Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
~
Jędrek wyszedł na ryby z miejscowości Giby
- tam właśnie do kolegi w odwiedziny przybył.
Złapała go Straż Rybacka
(była to zwykła zasadzka).
Za karę w całej wiosce musiał umyć szyby.
~~
Jędrek łowił ryby na jeziorze Gieret
- wiatr mu zdmuchnął z głowy jego śliczny beret.
Moher pofrunął więc w siną dal
i gdzieś tam opadł wśród pian i fal.
Strach przed powrotem. Żona za ścierę ..

...
PS - Gieret – jezioro rynnowe położone na północno - wschodnim krańcu Puszczy Augustowskiej (Podlasie / Giby)
...
obrazek z sieci
Obraz może zawierać: tekst „OK, mów po dobroci jak było, bo jak sama sobie wymyśle to dopiero będziesz miał przechlapane... LOLfobia”
Opublikowano (edytowane)

 

 

- Z G U B A ..

~
Ot, kłopot .. bo nie wiem, co się z Jędrkiem dzieje
- wyjechał on onegdaj gdzieś, w podlaskie knieje
i słuch po nim zaginął .. Podejrzewam zatem,
że zbudował bimbrownię - wtedy może latem
otrzeźwieje na tyle, że wróci do domu ..

Na razie zaginięcia nie zgłoszę nikomu,
kto musiałby się zająć znalezieniem zguby.

Działam tutaj zarówno też z swojej rachuby
- bo za ścianą sąsiadka, czyli Jędrka żona,
może czuć się niebawem .. zbyt niedopieszczona,
więc pomogę biduli otrząsnąć się z tego ..

Tutaj chciałbym zaznaczyć szanownym kolegom,
że nieładnie byłoby Jędrkowi to zgłosić

- nie zamierzam Was także do pomocy prosić!!!

...
obrazek z sieci

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 
Edytowane przez bronmus45 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

- takich dwoje .. a nawet czworo

~~
Jędrek miał kaca. W bieszczadzkim Baligrodzie
spotkał niedźwiedzia. Obaj na wielkim "głodzie".

Więc szybko się dogadali,
że to w przełyku coś pali.
Potrzebny zatem napój - gorzałka na miodzie ..

Sklepy na oścież otwarto
(z takimi zadzierać nie warto)
Dwaj kumple w potrzebie. Panika w narodzie ..

