Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

dałam siłę na życie

chwyciłaś, w dłoni zamknęłaś

 

wlałam prawdę do serca

teraz rytmicznie uderza

w zakłamanie świata

 

wysłałam uśmiech

uśmiechaj się częściej córeczko 

 

04.05.2018r.

Opublikowano

Bardzo ładna,

czuła miniaturka.

 

Ale ja ją jakoś kiepsko odczułam z początku,

pewnie to wina mojego braku empatii.

I ta środkowa część... no, cóż, niezbyt to zgodne z moim postrzeganiem świata,

co nie znaczy, że moje spostrzeżenia trzeba podzielać,

zresztą to Twój, w dodatku osobisty bardzo wiersz,

a ja się tutaj wymądrzam i psuję Ci statystyki swoimi wywodami :)

Przepraszam, ale nie chciałam być nieszczera.

 

Pozdrawiam ciepło.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A jakie jest Twoje spostrzeganie świata?

Dziękuję za szczerość, o to mi chodzi, sztucznie słodzić, po co?

I tak Cię darzę sympatią, bo jesteś sprawiedliwa w wypowiedziach ?

pozdrawiam :))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Skoro pytasz, to odpowiem.

Tak w skrócie - nie uważam dzieci za niewinne istoty,

może są takie na początku, ale to ich nieskalanie wynika wg mnie z braku mocy sprawczej

i ciężko mi idealistycznie uwierzyć w to,

że pozytywne wartości przekazywane dziecku w domu rodzinnym

przetrwają pomimo "zakłamania świata", jak to określiłaś.

Oczywiście byłoby super, gdyby tak było, ale ja w to jakoś po prostu nie wierzę.

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Dość ciekawa konstrukcja wiersza. Ponieważ jest ślicznie niejednoznaczny. Nie wiadomo bowiem, czy ta relacja podmiotu lirycznego, to głos matki autorki wiersza skierowany do niej (autorki) bezpośrednio, czyli że autorka cytuje swoją mamę i uwierzytelnia ją w wierszu, czy raczej są to rozważania odautorskie i skierowane do córki autorki. Te kalkulacje i oszacowania pozwalają na bardziej kompleksowe wnioski. A mianowicie czytelnik dochodzi ostatecznie do wniosku, że te relacje rodzicielskie są wzajemne, że działają w obu kierunkach, i są równouprawnione,  kolokacje odnoszą się do miłości matczynej i miłości do rodzica. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję za wnikliwą interpretację. Każda matka kiedyś była córką i nadal nią jest, chociaż ma własne dzieci, ale nie każda córka jest matką. Wiersz można spostrzegać w dwojaki sposób. Skoro zajrzałeś do powyższego wiersza to taka moja prośba: zajrzyj do innych moich, jestem ciekawa Twojego zdania, piszę od niedawna.

:))

Opublikowano

Celna myśl, nie każda córka jest matką. Dobrze, zajrzę do ciebie w wolnej chwili z przyjemnością, nie warto jednak zbyt emocjonalnie podchodzić do jakichkolwiek komentarzy, są różne wrażliwości w odbiorze poezji i autor nie może brać wszystkich opinii pod uwagę, bo popadnie w konflikt z własną weną. Ona (wena) sama ciebie ukierunkuje. Zawsze trzymam się tej zasady. I dotyczy to negatywnych jak i pozytywnych komentarzy.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W związku z Twoją prośbą, postanowiłem zajrzeć do twoich wierszy, skomentowałem pięć utworów, myślę, że to wystarczająco, przeczytałem o wiele więcej. Tak jak wcześniej wspominałem, nie warto brać jakichkolwiek recenzji do głowy, i do serca, i nimi sugerować, bo każdy twórca ma własne priorytety. Ogólnie po przeczytaniu, dobre wrażenie odniosłem. Niżej już merytorycznie się odnoszę, do konkretnych wierszy. Pozdrawiam serdecznie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 I czekam na kolejne rymy.

 

 

 Naturofikcja

 

horyzont zdarzeń, marzeń witraże

prześwietlę szkiełkiem,

farbą pomażę 

w górę uniosę

nad łuki brwi

nad czoło dumne, chmurne

kwiaty piwonii i wiśni

 

wyżej nie zdołam w spiekocie wołam

słońce przewierca

baldachim nieba

promieniem struga

myśl jedna, druga

a może trzecia 

przyświeca świeca 

palone włosy przed strachem burzy

gromnica wróży

 

horyzont zdarzeń, lepkich skojarzeń

między źrenicą, skronią, rzęsami

naturofikcji obraz przesłany

ograniczniki, klamry i bramy

masy perłowej

lub szklisto - szklanej

w wiązce strumieni 

soczewek, skupisk

natura, fikcja ?

