Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Aż wrze od emocji i dobrych, ciepłych uczuć. I trudno to komentować, bo ten wiersz jest z gatunku tych, które odczuwa się somatycznie. Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oxyvio,

co ja mam Tobie napisać .... może tak;

nie moją intencją jest wywoływanie aż takich wzruszeń.

Chciałbym, aby wiersz był lekki, lekko zakręcony i ... przyjemny:))

Dziękuję Ci BARDZO.

Z pozdrowieniem

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Szanowny Kocie z profilu :)

Bardzom ucieszon z Twojego komentarza.

Po wielokrotnym czytaniu (co by tekst doszlifować) myślę,

że w nim temperatury wrzenia to nie ma, ale ciepło to i owszem.

Dziękuję.

Pozdrowienia.

 

PS. Musiałem zrobić edycję, gdyż zapomniałem.

Andrzeju,

w Twoim komentarzu zacytowałeś kilka moich wersów z pominięciem ostatniego,

otóż - uwzględniając komentarz Ithiela - jest to dla mnie sugestia, aby ten wers pominąć,

co u siebie w pliku zrobię.

Jeszcze raz dziękuję.

Edytowane przez egzegeta (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Szanowny Ithiel-u

Nie lubię wyjaśniać, interpretować swoich wierszy, o czym już nieraz pisałem.

Tutaj znów robię wyjątek;

piszesz o początku, otóż nasz - mój i mojej Bożenki - początek miał miejsce na drugim roku studiów inżynierskich

3 maja 1963 roku, w niepowtarzalnym miasteczku studenckim w Olsztynie -Kortowie.

 

A wers - przez niemą zieleń świerku

to nic innego jak świeże gałązki świerku, na dopiero co niedawno usypanym grobie.

I tyle w temacie.

 

Dziękuję za komentarz, choć miałbym jeszcze uwagę odnośnie do

Twojego - wszystko ujawnione, dograne ...

 

Kiedyś napisałeś (chyba się nie mylę, że to Ty, gdyż nie podpisałem pod tekstem autora, a już na poezja.org

ten komentarz jest nieosiągalny - przynajmniej ja nie mogę znaleźć) w komentarzu pod wierszem chińskim

taki oto tekst:

 

Dobrze przeto, jak uważam, pisał Lechoń w "Herostratesie":

"A wiosną - niech wiosnę, nie Polskę zobaczę", mając na myśli naszą narodową obsesję do wciskania wszędzie polskości, można jednak jego wezwanie rozszerzyć na pisanie poezji w ogóle, takiej bez domysłów, interpretacji i ukrytych sensów.

 

A więc jednak bez domysłów, interpretacji i ukrytych sensów.

Bardzo Dziękuję.

 

PS. Co ciekawsze komentarze kopiuję sobie do schowka. Pozostało mi to z czasów zamierzchłych,

gdzie w pierwszej dekadzie XXI wieku - jako osoba z wykształceniem technicznym, a więc spoza branży humanistycznej, łapczywie kopiowałem wypowiedzi weteranów poezja. org, jak Jacek Sojan, Bogdan Zdanowicz, Kalina Kowalska, a i Michała Krzywaka też chyba coś mam( nie mówiąc o osobach z nickami)

 i tak mi do dziś to zostało.

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dziękuję Bardzo.

Wiem, Szanowny Jacku, że nie Twoje poletko.

tym bardziej miło mi, że jednak coś tam znalazłeś.

A mnie jest przykro, że nie mogę się zrewanżować

na Twoim rymowanym polu, gdzie równorzędną partnerką

od lat błyszczy Alicja Wysocka.

Pozdrawiam serdecznie

i Alicję też,

a nawet najpierw. :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

absolutnie żaden koszmarek.

Wyraźnie napisałem, że nie mogę się zrewanżować, choć przyznaję "zrewanżować"

brzmi niefortunnie, TWA-owsko.

Członkowie TWA nie bacząc na upodobania, adorują. 

Jeszcze raz dziękuję za wgląd pod moje wolne wersy:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Być może "wrze" jest niedokładnym terminem,. bo jak pisałem to wiersz, który odbiera się bardziej ciałem, trąca we mnie struny, o których zresztą wspominasz w tym utworze. To jest sztuką - napisać wiersz tak delikatny w swojej narracji, a jednocześnie tak przepełniony uczuciem. Pozdrawiam :) 

Opublikowano

Witaj, niestety przyznam się, że myślałam (mimo, że wiem o braku bliskiej osoby), że to wiersz o miłości, gdy jeszcze jest się obok siebie ciałem, i nie poczułam wtedy wiele. Nie zauważyłam tych świerków jako klucz, a więc dziękuję, że odpisałeś tak Ithielowi, bo wtedy dopiero gdy przeczytałam ten wiersz... Dopiero zwaliła się na mnie ta tęsknota. Zwaliła to dobre słowo, choć kontrastujące z delikatnością tego wiersza. Jest piękny egzegeto. I ten pyłek... Cofam wcześniejsze słowa, że wolę te wiersze nie o kobietach:)

 

PS. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No tu się nie zgodzę. Intencją nie musi być, bo zapewne piszesz dla siebie a nie pod publikę, ale robisz to pięknie, więc się pięknie wzruszamy. A temu utworowi nie można akurat przypisać tych trzech wspomnianych epitetów i nawet bym nie próbowała, gdy mowa o tęsknocie. To, że nie robisz tego w sposób patetyczny, nie znaczy, że jest lekko:) Formą owszem, ale słowa mają swój ciężar... Pozdrawiam:) 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...