To była niedźwiedzica, która tu - po ulicach
prowadzała dwóch malców. Z Jędrkiem w wielkiej zgodzie
~~~~
obrazek z sieci

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano
~~
Jędrek wyjechał w dalekie Bieszczady
- żonie i teściowej nie dawał już rady,
gdy te na co dzień brzęczały nad uchem.

Jędrek nie po raz pierwszy okazał się zuchem,
wystawiając na próbę siebie wobec świata.

Swój los ma w własnych rękach, a jaka zapłata
go spotka na tej drodze, wkrótce się okaże.
Zapewne życie jego będzie pełne wrażeń,
jakich dozna z daleka od naszego miasta.

Widać, że chłop "z jajami" - odszedł więc .. i basta
~~
PS - ja z nim będę miał kontakt, więc pewno opiszę
to, co właśnie od niego czasami usłyszę ..
...
obrazek z sieci

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano
~~
Jędrek z czegoś żyć musi, to i pracy szuka
- a w popłatnym zajęciu potrzebna nauka,
by podołać wymogom go zatrudniających ..

Nastał okres dla Jędrka boleśnie gorący
- chłopina bez zawodu, choć krzepa u niego ..

Siłując się "na rękę" powali każdego,
tak więc znalazł zajęcie przy wyrębie lasu
z wyżywieniem i spaniem, lecz to też do czasu,
bo praca sezonowa i z wiosną ją straci

- ciągle więc przemyśliwa, jak tu się wzbogacić ..
~~
Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, na zewnątrz i tekst
Opublikowano

Jędrek w Bieszczadach (3)

~~
Jędrek już miesiąc tyra w Bieszczadach
- drwal z niego kiepski (nie ma co gadać ..)
Ciągle spogląda w dym nad drzewami
- tam pędzą bimber całymi dniami
i nawet zapach go zalatuje ..

Jędrek z dnia na dzień gorzej się czuje
- a obolały nie tylko z pracy ..

Czeka wypłaty, wtedy chłopacy
pewno zabiorą go do miasteczka
- tam tańce, śpiewy no i .. wódeczka
może rozgonią te jego smutki

- tutaj samotny i tak malutki ..

~~
obrazek z sieci
Obraz może zawierać: tekst „Zbliża się jesienna depresja, a ja jeszcze z letniej nie wyszedłem Besty”
Opublikowano
Jędrek w Bieszczadach (4)
~~
No i dziś nadszedł termin wypłaty
- Jędrek się poczuł cienko / bogaty
po odliczeniu za utrzymanie ..

Wypłatę "zżarły" nocleg, jedzenie
- tak, że chudziutkie Jędrka kieszenie ..

Poszedł z kumplami wreszcie do miasta
- samemu straszno .. miejscowa kasta
tu zasiedziała już od pokoleń
obcemu powie - zapłać i polej,
jak nie, to można nieźle oberwać ..

U Jędrka jednak ta w piciu przerwa
już narobiła w głowie zamętu ..

Po pierwszej setce, fest .. do imentu
spijaniał właśnie i poszedł sobie.
Chciał zagrać w Totka. Dziś ja to zrobię
- tak postanowił i też uczynił ..

Nie będzie siebie przynajmniej winił,
że nie dopomógł Bogu / losowi
posypać forsą - jemu .. Jędrkowi
~~
Obraz może zawierać: mem, tekst „NO JEMU WYGRANA TO MU SIĘ PO LUDZKU NALEŻY blasty.pl ybuchowa Dawka Humoru BLASTY.PL”
Opublikowano
Jędrek w Bieszczadach (5)
~~
W miasteczku, w którym Jędrek był razem z kumplami
gruchnęła wnet wiadomość .. Ta nawet lasami
dotarła i do niego, że ktoś trafił w Totka
w miejscowej kolekturze ..

I nie byle wygraną, lecz pieniądze duże,
które mają po liczbie dziewięć zer z kolei ..

Kumple - że on też zagrał - nawet nie wiedzieli,
sam także oczekiwać nie śmiał nic od losu.
Tu - w lesie - nie szło sprawdzić, lecz wynalazł sposób,
aby już jutro z rana miasteczko odwiedzić.
Zdążył nawet szefostwo o tym to uprzedzić,
że idzie do lekarza, bo coś "w krzyżu trzasło" ..

Gdy tam zaszedł i sprawdził .. potrzebny był lekarz
- ale do omdlałego z wrażenia człowieka ..
 
- i tak też się wydało, kto jest owym szczęśliwcem

.. co się później działo ..!!!

~~

Obraz może zawierać: tekst „Okej. ja sobie teraz zemdleję. xdpedia.pl”

Opublikowano

Jędrek w Bieszczadach (6)
~~
Jędrek musiał nawiewać bardzo szybko z Bieszczad
- znalazł się bowiem nagle w dubeltowych kleszczach
żony no i teściowej, które się zwiedziały
o tej jego wygranej. Obie .. przyjechały.

Wtedy zadzwonił do mnie, ja mu poradziłem
by udał się nad morze. Sam sobie tu szyłem
posadkę u Jędruli i to niedaleko ..

Ode mnie się dopłynie tam Parsętą (rzeką),
dojedzie samochodem, koleją, rowerem
- a ja w jego finansach chciałbym zostać sterem;
co sam mi proponował w tej właśnie rozmowie.

O tymże to biznesie świat pewno się dowie,
lecz sam Jędrula wówczas będzie na Hawajach,
lub też w podobnym miejscu, by opalać .... (2x ..ja)

~~

Obraz może zawierać: kot i kapelusz, tekst „Koteł leci na Hawaje!”

Opublikowano
Jędrek bogaczem ..
~~
Jędrek porzucił zatem Bieszczady
i przybył nad polskie morze;
mnie zaś zaprosił celem narady
- tam biznes plan mu przedłożę ..

Zamelinował się w git hotelu
z apartamentem dla siebie
- po swym pobycie w bieszczadzkich lasach
czuł się więc tutaj, jak w niebie.

Dla mnie wynajął pokoje obok;
dwa - bo do pracy i spania,
gdym już przyjechał, wystawił bankiet
- nie miałem nic do gadania ..

Nie będę tutaj go opisywał
- aby zgorszenia nie szerzyć,
w każdym bądź razie nie było nudno
(a kilka pań jeszcze leży ..)

Do planów pewno się zabierzemy
za parę kolejnych dzionków,
by inwestycja - którą tworzymy
wieściła bonzów, nie pionków ..
~~
Obraz może zawierać: w budynku
Opublikowano

- skruszony Jędrek ..

~~
Jędrka odwiedził gość nieznajomy
- ja nieobecny byłem w tym czasie;
facet namolny, forsy łakomy
wiedział, że Jędrek jest dziś "przy kasie"
- no a gadane miał, jak papuga* ..
 
Przedstawił sprawę - ktoś tonie w długach
- a to nie byle naciągacz z tłumu,
lecz człowiek światły, pełen rozumu,
który u nieba łaskę wyprosi,
gdy jakiś grzesznik otworzy trzosik,
no i przeleje środki niemałe
na jego konto (a Boską chwałę) ..
 
Tłumaczył przy tym piekielne męki
dla tych, co kryją w sobie udręki
grzesznego życia, w tym cielesnego.
 
Jędrka przekonał - nic w tym dziwnego ..
 
Opatrzność jednak (lecz z innej strony)
nad nim czuwała. Ślę jej pokłony,
bo zanim Jędrek uczynił przelew
znów spotkał żonę - z mamą na czele ..
~~
papuga* - środowiskowe określenie adwokata
...
obrazek z sieci (nieco zmieniony przez autora tekstu)
 
Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, mem i tekst
Opublikowano

- polowanie z nagonką ..

~~
Konkubina Jędrka i nibyteściowa
znów dopadły jego. Będą pertraktować
wysokość podziału, jaki chcą wyłudzić
od kwoty wygranej ..

Aby się nie trudzić
wynajęły nawet z Podlasia faceta
- ten w roli mego kumpla, lecz takoż i kreta
im donoszącego o adresach Jędrka.

U niego się zrodziła ta paskudna chętka,
by Jędrulę pozbawić wygranej połowy ..

Rzekłem więc do przybysza - nie ma tutaj mowy
o udziale obcego w sąsiedzkiej rozprawce.
Ty sobie usiądź w barze przy wodzie lub kawce
i czekaj, może skapnie Ci coś z kasy Jędrka ..

Po cholerę w dyskusji obca postać smętka
- a i mnie będzie łatwiej dopomóc Jędruli,
by jak najmniej w podziale forsy swej wybulił ..

Na tym to uzgodnieniu kończymy dziś spory
- a gościu - no, ten w barze - zsiniał (pewno chory) ..
~~~
obrazek z negocjacji (skopiowany z sieci)
Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i mem, tekst „TE PIENIĄDZE NAM SIĘ PO PROSTU NALEŻĄ”
Opublikowano
~~
Zakończono wreszcie pertraktacje zgody
pomiędzy Jędrulą a dwiema "paniami" ..


