Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

modis

Użytkownicy
  • Postów

    22
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez modis

  1. modis

    Wieczorna impresja

    Ostatnie promienie zachodzącego słońca Kończy się dzień i moje życie dobiega końca Zapada zmrok i trzeba kłaść się spać Nie dbam o to co po mnie pozostanie Przypływy i odpływy morskich fal Tak i my przychodzimy i odchodzimy w niepamięć
  2. modis

    Wszystko przemija

    wybrałam cię jakże wtedy byłeś inny co się stało że czas który trawi wspomnienia wytrawił również nas stałeś się bezbarwny cięższy o nudę z twoich włosów uplotłam pomost po którym muchy przedostają się na drugą stronę milczenia między nami dzięki nim wciąż słyszę dźwięczące mi w uszach tak nie twoje śpij pogromco chaosu wybrałem cię jakże wtedy byłaś inna pamiętam pierwszy zachwyt uczucie lekkie i ciężkie płomień jasny i gorący marzeniami o twoim ciele pomalowałem sobie twarz na czerwono byłem gotów walczyć teraz z upływającym czasem który wyznacza kolejne stopnie ku nieistnieniu
  3. modis

    czy to miłość

    czy to była miłość co czułe(a)ś gdy pierwszy raz wkładałeś wyjmowałeś obejmowałeś całowałeś by następnie przekląć czy o to w tym wszystkim chodzi by spłodzić i odejść czy to było życie co czułe(a)ś gdy po raz ....
  4. modis

    Poezja

    wiersze noblistów drżą przy powiewach wiatru ptaki przysiadają na krawędziach fal w brzasku poranka przypływy i odpływy dni zmieniających się jak widma światła bezdenne szuflady okrojonych znaczeń profesorowie poezji nagradzają własne ideały swoje pragnienia
  5. Wisława Szymborska Wielką Poetką była Najpierw się urodziła potem umarła w międzyczasie żyła Dostała Nagrodę Nobla pisała wiersze paliła papierosy i kawę piła Miała wielu przyjaciół rozumiała tragizm życia Nigdy nie brakowało jej jedzenia i picia Czerpała garściami z życia to co najlepsze Żegnali ją na jej pogrzebie przyjaciele znajomi nieznajomi i ... Poetka nie lubiła wielkich słów i nie brakowało jej poczucia humoru oraz tlenu azotu i wodoru Nie narzekała na brak zdrowia i pieniędzy Żeby nie powiedzieć iż wprost pławiła się w przędzy - Losu Tym wierszydłem hołd jej oddaję Wszak nie ja a ona Wielką Poetką była I w pamięci potomnych nie moje a jej wiersze przetrwają Zgodnie z dewizą tych co się na Wielkiej Poezji znają Jej wiersze zawędrują pod strzechy Będą ją cytować w szkołach nauczyciele i klechy Wystawiła sobie pomnik trwalszy od spiżu Ars longa vita brevis I może jej wiersze przyczynią się do demograficznego - podpisane LIZUS Wisława Szymborska Wielką Poetką była I choć dostała Nobla pozostała skromna i w ogóle się nie zmieniła - nadal tworzyła Poezję bo wiadomo przecież : pisanie wierszy - to nie złota żyła Podobno w każdym mężczyźnie drzemie poeta Gdy go czule muska pięściami ponętny atleta Gdy mu do ucha szepcze słowa czułe Gdy nagle gaszą światło i w objęciach spleceni Łączą się w miłosnym uścisku i cali spoceni Wyznają sobie miłość czułość i wierność do grobowej deski I dla swych możliwości uznanie - panowie i panie Przestaję pisać bo zaczynają szczekać pieski Wisława Szymborska Wielką Poetką była Gdyż jej nie bito a za mało piła Gdyż jej nie uciszano , gdy głos zabierała I dlatego ona pozostanie w pamięci żywa i cała Ona - Wielka , a ja - moje serce w proch potrzaskane Ona - Wielka , a ja - przez rodaków Którzy jednym wznoszą pomniki a drugiego człowieka nazywają nikim Którzy wyznają wartości HUMANISTYCZNE OGÓLNOLUDZKIE A ja cóż, pewnie nie mam powodów do narzekań Choć po mnie nawet ślad nie pozostanie - panowie i panie Którzy w swej tradycji uznają wiarę w Boga
  6. modis

