli na tę chwilę siedzą sobie spokojnie, mają pełne brzuchy, nie myślą, iż może być tzw. "zmiana banana". Nie mam tu absolutnie zamiaru krzewić czarnowidztwa, ale można po prostu myśleć, i przewidzieć następstwa pewnych działań.  Wycinamy lasy, zmieniamy biegi rzek, a potem mamy klęski żywiołowe. 

Np. w wielu regionach naszego kraju wyniszczono doszczętnie jerzyki - takie ptaki, które żywią się komarami. Zamykano miejsca, w których gniazdowały, one tam małe jeszcze - umierały z głodu, a rodzice - dorosłe ptaki piszczały i rozbijały się o mury, aby dostać się do swoich dzieci. Tak było i jest, choć to prawnie zakazane.  A później marudzimy, ze komary nas gryzą. 

Ja nie mogę tego pojąć. 

Ale Deonix - przyznaję, większość ludzi jest dobra, jeno niczego nie czynią, a tych, którzy coś chcą zmienić - mają za nawiedzonych, ze się tak wyrażę. 

 

Wiem też, że są rejony na Ziemi, gdzie ludzie umierają z głodu. Wiem, wiem o wojnach domowych w Afryce, np. w Rwandzie - też o tym kiedyś napisałam na Orgu. Wiem. I dlatego jest mi źle. Czasami słyszę, że reaguję tak na to wszystko, co dzieje się na Ziemi, jakbym nie miała skóry, tylko same nerwy na wierzchu. 

 

Tak mam i piszę o tym. O kotach, o drzewach, o ich złym losie, ale też piszę o ludziach, którzy ratują. 

Piszę o krzywdzie - taki wiersz "LĘKI" - nie napisałam tytułu po to, aby tu reklamować się, ale żeby, eh... Deonix. 

 

Mam nadzieję, że nie zanudziłam.     Justyna. Tyle na razie. Pozdrawiam -  Justyś, jak mnie ładnie nazywasz. Zawsze tak mnie nazywasz, pisząc coś do mnie. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Ech, jak ja Cię dobrze rozumiem, Justyś...

I zgadzam się ze wszystkim, co tu napisałaś.

Ci, którzy chcą cokolwiek zmienić niestety kojarzą się ludziom z nonkonformistycznymi ideowcami

godzącymi w ich interesy, a przecież to wcale nie musi być prawda.

 

Często jest właśnie tak, że przeciwnicy ochrony przyrody myślą w sposób bardzo ograniczony, egoistyczny,

nie przyjmując do wiadomości, że przez swoje nieodpowiedzialne zachowanie/postawę szkodzą również sobie.

Znam ludzi, którzy palą w piecu/kominku plastikiem, bo "przecież nic się nie stanie", "sąsiad też pali i żyje",

polewają ziemię rakotwórczymi herbicydami, mimo że spokojnie można by ją ręcznie wypielić,

używają od lat tych samych insektycydów/antybiotyków, pomimo tego, że te już tracą swoją skuteczność i przez to przyczyniają się do powstania populacji opornych i gromadzą się w środowisku.

 

Czasami nie mam już siły z nimi rozmawiać...

 

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja nie mogę tego słuchać. Panu się samemu coś poplątało. Człowiek jest najdoskonalszą istotą na Ziemi. Bo ma rozum, panie.
Rozum? A co zrobił mądry człowiek mądrego pod słońcem?
Wiele zrobił, pan bedzie sprawiedliwy.
Sprawiedliwy? A był jeden sprawiedliwy, to go wzięli i ukrzyżowali, koronę cierniową zamiast złotej na głowę mu założyli. Co zrobił mądry człowiek? Co on zrobił? Świat cały dostał w dzierżawę, glob ziemski na własny użytek i co on zrobił? Ziemię rodzącą wyjałowił, powietrze czyste spaskudził, wodę kryniczną ucznił niezdatną do picia, miasta wielkie pobudował, w których się od własnego smrodu dusi i trzęsie się ze strachu, że mu tam na niebie kiedyś jakiś atom zaświeci. Po co tę bombę wykombinował? Mądry? Bardzo mądry człowiek.
No, panie... Pan znowu tak nie mówi. Człowiek nie jest już taki ostatni, też błysnąć potrafi. Energię jądrową, za przeproszeniem, wyzwolił nie tylko do zabijania. W kosmos się uniósł. Nogę na Księżycu postawił.
Penicylinę wynalazł, sztuczne serce, nerkę...
Dzieciaka w probówce wyprodukował. A sztuczny mózg, co pamięć ma, a bateryjkę grzeje, szybciejszy jak nasza sklepowa, to mało?
[1] Pan jest zacofany, panie. Człowiek wynalazł multum cudnych rzeczy. A telewizor kolor? No coś pięknego!
[2] Człowiek z człowieka mydło wyprodukował i tym mydłem oblicze swoje obmył. Jest się czym pochwalić przed gośćmi z kosmosu? Hiroshima, Oświęcim, Nagasaki..."

 

"BIG BANG" fragment

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

8fun, to osobliwością nazywane jest. Mądrzy ludzie nauki tak to nazwali. A tekst, świetny. Pozdrawiam. Justyna. 

Dialog ludzki - rozmówcy - każdy sobie. 

Ale to jak odwieczna gra przeciwieństw. Jak magnes, jak dwa bieguny. 

Nawet takie u konika na biegunach, wprowadzają zabawkę w kołysanie, mogą uśpić. A tu trach... i rozmowa się dalej toczy. 

 

Paradoks. 

Opublikowano

Bardzo ważny temat i dobry wiersz, nie wiem tylko czemu w warsztacie:) Przeczytałam komentarze - racja, racja. Straszne to . Z innej beczki pomyślałam z automatu o haśle "cyrk na kółkach" - niestety nie da się tak ironicznie puścić oczka do tego znaczenia słowa cyrk. 