Moją to propozycję przejęcia na własność
w Atenach (o mój Boże!!) domu razem z barem
- przyjęły dwie Hetery - aby była jasność
jako wygrany podział (Jędrkowi za karę).

Wszelkich tu formalności z sędziowską powagą
dopilnował asesor (czy jak go tam zowią)
- one zaś nie wiedziały, co jest prawdą nagą
jaki łup swym podpisem tutaj obie łowią ..

Słysząc - Ateny - panie o Grecji marzyły;
sam domek - ten na fotce - zaspokoił żądze
- z tej radości obydwie równo się też spiły,
już po tym, jak przyznały że Jędrek pieniądze
spłacił tu co do grosza im z swojej wygranej ..

Obie - niezbyt kumate - w gębie mocne panie,
nie doczytały adresu (nad jeziorem Blizno)
- a to Podlasie przecież .. Więc z taką łatwizną
wcisnąłem im polewkę, a nie główne danie ..

Wygraną na ich korzyść może być jedynie
bliskość tego cwaniaczka, co w pobliskiej gminie
mieszka, a im doradzał jak skubnąć Jędrulę ..

- a którą on wybierze - młodszą, czy matulę,
w to już nie będę wnikał. Kończę więc i zmykam ..
~~~
PS - Ateny wieś / osada nad jeziorem Blizno - powiat augustowski

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano
~~
Jędrek już odpoczywa sobie na Kanarach,
a tymczasem w .. Atenach .. zrozpaczona para
- czyli młodsza z dwóch Heter i facet z sąsiedztwa
(gościu z pobliskiej gminy - jej doradca extra)
rwą włosy sobie wzajem, z czerepów łysawych ..

Oboje tak pewnymi załatwienia sprawy
- czyli złupienia Jędrka z wygranych milionów
jeszcze dziś rano byli .. Lecz spuścili z tonu,
jak po upojnej nocce przybyli pod adres
wskazany w tej umowie. Tą karzącą zadrę
nie mogą sobie teraz, nawzajem wybaczyć

- ja swój kolejny szwindel mogę już odhaczyć ..
...
obrazek z sieci - napisy moje (autora tekstu)
Obraz może zawierać: mem, tekst „pozdrowienia z Wysp Kanaryjskich obrazek = sieci dla zawiedzionych pertraktujacych -Wasz, zawyze taki sam Jedrula”
Opublikowano
- telefon do mnie od Jędrka .. (fotka pod tekstem)
~~
Jędrek kupił państewko San Escobar zwane
od pewnego ministra - to było nad ranem,
gdy obaj już wstawieni gadali trzy po trzy
- ponoć też certyfikat widział na swe oczy ..

Za flaszkę whisky nabył ów miraż ministra
sprzedany z przekonaniem. Jego mina bystra
świadczyła - że facet - ten z sortu znanego
nie sprzedał dla Jędruli znowu byle czego ..

Minister znikł był z rządu, a miraż z nim razem,
whisky dawno wychlana. Jędrek wciąż "pod gazem"
wystawił własną knajpę o takim nazwaniu
- by nie tracić pamięci o ministrze .. draniu
...
Obraz może zawierać: 1 osoba, tekst „Weźmiesz najlepsze panienki, tyle koksu ile zdołasz unieść, a wszystkiego ma być w opór DEMOTYWATORY.PL A jak będą chcieli polecieć na San Escobar, to zabierzesz ich na San Escobar k*rwa jego mać!”
Opublikowano

- browarnik pilnie poszukiwany ..

San Escobar dla Jędrka strzałem wyborowym
- lecz takim to, bez ofiar - z niezmiernym bogactwem.
Rodowici mieszkańcy strzelają za ptactwem
z proc robionych z platyny, kruszcem diamentowym ..

- lecz jedynie tubylcy wiedzą dziś, gdzie znaleźć
platynę i diamenty - co niełatwe wcale ..


Monte Christo to tutaj do bogactw przedsionek,
- wszelkie inne Sezamy jedynie odpryskiem.
Sam Jędrek postanowił, że bajecznym zyskiem
uszczęśliwi tubylców (i swoją koronę).

Rozpoczął od budowy .. browaru, bo przecież
zawsze uwielbiał piwo, zresztą sami wiecie ..

Niedługo browar powstał, na wzór poznańskiego
- i teraz to dopiero Jędrek dopnie swego ..

...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

- bolesne przebudzenie ..

~~
(...) tu się przebudził Jędrek spragniony,
bo chciał odwiedzić swój browar (...)


Był to - niestety - zimowy ranek;
na zewnątrz ryczała krowa
u gospodarza, gdzie pomieszkiwał.

- Wciąż drzewo w lesie korował ..

Bowiem, gdy Jędrek razem z kumplami
opijał pierwszą wypłatę
urwał się jemu film z "tu i teraz"
- ledwo dotarł na chatę
i to z kolegów wielką pomocą ..

Sen ów, co przyśnił się jemu nocą
mnie opowiedział strwożony.
Miał już telefon swój, komórkowy
- a bał się odwiedzin żony ..

Z porozrywanych wątków wyśnionych
spisałem ową historię;
koloryzując, klejąc obrazy
- tworząc tu z nich alegorie
dla marzeń ludzkich, ukrytych w głębi
a w śnie jedynie przeżytych ..

- a wszystko to się marzy Jędrkowi
pod wpływem okowity ..


San Escobarem niegdyś olśniony
uwierzył w rządzących brednie,
że on też będzie (lecz już bez żony)
wiódł życie dlań odpowiednie ..

Historia Jędrka nadal się toczy
starym, utartym torem
- może i do mnie znowu zadzwoni,
a ja opiszę wieczorem
co z opowieści tych usłyszałem

- nara!!
- na piwko idę, lecz małe ..

~~
obrazek z sieci

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano (edytowane)
