Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Dwa wróbelki


Czarek Płatak

Rekomendowane odpowiedzi

Dwa wróbelki 

 

Mieszkają ze mną dwa wróbelki 
co budzą mnie świergotem rano, 
próbuję od nich się opędzić, 
jednak wcale nie uciekają. 

 

Mają siwo-szarawe piórka
jak wiatrem zmierzwione w śnie płochym, 
trele-morele, fiu bździu w główkach, 
radością rozwydrzone oczy. 

 

Czasem kiedy życie mnie boli, 
męczy świata głupota, kłamstwo, 
po bokach siadają koło mnie, 
mówią wtedy - nie martw się tato. 

 

Edytowane przez Czarek Płatak (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się,  że sympatyczny, nawet bardzo. Ale nie zgadzam się z fiu bździu w główkach  :)

Ptaszki, wbrew pozorom, nawet te najmniejsze, to mądrale jakich mało.

Miałem kiedyś srokę, posiadała naprawdę wiele zalet i jedną paskudną wadę.

Określają to pierwsze trzy litery jej nazwy ;)

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo sympatyczny, miły wiersz. :)

Ale mam dwie uwagi czy właściwie propozycje.

1. Zmieniłabym kolejność słów na taką:

próbuję od nich się opędzić

- wtedy zostałby zachowany rytm.

2. W języku polskim wyraz "rozwydrzone" źle się kojarzy, jest określeniem pejoratywnym, krytycznym. Dlatego tutaj zastąpiłabym go jakimś bardziej pasującym do wróbelków słowem, np:

radością roziskrzone oczy

- to moja propozycja, ale oczywiście można to zmienić całkiem inaczej (rozświetlone? rozbiegane? malowane? itd.).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

dziękuję :) do pierwszej uwagi zastosowałem się. Jest to oczywista oczywistość i moje niedopatrzenie.Co do rozwydrzonych radością oczu to takie zostawię, bo .... są rozwydrzone właśnie. Oj, i to jak bardzo czasami.... :)))

Edytowane przez Czarek Płatak (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję. Wróbelki to moje dzieci, zgadza się :) Co do koteczki wierzę, że jeśli po kociemu nie nazywa Cię mamą to na pewno przyjaciółką. To tylko my ułomni nie zawsze potrafimy zrozumieć mowę naszych braci mniejszych ;] pozdrawiam! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ładny wiersz. Bieszczady przechowują wiele tajemnic, o których już nikt nie napisze. Pzdr
    • Przedzieram się przez gąszcze traw. W słońcu padającym z ukosa. W zarysie obłoku… W deszczu. Idę.  przemieszczam się jak cienista, senna mara…   Wszędzie wokół radioaktywny pył… Nie zmyły go deszcze. I nie zmyją.   Zbyt głęboko wryła się straszliwa śmierć.   Tam, w tej kępie krzewów, wątłe korzenie. Ostre liście raniące do krwi.   Jestem jak ta barowa ćma, co się miota ze skrzydłami oblepionymi błotem.   To już się działo tyle razy. I dzieje nadal. I wciąż…   Jak te przechadzki wzdłuż żeliwnych rur w podziemiach jakiegoś dawnego życia.   W tej pustej ziemi całują mnie czyjeś lodowate wargi.   Kto tu jest? Czy jest tu kto?   Znowu te same majaki. Mrugają do mnie w oparach absurdu.   Jakbyśmy się znali od lat.   Wlecze mnie po bezdrożach mojej podświadomości cała flotylla niestrudzonych widm.   (Dla nich to żaden mozół)   I mimo powtarzalnych do znudzenia chwytów wciąż daję się na to nabierać.   Bolą mnie już te słowa wypowiadane z metalicznym zgrzytem, w stukocie żelaznych kół.   Kto go wystukuje?   Nie wiem.   W przedziale wagonu, obok, przytula się do mnie pusta przestrzeń.   Skrzydła zasłon omiatają w pędzie skronie…   Dokąd tak jadę w tym szale podróży i gubiąc samego siebie?   Szepty w półmroku. Jakieś ciche westchnienia…   Ktoś coś pisze, próbując ułożyć z rozsypanych fragmentów spójną całość. Pod dyktando sennej zjawy zakutej w mżącą szarymi pikselami zbroję. O twarzy jakoś dziwnie znajomej.   Kto tu jest?   Ja? Ty?   Czy może ktoś jeszcze? Wiesz, nie mam siły wstać.   Przetacza się w tę i z powrotem, po podłodze,  pusta butelka po alkoholu.   Więc leżę, patrząc jak przepływa nade mną to sine oblicze pełne obojętności.     Mówi do mnie, poruszając w milczeniu obrzękłymi ustami.   Tato, to ty?   Nasłuchuję…   Lecz nic. Jedynie pulsująca w uszach cisza. Jakby odkupywał w ten sposób winę za sprowadzenie mnie na ten padół.  Spętany światłem.   I rozpraszał się stopniowo, zamieniał w jednostajny biały szum…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-30)      
    • kwiaty nie mają dla kogo kwitnąć lody pękać ogłuszone świtem szczyty wypiętrzają się nienazywane w szczelinach skał zaciśnięty czas śnieg przemijania opuszczony cmentarz nie dziwi się przywykł boli gdy piękno umiera niepotrzebne
    • @agfka stoi pusty, jakaś elita tam przychodzi, ale już nie ma zainteresowania wśród ludzi. Inaczej się już motywujemy, żyjemy.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Oczywiście. Niemniej kościółek drewniany w dodatku cały czas w normalnym funkcjonowaniu, istnieje. Chyba, też paręnaście lat nie widziałam. Dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...