Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

"Pocieszenie"

 

kochanie 

długo nie mogłem zasnąć

licząc nadzieje

gubiłem się

przy liczbach

jakich żadna szkoła 

nauczyć nie może 

 

dzień za dniem

owinięte paskudnie

tykaniem zegara

płynącym w echo

między ścianami

moimi niby

ale obcymi strasznie

 

noc za nocą

karmione duszą

rozrywaną pomału

kłami koszmarów

pełnych prawdy

ale takiej

od których woli się kłamstwo

 

ale wczoraj 

wolny lekko się poczułem

kochanie

bo czerwień

obcych ust zupełnie

zatopiła pustkę

na dnie chwili

 

pocieszenie przyszło

bez moralności

i skrupułów

ale ze szczerością

z jaką aniołowie

i demony

wiersze swe piszą

 

oby zostało teraz

przy mnie obok

w rękach mych 

i przy sercu moim

bo znów

słońce mi wstaje rankiem

a gwiazdy nocą

świecą cicho

jak w bajce

jak chciałem zawsze

Edytowane przez Klein (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

bardzo

chętnie

napisałabym

co nieco

ale

nie

przebrnę

przez

to

coś...

 

A można było tak:

 

kochanie  długo nie mogłem zasnąć

licząc nadzieje,  gubiłem się

przy liczbach jakich żadna szkoła 

nauczyć nie może 

 

dzień za dniem owinięte paskudnie

tykaniem zegara płynącym w echo        

między ścianami moimi niby

ale obcymi strasznie

 

noc za nocą karmione duszą

rozrywaną pomału kłami koszmarów

pełnych prawdy ale takiej

od których woli się kłamstwo

 

ale wczoraj  wolny lekko się poczułem

kochanie, bo czerwień

obcych ust zupełnie zatopiła pustkę

na dnie chwili

 

pocieszenie przyszło bez moralności

i skrupułów ale ze szczerością

z jaką aniołowie i demony

wiersze swe piszą

 

oby zostało teraz przy mnie obok

w rękach mych  i przy sercu moim

bo znów słońce mi wstaje rankiem

a gwiazdy nocą świecą cicho

 

jak w bajce

jak chciałem zawsze

 

Moim zdaniem : rozrzucenie wyrazów nie sprzyja wierszom,  przypomina mi  raczej dukanie przy tablicy, lepiej jest jeśli wiersz zapisany jest w strofach.

Nie wiem czy wiersz mi się podoba, nie przemawia do mnie.

Na przykład:

kochanie  długo nie mogłem zasnąć

licząc nadzieje,  gubiłem się

przy liczbach jakich żadna szkoła 

nauczyć nie może

 

powiedziałbym  raczej

 

długo nie mogłem zasnąć

rozpamiętując nadzieje utracone,

gubiłem się  w liczbach

jakich żadna szkoła  nauczyć nie umie

 

dzień za dniem owinięte paskudnie

tykaniem zegara płynącym w echo        

między ścianami moimi niby

ale obcymi strasznie

 

dzień za dniem  owinięte paskudnie   -  owinięte paskudnie też zmieniłabym ale nie mam pomysłu, nie wiem czym zastąpić

tykaniem zegara niesionym echem

między ścianami moimi

a tak obcymi

 

pocieszenie przyszło bez moralności

i skrupułów ale ze szczerością

z jaką aniołowie i demony

wiersze swe piszą

 

nie wiem czy aniołowie i demony piszą wiersze

ale licentia poetica - rozumiem- za to napisałabym to nieco inaczej

 

pocieszenie przyszło  moralności na przekór

bez skrupułów,  ze szczerością ...

 

oby zostało teraz przy mnie obok

w rękach mych  i przy sercu moim

bo znów słońce mi wstaje rankiem

a gwiazdy nocą świecą cicho

 

jak w bajce

jak chciałem zawsze

 

przy mnie, to raczej obok, więc obok można odrzucić. Mych , moim, mi , za dużo zaimków.

