Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oki doki ja pretensji nie mam tez jak juz zaznaczylem wczesniej nikogo do niczego nie namawiam jedynie przedstawilem swoj punkt widzenia. Probuje nigdy nie mieszac sie pomiedzy zwiazki innych ludzi ni wyrazac opinii bo przez moje krotkie zycie nauczylem sie ze mamy dwie strony medalu. ;)  Co do przystanku coz nie stalem dawno na przystanku ale zawsze zwracam uwage grzecznie lub po Jakubowemu ;)

Pozdrawiam 

zeby dolac troche oliwy do zarliwej dyskusji powiem ze sie tu niezla solidarnosc jajnikow zrobila :P 

HELP hihihi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nigdzie nie napisalem by cokolwiek zamiesc pod dywan bo potem nie wygodnie sie chodzi ;) szczegolnie ze czytalem rozne ksiazki i podobno zwloki maja tendecje do puchniecia ;) Zawsze znajdzie sie jakas wscibska ciotka wujek czy siostra ktora czasem ma niewyparzona buzie lecz czasem tez potrafii wiele prawdy przekazac. ja jestem za rozwiazywaniem problemow zawsze i wszedzie czasem prawda boli ale czasem musi zeby przyszlo cos w rodzaju oczyszczenia

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bardzo Ci dziękuję, Deonix, za zrozumienie i wsparcie. To jest dla mnie teraz naprawdę ogromnie ważne!

@Marcin Krzysica, ja też nie należę do ekshibicjonistek i nie publikuję w internecie zdjęć np. roznegliżowanych czy "obsranych" (przepraszam), nie wywnętrzam się z intymnych przeżyć seksualnych czy innych.

Ale czasami zwyczajnie potrzebuję pomocy, wsparcia, potwierdzenia, że nie jestem zła czy nienormalna, że jestem zrozumiała dla ludzi i nie robię nic złego.

A rodzina mi raczej nie pomoże, bo nie ma jak. Gdybym poprosiła moją rodzinę o poparcie, to Kot pomyślałby, że nasłałam moich bliskich na niego i uskuteczniam zmasowany atak. Bo to byłaby moja rodzina, czyli osoby stronnicze siłą rzeczy.

Natomiast Wy tutaj na forum poetyckim nie jesteście nam znani osobiście, jesteście Osobami bezstronnymi i przez to obiektywnymi, możecie mi dać szczerą ocenę mojego postępowania - czy to mnie utwierdzicie w tym, że ono jest słuszne, czy to otworzycie mi oczy, że źle robię. (Dostałam pozytywną ocenę, dzięki, odetchnęłam z ulgą, ale negatywną też przyjęłabym do wiadomości bez obrazy; to tak nawiasem).

Jeszcze raz dzięki, Deo. :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I właśnie to chcę też uświadomić mojemu (jeszcze chyba) Kotu. On nie chce rozmawiać o bolesnych i gniotących go sprawach, próby rozmów przyjmuje jako ataki. Właśnie dlatego rozmawiam z Wami. I bardzo dziękuję Wam za pomoc, szczególnie Tobie, MaksMaro, bo napisałaś bardzo dużo mądrych rzeczy w tej dyskusji.

Opublikowano (edytowane)

@MaksMara, @bajaga1, @Deonix_, @Bolesław_Pączyński, @Alicja_Wysocka, @jan_komułzykant, @Marcin Krzysica, @Luule

 

No i nadeszło optymistyczne zakończenie burzy. :)))

Także i dzięki Wam, Kochani – nawet nie wiecie, jak bardzo, jak strasznie jestem Wam wdzięczna! Nie straciliśmy się z Kotem wzajemnie i mam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie, a naprawdę Wasz wkład w ten sukces jest nieoceniony!

Jak to się stało? Udało mi się nareszcie porozmawiać z Kotem, i na pewno na tę jego zgodę wpłynęły Wasze głosy w tym wątku.

Wcześniej umówiliśmy się na tę rozmowę. Wysłałam Kotu kilka pytań, na które miał sobie samemu odpowiedzieć (głównie: co by zrobił na moim miejscu oraz jakie rozwiązanie problemu proponuje). Po szczerej rozmowie i wspólnych ustaleniach podpisaliśmy kontrakt, na który oboje się zgodziliśmy. Są tam zasady naszego postępowania wobec siebie w kwestii palenia. Andrzej zobowiązał się nie palić w żadnych pomieszczeniach, w których ja muszę oddychać. Co prawda nie pierwszy raz się zobowiązał, a później to łamał i lekceważył, ale teraz złożył zobowiązanie na piśmie i zgodził się na konsekwencję łamania zasad, zapisaną w kontrakcie: że w razie palenia w domu wyprowadzi się do innego mieszkania, co jednak nie oznacza zerwania związku ani braku uczuć między nami. (Czyli to wszystko, co mu powtarzałam do znudzenia przez cały czas trwania tego kryzysu).

To tak w dużym skrócie.

