Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Serdecznie Państwa witam.

Jest to mój pierwszy post na tym forum,oraz pierwszy wiersz... :)

Bardzo proszę o szczerą ocenę oraz o wskazówki.

                                 

                  bez tytułu

Stoję wśród marmurowych wrót

stoję mimo wszechobecnej ciszy

Skąpany w niepokoju gdyż

słychać ich krzyki nieme

czy to jeszcze ludzie

czy to tylko ich cienie

stoję tu sam zupełnie

choć wokół ich wiele

dokąd prowadzą te wrota

dowiedzieć mi dane będzie

niebawem

 

Opublikowano (edytowane)

Witaj, to miłe, bo rzadko się zdarza takie powitanie :)

wszechobecnej, nieme, jeszcze, cienie, zupełnie, wiele, będzie - dobrze wróży, jeśli chodzi o umiejętność doboru rymów, ale tutaj chyba trochę ich za dużo.

krzyki nieme - źle wróży, bo to dość zużyty zwrot, żeby nie powiedzieć (bez urazy) "wyświechtany". :)

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

trochę to niefortunnie brzmi, bo przedtem "ich cienie" i zaraz "ich wiele", a jeszcze wcześniej "ich krzyki". Ale to mój odbiór, więc może zaczekaj na sugestie innych.

Pozdrawiam i do zobaczenia, niebawem

 

 

 

Edytowane przez jan_komułzykant (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To wśród nie wygląda najlepiej, chociaż teoretycznie możliwe, że podmiot liryczny znalazł się w miejscu, w którymś ktoś nastawiał hurtem marmurowe wrota. Z  tym, że wrót nie robi się z marmuru, gdyż jest to materiał zbyt kruchy na to. Prędzej tylko portal z marmuru.

To ich, czy ci oni pojawia(ją) się jak kartezjański Deux ex machine.  Kotu, takie nagłe kreowanie bytów się subiektywnie nie podoba.

To drugie ich pojawiające się blisko pierwszego jest zupełnie zbędne. Warto oszczędnie gospodarować zaimkami w utworze i unikać rzeczy, które są zbędne do wywołania obrazu. Tutaj przecież wiadomo czyje cienie - wiadomo, tych ich z czwartego wersu. Osobiście zrezygnowałbym z pierwszego ich, bo zaimek powinien się pojawić dopiero wtedy gdy już wykreowaliśmy postać, czy postacie. I wtedy drugie ich będzie całkiem na miejscu.

 

A w ósmym wersie znowu:

To już może przesycić najbardziej spolegliwego czytelnika.

Brzydko, to coś takiego nazywa się zaimkozą

Dobrze byłoby pokombinować tak, aby w tym wierszu zostało ich tylko w szóstym wersie i zastanowić się czy wśród wrót, czy u wrót.

Wśrod, kocisko nie kupi. Bez tych mankamentów wyszłoby zupełnie przyzwoicie. Pozdrawiam.

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witaj Ner. Początkowo nie odgadłam wiersza, dopiero jak Kot z tym marmurem wojował, to wpadłam na to, że chodzi chyba o cmentarz i groby? wtedy te nieme krzyki i 'niebawem' z ost wersu, rozjaśniły mi się. 

Czy mam uwagi? Ogólnie nie czepiam się formy itp, wiersz mnie nie porwał, ale nie jest jakiś zły, zobaczymy jak dalej popiszesz. Jedynie nie pasuje mi coś w 2wersie

'mimo' powinno cechować jakąś sprzeczność, kontrast, czy jak to nazwać - np. stałem tam, mimo, że padał deszcz, nie jadłem, mimo głodu. Cisza nie jest powodem dla którego nie powinno się stać w danym miejscu. tak mi się wydaje, choć mogę się mylić. Pozdrawiam i powodzenia:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Twoja interpretacja trochę czesałaby znaczenie początku wiersza, chociaż w moim odczuciu wrota powinny dokądś prowadzić, a wrota jako nagrobek zatrzaskują się na jakiejś ścieżce, drodze. Nie prowadzą. Ale to już co prawda inna historia. W każdym razie Twoje spojrzenie czyni ten wiersz dla mnie lepszym. W zasadzie pozostałoby tylko powojować z zaimkami i szkoda, że Autor nie wypowiedział się na temat tych wrót, jaki jest jego obraz. Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie wypowiedziałem się bo chciałem zobaczyć jak to wszystko zinterpretujecie :))

Poza tym to chyba dobrze,że to co napisane w wierszu nie jest do końca oczywiste ? Zmusza to do zastanowienia się nad tym co autor miał na myśli.Również pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oczywiście o to chodziło. :)

postaram się  to poprawić.

 

Również pozdrawiam i dziękuję. :D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Można powiedzieć, że prowadzą, ale w jedną stronę, albo w zależności co tam nas czeka, może to 'portal' w inną przestrzeń. Mi ten zwrot nie przeszkadza. Tak czy siak, gdyby nie Twoje zatrzymanie Kocie, to bym nie wpadła na to. Pzdr

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...