Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

On nie chce pójść ze mną do łóżka
ja nie chcę być z nim tak na stałe
i tworzy się dziwna wydmuszka
bo każde przy swoim obstaje.

 

A może to inna historia
kłócimy się tak od stuleci
osobni i smutni na codzień
kolejny rok z rzędu leci.

 

Czy związki są wtedy gdy ludzie
się w jedno stapiają pragnienie?
Czy może być bliskość z dystansu
gdy trawi Cię lęk przed zbliżeniem.

 

Dziś czasy takie że nie ma
na wszystko jednej recepty.
Spróbujmy pójść razem do kina.
Myślenie wymaga korekty.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez beta_b (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Piszesz o współczesnych związkach.  Są takie, bo właśnie takie warunki dyktuje rzeczywistość - mało pracy, a jeśli już, to za psie pieniądze, pozwalające ledwo utrzymać się na powierzchni życia - nie mówiąc już o utrzymaniu domu, rodziny. Mam nadzieję jednak, że taki obraz rzeczywistości nie kastruje kobiet z chęci posiadania potomstwa. Bo ta tkwi głęboko w warstwie podkorowej.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A na drugim biegunie tego problemu tkwią przemiany jakie w nas, w naszych wyborach dokonuje współczesna technologia. Kobiety nie chcą się dać zapędzić w wieku 18 lat do pieluch i garów. Chcą na równi z mężczyznami sięgać po te wszystkie nowinki jakie w zawrotnym tempie wysypują się na rynek. Dotykasz tych zjawisk, ale nie rolą poety jest wypisywanie recept.
Pod lekką i zwiewną skorupką narracji kryją się problemy, z którymi ludzkość będzie musiała się mierzyć coraz poważniej i to w nieodległej przyszłości. Czy nie sądzisz, że niedługo może zaczną chętnym wszczepiać moduły GSM? 

 

:)))))))))))))))))))))))))))

Opublikowano

Wielu ludzi cierpi na tę fobię - lęk przez bliskimi związkami, przed odpowiedzialnością za więzi uczuciowo-rodzinne. Widocznie taki jest znak naszych czasów. Aczkolwiek muszę powiedzieć, że ta choroba dla mnie jest niezrozumiała... Pewnie się wyłamuję ze swojej epoki. ;)))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ten dystych wybrzmiewa bardzo głęboko.

 

A cechy współczesnych związków, o których piszesz Beto,

w dużej mierze wynikają z rzeczywistości, o jakiej wspomniał Szarobury,

ale ta rzeczywistość ostatnio zaczyna się zmieniać, co widać po wzmożonej dzietności.

Ja jednak należę raczej do tych "wykastrowanych", więc mnie się to zbytnio nie podoba.

 

Ale to tylko taka dygresja, wracając do wiersza, problemy, o których piszesz,

myślę, że niestety będą się potęgować i to z przyczyn w dużej mierze od nas niezależnych,

postępu technologicznego i gospodarczego nikt nie będzie powstrzymywał,

a "ułatwienia życiowe" coraz częściej będą sprawiać,

że relacje pomiędzy ludźmi staną się jałowe. 

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mało pracy jest mniejszym problemem niż samodzielność i niezależność kobiet. Oby "Seksmisja" nie była prorocza...

 

Już to robią. A czy nie gorsze są sztuczne piersi i dęte usta? 

 

Kocie, 
opisuję wycinek. Nie wiem, dokąd zmiany zmierzają. I jak się do nich człowiek dopasuje, wraz z podziałem na płcie obie...
Jestem jednak pewna, że w przyrodzie nic nie ginie. A jak zginie, to wypłynie. Choćby co innego. Podobno na tym życie polega. ;D

 

Pozdrawiam ciepło, 

bb

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oxyvio, 

a ja myślę sobie (wprost za socjologami ;), że życie prowadzi instynkt przetrwania. Tyle, że w społeczeństwach zamożnych nie ma o co walczyć na zewnątrz (jeszcze wyższy komfort życia?), więc walka się toczy od środka (samotność, depresje). 
Jeśli  Ciebie nie dotyczy to wspaniale. Przekazuj wzorzec dalej. Może nauczysz inne pokolenia tej umiejętności - bycia razem. 