Uważam, że odnieśliśmy kolejny w życiu sukces w dogadywaniu się w spornej, bardzo drażliwej dla nas kwestii. Bo Andrzej nie wierzy w szkodliwość kurzu nikotynowego, osadzającego się w pomieszczeniach na długo po wypaleniu papierosa, a ja w to wierzę i mam na to dowody w postaci artykułów naukowych. Nie mniej Andrzej obiecał uszanować moje przekonania i nigdy już w domu nie zapalić.

Uważam, że jest bardzo mądrym człowiekiem, skoro wreszcie opanował urażoną ambicję i gniew, i spokojnie ze mną porozmawiał (nie każdego człowieka na to stać, niestety), a jeśli dotrzyma słowa i nie będzie palił w domu także pod moją nieobecność, to będzie znaczyło, że jest wspaniałym, cudownym człowiekiem, który umie uszanować cudze przekonania także wtedy, kiedy tamta osoba go nie widzi. I wierzę, że tak będzie po naszej szczerej rozmowie.

A doszło do niej dzięki Wam. Jeszcze raz najserdeczniej Wam wszystkim dziękuję, bo bardzo kocham tego mojego niesfornego Kota i nie chciałabym mieszkać bez Niego. :)))

Edytowane przez Oxyvia (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Każda prawda czy racja ma w swoich podwalinach tezy, którym dowodzący swoich przekonań nadaje rangę aksjomatu. Tezy mojej racji są również aksjomatami i to takimi, które mają ponad 5 lat. I moja prawda czy racja brzmi zupełnie inaczej. Myślałby kto, że zmuszana jesteś siedzieć w szarych kłębach papierosowego dymu. Przez te ponad 5 lat nigdy nie narażałem Ciebie bierne palenie. I wybacz, ale idąc z metra do domu nawdychasz się więcej rakotwórczych substancji z tych tysięcy diesli, które codziennie rozpylają w Warszawie

jeszcze gorsze trucizny niż dym z papierosa.

Cała sytuacja dla mnie wygląda jak gra w pokera. Kiedy mówisz sprawdzam, ja pokazuję trójkę asów, ale okazuje się, że właśnie zmieniasz reguły i Twoje trzy króle są starsze. Wygrałaś.

 

 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To nie jest prawda. Przez te 5 lat co jakiś czas wchodzę do pomieszczenia, w którym paliłeś (do kuchni, łazienki, piwnicy itd.), i wdycham dym albo kurz papierosowy, który nie jest niczym innym jak opadłym dymem.

Ty w niego nie wierzysz i uważasz, że on znika. Ale ja w niego wierzę, bo nic w przyrodzie nie ginie i nie znika. Zresztą przysyłałam Ci naukowe artykuły na ten temat, pisane przez lekarzy na stronach instytutów onkologicznych i innych medycznych. To nie jest mój wymysł. Ale Ty nawet nie chcesz ich czytać, bo wygodniej Ci w nie nie wierzyć.

Jak by nie było, ja wierzę w to, że mnie trujesz paląc w domu, także pod moją nieobecność, więc doprowadza mnie to do rozpaczy - a Ty masz moje uczucia i błagania w dużym poważaniu. :(((

To akurat nie jest żaden argument: że żyjemy w zatrutym środowisku, więc mogę cię jeszcze trochę dotruć w mieszkaniu? Co to za dziwna filozofia?

Nie gorsze. I o tym też było w przysyłanych Ci artykułach. Ale to już mniejsza, w każdym razie to naprawdę nie jest żaden argument za tym, żeby palić w domu.

To nie jest gra i nie zmieniam reguł, tylko od początku, czyli od 5 lat, zawsze i niezmiennie prosiłam Cię, żebyś nie palił w domu, bo ja też muszę tym powietrzem oddychać.

Jeśli czasem paliłeś, a ja nic nie mówiłam, to dlatego, że nie wiedziałam o tym. Tylko dlatego.

Andrzej, przecież rozmawialiśmy o tym wszystkim w domu. Nie pamiętasz?...

 

Poza tym czy to wszystko  jest powodem, żeby mnie doprowadzać do rozpaczy, do desperackiej propozycji zamieszkania osobno - i wtedy zerwać ze mną??? A dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, jak to wygląda z Twojego punktu widzenia? Dlaczego nigdy nie porozmawiałeś ze mną na ten temat? Ja wiele razy pisałam Ci i mówiłam, jak to wygląda z mojego punktu widzenia, co czuję i myślę, o co Cię proszę i błagam, że to dla mnie bardzo ważne, że to sprawa mojego zdrowia i życia - a Ty do mnie ani słowa, kompletna ignorancja i bojkot. W dodatku nie raz kłamałeś, że już nie palisz w domu...

Co byś sobie pomyślał na moim miejscu? Czy nie to, że ja mam gdzieś Twoje zdrowie i życie, że mam gdzieś Twoje prośby, błagania, Twoją rozpacz, Twoje uczucia, w ogóle Ciebie? Czy nie to byś pomyślał? Jeśli nie, to co w takim razie? Naprawdę jestem ciekawa, bo w końcu nie odpowiedziałeś mi na ten temat.