 

w tętnicy ucisk

 



 

 

Do"  "Naturofikcja”

 

Dobrze, że wiersz z rymami. Rym doskonale wpisuje się w jego łagodny, urokliwy charakter.

Kontakt z czytelnikiem odbywa się na różnych wysokościach (poziomach), [nad łukiem brwi, - wyżej – w anturażu nieba, a potem na poziomie oczu – między źrenicą, skronią, rzęsami, - co nadaje utworowi jakby trójwymiarowości. Fajne. Może wolałbym dokładniej przemyślane metafory, by nie było rozdźwięku w logice wiersza a raczej w jednoznaczności odczuwania nastroju podmiotu lirycznego (czyli twojego nastroju). W pierwszej zwrotce pozytywny nastrój – rozmarzona -marzeń miraże, godna -czoło dumne, chmurne, po czym w drugiej strofie – jakby bez uzasadnienia powodów – wystraszona, w dekadenckim nastroju przesyconym śmiercią – gromnica wróży – niby – słońce przewierca baldachim nieba, promieniem struga - a jednak – palone włosy przed strachem burzy – jakby nieco chaotycznie, wszak raczej burza nie wchodzi w interakcje z palonym włosem? (domena słońca). Czytelnik nie wie dokładnie w jakim środowisku lirycznym podróżuje z autorką. Czy pogoda nagle się odmieniła – dlaczego? Oczekiwałbym krótkiego uzasadnienia? Ogólnie jednak pozytywne wrażenia, tytuł „Naturofikcja”, tłumaczy w pewnym sensie niekonsekwencje i zaburzenia czasoprzestrzenne. Myślę, że chodziło bardziej o nastrój, oddanie impresywnego klimatu Duszy samej autorki. Dlatego Twój wiersz przypadł mi do gustu.

 

 

Moja recepta

 

wiersze można pisać

umysłem lub sercem

albo umysłem i sercem

 

wtedy wychodzą najlepsze

 

tworzone samym rozumem

kanciaste

samym sercem - zbyt emocjonalne

 

w duszy powstają

a rozum koryguje

 

wtedy rodzą się perły

rzucane przed wieprze

dalej będą perłami

 

ale nie rzucaj

po co wiersze ranić

 

 

 

Do „Moja recepta”

 

Bardzo dobry motyw, i wnioski uzasadnione, wiersze trzeba pisać i rozumem i sercem. Zauważ jednak, skoro wiersz jest receptą, a więc pewnym zamierzonym projektem pomocy innym młodym, niedoświadczonym autorom nie powinien odwodzić adresatów od zaangażowania w poezji, i jej prezentacji, po co ta sumaryczna konstatacja, czemu służy?, stwierdzasz - ale nie rzucaj, po co wiersze ranić ? Zaś związek frazeologiczny „Rzucać perły przed wieprze”, to motyw biblijny, cytat ze Św. Mateusza, OZNACZA: [ofiarowywać coś wartościowego komuś, kto na to nie zasługuje i nie potrafi tego docenić]. Ja nie użyłbym takiej formuły, jest bardzo odważna, pomyślałbym - jeżeli ktoś nie zasługuje na moją twórczość to po co mu taka recepta, skoro uważam siebie za „lekarza” wyższej rangi na którego go nie stać? Ale to Twój wiersz, masz prawo do własnych przemyśleń.

 

Kołysanka dla syna

 

powstałeś bez woli i świadomości istnienia

gdy nieba blask poczułeś

nie chciałeś tego zmieniać

 

mocą świetlistych zmysłów smakujesz 

przestrzeń wokół

nikt tak pięknie nie stawiał

niepewnych, pierwszych kroków

 

teraz,  gdy wpadasz w otchłań

mętnych, młodzieńczych pragnień

nie chcę, nie mogę 

patrzeć bezczynnie

jak świat mi ciebie kradnie

 

potrząsnę sadem wiosny

niech spadną prosto na głowę

zaczarowane pręciki i płatki migdałowe

oblepią twarz i oczy

pierwsze zalążki śliwy

 

uśnij synku kochany

przeczekaj czas burzliwy

 

 

Do „Kołysanka dla syna”

 

Bardzo ładny. Bez zarzutu. Przepiękna matczyna relacja. W meandrach ogrodu. Matczyny lęk o przyszłość synka, troszkę zazdrość, troszkę walka o samą siebie w dalekiej przyszłości, gdy synek opuści gniazdko, brakowac będzie tych instynktów macierzyńskich. Rymy parzyste, regularne w początkowej fazie wiersza, stopniowo stają się nieregularne co podkreśla pewnie zamierzone poetyckie rozstrojenie nastroju autorki i podkreśla stan emocji. Natura, dziecko, fundament egzystencji. Cóż dodać, cóż ująć? Super.