Pozdrawiam 

bb

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zmieniła się forma relacji młodego pokolenia. Klikają. Klikają ze sobą. Mają inaczej. Inaczej się zachowują. Zastanawiam się czy oceniać inność. W porównaniu z naszymi doświadczeniami to bez sensu, bo to różne światy. Dla każdego jego i automatyczny.
Nie zmiana jest ważna, tylko jak oni sobie z nią poradzą. Tylko czy oni czują zmianę, skoro w niej tkwią? A jak będzie źle, to znajdą sposób, jak pokolenia przed nami. Instynkt przetrwania. 

Ciepło ściskam Deonix_ i dziękuję za czytanie, 

bb

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Martwe twarze, z mimiką zabitą przez botoks, nienaturalnie sterczący biust z bliznami od skalpela (może powinni opatentować ładowanie silikonu laparoskopowo?). nienaturalnie powiększone dolne wargi z olbrzymim krążkiem, wyciągane do granic niepodobieństwa szyje, stopki pętane od małego, aby nie urosły, makabrycznie rozciągnięte uszy.... to tylko mody na to co jest absolutem piękna, ingerujące w pokrowiec jaki natura na nas narzuciła, a moduł GSM wszczepiony do mózgu? To już ingerencja w nasze ja, w nasze dusze. Co prawda wtedy nie udowodniłoby się np. ściągania, na wszystko błyskawicznie wujek Google podawałby odpowiedź, bylibyśmy ze wszystkimi w nieustającym kontakcie. Może stworzylibyśmy społeczności na wzór mrówek czy pszczół?  Warunki życia do tej pory rzutowały na nasze ciała, ale teraz dokonują się w nas rewolucyjne zmiany mentalne i psychiczne. Może jesteśmy w przededniu narodzin zupełnie nowego CZŁOWIEKA? Bytu, któremu lekarz nie zaleci pigułek na przeczyszczenie, a wymianę czipa, na nowszy, rewelacyjny model?

W latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia rozczytywałem się w powieściach Stanisława Lema, czołowego polskiego futurologa. Solaris, Bajki Robotów, Dzienniki Gwiazdowe, Niezwyciężony, Przygody Pilota Pirxa - to wszystko działo się teraz, w czasach, w których żyjemy - nie przewidział takiego drobiazgu jak wynalezienie mikroprocesora - który zrewolucjonizował zestaw naszych narzędzi do odbierania i kształtowania rzeczywistości i pchnął cywilizację w zupełnie innym kierunku. Nie polecieliśmy i nie polecimy zbyt prędko do gwiazd.

Opublikowano

Nie polecieliśmy... bo może mamy ciekawsze zabawki na swoim podwórku?

 

Nie będę ciągnąć wątku „mody” bo  mnie irytuje zabieganie o względy, katując ciało. Mężczyźni mają mniej doświadczeń w tym względzie; prócz walk o kobiety, które pewnie też bolały ;D.

bb

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie polecieliśmy bo nas nie stać na rakietę w każdym ogródku. W tamtych siermiężnych czasach PRL-u, samochód w każdej rodzinie był już niesamowitą utopią. :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ach, ja nie wiem, czy umiem być razem! Tego się chyba nigdy nie wie, tego chyba się człowiek ciągle uczy aż do śmierci.

Ja tylko wiem, że mniej się boję miłości w związku niż jej potrzebuję. :)

Serdeczności.

Opublikowano

Aha, a co do walki o przetrwanie, w społeczeństwach zamożnych ona też istnieje. Jak najbardziej. To właśnie niespełnienie najważniejszych potrzeb człowieka powoduje depresje i inne choroby, nie tylko psychiczne, ale też np. wrzody żołądka, udar mózgu, zawał, raka... Nasze życie nie jest mniej zagrożone niż bywało w czasach pierwotnych, a tylko nieco inne są nasze zagrożenia, może nieco gorzej widoczne i definiowalne.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
    • Ukradli konia ino: kil, Darku. Dar koi, no - koniokrady        
    • Wiersz krótki ale naprawdę znakomity... Pozdrawiam Najserdeczniej!
    • @Migrena Gdy czytałem ten wiersz autentycznie przeszedł mnie po plecach dreszcz... Naprawdę poczułem takie dziwne mrowienie... Jest on bezdyskusyjnie genialny i bardzo, ale to bardzo nastrojowy... Pozdrawiam Najserdeczniej!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...