Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ciężko mi myśleć o świecie

przez który przemawia polityka

i prześcigam się w myślach

co gorsze?

fanatyczna twarz religii

czy wyrachowany teatr masek i cieni?

 

idee

piękne i dumne jak posągi

wysysają, podduszają, trują gazem

zarówno wrogów jak i nosicieli

 

nie zaznasz tu prawdy

a pewność możesz mieć tylko do siebie

a i to nie zawsze

bo może już cię zaprogramowali

lub wirus właśnie zmienia twoje dane

 

póki jestem gdzieś obok

staram się chociaż zrozumieć

i wiesz co?

każdy ma trochę racji

i to nawet sporo

szkoda

bo szpony idei nie lubią braku krwi

a karty gazet i historii milczą o tym

co przeszło szczęśliwie i bez szwanku

 

2016

Opublikowano

Witam -  podoba mi się stwierdzenie że każdy ma trochę racji - skrawek prawdy w tym ukryty.

                                                                                                                                                                                         Spokojnego wieczoru życzę

Opublikowano

Nie da się ukryć, że dość swobodnie obeszłaś się z definicją tego, co nazywamy wierszem, a właściwie poezją. Jest suchy felieton, któremu Autorka nadała wygląd "słupkowy".

 

A w warstwie przekazu, cóż, odkryłaś to o czym zapomniał napisać Einstein w swojej teorii - że prawda, racja - to są również pojęcia mocno względne. Bo stoją na fundamencie twierdzeń, którym dowodzący nadaje rangę aksjomatu - niepodważalnej treści, czy wartości.

 

Pozdrawiam

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiem, macie racje Annie, Beto, Kocie. Zresztą domyślałam się, że zostanie to tak to odebrane - nawet myślałam jak go uwierszowić, ale w efekcie tylko pokasowałam kilka nadbagażowych słów. Musiałabym mocno przerobić ten 'twór', i mam to w planie, ale jeszcze nie mam wizji jak. Wiesz już Kocie, że to nie pierwszy mój prozo-wiersz, w nowych już tego chyba nie popełniam, ale starsze nie zawsze umiem przemeblować. 

Dziękuję za Wasze komentarze i odczucia. Pzdr:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam. Tak, nawet te niektóre 'niezdrowe' ideologie. Najgorsze, że w teorii, w ideologiach jest wiele piękna i słuszności, ale w praktyce często dochodzi do wypaczeń. Pozdrawiam, miło, że udało się przyciągnąć na chwilę.

Opublikowano

Wiersz mi się podoba, więc próbowałem trochę po swojemu,

ale nie daję rady. Kompletnie nie umiem się u Ciebie znaleźć.

Ogólnie rzecz biorąc, trochę bym go poprzycinał i skondensował

ale nie wychodzi :))

Pozdrawiam

 

ciężko mi myśleć o świecie

gdzie rytm wszystkim gra polityka

w myślach przebija się nieraz

religii twarz fanatyczna

w wyrachowany teatr      itd

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję. Heh bo to mój bałagan, więc ja go muszę sama porozkładać w inne kąty:D 

Ale dzięki za pomoc, widzę, że można to zrobić, bo w tej Twojej próbie jest więcej wiersza. 

kiedyś nie zauważałam, że te moje poezyje można by w zdania poskładać.

 

Opublikowano (edytowane)

No dobrze, podłubałam w nocy, jest z rymem stety niestety, i to dziwnym.  Czy tak może być - @Annie_M, @beta_b, @kot szarobury?

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No to niestety, rozciągnęłam go właśnie..  

 

 

ciężko mi o tobie myśleć, świecie

gdy decyduje o tobie polityka

jak w stadach owce - tak rachują nasz los

per capita, saldo, mniejsza o pasywa

maskarada w tańcu o władzę, non stop

 

piękne i dumne posągi idei

na kulawym podeście, zmurszałe

wraz z czynem rdzewieje sprawy sedno

ulatniają się i trują gazy

wrogów jak i nosicieli, wszystko jedno

 

nie zaznasz tu prawdy

choćbyś znał grę i łączył fakty

pewność? Tylko do siebie i to nie zawsze

bo może już cię zaprogramowali

lub wirus właśnie zmienia twoje dane

 

a ja zrozumieć się staram

racji ma każdy - sporo czy trochę

jednak coś je wykrzywia bez ustanku

idee żądne krwi a karty historii milczą

o tym co przeszło szczęśliwie i bez szwanku

Edytowane przez Luule (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Druga wersja zdecydowanie lepsza jako poezja. Na mnie robi wrażenie. I zgadzam się z tą ideologią. :)

Tylko zmieniłabym formę gramatyczną "racji" w tym wersie:

 

rację ma każdy - sporo czy trochę

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...