Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Spełnienie


Ema

Rekomendowane odpowiedzi

Radośc zmącona nie wiedzieć czemu
Miłości spełnienia szukam w uniesieniu
Każde spotkanie poszukiwaniem Ciebie
Minuty spędzone na odnajdowaniu siebie
Dążenie do szczęścia mija się z celem
Jesteś przy mnie chodź wiem że tak nie jest
NIe dane mi będzie poznać Ciebie jak bym chciała
Bo wiem że nie chcesz bym Cię kochała
Bo każdy z nas chodź szuka spełnienia
Szuka go w chwili zaspokojenia
A jakiego ?
Ty dobrze wiesz mój drogi kolego:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ode mnie minus za rymy,
bo mimo iż ja kiedyś napisałem kilka rymowanek,
i mimo iż mi się taka forma podoba,

to jednak:
(...)
ciebie - siebie
(...)
chciała - kochała
(...)
są bardzo popularne

sprawia więc to, że wiersz jest kojelnym wierszem...

treść prosta, bo pospolina, wręcz opisowa

ale przyjemnie się czyta,

jednak jesli chcesz, by wiersz ktoś zapamiętał, to napisz coś głębszego, wiem że to Ci się uda.
bo jeśli rymowankę napisałaś, to i inne formy wyjdą kiedyś same.

Nie jestem rasowym poetą, powiem, że jak dotąd utkwiło mi w pamięci kilka wierszy - żaden rymowany

...to jeszcze wspomnę o moim ulubionym klimacie,
pisz tak, by przekazać uczucia, konkretny obrazek, który na chwile zawładnie umysłem odbiorcy,
(nie staraj zaś się zdać relacji z tego to czujesz, bo to kiepsko wychodzi)

Niom, to się namądrzyłem,
Rada najważniejsza - zamapiętaj 10% z tego co napisałem wink.gif

Pozdrawiam,
Kai Fist

P.S.
To jest tylko moja opinia, może być niesłuszna, więc... wink.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja lubię prostotę. NIe wszystko musi podobać się wszystkim , tak już jest w życiu. Dziekuję za szczerość i za opinie . Kto wie może niebawem uda napisac mi się coś bardziej głębszego i nie koniecznie rymowanki , chodź je bardzo lubię.
POzdrawiam Ema

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CYTAT (Ema @ Aug 25 2003, 11:33 AM)
Ja lubię prostotę. NIe wszystko musi podobać się wszystkim , tak już jest w życiu. Dziekuję za szczerość i za opinie . Kto wie może niebawem uda napisac mi się coś bardziej głębszego i nie koniecznie rymowanki , chodź je bardzo lubię.

ja lubię też rymowanki,
ale na setną z kolei może zabraknąć pomysły
a zresztą, sama odkryjesz, że czasem warto napisać coś głebszego