    Echo słów Twoich

    jak we śnie jak w nocy kosmicznej jak w ciele pozbawionym duszy jak tam gdzie nigdzie i tutaj krążą i cisza je pozbawia znaczenia i hałas też i słowa i czyny i moje wiersze i monolog wariata i czyjś uśmiech w tej chwili co uśmiech stawia potrzebę wysłowienia kpiny z obłędu i zwodniczego czczego podchodzenia na skraj do poderwania do lotu dwunoga pochylonego nad sobą jak posąg jak parasol świst wiatru echo - myślimy słowem bezbarwnym wyblakłym zbyt częstym jak papier pod naszymi dupami nie czujemy zbyt często jak boli powtarzanie z pamięci słownika wierszy te ciągłe niedowiarstwo brak złudzeń rozkoszy pijane chwile pijanych i ciągle od nowa złudzenie ciągłości pogrzebane marzeniowspomnienia wspomnieniomarzenia o lepiej - być może - i w ogóle - to wszystko - - ale - co ty nie powiesz - jakieś twarze i głosy i dźwięki i niebo i susza i pożar i nagle pamiętam jakieś słowa kolejność zachowana zaczynam liczyć od zera czyjś koniec trwa we mnie trwa twa miłość niedojrzała nie zakończona cudem poczęcia nowego głosu nowego nic co byłoby losu zrywają się w popłochu chcą uciec i strach kto przegrał kto stawiał kto grał kto nic nie zrobił i miał potąd a kto brał
  7. modis

    do m.

    nie opuszczaj mnie nie odchodź nie zamykaj drzwi bez słowa jeśli to nasza ostatnia rozmowa - powiedz : dlaczego już nie chcesz mnie a wolisz jego tyle lat i nagle taka zmiana wolisz nie Janka tylko Romana - co za różnica o ! bladolica przecież dobrze nam było razem gdy szliśmy skrajem lasu trzymając się za ręce a z nieba sfruwały anioły zazdrosne o nasze szczęście pewnie męskie zwiodły cię ramiona a ty w nie wtulona marzyłaś o sile charakteru tego bufona proszę wróć chcę cię znowu czuć przy sobie chcę mówić tylko tobie ile dla mnie znaczysz i znaczyłaś nawet kupiłem klaser na te znaczenia czy chcesz abym został kolekcjonerem jednego - powtarzanego po wielekroć ale tylko we śnie - wspomnienia
  8. modis

    Beton powszedni

    byłem wewnątrz i nic tam nie znalazłem tylko krwawe płaty wspomnień na ladzie świadomości podchodzą oglądają wybrzydzają czasami dotykają czasami wąchają węszą smakują czy nadaje się do przetrawienia rzeźnicy pamięci ćwiartują ją na kawałki idee odarte ze złudzeń do białych kości a wszystko dla wzmocnienia wrażenia w krwistej czerwieni z koniecznym komentarzem i przy odpowiednich dekoracjach pstryk! zdjęcie - utrwalona chwila nieważne czy szczęśliwa w tle czyjaś twarz - grymas śmiechu lub niezadowolenia gdy to drugie - przerwa reklamowa na zewnątrz jest bezpieczniej na zewnątrz jest zabawniej na zewnątrz szczęście spływa hektolitrami łez rozbawienia ptaki o świcie tak pięknie śpiewają słowa są sprzedawane na kilogramy milczenie retuszuje się w garderobach czasami jednak ale tylko czasami - śnimy marzymy o Prawdzie która boli i jest krucha i delikatna jak kwiat na co Oni - poradzimy sobie z tym poradzimy beton jest trwalszy od marmuru
  9. modis

    MIŁOŚĆ

    Dziękuję, Justyno . Pozdrawiam.
  10. wiersze mamy po pierwsze krótkie a po drugie - długie
  11. modis

    MIŁOŚĆ

    Cześć , Justy, odpowiem Ci w miarę moich możliwości. Jeśli ktoś taką miłość traktuje jak zabawę , rozrywkę , jeśli doznaje radości , uniesienia , zapomnienia , jeśli taka miłość służy nieskrępowanej zabawie - to można ją przyrównać do pobytu w wesołym miasteczku , w którym też podobne odczucia i uczucia nam towarzyszą. to tyle...
  12. modis

    Zadumany

    bez imienia bez twarzy bezbarwny jak powietrze z pokorą i szacunkiem wyuczonymi na lekcjach z życia pochylony nad Matką-karmicielką której inżynierowie dusz założyli betonowy gorset przysiadł na ławce w jednym z parków zabytek ery przedindustrialnej - jeszcze człowiek jeszcze słońce przyświecało blado jakby lada chwila miało zgasnąć spadające z drzew liście- wspomnienia- zaścieliły alejki trawniki zwinne rudobure wiewiórki przemykały to tu to tam robiąc zapasy wietrzyk łagodnie nucił w koronach wiązów kasztanów topoli przysiadł znużony matki z wózkami snuły plany mechaniczne owady snuły sieci znużony przysiadł jego twarz jego ręce - kora drzewa jego włosy jego oczy - kolor nieba jego myśli jego serce - smak chleba z papierowej torebki wysypał na dłoń okruchy nieliczne ptaki podfruwały i przysiadały w pobliżu drżącą ze wzruszenia ręką rzucał im drobiny chleba ptaki unosiły je wysoko wysoko i znikały jak i on bezimienne
  13. modis