~~
Jędrek - z dziada / pradziada mieszczuch zasiedziały,
polubił wkrótce życie wśród bieszczadzkich lasów.
Tam - z daleka od kumpli, miejskiego hałasu
poznawał smak wędrówek. Coraz bardziej śmiały,

wyruszał w chwilach wolnych zwiedzać okolice.

Kiedyś trafił na rzekę, zwaną Osławica,
której to brzegiem idąc, doszedł osuwiska
niedawno powstałego. Trawa była śliska,
więc powoli, ostrożnie stąpał pośród głazów
i drzew tam powalonych. Nie dojrzał od razu
ciemniejącej otchłani, którą właśnie mijał.

Z początku nie był pewien, czy mu szczęście sprzyja,
lecz skierował swe kroki ku tajemnej paszczy ..

Przedzierał się mozolnie wśród splątanych chaszczy,
aż doszedł do otworu jakowejś jaskini.
Jędrek przysiadł na chwilę, nie wiedząc co czynić
- miał ze sobą latarkę, więc wielce ciekawy ..

~~
- cdn ..

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

~~
No i pewno koniec snucia mojej tutaj opowieści - okazuje się bowiem, że od  bardzo niedawna nie można już dodawać w "śmietniku" nowych komentarzy - czyli w tym przypadku dalszego ciągu przygód Jędrka (o czym nie wiedziałem, prosząc administratora o przeniesienie wątku tutaj) .. a szkoda, bo pomysłów mi nie brakuje, no i odwiedzających czytelników spora grupa ...
Może i właśnie dlatego usunięto mnie / zablokowano w "białych rękawiczkach" ... 
~~
emotikony na gg zlość  emotikony na gg zlość  emotikony na gg zlość   emotikony na gg zlość  emotikony na gg zlość  emotikony na gg zlość  emotikony na gg zlość  emotikony na gg zlość  emotikony na gg zlość  emotikony na gg zlość 
~~
W związku z zablokowaniem przez administratora możliwości dodawania komentarzy - a więc i dopisywania dalszych części historyjek o Jędrku - zapraszam pod adres - jak poniżej :
- tam nikt nie ma pretensji, że zaśmiecam swoimi tekstami środowisko wybitnych poetów ..
...

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

~~

Jędrek zgłosił swój akces do formacji WOT-u
- jeśli go tam przyjmą, nabawią kłopotów
nie tylko dla siebie, ale i dla miasta ..

 

Jędrek bowiem w pomysłach wielu z nich przerasta
i potrafi "przekręcić" na ich oczach wszystko ..

 

Dla mnie rzecz zrozumiała - jasna - oczywista,
że za niedługo w bloku, gdzie mieszkamy razem
będzie nie tylko zbiornik (ten, z bojowym gazem),
ale i pancerfausty, lub inne wyrzutnie ..

 

- takiemu wtedy podpaść, albo wszcząć z nim kłótnię ..
~~

Jędrek zaprasza do nowego domu, gdzie można śledzić jego losy - pod adres:

 

~~

Edytowane przez bronmus45
sprawdzanie usunięcia blokady przez administratora (wyświetl historię edycji)



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czy to wystarczy, że coś jest piękne?  I czy pobudzi do ruchu dusze?  Kiedy kluczowa jest pajda chleba, to czy o piękno też zadbać muszę?    Dzisiaj kupiłam w ciuchach kimono, którego raczej w życiu nie włożę. A czuję radość w sercu, bo jedwab  rozpieścił zmysły. Chylę więc czoło   pięknu, w pokorze.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Florian Konrad Puenta mnie zachwyca. Też tak miewam, często nawet. Że wmyślowywuję sobie teksty. Serio tak jest. Bardzo dobry termin. 
    • Życie już jest wystarczająco ciężkie, a jak dostajesz diagnozę SCHIZOFRENIA F. 20 to juz jest dno/ masakra/przykro. To już jest pogrzeb za życia. Chyba że uda ci się z tego życia wyślizgnąć. Ogólnie, nie polecam.   uśmiechasz się bo masz dobrane leki, chcesz chodzić do pracy, śmiać się, bawić. chorujesz od małego i nie znasz innego życia. Marzysz o zdrowiu. Bo jak ono będzie to będzie praca, zabawa, śmiech.   Na moim biurku stoi koślawym pismem karteczka- przypominajka. Coś o marzeniach   W środku emocje się kotłują. Nie wypuszczam ich na zewnątrz. Muszę się mocno starać, zeby wyszły. Powstaje frustracja. A potem krzyk, płacz. Potem zmęczenie cały dzień. Niemoc bezsilność.   I tak w kółko. Dzień za dniem. Chce się odstawić leki. Ale nie można.  
    • Szkoda, że nie poświęciłeś więcej czasu na dopracowanie rytmu, bo tekst jest dość ciekawy. Wpisuje się w stylistykę neoromantyczną: po pierwsze - przez archaizację języka, ale nie brzmi to źle w tym utworze, po drugie - tematycznie, dzięki wykorzystaniu motywów mitycznych, nawiązujących do ludowej  obrzędowości. Większość rymów jest całkiem przyzwoita, a metafory, choć podniosłe, nie wpadają w pustą sztuczność, są plastyczne i przyzwoicie skomponowane.