 

Fortuna

 

Chwila szczytu i upadku,

nienawiści i miłości,

niepokonanego szczęścia,

była już przy tobie?

 

Uchwyciłeś, przygarnąłeś?

A może wcale jej nie pragniesz?

Przyszła, minęła i nie powróci.

 

Do „Fortuna”

 

Skondensowana, oszczędna relacja. Lubię proste, naturalne słowa, może dlatego że sam piszę zawile. Minimalizm wiersza nie posiada cechy nihilistycznej, nie spłyca przesłania. Wiersz w charakterze retorycznym więc nie narzuca czytelnikowi priorytetów (sam może wybrać model życia – merkantylny, lub nie), ale autorka proponuje mu nad tym się zastanowić. I bardzo dobrze. Ja może zmieniłbym tylko szyk w drugim wersie, tzn. jest:

 

Chwila szczytu i upadku,

nienawiści i miłości

 

a mogłoby być:

 

Chwila szczytu i upadku,

miłości i nienawiści

 

aby, szczyt przypisany był „symetrycznie w układzie graficznym wiersza” do miłości a nie nienawiści, a upadek do nienawiści a nie miłości.

 

Tak mi dobrze 

 

Wokół mnie jest nadzieja

bez omylnej trwogi kroczy.

Patrzysz na mnie,

masz niebieskie oczy,

 

błękit, szafir nieba.

 

Wszędzie lato

ciepłe, jasne

i ubrane w kwiat jabłoni

 

Wokół mnie świeci słońce

a nade mną Twoja ręka.

 

Jesteś przy mnie,

jesteś ze mną,

tak mi dobrze

 

Do „Tak mi dobrze”

 

Wydaje się prawie niepozorny erotyk? A jednak, apoteoza związku, ten erotyzm ma bardzo zakamuflowany charakter, bo przysłoniłaś go pięknie naturalizmem miłości, cielesność która ciebie zauracza, schodzi na drugi plan, i eksplorujesz tylko w miłości – czystej miłości, bo skoro sumienne porównanie niebieskich oczu ukochanego  (czy ukochanej- nie wiem).do szafiru nieba, to już to są sentencje wyższego rzędu. Wywyższenie opiekuńczości, pragnienia - cytowane prawie z każdej Kobiety. Macie to w genach. Dobry wiersz.

 

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wszystkie swoje wiersze lubię, bo to „moje dzieci”, ale szczególną sympatią dąrzę Zaczarowane miejsce spotkań.

 

Odnośnie Naturofikcji w komentarzu wyjaśniłam, co oznacza gromnica i upalane włosy. To taki ludowy zwyczaj stosowany w moim regionie co roku na święto Matki Boskiej Gromnicznej. Dalekie wspomnienia z dzieciństwa.

Pozdrawiam i bardzo dziękuję za poświęcony czas. :))

Edytowane przez MaksMara (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Rozumiem. Spróbuj może, bardziej empirycznie kreślić obrazy w swoich wierszach, tzn. buduj naturalne opisy, tak by czytelnik domyślał się chociaż w jakich przestrzeniach podróżuje, natomiast środki poetyckiego oddziaływania mogą być jak najbardziej subiektywne, zawansowane, osobiste, lecz prezentacja czasu przestrzeni i miejsca w wierszu powinny być zrozumiałe dla czytelnika. Bo pomyśl skąd ktoś niby może domyślić się, że chodzi o ten piękny katolicki zwyczaj? (gromnica), Z czego ma to wywnioskować? , nawet trudno mu określić w jakim otoczeniu podróżuje z autorem. O tym, że twoja "Naturofikcja", jest wierszem retrospektywnym, czyli że odwołuje się do retrospekcji - do wydarzeń z przeszłości w ogóle trudno nawet przypuszczać? Dlatego starałem się odebrać tekst jako wrażenie, impresję, lub surrealny pejzaż ego. Jeżeli nawet taki miałaś zamiar, czyli że chciałaś bardziej wrażeniowo, to jednak opisy konkretnych sytuacji, miejsc,  powinny być jasne. Bo inaczej nie ma komunikacji między autorem a odbiorcą. Tylko taka, nieśmiała sugestia z mojej strony, na przyszłość, skoro już poprosiłaś mnie o komentarz, zatem rzetelnie podchodzę do kwestii. A jeżeli chodzi o ten wrażeniowy aspekt wiersza o jest bardzo dobry. Chyba tyle.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...