Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Dies Diem Docet

 

Ja nie mam czasu do stracenia
nie zamierzam go więc tracić
jest jak pieniądz do zgarnięcia -
w chwile będę się bogacić
tu gdzie niemal każdą z nich kraść trzeba
by nic nie przegapić
z tego co życia poemat nam serwuje przebogaty
ja mam zmysł przemijania nadrozwinięty
nabrzmiały żyłami
w których szumie krwi rozmazują się obrazy tych 
dni wczorajszych wszystkich i ich karmazyn
jest jak obietnica na świt nowy
daje mi, siły by, dalej iść
stopy w pyle drogi zostawić ślad
tik, tik, tak bije zegar godziny
my wtedy mówimy jak mija czas szybko
a to my mijamy tylko
i znamy sposobów tysiąc jak go zabić
ale jak go wskrzesić tego nie wie nikt, co?
ty mnie tylko strzeż od degrengolady losie
mamy bowiem jedno życie, aby jego tajemnicę zgłebić
jedno, by wady swe dostrzec i spróbować wyplenić w sobie
jednym słowem, by się uczłowieczyć
i choć śmierć mieszka w wszystkich naszych oddechach
to Dies Diem Docet i o tem  trzeba pamiętać.

 

 

Edytowane przez czaru_jeden (wyświetl historię edycji)
  • 2 miesiące temu...
Opublikowano

Pięknie się wytłumaczyłeś. Osobiście nie posądzam Twoich komentarzy i próbę zaspokojenia przerośniętego ego, czy "ugrania" czegokolwiek innego i wdzięczny jestem, że ktoś chce, przygląda się moim poczynaniom, analizuje je tak dalece, że miewam poczucie jak gdyby autopsji "na żywca". Tym jest to dla mnie ciekawsze doświadczenie, że spotyka mnie poraz pierwszy. 

Z tymi wadami zgodzę się z Tobą, ale też pozostaję przy zdaniu, że trzeba próbowałem je w sobie zwalczać, a już na pewno zdawać sobie sprawę z nich sprawę, co stanowi pierwszy krok, ku próbie wyzbycia się bądź ich minimalizacji. 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Stukacz ... może nie wolę ale lubię siebie od tego się zaczyna zrozumienie człowieka co przed życiem ucieka  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego wieczoru 
    • @violetta i w dodatku z wzajemnością

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Rafael Marius ja zimnicy nie pamiętam, u nas było normalne ogrzewanie i kaloryfery rzeliwne. Pamiętam tony śniegu, Zaspy, stał pociąg, nic nie jeździło. Pamiętam, że wtedy się rozchorowałam i mam mnie wiozła na sankach opatulona kocami. Taka podróż mnie ożywiła, bo temperatura minęła. 
    • Ściana miasta drży od ich oddechów, ręce szukają, szarpią, wgryzają się w skórę. Nie ma słów, tylko puls ulicy i ciała w ciałach, gorące jak beton po deszczu. On pali nerwowo papierosa, dym wplata się między ich ciała. Ona spogląda, rozgląda się niespokojnie, jakby cień za rogiem mógł przerwać ten moment. Palce jej drżą, a jego uścisk staje się ostrzejszy, krzyk sygnalizacji świetlnej miesza się z biciem serca, przechodnie to tylko cienie – oni, huragan między latarniami, cały świat zredukowany do dotyku, ciała, oddechu. Nie ma czułości wyuczonej, nie ma poetyki – tylko skóra i asfalt, i uścisk, z tym słonym oddechem strachu, który widzi migotanie latarni w otwartej nocy, dzika dopamina między nimi. Chłód ulicy kontra żar ich ciał, które znają siebie w półsekundzie spotkania, między splątanymi nogami i drżącymi ramionami. Jej włosy szeleszczą przy jego policzku, jego usta szukają jej w kłębach dymu, palce wplatają się w mięśnie, ubranie, w napięcie, drżenie jej kolan kontrastuje z jego twardym staniem, niepokój i pożądanie tańczą razem na bruku. Każdy ruch, każdy gest jest pełen napięcia, serca biją dziko, oddechy kradną powietrze przechodniom, miasto wciąga ich z powrotem w chaos, a oni jeszcze drżą, jeszcze dzicy, jeszcze w sobie, jeszcze na ulicy, jeszcze niepokorni, jeszcze ciałem obecni, jeszcze zmysłowo rozdarci między niepokojem a pożądaniem, jeszcze jednym, niespokojnym rytmem – na bruk wciągnięci z powrotem w miasto.            
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Pewnie, miałem 10 lat i mieszkałem wtedy u Babci i dobrze bo ona miała dwa piece kaflowe na węgiel i dzięki temu byliśmy niezależni. Paliłem dwa razy dziennie, ale i tak było strasznie zimno.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...