 

Andrzej, ja naprawdę zawsze staram się Ciebie zrozumieć. Ale w tym celu musimy o wszystkim rozmawiać. Bo ja nie jestem jasnowidzem i nie mogę wiedzieć, jak każda sprawa wygląda od Twojej strony - nawet jeśli dla Ciebie to jest oczywiste - nie zawsze jest to oczywiste dla mnie. Musimy rozmawiać i starać się rozumieć siebie nawzajem, a nie tylko własne argumenty. Musimy rozmawiać, rozumieć się i szanować wzajemnie - szanować przekonania drugiej osoby, jej uczucia, to, co dla niej ważne, prośby, które dotyczą bezpośrednio jej osoby.

A tak właśnie jest w przypadku palenia we wspólnych domach.

 

Zaczynam Cię coraz lepiej rozumieć w tym ciągnącym się konflikcie. Ale niestety dopiero teraz, bo dopiero teraz zacząłeś ze mną rozmawiać o tym. A już o włos - i byłoby za późno...

Kiedyś możemy nie zdążyć się dogadać - i to mnie przeraża od samego początku. :(((

 

Edytowane przez Oxyvia (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @wierszyki dziękuję   @Alicja_Wysocka dzięki za przypomnienie Tuwima (Ptasie radio)
    • Miałam wtedy jakieś siedem lat. Chodziłam do pierwszej klasy. Mieszkaliśmy w Gdyni, w dzielnicy Obłuże. Któregoś dnia bawiliśmy się z rodzeństwem w chowanego – oczywiście na podwórku, bo na ulicę można było wychodzić tylko za pozwoleniem mamy. Nasze podwórko było całkiem spore. Był tam ogródek, jakaś szopka, w której tata trzymał różne ciekawe rzeczy – grabie, łopaty, a nawet siekierę! Był też kurnik, psia buda i oczywiście nasz pies – Lord. Wpadliśmy wtedy na genialny pomysł: schowamy się mamie! A niech ma – skoro tyle rzeczy nam zabrania, to teraz niech nas szuka! – Na pewno nas znajdzie i jeszcze skrzyczy, że ją denerwujemy – mówiłam. Ale co tam, ryzyko wpisane w zabawę! – Schowajmy się do psiej budy – zaproponował ktoś. – Ooo, to jest dobra myśl. Bardzo dobra! I tak właśnie zrealizowaliśmy nasz chytry plan. We trójkę – Grzesiek, Tomek i ja – wciskaliśmy się do budy. Pies patrzył zdziwiony, ale przecież nie mówi. Lord był duży, więc i buda była odpowiednio przestronna. Jakoś się tam upchnęliśmy. Cicho siedzimy, nie gadamy, bo wiadomo – zdrada przez śmiech to klasyk. W środku śmierdziało psem i kurzem, było duszno  i niewygodnie, ale czego się nie robi dla porządnej zabawy? Siedzimy jak trusie, aż zaczyna nam się nudzić. Nic się nie dzieje. I nagle – akcja! Słyszymy mamę, jak nas woła. Chodzi po podwórku, sprawdza furtkę, krzyczy coraz bardziej zdenerwowana: – No co jest?! Gdzie oni są?! A my dusimy się ze śmiechu – dosłownie. Zabawa życia! I wtedy pies zaczął szczekać. Najpierw nieśmiało, potem coraz głośniej. Kręcił się, jakby sam nie wiedział, co robić. W końcu zaczął piszczeć. Mama podchodzi do furtki – nikogo. Na ulicy pusto. Dzieci zniknęły jak kamfora. Wreszcie zaniepokojona podchodzi do psa. – Lord, czego ci trzeba? Co się dzieje? Co chcesz, głuptasie? I nachyla się nad budą... – CO WY TAM ROBICIE?! WYŁAZIĆ MI NATYCHMIAST Z TEJ BUDY! CO TO ZA GŁUPIE POMYSŁY?! A ja, z pełnym oburzeniem, mówię: – To nie głupie pomysły, tylko pies głupi, bo nas zdradził! – Marsz do domu! – ryknęła mama. – Wszyscy do wanny! Zdjąć te śmierdzące ciuchy! No nie wiem, w co ręce włożyć z wami... Utrapienie z tymi dziećmi!
    • ,,Prawy zamieszka  w domu Twoim, Panie,, Ps 15    jesteśmy ...super  a inni  gdyby i oni byli tacy    świat byłby wspaniały    zła nie czynię  mnie nie dotyczy  odwracam się od niego  pływam w zadowoleniu  widzę dobro po swojemu  zadowalam swoje ja    prawość to nie slogan  to droga jaką szedł Jezus  warto ją dostrzec  i …iść    prawi ujrzą Jego oblicze  prawi dostaną wieczne życie   Jezu ufam Tobie    7.2025 andrew  Niedziela, dzień Pański Pański 
    • @Annna2Albo bardziej, bo przecież można, nawet kiedy nie ma.
    • cisza po zmarłym bywa tak cicha że aż boli   jest niewidzialna a mimo to ją wyczuwamy   boimy  się jej lękamy czy nie przemówi   taka cisza jest  trudna bo  płacze
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...