Wystarczy jeśli napisałbyś:

 

oby zostało teraz przy mnie

w  moich dłoniach  i sercu

bo znów słońce wstaje rankiem dla mnie

a gwiazdy nocą świecą cicho

 

jak w bajce

tak jak chciałem zawsze

 

Napisałeś coś ale - moim zdaniem - nie dopracowałeś. Zajrzyj do tekstu za jakiś czas, wyrzuć słowa niepotrzebne, tych co zostaną nie rozrzucaj ale zbierz w logiczną całość i zamieść jeszcze raz :)

 

Powodzenia :)

 

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Naprawdę bardzo doceniam trud włożony w napisanie przez Ciebie tego komentarza, ale najprawdopodobniej nie wyciągnę z niego dalekoidących wniosków. Napisałem to tak, jak napisałem, bo tak brzmiało to w mojej głowie i tak chciałem to ubrać w słowa, ponieważ z tą formą czuję się najlepiej. Rozumiem oczywiście, że komuś może się to źle/trudno czytać, ale jednak przede wszystkim piszę dla siebie, pod wpływem emocji i z pewną spontaniczną szczerością, która sama układa wersy w taki, a nie inny sposób.

Dziękuję jednak za opinię, szczerze ją uznaję i doceniam!

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie piszesz tylko dla siebie, bo gdyby tak było, chowałbyś wszystko w szufladzie. Wstawiasz na portal, więc publikujesz także dla czytelników.

Czekasz na komentarze, zdając sobie sprawę, że mogą być różne.

Nie ma co liczyć na same pochwały, bo z nich  niczego się nie nauczysz.

 

   To, o czym wspomina Bożenka nazywa się enteromanią.

Jak widzę taki zapis zaraz sobie wyobrażam tomik wierszy długości metra na szerokość listewki.

To oczywiście Twój wiersz i Twoje prawo do zapisu takiego czy innego, wystarczy napisać przemyślę :)

 

Pozdrawiam życzliwie :)

 

 

 

Edytowane przez Alicja_Wysocka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Warto korzystać z krytyki, w ten sposób ewoulujemy, i nie tylko odnoście wierszy. Nikt Ci nie każe korzystać ze wszystkiego, ale warto analizować komentarze, bo na pewno znajdziesz coś, co uznasz za słuszne, na czym wiersz zyska. Warto poprawiać swoje teksty do upadłego, bo najlepsza wersja znajduje się na samym końcu, a to droga do mistrzostwa. No i warto, bo czytelnik poczuje się doceniony i wróci kolejny raz, ja zawsze korzystam, jeśli uznam, że czyjeś sugestie polepszą jakość wiersza, i dziękuję. W końcu po coś ci wszyscy czytelnicy tutaj są :D.