smile.gif

pozdrawiam,
Kai Fist
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi @Dekaos Dondi U naszych polityków to nie nieraz, a niemal bez przerwy. Pozdrawiam.  
    • Hiszpański pisarz Enrique Villa-Matas w opowiadaniu „Tacy są autyści”, opisał życie, albo bardziej mały wycinek z życia niejakiego Luca, który uwielbiał puste widownie teatralne. Zmoczone asfalty ulic nocnego miasta, w których odbijały się żółtawe neony latarń, pustych witryn opuszczonych sklepów… I w których wszystko było jednakowe. Tak bezgranicznie jednakowe. I w których wszystko ulegało ciągłym powtórzeniom. Jednostajnej monotonii, jakby to był stukot kół jadącego donikąd pociągu. Tak. Luc był uwięzionym przez szum czasu autystą.   A więc znowu noc. Ta noc, podczas której skapują krople deszczu z liści drzew. A więc znowu noc. Ta noc majowej melancholii. Albo jakiejkolwiek innej, czerwcowej… Wtedy, kiedy szedłem samotnie tak jak idę teraz, wsłuchiwałem się w szelest krzewów, w ten szelest zagłuszany co chwila warkotem przejeżdżającego ulicą samochodu. Ale w głębi parku przytulałem się do wszystkich drzew, wnikając w ciche trzeszczenia gałęzi i pni. W szum. Taki oceaniczny oddech wszechświata. W przypływy i odpływy… Przytulałem się do nich i wyławiałem nikłe szepty i szmery płynącej żywicy. Te opowieści z pogranicza jawy i snu. W ich rozchwianych koronach szły marszowe heksametry. Natarczywe adagia opuszczenia. I zamyślenia po śpiewnych wzniesieniach słowika…   Wiesz, przesiąkłem deszczem. Znowu deszczem. Tym właśnie deszczem załamującym się na snopie bladego światła. Idącym nie wiadomo skąd. Ale wiem, że idzie poprzez kwiaty i duszne gęstwiny jaśminu. Rozchodzi się wokół sperlonym szmerem. Bądź zbliża się cieniem do latarni. Oddala. Zatacza kręgi. Ściga się z puszyściejącymi w przelocie ćmami…   Do kogo to mówię? Do kogo tak? Do nikogo. Do siebie samego. Albowiem do siebie samego, jedynie.   Piszę szybko, aby zdążyć. Aby alkohol nie zaćmił zbyt mocno umysłu. Bo wtedy stanę się jedynie ekscentrycznym aforyzmem. Nic nieznaczącym artefaktem przeszłości. I będę widział jedynie szklane ściany gablot opuszczonego szpitala. Szklane ściany gablot i plątaninę żeliwnych rur…   A więc dobrze. Idźmy. Chodźmy, idąc raz jeszcze. Weź mnie za rękę. Albo to ja wezmę twoją. Chwytam, lecz zapadam się w chłodnej próżni. W nicości rozrastających się, jakby na wodzie kręgów. A więc dobrze. Ścisnę mocno aż do zbielenia kostek. Ścisnę mocno, by uzyskać w ten sposób pewność mojej samotności… W zmarszczonych kałużach flotylle obłoków. Poruszają obrzękniętymi ustami. Nieme. Coś na podobieństwo mojego umarłego ojca albo mojej umarłej matki.. Płyną. Płyną… Wieczne. Cale te zastępy nieskończoności… Całe negatywy nie-twarzy. Jakichś takich marzeń sennych. Sennych iluminacji. A więc dobrze. Idźmy. Będę trzymał twoją rękę poprzez tę nieskończoną próżnię, przechodząc przez ścieżkę uwilgotnioną dawnym deszczem. Będę trzymał tak, jakbym trzymał ciebie. I w rym parku olśnionym srebrnymi kroplami spadającymi z gałęzi, kamiennych posągów.... I w tym parku dusznym. Bez ciebie… A więc dobrze. Idźmy. Idziemy…   Padał wtedy deszcz, kiedy szliśmy we śnie. Tak jak można iść jedynie we śnie… Ale szliśmy na niby poprzez wniebowstąpienie. Przez bezkreśnie szerokie pola. Przez jakąś nieokreśloność pragnienia. Trwało to długo, lecz nigdy nie dowiedziałem się co to dom. Ty też się nie dowiedziałaś, albowiem byłaś jedynie cieniem mojej imaginacji, co ulatuje zaraz po przebudzeniu przez okno otwarte szeroko na przyszłość. Ostatnim rzutem na taśmę próbowałem jeszcze dokonać transplantacji uczuć. I dokonałem. Lecz doszło do nieuniknionego odrzutu…   Wiesz, przytulając się teraz ustami do wilgotnych grud spulchnionej przez dżdżownice ziemi, grzebię siebie w krzyku spadających gwiazd. W tym właśnie krzyku… W tym oto krzyku, co się wciąż powtarza. I w nieskończoność powtarza… W skapujących wciąż kroplach dawnego deszczu.    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-19)    
    • @agfka To chyba nie ja, nawet na pewno, ale jak najbardziej zaufam, językoznawcy piszą tylko o dźwiękach, ale nie mówią ich, tyle wiedzą co xiądz o sexie :D @agfka Pozdrawiam również 
    • @agfka Gra słów, ale to święte igrzysko ;) Czyli przemieliło Cię, stąd mąka na wiersz ;)
    • Widziałam, kiedyś. że występowałaś w jakimś zespole folklorystycznym, zaufaj intuicji. Pozdrawiam 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...