    • Uratować rodziców swoich chciałem, Nie udało mi się, porażkę poniosłem,  Dzięki zdolnościom które posiadam, Powinienem zmienić los, pomóc tym, których kocham, A jedynie śmierć przyniosłem,  Tak bardzo żałuję, że na mordercę finalnie wyrosłem...                                  *****     Rodzice zawsze mówili mi, jak bardzo wyjątkowy jestem,  Nigdy im nie wierzyłem, zwyczajnym byłem dzieckiem.  Jak każdy uczyłem się, miałem swoje zainteresowania,  Nie czułem bym się wyróżniał, aż do pewnego dnia, Lat wtedy skończyłem szesnaście,  Wtedy bowiem miało miejsce nieprzyjemne zajście.   Zchodziłem ze schodów, chcąc się udać do szatni, Ciasno było, czułem się jak w matni, Każdy się przepychał, byli jak dzikusy, A najgorzej mieli tacy jak ja, czyli konusy,  No ale cóż, finalnie na dół zszedłem,  Szybka akcja, kurtkę ubrałem, plecak na plecy zarzuciłem i wyszedłem.   Kolejnym zadaniem było dostać się na górę,  Tym razem zaczekałem jednak na swoją turę, Pusto na schodach, "no to w drogę" - pomyślałem,  I to tu niemal doszło do tragedii - szkoda, że wtedy tego nie wiedziałem,  Ktoś na mnie wbiegł, spadłem, bo straciłem równowagę,  Sprawca uciekł, a ja - mocno walnąłem głową o podłogę.                                    *****     Odzyskałem po jakimś czasie przytomność, Ale coś było nie tak, jakby szwankowała mi świadomość, Miejsce w którym byłem, wyróżniało się,  Pierwsze co mi przyszło na myśl to to, czy umarłem, czy może śnię, Obiekty dookoła mnie latały, I zabrzmi to głupio, ale jakby... Wokół mnie orbitowały.    Stałem jak wryty, podziwiając krajobraz, Ciężko było wychwycić wszystkie te szczegóły naraz, Toć to wylądowałem w jakimś filmie sci-fi, Albo jest to jakiegoś rodzaju raj, W głowie taki straszny mętlik miałem, "Wszystko będzie dobrze" - sobie cały czas powtarzałem.    Nie wiedziałem już co zrobić, byłem trochę zmieszany - czułem się dziwnie, Czas płynął w tym miejscu jakoś nienaturalnie, Odnosiłem wrażenie jakby każda sekunda trwała z godzinę,  Jak nie dłużej w sumie, jakbym się władował w czasową minę, Z każdym krokiem jaki robiłem, było chyba gorzej,  Aż zdałem sobie sprawę, że nie mogłem już zawrócić, więc po prostu szedłem dalej.   Na horyzoncie dostrzegłem lustro wolno stojące, Wokół nie było niczego, co było dosyć zadziwiające,  Zatrzymałem się tuż przed nim, jakby za sprawą niewidzialnej siły,  Przyjrzałem się jemu - było ładne - kamienie szlachetne go zdobiły,  Tylko, co ciekawe, nic się od niego nie odbijało,  Ani ja, ani cokolwiek innego, co mnie mocno zszokowało.   Usłyszałem jakiś głos, z nikąd pochodzący,  Był niski, surowy, osądzający, Ciarki mi po plecach przeszły,  Emocje jak nigdy dotąd na wyższy poziom weszły, Nie dość, że się bałem, to zacząłem w dodatku płakać, Kazał mi podejść do lustra, chciał coś mi pokazać.   Tak też zrobiłem, podszedłem bliżej,  Aura tego przedmiotu sprawiła, że się poczułem znacznie lżej,  Ze środka jakieś światło się wydobywało, Które mnie mocno oślepiało,  Nagle poczułem w potylicę uderzenie, Straciwszy równowagę wpadłem do środka lustra, zmieniając znów otoczenie.                                   ******     "O mój Boże, ja latam!" - wtedy pomyślałem,  Nie było pode mną jakiegokolwiek gruntu, po prostu w powietrzu wisiałem, Byłem w środku tunelu czasoprzestrzennego, I nie ukrywam, nigdy w życiu nie widziałem czegoś tak pięknego, No i znowu były te wszystkie latające skały, Tym razem jakoś inaczej się zachowywały...   Wyciągnąłem rękę, żeby jednej z nich dotknąć, Nie zdążyłem nawet dłoni zbliżyć, a udało mi się ją popchnąć, To było dziwne, ale wtedy się tym nie martwiłem, Mózg wyłączyłem i się jak dziecko bawiłem,  Udało mi się nawet kilka nowych trików nauczyć,  "Gdyby tylko rodzice mogli mnie teraz zobaczyć..."   Usłyszałem ponownie ten tajemniczy głos,  Tym razem był spokojny, ale mimo to dalej jerzył mi się włos,  Opanowałem moc, która uśpiona była we mnie, Nie dowierzałem temu co mówił, toć to brzmiało zbyt obłędnie, "Po co mi ten dar skoro ja wciąż tu tkwię?" - spytałem,  Wkrótce potem, odpowiedź na moje pytanie uzyskałem...                                   *****     Odzyskałem ponownie przytomność, tym razem byłem w swoim świecie, Głowa mnie bolała jak nie wiem, Leżałem w swoim łóżku, co mnie zdziwiło,  Wstać powoli próbowałem, ale nie dałem rady, za bardzo mnie mdliło,  Rozejrzałem się dookoła, wyglądało jakby wichura tędy przeszła, Na podłodze leżały: ciuchy, telewizor, półki, a nawet krzesła.    Zawołałem swoich rodziców, z całych sił krzyczałem Nic, głucha cisza, raz jeszcze spróbowałem,  Ponownie nic, żadnej odpowiedzi,  Zastanawiałem się o co kurdę chodzi, Usłyszałem za drzwiami kroki, które nagle przyspieszyły, Dreszcze całe moje ciało wtedy przeszyły.    