Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Jak zrozumieć Żyda?

 

My Polacy mamy Katyń, święte miejsce dla naszego narodu.

Wymordowano tam około 20 tysięcy naszych braci.

Jeździmy tam by się pomodlić, dla potrzebnej nam chwili refleksji.

Każdemu, kto tam był pozostawiono prawo do osobistego przeżycia tej chwili.

 

Nigdzie nie spotkałem ogłoszeń, aby polskie biuro podróży organizowało

kolonie letnie albo spływy kajakowe dla polskiej młodzieży w lesie katyńskim.

Byłoby to dla nas zbrodnią i profanacją tego miejsca.

 

Nigdy nie słyszałem z ust Polaków o Rosjanach, którzy nieśli pomoc lub zwyczajnie tylko współczuli strasznemu losowi zgotowanemu naszym braciom w Katyniu przez innych Rosjan. A tacy zapewne byli. Myśląc o Katyniu my Polacy myślimy tylko o tragicznym losie naszych tam braci.

 

Czujemy też wdzięczność do tych Rosjan, którzy przyznali się do kłamstwa katyńskiego, otworzyli światu sowieckie archiwa.

Kilku z nich jesteśmy stanie wymienić z nazwiska i imienia. Dzięki nim można było pomyśleć o wejściu na drogę wybaczenia.

 

Na terenie dzisiejszej Polski zamordowano około 3 milionów Żydów polskiego pochodzenia. Patrząc na tą liczbę bezdusznym okiem matematyki, na terenie dzisiejszej Polski mamy około 150 żydowskich Katyniów. Kontynując to bezduszne matematyczne spojrzenie, w co drugim polskim powiecie jest żydowski Katyń.

 

Dzisiaj my Polacy chcemy, aby Żyd słysząc słowo Polska myślał o żydowskim tu raju.

Dzisiaj my Polacy chcemy, aby żydowska młodzież przyjeżdżała do Polski głównie po to, by podziwiać piękno naszego kraju, poznać naszą kulturę i heroizm polskiej historii.

 

A jeśli oni chcą tu jedynie przyjechać jedynie po to, aby pomodlić się lub zapłakać na grobach swoich braci na jednym z 150 żydowskich Katyniów.

Czy mamy im tego zabronić? Czy mamy prawo czynić z tego im wyrzut, że nie chcą tu tańczyć i śpiewać.

 

A jeśli przed tobą stanie dziś Żyd i powie tobie, że z pewnych źródeł wie, że jego babci albo dziadkowi na polskiej ziemi z ręki Polaka stała się krzywda. Czy zabronisz mu na powiedzenie tej gorzkiej dla nas prawdy?

 

Czy jesteś w stanie pochylić przed tym Żydem swoją głowę i powiedzieć:

-    Jeśli to co chcesz powiedzieć jest prawdą, to chcę tę prawdę usłyszeć.

     Nawet wtedy, gdy będzie dla mnie bolesna.

-    I dziękuję Ci bracie Żydzie za to, że tą prawdą dajesz mi szansę

     bym ja był lepszym człowiekiem.

 

     Wisława Szymborska.

 

    Pochwała złego o sobie mniemania

 

    Myszołów nie ma sobie nic do zarzucenia. 
    Skrupuły obce są czarnej panterze. 
    Nie wątpią o słuszności czynów swych piranie. 
    Grzechotnik aprobuje siebie bez zastrzeżeń. 

 

    Samokrytyczny szakal nie istnieje. 
    Szarańcza, aligator, trychnina i giez 
    żyją jak żyją i rade są z tego. 

 

    Sto kilogramów waży serce orki, 
    ale pod innym względem lekkie jest. 

 

    Nic bardziej zwierzęcego 
    niż czyste sumienie 

    na trzeciej planecie Słońca. 

 

 

Edytowane przez Polman (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Kiedy czytam o ludobójstwie zawsze pojawia się inne miejsce gdzie wymordowano ok 200 tys Polaków i innych i do dzisiaj ich kości walają się po polach. To dopiero jest mieć gdzieś przez państwo polskie swoich obywateli.

