Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

A capella woni

koloratury akacji goździków kapryfolium

liryczne soprany piwonii

dramatyczne - jaśminów

belcanto - samotnej róży

mezzosopran czarnych bzów

maciejki najsłodszy falset

ociężałej rezedy alt

*

Na morwowym - na listku

popiskuje im w transie

ekstatyczny kapelmistrz

Antonio Vivaldi

 

(A. Vivaldi: L'Estate. Concerto in Sol Minore - Allegro non molto)

Opublikowano

Podoba mi się nastrój tego utworu, ale strasznie ciężko czytać takie stalaktyty. Rozciągnięcie nie służy niczemu, a ciężej się łapie sens.

Zaryzykowałbym twierdzenie, że Autor przesadził z przerzutniami. Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja też, ale wtedy gdy czemuś służą. A tutaj przerzutnie wymusza konstrukcja, a nie rozległość frazy, Marlett. Pozdrawiam :)

Opublikowano

befana_di_campi

dziękuję za muzyczno-kwiatowy komentarz.

 

Marlettko,

myślisz, że Cię nie widzę zza różanecznika..:)

 

kocie szarobury

zgadzam się z tym stalaktytem.

Gdybym to dziś pisał, prawdopodobnie byłby to twór bliższy stalagmitowi :)

A i przerzutnie nieco by się zawęziły.

 

Dziękuję Wam jak również Alicji Wysockiej

oraz beta_bez_alfy.

 

Pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

albo Antonia Vivaldiego w "moich" Ogrodach Żupnych z jego Koncertem G-moll nr 152 na smyczki i basso continuo:

 

Allegro molto

Niezmiennie. Odmiennie.
Jednostajnie taż sama
ogrodowa muzyka -

Skłony - ukłony
dygi i szuranie
korzeni włoskich topól - -

Andante molto

Niby piesek swawolny
przymila się halny
do południowych cieni -

Bądź pod murkiem kanciastym
czarno rudym zygzakiem
traszki zwyczajnej

pod kapryfolium wpełza
które wenecką koronką pachnie -
słodkawą solą morskiej piany.

Allegro molto

Zniebieszczało sadzawki lico
chmurą bo właśnie zmoczyła
swą krynolinę obłoczną.

Szczeka śnieżnobiały pudelek
ten z klombu wiatr wypuszczony
do zielonego jak wygon

jednego z Żupnych Ogrodów - - 

kiedy Bóg motylem przygodnym
przysiadł na źdźble włosowatym
na serca strunie najcieńszej - - -

gdyż krótki jak letnia drzemka
już oto kończy się Koncert
a zamiast perlistych oklasków -
miarowe cykanie świerszczy

 

Wielkanoc 2007

 

Piękna jest bowiem muzyka ogrodowa' w każdym brzmieniu i pod każdą "akustyczną postacią" :)

 

Serdecznie :)))

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
    • @Deonix_ przyznam się bez bicia na dwa razy ale za to ze zrozumiem, już dawno nie czytałem baśni w których wszystko dobrze się kończy szkoda że ich tak mało powstaje. Z upodobaniem. 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Swoją drogą nie masz litości dla aktorów, moim zdaniem tylko Ewa Demarczyk by podołała - fantastycznie ślizgasz się po dykcji jestem zachwycony jak lekko a zarazem trudno się to czyta w sensie recytuje. 
    • @Berenika97 mnie trudno jest wiele rzeczy pojąć i wtedy pozostaje wiara dziecka nie analizuję a przyjmuję z wiarą. 
    • @Robert Witold Gorzkowski dziękuję 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...