Ktoś raptownie otworzył drzwi,  To był Konrad - mój przyjaciel bliski, Przez chwilę stał jak osłupiały,  Nie dowierzał, że mi oczy się jednak otwarły, Podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy i przytulił,  Powtarzał jak się cieszy, że jednak żyję i po chwili mnie puścił.    Podniósł jedno z leżących krzeseł i usiadł na nim,  Spytałem co tu się stało, kiedy odpowiedział byłem w szoku wielkim, Cały ten bałagan to ja zrobiłem, W jego oczach iskrę podekscytowania dostrzegłem, Kiedy leżałem nieprzytomny, wszystko wokół dosłownie latało, Moi rodzice nawet oberwali, jakby tego było mało...   Spróbowałem po raz kolejny wstać,  Konrad mnie powstrzymał, powiedział, że mam się nie ruszać,  Miał rację, omal nie zwymiotowałem,  Tak bardzo swoich rodziców zobaczyć chciałem,  Uspokajał mnie, że nic im nie jest - akurat gdzieś wyszli, Po około pięciu minutach, do domu wrócili i do mojego pokoju przyszli...   Powiedzieli, że tydzień byłem nieprzytomny,  I byli pod wielkim wrażeniem, do czego jestem teraz zdolny, Ja byłem szczęśliwy, że ich mocno nie skrzywdziłem, Na prawdę się ogromnie cieszyłem,  Chcieli bym się nauczył nad nowymi mocami panować,  I jak się w kryzysowych sytuacjach zachować...                                            *****     Minęło sześć miesięcy od tamtych wydarzeń,  Musiałem niestety dokonać wielu wyrzeczeń,  Żeby móc w miarę spokojnie żyć,  Chowam swoją twarz za maską - wiadomo - po to by tożsamość ukryć,  Stałem się miejscowym bohaterem, Z niesamowitym wręcz charakterem.   Nauczyłem się panować nad swoimi nowymi mocami, Potrafię za pomocą myśli poruszać różnymi przedmiotami, W skrócie - posiadam zdolności telekinetyczne, Moje życie dzięki temu stało się na prawdę fantastyczne, Współpracuję teraz z policją, strażą, pogotowiem ratunkowym, I stałem się ich wsparciem nieocenionym.                                     *****     W końcu nadszedł weekend, mogę kolejny trening rozpocząć, A po dwóch godzinach organizm mój musi odpocząć, Choć zabrzmi to śmiesznie,  To fizyczne najbardziej odczuwam zmęczenie,  Trenuję dzisiaj z tatą, będzie do mnie z pistoletu strzelać, A ja mam za pomocą myśli wszystkie kule zatrzymać.    Ale zanim to, chcę pójść do sklepu, Żeby nie na pusty żołądek robić "występu", Wychodzę zatem z domu, biorę ze sobą torbę,  No i jak ja to lubię zawsze mówić - "no to w drogę!", Mam ochotę na chipsy, colę i coś słodkiego, Typowe przekąski nastolatka przeciętnego.                                   *****     Idąc wolnym krokiem doszedłem na skrzyżowanie, Wydaje się być w miarę spokojnie,  Ptaki sobie śpiewają, słońce ładnie świeci,  Aż do życia pojawiają się chęci,  Dobrze jest sobie głowę czasami przewietrzyć, I dłużej na świeżym powietrzu pobyć.   Osiedlowy jest już w moim polu widzenia, Nagle ktoś wybiegł z niego bez ostrzeżenia,  Ekspedientka krzyczy - "złodziej, niech ktoś go zatrzyma!", To był dla mnie sygnał - schowam się w zaułku, przebiorę i się zacznie zadyma, Będąc szczerym, zawsze o tym marzyłem,  Jak z komiksów zostać bohaterem...   Kostium zakładam w ekspresowym tempie,  Jest luźny, więc bez problemu przebiorę się wszędzie,  Mam ze sobą też deskę skateboardową, Dzięki czemu wyglądam jeszcze bardziej odjazdowo, No, ale dobra, dość już zbędnego gadania, Mam w końcu przestępcę do złapania!                                  *****     Wściekłem się, skubaniec mi zwiał,  Od dobrego kwadransu go szukam - sprytny plan ucieczki miał,  Wszystkie ulice i alejki przeszukałem,  I jedynie Konrada na przystanku widziałem,  Muszę przekazać niestety źle wieści tej ekspedientce, Że nie udało mi się łupu oddać w jej ręce.                                    *****     Godzina osiemnasta właśnie wybiła,  Dzisiejsza sytuacja cały czas mi w głowie tkwiła,  Wyjątkowo słabo trening mi poszedł przez to, Czuję się jakbym upadł na samo dno, Nie mogę o tym zapomnieć,  Ani nawet sobie w twarz spojrzeć...   Mama mi mój ulubiony sernik z czekoladą przygotowała,  Doceniam to, że mnie pocieszyć chciała,  Ale no kurczę, ogromne wyrzuty sumienia miałem,  Ni to pić, ni to jeść ja nie chciałem,  Rozrysowałem sobie plan miasta i wszystkie możliwe drogi ucieczki, I według mnie, złodziej żeby mi umknąć musiałby być mega szybki...   Eureka! Że też wcześniej o tym nie pomyślałem,  Kanały - musiał tam na pewno zejść, a ich nie przeszukałem,  Tylko no właśnie, są one rozległe, mógł wyjść wszędzie,  Odnalezienie go, cóż, toć to misja ciężka będzie,  Ale się nie poddam, jakiś trop znajdę,  I może w końcu przestanę się postrzegać jako niedorajdę...                                    *****     Kurdę, ktoś na komórkę do mnie dzwoni, Zostawiłem ją u siebie - chwilę się tylko skupię i już leci w kierunku mojej dłoni,  Oho, to mój znajomy ze straży pożarnej,  Dobra, odbieram - ugh, wrzasnął do mojego ucha jak nigdy wcześniej,  Kamienica się pali, w środku zostali jacyś ludzie, Mam się zjawić jak najszybciej, nim ona z dymem pójdzie.   Nie mam czasu do stracenia, więc strój szybko zakładam i lecę,  Wybijam się z chodnika i wskakuję na moją deskę, Do centrum miasta pięć kilometrów mam,  Bez szwanku dostanę się tam, Prędkość dobrą obrałem, kierunek z resztą też,  Korki mi nie straszne, gdyż nad nimi sobie śmigam tak jak pewien znany nietoperz.                                    *****     Jasny gwint, nie wygląda to dobrze, Cały budynek trawi ogień, mój Boże, Strażacy na mój widok zaczęli do mnie machać, Obniżę lot i podlecę do nich, chyba chcą mi coś przekazać, Jeden z nich krzyknął, że mam się dostać na ostatnie piętro, nim dojdzie do tragedii, Nie mam czasu obmyśleć już porządnej strategii...   Dlatego też będę musiał improwizować,  Stresuję się jak diabli, ale muszę wziąć się w garść i za robotę zabrać,  Uniosę się szybko do góry i zobaczymy co dalej, A im wyżej jestem, tym robi się chyba cieplej,  Słyszę już jakieś głuche wołanie z oddali,  Mam ogromną nadzieję, że wszyscy się dobrze schowali...   Wszystko jest zawalone, nie mam nawet jak wejść,  Jednym ruchem ręki przesuwam wszystko, teraz mogę swobodnie przejść,  Wlatuję do środka, krzyki stały się wyraźniejsze,  "Gdzie oni są?" - jest to pytanie najważniejsze,  Fale dźwiękowe się dziwnie tu rozchodziły,  Przez to wydaje się, jakby wołania z każdej strony dochodziły.   Szukam ich i szukam, nikogo tu nie ma, Czuję jakby miała znowu wyjść z tego sytuacja haniebna, Przecież do jasnej... wszystko się zaraz zawali, Gdzieście wy się wszyscy schowali? Filtr w masce za długo już nie wytrzyma,  A jak nie zdążę, płuca się zapadną, a serce zatrzyma...   Już do naprawdę desperackich ruchów się posunąłem,  Wziąłem kilka szafek przesunąłem,  A za nimi... leżą magnetofony, Nie no, teraz to ja jestem serio wkurzony, Ale nic to, zabiorę ze sobą je, I stąd czmycham, nim coś mi się stanie.                                   *****     Udało mi się jakoś wylądować,  Ale ciężko było całą tą złość opanować,  Po chwili podeszła do mnie policja, pytając co się stało,  Powiedziałem im, co tak na prawdę tam się odpierniczało,  Dałem również te magnetofony, żeby je mogli przeanalizować, A gdy się dowiedzą czegoś więcej, mają mnie o tym poinformować.   Postanowiłem przeszukanie kanałów na dzisiaj odpuścić,  Jedynie czego chcę to do domu wrócić,  Udzieliłem jeszcze paru wywiadów,  Oraz uspokoiłem zaniepokojonych sąsiadów,  Którzy myśleli, że ktoś mógł w kamienicy być,  A to podpucha, ktoś chciał się mnie pozbyć...                                   *****     Jeszcze trochę i będę u siebie, Z rodzicami będę musiał omówić pewne kwestie,  Staram się z nimi zawsze na każdy temat rozmawiać,  A po dzisiejszym dniu, zaczynam się o swoje życie obawiać, Sytuacja u mnie się tak mocno skomplikowała, Że przez to wszystko głowa mnie rozbolała.   W końcu na miejscu, drzwi od razu zatrzasnąłem,  Kostium cały z siebie ściągnąłem,  Spocony jestem jak świnia, Przydałby się teraz zimny prysznic, oraz coś dobrego do picia,  I w końcu też ten sernik zjem,  Jak o siebie nie zadbam, to z wycieńczenia padnę całkiem.   Spokojnie coś jest wyjątkowo, Rodzice gdzieś wyszli? Zgaduję, że chwilowo, Po wejściu do kuchni moje nozdrza zaatakował specyficzny smród,  To perfumy Konrada - na samą jego myśl przeszył mnie chłód,  Wszystko tutaj jest porozrzucane, "Boże... porwał ich... muszę ich uratować, nim będą mieli bardziej przerąbane..."   Odkąd dowiedział się, że posiadam moce, Zrobił się zazdrosny, z czasem zawistny - stało się to przerażające,  Staram się o nim myśleć sporadycznie,  Lecz zawsze, gdy go mijam, czuję się wręcz idiotycznie, Nie dlatego, że mu nie pomogłem,  Tylko dlatego, że go chyba jako przyjaciel zawiodłem...                                    *****     Pierwsze co, to polecę do domu Konrada,  W głowie mam tylko: "niech no ja dorwę tego dziada", Wszechobecny stres nie daje mi spokoju, "Dlaczego ty mi to robisz ty przebrzydły gnoju!", Ciężko mi jest nie myśleć negatywnie,  Zwłaszcza, kiedy może im coś zrobić definitywnie...                                     *****     Dotarłem na jego posesję szybciej niż myślałem,  W kierunku drzwi poszedłem i dzięki moim mocom je z zawiasów wyrwałem,  A w środku co? Nic - nikt tu już od dawna nie mieszka, Każdy mebel pokryty białym prześcieradłem... "Cholera ciężka", Zaczynam się cały ze strachu trząść,  Muszę szukać dalej, nie mam czasu teraz usiąść...   