Każdy rząd olewa ten mord i gdyby nie Kukiz nawet w tej nowej ustawie o IPN nie znalazła by się wzmianka o tej zbrodni i zbrodniarzach.

Katyń to prywatna zbrodnia Stalina zemsta za 1920 kiedy o mały włos minął się z plutonem egzekucyjnym.

Pozdrawiam

Opublikowano

Sprostuję nie jestem panią i miałem na myśli właśnie Wołyń i nie tylko.Nawet SS nie robiło takich rzeczy co te bydlęta ukraińskie i to te bydlęta były strażnikami w obozach koncentracyjnych i śmierci bo Niemcom smród przeszkadzał a im nie.

Pozdr.

Opublikowano

wiadomość w całości z Newsweb,pl (link poniżej)

Niewdzięczność i podwójne standardy

Żydowskie muzeum, które mieści się przy ul. Anielewicza 6 w Warszawie, to prezent od władz Polski. Za jego budowę zapłaciliśmy wszyscy, tymczasem dziś POLIN nie dość, że robi z Polaków antysemitów, to jeszcze… dyskryminuje polskich zwiedzających.

 

Tak. Użycie słowa dyskryminacja nie jest w tej sytuacji nawet najmniejszym nadużyciem. Sprawę nagłośnił przed chwilą Dariusz Matecki, redaktor naczelny serwisu

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

.

Dziennikarz nie kryje poirytowania faktem, że sytuacja w Muzeum POLIN wygląda tak, a nie inaczej. Nie dość, że przedstawiciele tej instytucji niemal każdego dnia określają w mediach Polaków jako antysemitów, to jeszcze traktują polskich zwiedzających jak przestępców.

– Jestem właśnie w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, Polacy kontrolowani szczegółowo, czekają w długiej kolejce a wycieczka z Izraela przechodzi bez jakiejkolwiek kontroli – przekazał na Facebooku Matecki i załączył zdjęcia. Bo zapewne wielu by w te słowa nie uwierzyło.

 
 

To jest k**wa prawdziwa twarz dyskryminacji i antypolonizmu na polskiej ziemi, za polskie pieniądze – skwitował Dariusz Matecki.

Opublikowano (edytowane)

Zgoda, jest problem. Tak być nie powinno.

Jak patrzę na to wszystko to jestem pewien, że człowiek nie może stać się lepszy jeśli najpierw nie zapyta drugiego człowieka co złego jest w nim samym a dopiero potem szuka winy w drugim.

I to w równiej mierze dotyczy Żyda i Polaka i każdego innego.

Wiem, że to co piszę jest utopią.

Więc jest jak jest a będzie jeszcze gorzej.

 

Może wiosenne słoneczko zrobi nam dobrze :-)

Ono jest w  porządku i dla Żyda i dla Polaka.

 

Pozdrowienia.

 

P.S.

Pamiętam to było wiele już lat temu.

Byłem z moimi córkami, uczennicami na wakacjach na Kazimierzu w Krakowie.

Była tam wtedy prezentowana wystawa o historii Żydów w Krakowie i ich zagładzie.

Jej organizatorem była strona żydowska.

Bardzo chciałem pokazać ją moim córkom.

Ale cena biletów była jakaś koszmarna, chyba 50 zł od osoby.

Nie było żadnych biletów ulgowych dla młodzieży szkolnej.

Nie pokazałem córkom tej wystawy.

Bylem wtedy zszokowany tą sytuacją i powraca ona czasami do mnie dzisiaj.

 

 

Edytowane przez Polman (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ot i tu problem dzisiejszych czasów. Gorzej. Polak, który odważy się wymieść jakieś okruszki niewygodnej historii, jest okrzykiwany wrogiem i ohydnie życzy się mu śmierci. Fala hejtu jest nie do udźwinięcia (patrz na Olgę Tokarczuk). Pozdrawiam 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...