    MIŁOŚĆ

    nie już nie całuj mnie nie myśl o tym a propos twoje pocałunki są jak lód przytknięty do gorących ust twój język razi mnie dbałością o szczegóły to czepianie się słów muskanie zębów które chwilę wcześniej poznały co to wymioty to zapamiętanie z jakim penetrujesz pustkę mojej twarzy to nic które wystawiam na pokaz tobie i twojego oddechu i myślę sobie to obrzydliwe ty i ta nasza miłość ale poddaję się i myślę że tak trzeba to jest potrzebne przecież inni też najpierw ty mnie potem ja ciebie to się nazywa penetracja zwiedzanie wesołego miasteczka zabawa na sto dwa łóżko papieros ty i ja i jeszcze ktoś ciekawy więc on i ty a dopiero potem ja nie ma co idę spać
  14. modis

    Tchnienie ciszy

    Dziękuję. Pisałem ten wiersz wczesnym rankiem, nie myśląc, jaką formę mu nadać - więc, jakby, pod natchnieniem - i nie jest to stylizacja , bo wynikał z porywów duszy, która - zwłaszcza o tej porze dnia - odczuwa nieco inaczej : cisza , spokój, wszyscy jeszcze śpią, a ciało lgnie do ciała. Romantyczni kochankowie - to jest to , czego brakuje w dzisiejszych czasach konsumpcjonizmu. A tak na marginesie - dziękuję za przyrównanie mnie do Wielkich Romantyków , bo wiele mi do nich brakuje i sam nie poczuwam się za takiego , a wręcz przeciwnie...
  15. modis

    Tchnienie ciszy

    Brzask jutrzenka słońce wschodzi Pierwsze przebudzonych ptaków śpiewy Leżąc przytuleni kochankowie młodzi Wsłuchują się w cichnące odgłosy ulewy Twarz przy twarzy ramię przy ramieniu On o niej ona o nim myślą w rozmarzeniu I czule wpatrzeni w swe odbicia jasne O czym myślisz pyta ją ona pyta jego Dotknij mego czoła- dłoń jej wyciągnięta Zawisa w próżni Jakże blisko są siebie i jakże od siebie różni Czuję chłód - szepcze i pieszczotliwie gładzi jego skroń Tej nocy jesteśmy tylko my oboje - mówi ona albo on Bo już nie ma podziału Na duszę i ciało które jednym się stało A zapach jej włosów pośród urzyczonych głosów Korzenną słodką wydzielały woń I zbędne się stały i gesty i słowa Bo wreszcie swą połowę odnalazła połowa Nic nie mów - dotknęła jego ust i cofnęła dłoń z przestrachem - Bo spłoszysz i uleci - co ? - ta chwila która łączy i rozdziela Cicho - i przykłada palec do opuchłych warg - słyszysz ? Szelest liści powiew wiatru Tchnienie ciszy
  16. modis

    Pogodne niebo

    zegar miarowo odmierzał czas jedyny dźwięk prawdziwej ciszy jedyny niestrudzony robotnik pochyleni nad kuchennym stołem trwali oboje w milczeniu bez pretensji wyrzutów do losu przypominali raczej posągi herbata stygła ciasto na talerzu nieruszone spojrzenia utkwili na sobie ich ręce nieruchomo tkwiły na podołku oboje równocześnie spojrzeli sobie w oczy spłoszeni własną śmiałością odwrócili wzrok mamy już siedemdziesiąt lat pomyśleli wyciągnęła się ku dłoni dłoń tak? tik tak tik tak? tik tak tik od dzisiaj jesteśmy mężem i żoną a w ich starczych oczach zalśniły łzy
  17. modis

    Czcij bohaterów

    całkiem udany paszkwil tylko czy nie szkoda czasu i talentu na pisanie takich żółcią zaprawionych strof...
  18. modis