Już chyba wiem gdzie szukać! Kanały - tam musi się na pewno ukrywać,  Podbiegam do włazu,  Otwieram go od razu, I wskakuję do środka, licząc, że tu go znajdę,  Są strasznie rozległe, mam nadzieję, że się szybko jakoś odnajdę.                                        *****     Zgubiłem się - totalnie racji nie miałem,  Poczułem taką niemoc, że aż się popłakałem,  Nie ma go tu przecież, a rodzice pewnie już nie żyją,  Przyjście tutaj było jednak złą decyzją... Mimo tego, jeszcze w jedno miejsce zajrzeć chcę, Skoro tu jestem, to głupio byłoby wycofać się.    Im głębiej się zapuszczam, tym większy słyszę hałas,  Chyba jestem blisko; w głowie już sobie powtarzam: "zaraz uratuję was!"... W zawrotnym tempie doleciałem do kryjówki jego,  Tylko, że nikogo tu nie ma, ani też niczego,  Nie rozumiem, to skąd te dźwięki dochodzą? Czy może jednak moje komórki mózgowe już zawodzą?   Dobra, raz jeszcze skupić się spróbuję,  Za dużo mam w sobie emocji, przez nie się fatalnie czuję,  Zamknąłem oczy, uspokoiłem oddech, Wdech - wydech - wdech - wydech - głęboki wdech... Im bliżej jednej z ścian jestem, tym szmery wydają się wyraźniejsze,  Macając ją czuję, jak niektóre cegły są luźniejsze.   Na pięcie się odwracam i kawałek odsuwam,  Machnięciem ręki przeszkodę całkowicie usuwam... Tajne przejście! Na deskę wskakuję i czym prędzej dalej lecę, Jest tu tak ciemno, że przydałaby się zapalić latarkę albo świecę, Ale jakoś sobie poradzę, za źródłem - teraz uderzeń - podążać będę,  "Nie martwcie się, z odsieczą za chwilę przybędę!"                                     *****     "Już jestem!" - widok związanych rodziców zmroził mi krew w żyłach... Mama z oddali krzyknęła: "uważaj" - kiedy to ona w jakiś pusty punkt za mną patrzyła, Po chwili usłyszałem strzał, patrzę na swoją klatkę piersiową - krew mi leci... O szlag, nie jest dobrze, w głowie się już kręci, Nogi posłuszeństwa odmówiły i czuję jak upadam, "Pożałujesz, że przyszedłeś" - kolejne strzały padły z broni Konrada...                                    *****     "Ż... żyję? Jakim cudem?" No chyba, że... "Obym się mylił, obym się mylił...", podnoszę głowę, i... "O Boże..." "Mamo! Tato!" - próbuję wstać, choć jest ciężko, Za dużo krwi straciłem, nie mam siły, czuję jak szaleje mi tętno,  Nie wierzę, że to zrobił... Ja... Mam tego dość! Czuję jak opanowuje mnie ogromna złość.    Konrad... On wymierzył swoją bronią w kierunku ich głów, Bez najmniejszego wahania strzelił znów,  I wszystko to na moich oczach... Spojrzał się teraz na mnie i się zaśmiał, on już nie wie co to współczucie czy strach... Następny strzał we mnie chciał oddać,  Przez kipiący w środku gniew udało mi się go zastopować.    Kontrolować się próbuję... Nie mogę,  Ścisnąłem swoją dłoń, łamiąc mu ręce i jedną nogę,  Powoli unoszę się nad ziemię, mój oddech jest niesamowicie przyspieszony, "Nie zasługujesz na tę moc! To ja powinienem być niezwyciężony!", Ta złość.... Jest jej za dużo, dochodzę do momentu, w którym zatracam się,  Cały nabuzowany, nawet nie wiedziałem, kiedy powiedziałem: "zabiję cię"...                                     *****     Ocknąłem się wreszcie, mam mroczki przed oczami,  Coś we mnie pękło, zalałem się łzami, Moja klatka... Krew przestała lecieć, a rana całkowicie zniknęła,  Po chwili jakaś substancja w moje nozdrza głęboko wniknęła, To był kurz... Mnóstwo tu tego,  Obawiam się, że zrobiłem coś porypanego.   Wszędzie dookoła leżą cegły oraz gruz, Co ja zrobiłem... Jezus... Nie mam za dużo energii, ale postaram się drogę udrożnić... Udało się! Trochę niepotrzebnie swoją siłę staram się sobie udowodnić,  Teraz tylko... Ehh, się do końca tunelu doczłapać, Będzie ciężko, ale chcę bardzo spróbować się w tej sytuacji połapać.                                       *****     To na prawdę byłem ja? - Tyle zniszczenia, Jakim cudem ja na to pozwoliłem, widok wręcz nie do zniesienia, Od porozrzucanych kończyn,  Po zawaleniu całego pomieszczenia - wszystko to był mój czyn, Nie mogłem powstrzymać znowu łez, co ja najlepszego zrobiłem,  Ja... Jak do takiego czegoś dopuściłem?   Jestem skończony - stałem się wrogiem publicznym numer jeden, Na dożywocie siedzieć pójdę, albo mnie uśmiercą, nie wiem, Zasłużyłem sobie na taki los, Całemu społeczeństwu zadałem haniebny cios,  A ukrycie się nawet nie wchodzi w grę, Uwierzcie mi, najbardziej to ja umrzeć teraz chcę...                                   Koniec.               Jest to jak dotad najdluzsza historia, którą napisałem, ponad 3 miesiące pisałem, dla tych, którzy zechcą ją przeczytać życzę miłej lektury 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...