@8fun - w punkt, jeden z wielu punktów.....

 

Pozwolę też sobie na swój wrzut z tekstu "piosenki", akurat trochę w ten deseń co wiersz:

"w tym cyrku każdy małpą, a treser i dyrektor robią hajs

budzi się we mnie lew który marzy by uciec

przeskakując płonącą obręcz myśli jak przeskoczyć ten kram"

 

pozdrawiam

takie wiersze są ważne, takie czerwone światło, czerwona kartka

 

Opublikowano

Też zastanawiam się czemu jeszcze w warsztacie. No i serducho leci, bo porusza zaiste istotny temat.

Swoją drogą to ciekawi mnie jednocześnie, czy wszyscy ci ludzie, którym leży na sercach los zwierzaków wykożystywanych w cyrku są jaroszami, bo jeśli nie to trochę stosowanie podwójnych standartów. Z jednej strony biedne zwierzątka w cyrku/zoo z drugiej stek, czy mielony na talerzu. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Z jednej strony masz rację, ale z drugiej, jesteśmy mięsożerni od praczasów, gdy udało się 'nam' coś upolować. Masowy przemysł hodowlany jaki jest wiemy - mniej więcej - nie usprawiedliwiam, ale kwestia hodowania, zabijania dla pozyskania jedzenia w porównaniu z krzywdzeniem dla zabawy czy jakiś innych korzyści to jest różnica. Np.polowania dla sportu, zabijanie słoni tylko dla ich kłów, obcinanie uszu, ogonków psom dla wyglądu rasy, obcinanie łap niedźwiedziom, żeby je zjeść i być silnym (Azja), no, to już myślę co innego. Czyli skoro jem mięso to mam być obojętna wobec krzywdy wobec zwierząt, zakazane mi są te uczucia? Czy to hipokryzja? Może trochę tak, ale nie stawiałabym jednej kreski pod tym wszystkim. Czy jak jeszcze parę lat temu jadłeś mięso, to nie miałeś prawa czuć złości względem krzywdy, czy ktoś mówił- masz w domu zwierzątko, które niby kochasz, a jesz inne zwierzęta? Myślę, że niesprawiedliwe to porównanie.

Oj, coś się dziś sprzeczamy

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak, temat ważny. Luule, człowiek jest drapieżnikiem, rozumiem, jest też wszystkożerny, posiada intelekt, ale to ostatnie obliguje go do myślenia nad tym, aby nie krzywdzić. Ja napisałam w wierszu, nt. bezmyślnego okrucieństwa. 

 

I my - ludzie powinniśmy się wstydzić, że nie umiemy, lub nie chcemy, dbać o życie innych istot. To wygodnictwo. Staliśmy się konsumentami. Tylko żądamy.

Dziękuję.    Justyna. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuje, Czarku. A co do wegetarianizmu, nie idzie mi o to, że ludzie mają nie jeśc mięsa. idzie mi o to, w jakich warunkach hodują zwierzęta na skalę przemysłową. To jest uwłaczające, ale Ziemia jest eksploatowana, ponieważ ludzi jest mrowie. Kiedyś jednak zginiemy, a Ziemia nadal trwać będzie. 

 

Jesteśmy kroplą czasu, jesteśmy tu na kosmiczna sekundę, choć wydaje się nam, że panami tej Ziemi zawsze będziemy. 

O tym, kim jesteśmy, co czynimy, jacy jesteśmy, to napisano wiele, powiedziano też wiele, i bedzie się mówić wiele, dopóki nie nadejdzie... koniec. Wtedy nastąpi CISZA.

 

Pozdrawiam Justyna. 

Opublikowano (edytowane)

@Luule, @Justyna Adamczewska

 

Nie chcę się z paniami przepychać co do racji, bo każdy ma własne. Kilka lat temu jadłem mięso i zawsze, podkreślam, zawsze czułem się  z tego powodu źle. Zawsze miałem wobec siebie samego o to 'ale' i czułem, że jestem nie fair wobec zwierząt.  Dlatego przestałem, wreszcie na dobre. 

Oczywiśce warunki w jakich przetrzymywane są zwierzęta przeznaczone na ubój wołają o pomstę do nieba, ale w moim odczuciu o pomstę do nieba woła również ludzka mięsożerczość w czasach kiedy nie jest ona już nam niezbędna do zachowania i życia i zdrowia. Dodakowo wegetarianizm i zrezygnowanie z hodowli zwierząt przeznaczonych na ubój na rzecz roślin mogłyby zupełnie rozwiązać sprawę głodu na świecie. Niestety to raczej nie nastąpi, bo są tacy, którym zależy na tym, by ludzie mięso jedli i wydawali na nie pieniądze. Jak i ci, którzy utrzymują, że piesek i kotek są do spacerów i miziania, a świnka i krówka do zabicia i zjedzenia. Wiele można na temat tych aspektów rozmawiać. Nie miejsce po temu. Poza tym każdy kto chce może łatwo dotrzeć do informacji tego dotyczących. 

Nie widzę różnicy między pieskiem, kotkiem, a krówką, świnką, czy kurką. Zwierzak jest zwierzakiem, ma serce, mózg i krew tak samo jak każdy inny i tak samo jak każdy inny cierpi, a podobne rozróżnianie na zwierzęta hodowlane i zwierzęta domowe - zwierzęta do zjedzenia/zwierzęta do przytulania to tak, nie zawaham się użyć tego słowa czysta hipokryzja. 

Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem, bo nie było to moim celem. Przedstawiam jedynie swój punkt widzenia w dyskutowanej sprawie. 

Z wyrazami szacunku

 

Edytowane przez Czarek Płatak (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...