    metafizyka nonsensu

    czas jest w nas a poza czasem jest pozautrwalona jak napisy na murach nie stąpając po ziemi i nie unosząc się w chmurach dotykamy sedna tego co jest pomiędzy sensu przędzą słowa a mową mową mówioną ciszą w dźwięku wsłuchaną w jednym znaku wypowiedzianą ciągi liter jak bezgłośna pieśń co z upływem czasu pokrywa się rdzą znaczeń dosztukowanych omówień w gabinetach klasyfikujących entomologów którzy z szpilkami w kościstych dłoniach cyzelują znawstwo przedmiotów bezkrwistych i ulotnych nietrwałych i zmiennych jakimi są słowa i czas i bezmiar i brak i obecność w nieobecności stop istniejącego z nieistniejącym stop kropka cudzysłów i znak będący zaledwie czy aż symbolem symbolu kropka metafizyka sensu wiersze wzrastają z nasion zapomnienia tego co było a co nigdy się nie zmienia kwitną w umysłach które są ich glebą kwitną w sercach co karmią się niewiedzą wieczność jest chwilą pokrytą patyną trwaniem i trwonieniem uchwyconą zmysłami smaku dotyku wzroku słuchu i powonieniem krzyk jest milczeniem choć nie ma ust poprzez które słowa rodzić by się mogły w świecie zgiełku i wrzawy - pisane dla zabawy nie dla utrwalenia
  19. modis

    Ludzkie zapachy

    Nie narzucam się - jak ktoś przeczyta - to dobrze, jak nie... - w końcu i tak przeleżały całe lata w szufladzie... klasyczne rzeźby trupów upozowane skamieniałe zastygłe w swych antycznych pozach: bezskrzydła Nike - marmurowy relikt gdy nosiłam go w sobie - jeszcze żył jeszcze był jeszcze oddychał - mną jeszcze karmiłam go swoją nadzieją przyszedł na świat bez słowa sprzeciwu cały we krwi i z niemym pytaniem mamo to ja czy wciąż jeszcze ty czerwień jest kolorem grzechu naszych win tych cudzych zachłannych rąk nawet nie wiem czy ty to TY a czy ten świat to mój dom czy tylko przejściowe stadium tłumionego śmiechu z zadawanych ran które skrycie i w pośpiechu bliźni zadają nam gdy dorastał z lękiem patrzyłam na niebo jeszcze pogodne bezchmurne jeszcze niebieskie i na niego ile lat wtedy miał gdy po raz pierwszy powiedział : noc mrok jest wszędzie nawet w naszych snach po co się rodzimy po co przychodzimy na świat po co ta udręka trwająca tyle lat a zegar nieubłaganie odmierzał jego czas przeklęci niech będą ludzie którzy ranią nas p.s. "w życiu ważne są tylko chwile te na które czekamy" :)
  20. to co widzimy czego dotykamy jest i nie ma tego zarazem wyłonione z pustki jest formą zaledwie - mirażem spała przy mnie gdy ja się obudziłem czuwała nad moim snem gdy spałem które z nas teraz śni ( bo czym jest jawa) myślę więc jestem to Kartezjusza sława wstałem więc i patrzyłem w za oknem noc ona się poruszyła przez sen szepcząc chodź wstałem więc i patrzyłem w za oknem noc wracam do łóżka i dotykam Jej ramienia mówię : śpij śnij moja droga śnij swoje marzenia bo tam na tamtym świecie do którego dostępu nie ma nasz rozum wszystko jest i milknę a w gardle więzną mi słowa ona śpiąca ja przebudzony i nasza rozmowa czarą goryczy się staje (leżę z rękami pod głową czas jeśli jest albo go nie ma jeśli jest - jest wtem ona budzi się i nagle mnie nie ma jest za to ona) śniłam - mówi do siebie - sen twój w którym dzielą nas słowa w którym dźwięki obrazy przedmioty zdarzenia są ledwie odbiciem tego co wieczne są ledwie i urywa speszona sen twój śniłam sen w którym myśli lgną do znaczeń sen twój w którym nie ma miejsca na zło i nie ma majaczeń widziałam cię w tym śnie gdy spałeś widziałam także siebie i ty byłeś mną gdy stałeś w mrok za oknem wpatrzony i nie wiedziałeś które z nas śpi a które czuwa i mówiłeś coś o tym że nad miastem przeszła burza pamiętam jeszcze że upływały dni lata godziny myśmy - wpatrzeni wciąż w siebie - nie znali przyczyny własnego istnienia nie znali początku i końca i swego przeznaczenia życie wokół tętniło i co raz to nowe pokolenia pojawiały się i znikały - niczym okręgi na wodzie - gdy wrzucić w nią kamień i nic o rodzie - prapoczątku kruszyny którą jesteśmy w oceanie czasu a jest nim pamięć pamięć Świata i Bożego Stworzenia który powołał nas do życia w czasie z chaosu nieistnienia Który dał nam twarze imiona talenty przeznaczenia Który tchnął w nas życie w nas - kupkę popiołu - którzyśmy Nim o On nami pospołu i gdy to mówiłam nagle sen mnie zmorzył i zasnęłam
  21. Liść u podnóża drzewa Leży martwy czy wciąż dojrzewa
×
×
  • Dodaj nową pozycję...