Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

bez imienia bez twarzy bezbarwny jak powietrze

z pokorą i szacunkiem wyuczonymi na lekcjach z życia

pochylony nad Matką-karmicielką

której inżynierowie dusz założyli betonowy gorset

przysiadł na ławce w jednym z parków

zabytek ery przedindustrialnej - jeszcze człowiek

jeszcze

 

słońce przyświecało blado jakby lada chwila miało zgasnąć

spadające z drzew liście- wspomnienia- zaścieliły alejki trawniki

zwinne rudobure wiewiórki przemykały to tu to tam robiąc zapasy

wietrzyk łagodnie nucił w koronach wiązów kasztanów topoli

 

przysiadł znużony

matki z wózkami snuły plany

mechaniczne owady snuły sieci

znużony przysiadł

 

jego twarz jego ręce - kora drzewa

jego włosy jego oczy - kolor nieba

jego myśli jego serce - smak chleba

 

z papierowej torebki wysypał na dłoń okruchy

nieliczne ptaki podfruwały i przysiadały w pobliżu

drżącą ze wzruszenia ręką rzucał im drobiny chleba

ptaki unosiły je wysoko wysoko i znikały

jak i on bezimienne

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

tak, jeszcze człowiek, ale jak pięknie przedstawiony.

Jeden z niewielu ostatnio przeze mnie czytanych wierszy,

o tak bogatej wymowie.

 

 

 

Autorze Gratuluję.

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...