Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zastanawiając się czasem nad pewnym zjawiskiem

zaistniałym w przestrzeniach liczonych milionami

lat świetlnych nie mogę zrozumieć jak tak delikatna

istota jak człowiek w tym bezmiarze pustki zaistniała

 Najciekawsza jest dla mnie sama istota człowieka

ze swymi słonościami wierzeniami tendencją do dominacji

choć nie wszyscy tak mają i tu pojawia się dylemat

jak w sieci neuronowej odwzorowującej

w jakiś sposób sieć ciemnej materii we Wszechświecie

mogli zaistnieć Ludzie daleko wykraczający poza

przeciętną umysłowość, weźmy takiego Hindusa

w Indyjskiej wiosce się urodził, czytać uczył się

z matematycznych książek, przełom XIX i XX wieku.

o Srinivasa Ramanujanie piszę, tragiczna postać

odkrycie w latach 70 XX wieku jego równań i twierdzeń

porównuje się z odkryciem nieznanych dzieł Beethovena,

do dzisiejszego dnia najwięksi matematycy jeszcze

ich nie mogą zrozumieć choć bardzo próbują.

 

Nie sądzimy innych swoją miarą

pozwólmy śpiewać ptakom

choć tego śpiewu

może

jeszcze

nie rozumiemy.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zaistniała, bo jest formą materii, która osiągnęła tak wysoki poziom komplikacji i  zorganizowania, że mogła stać się świadoma.

Dla mnie to też nie jest wiersz, dział prozy - piętro niżej.

Pozdr

Edytowane przez Annie_M (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Za pana radą w dziale piętro niżej się bardziej rozpiszę,

ap ropo metra, przypomniał mi Pan pewien tekst piosenki

Elektrycznych Gitar, autorstwa Pana Jakuba Sienkiewicza:

dedykuję go Panu z metra:

Cytat piosenki:::

 

 

Wsiadł do autobusu człowiek z liściem na głowie
Nikt go nie poratuje, nikt mu nic nie powie
Tylko sie każdy gapi, tylko sie każdy gapi i nic
Siedzi w autobusie człowiek z liściem na głowie
O liściu w swych rzadkich włosach nieprędko sie dowie
Tylko sie w okno gapi, tylko się w okno gapi i nic

Uważaj to nie chmury, to Pałac Kultury
Liście lecą z drzew, liście lecą z drzew

I tak siedzi w autobusie człowiek z liściem na głowie
Nikt go nie poratuje, nikt mu nic nie powie
Tylko się każdy gapi, tylko się każdy gapi i nic

Wsiadł drugi podobny nad człowiekiem się zlitował
Tamten się pogłaskał w główkę liścia sobie schował
Bo ja, mówi jestem z lasu, bo ja, mówi jestem z lasu i już

Uważaj to nie chmury to Pałac Kultury
Liście lecą z drzew liście lecą z drzew

 

 

 

Pozdrawiam serdecznie

postaram się

wnikliwie,

ze zrozumieniem

przeczytać wszystkie

Pana utwory.

 

Edytowane przez zamiatacz_ulic (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Wdrapać się na dach i zagwizdać by przywołać gwiazdy...
    • @Simon Tracy Wiersz z wyraźnym temperamentem, działa jak wykład samotności, wyobcowaniu, pokucie i potrzebie sensu, ubrany w estetykę drogi i mit wędrówki w gotyckiej architekturze słowa. A sam jeździec to jakby połączyć Morrisonowskiego „ridera on the storm” z Konradem z Dziadów i  beatnikowskich Wędrowców.  
    • Jedni mają tatę, drudzy mają ojca... a jeszcze inni jak ja, mętne wspomnienie kilku kadrów z wczesnego dzieciństwa, zanim nie umarł. Piękny wiersz napisałaś, widać, że to o ważnej dla Ciebie osobie.   Pozdrawiam :)
    • @KOBIETA  Smak wolności brzmi jak... manifest. Komplikuje, jakkolwiek by nie było z drugiej strony bardzo udany wiersz.
    • Bez celu. Pożeram kolejne kilometry drogi  i litry paliwa. Jest środek nocy. Przez uchylone szyby  wpada chłód i bezsilność. Wiatr wykrzykuje mi w twarz,  plując ostrym piaskiem, to co wiem już od dawna. Jestem pomyłką. A świat ma ustalony bieg  i ewolucję tylko zdrowych i silnych gatunków. Suche odnogi korzeni,  które wyrosły przypadkiem. Teraz są skazane na zagładę. Zagłuszone potokiem słów. Obłożone ciężarem swej niedoskonałości. Zaduszone przez demoniczne palce tych co niby mają uczucia i serce  we właściwym położeniu.     Moje serce jest na łańcuchu. Pokutuje za swoją głupotę młodości. Mijam przydrożne znaki,  zjazdy i skrzyżowania. Ilekroć widzę naprzeciw  światła wielkich ciężarówek, mam ochotę szarpnąć w lewo koło kierownicy. Ale wtedy przypominam sobie, że nie warto. Przecież bycie przeźroczystym dla innych nie jest takie złe. To nie koniec świata. To początek nowej odsłony. Życia pozagrobowego. Bo nie żyję ale nie mam grobu. Jak Peter Rugg, szukam celu, domu i wytchnienia w klątwie. Jestem jeźdźcem burzy, który by uratować swą duszę, zaprzedał ją Diabłu.     Ziemia kręci się wokół uczuć. Tych pięknych. Miłości, pragnieniu, oddaniu,  bezinteresownej empatii. Gdzie byliście ludzie? Moi udawani przyjaciele. Gdy spowiadałem się ze swych zbrodni. Zasiadaliście w ławie przysięgłych  a nie oskarżonych. Nie było mnie stać na dobrego adwokata. Nie chciałem też tego z urzędu. Broniłem się sam. Przeciw wszystkim. Wydaliście jednogłośny wyrok. Wyrok śmierci  zamieniony w drodze aktu łaski na banicję. Wieczną ucieczkę w obłokach wściekłej burzy.     Zostawiłem w drzwiach list pożegnalny. Śmierć kiedyś wejdzie na ganek, będzie pewna że mnie zastanie. W łożu ostatecznym. Z zimnym, martwym wzrokiem. Z rękoma wzdłuż ciała. W cichym, opuszczonym domu. Gdzie łzy były atramentem dla poezji. A ja w tym czasie będę  rozkoszował się czarną kawą  na jakiejś zapomnianej, pustynnej stacji benzynowej. Patrząc na wschód słońca  będę myślał tylko o niej. O tym że zostawiłem jej wiersze. Romantycznego banity. Który wolał uciec autostradą do piekła. Niż jeszcze raz spuścić serce z łańcucha.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...