Edytowane przez Animus_Lumen (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 Dla Fizyki nasz nowy partner z Mechaniki Kwantowej jest bardzo niewygodny.:)) Udany wiersz.
    • Ojciec Orest podszedł do Myszki i ku powszechnemu zdziwieniu, przytulił ją ramieniem i okrył na powrót jej wdzięki. Uśmiechnęła się do niego ni to z wdzięcznością ni to ze zmieszaniem po czym upadła mu do stóp i całując je, gorliwie się żegnała. Zakonnik szybko uniósł jej ciało wątłe i patrząc z delikatnym współczuciem odrzekł.   - Dziękuję Ci Biała Myszko. Niejeden rycerz gubi na polu bitwy i w godzinie próby swój honor i dumę - I patrzył w jej oczy z dumą - A Ty jesteś skrzywdzoną i kruchą istotą, która jednak odnalazła w sobie siłę by przyjść tu i pod twardą i zimną domeną trybunału, złorzeczyć i bluźnić na dostojnika kościoła świętego. Lecz nie po to by nieboszczyka zrównać z cuchnącym błotem Loivre a po to by prawdę okazać nam ślepcom doczesnym. Idź w pokoju boże dziecię. Za odwagę Twą ja Ci wszelkich łask i pokuty rozgrzeszenia udzielam. Niech Bóg w trójcy jedyny, zdejmie z Ciebie plamy grzechu i do zbawienia duszy powoła. Idź i nie grzesz więcej.   Myszka, ujęła dłoń ojca Oresta i ucałowała z czcią najwyższą jego pierścień. A ten po chwili pobłogosławił jej znakiem krzyża na czole i ucałował jeszcze czule miejsce postawienia znaku Pana. Dwaj franciszkanie, nadal w idealnym milczeniu odprowadzili ladacznice na powrót w tłum. Tymczasem dla ojca Nérée to już było za wiele.   - Nie macie prawa! - Jak wściekły pies rzucił się przez dzielący ich stół i ucapił habit ojca Oresta za materiał na plecach. Ten od razu zerwał się z uchwytu i oddalił się na bezpieczną odległość aż pod szafot. - Murwy i wszetecznice rozgrzeszacie, choć one plują jadem na nasz stan duchowny i kardynałów i świętych a nawet samego Boga za nic mają. Jak śmiesz! Psi synu, kochanku bladiugi, kurwysynu parchaty! - złapał za to co miał pod ręką i rzucał na oślep w szale. W stronę ojca Oresta poleciała i złota patera z owocami i kielichy i wreszcie księga z liścikami i nazwiskami alfonsów i murew z całej okolicy - Bies z Was prawdziwy a nie zakonnik i brat mój! Myślisz, że ojcem świętym jesteś czy świętym Piotrem samym!? Koniec tej farsy dla plebsu. Inaczej straży każe wszystkich tu dziś powiesić i na ostrzach roznieść!   Ojciec Orest uniknął zgrabnie wszystkich przedmiotów i wszedł na szafot. Podszedł do Orlona i jego także objął jak brat. Zdjął mu pętle i oddał zdziwionego skazańca pod kuratele franciszkanów, którzy momentalnie stanęli na deskach szubienicy i tworząc krag cichy i tajemniczy, chronili swymi ciałami oblicze świętego i alfonsa.   - Nie chowaj się za plecami braci mniejszych - Nérée podążył z wściekłością ku schodom szubienicy - Szelmo! Ty się z motłochem bratasz i stronę morderców bierzesz - wycelował oskarżający palec w Orlona i nadal w szale obrażał - Nie stójcie braciszkowie jak picze zatrwożone, tylko pojmijcie tego uzurpatora i dawnego szulera i zbójcę. Bo nikim on więcej jak szczurem, grzechem jak dżumą wypełnionym od stóp po łysy łeb zdradliwy. Pojmać zdrajcę, kto w Zbawiciela krew i ciało wierzy!     Próbował wspiąć się na deski szafotu, lecz franciszkanie zamiast usłuchać jego wezwania, to wzięli widać stronę Oresta i po krótkiej szarpaninie, zepchnęli wspólnie ciało Nérée ze schodów. Niechybnie dominikanin, skręcił by kark swój wysoko podgolony gdyby nie kolejna szybka interwencja generała d’Aubignác. W ostatniej chwili podtrzymał starca pod ręce i z wyrzutem spojrzał ku postaciom na szubienicy. Lecz nie rzekł ni słowa.     Za to ojciec Orest przeszedł do oratorskiej ofensywy. I grzmiał i ciskał słownymi piorunami jak pogańskie bóstwo karzące swych wyznawców.     - Zawrzyj pysk swój wężowy gadzie w habicie, który o dziwo nie pali twej plugawej skóry, ogniem piekielnym - spokój jego oczu I rysów był jednak nad wyraz boski w tej chwili - Nie dzierżę kluczy do bram niebios ani nie kroczę w świętości wśród aniołów I świętych, bo jak słusznie zauważyłeś do kapłaństwa i dróg Boga doszedłem przez bagna i pustynie występku i grzechu. Nie wstydzę się matki murwy i ojca rzemieślnika. A grzechy swe wobec bliźnich odpokutowałem z nawiązką. Lecz mam poparcie papieża i króla i legatem ich się zwać mogę. Więc daj sąd ten ukończyć w zgodzie i godności jemu właściwej i nie wyrywaj się tak ku objęciom drewnianej oblubienicy bo kto wie czy i Tobie stryczka kat nasz nie wyrychtuję za to co tu przyszło nam słyszeć.   Odpowiedział mu dziś po raz pierwszy d'Aubignác, który widać dążył do rychłej ugody a nie wątpliwie wyglądającego na forum całego miasta sporu   - Ojcze Oreście, zawsze Wam byłem przyjacielem i doradcą i zawsze byłem Wam rad. Nie kłóćmy się przed majestatem miejskich radców i królewskich doradców. I nie przed oczyma Boga naszego. Pozwolimy Wam dokończyć to co rzecz Wam nakazano. Mówcie dalej w imię boże.   I o dziwo zeszli razem z Nérée spowrotem na swoje miejsca, wśród całkowicie zszokowanym i poruszonych tym nagłym zajściem rajców. Franciszkanie zluzowali, zwarty dotąd szyk wokół Oresta i Orlona, jeden z nich wręczył dominikaninowi cudem ocalony chyba od gniewu Nérée dokument królewski. Ten ujął go z czcią i odnalazł w tekście właściwą frazę.   - Miejscami uprawiania grzechu I sodomii była kamienica w dzielnicy Gayet należąca do szelmy Orlona de Villargent, którego to dziewczęta i alkohol jak Diabeł kusiły kardynała. Kardynał oddał swój żywot jak ostatni frant i nędzną szumowina. Gnijąc w rynsztoku ulicy uciech, bez odzienia i resztek świątobliwej godności. Sztylet, który w jego piersi spoczywał był karą właściwą dla jego jestestwa bez różnicy kto go w jego ciało wymierzył. De Villargent czy jego nierządnice. Co więcej szelma w celi zamknięty, na ostatniej swej spowiedzi, wyjawił innych prowodyrów występku i cudzołóstwa, którzy w jego domu uciech, zabaw zepsutych używali. Członek i główny oskarżyciel trybunału. Ojciec Nérée ,który z całą żarliwością domaga się powieszenia Orlona de Villargent sam był gościem jego domu w Gayet. Miał swój pokój na poddaszu. Gdy nie było go w klasztorze przez czterdzieści dni, twierdził, że przebywał na rekolekcjach. Prawda, przeżywał rekolekcje ciała z młodą dziewczyną o imieniu Pluie. Ponoć śpiewała mu pieśni z psalmów… gdy nie miała zajętych ust czymś innym.   W tłumie wybuchł śmiech, choć niektórzy zadrżeli na myśl o bluźnierstwie.   - Z kolei brat Célestin d'Aubignác, obecny tu i również siedzący w loży sędziowskiej, przyjmował miesięczną daninę od alfonsa de Villargent za ochronę przed rewizją. Gdy dziewki płakały na widok swego chlebodawcy, nie czyniły tego tylko z tęsknoty. Czyniły to z lęku, że razem z nim zniknie ich ostatnia nadzieja, że zostaną tylko pod opieką duchownych... którzy nie raz, i nie dwa, okazali się gorsi od klientów.   Ojciec Orest opuścił dokument, odetchnął głęboko i rzekł powoli:   - Nie żądam uniewinnienia Orlona de Villargent. Żądam, by został wysłuchany. A potem, być może, osądzony... przez kogoś, kto nie zhańbił swego sumienia dotykiem tej samej rynsztokowej wody, w której pływał skazany. Tak z bożej woli ogłaszam. Niechaj zapis ten zostanie przeczytany w obecności ludności Lanoire, duchowieństwa i zakonników, oraz w obliczu śmierci, której stryczek już czeka.   Taka była wola najwyższego króla Francji Karola. Tłum w ciszy jedynie zwiesił głowę a Orlon odetchnął z wyraźna ulgą.
    • @Migrena dziękuję za uznanie dla wiersza:):) @huzarc Dzięki serdeczne:) @E.T. Dziękuję:) @Berenika97 Bereniko zaręczam Ci, że Twoje komentarze są piękniejsze od moich wierszy:):) dziękuję:)
    • Nie pasuję do żadnej życiowej roli. Widzicie, miejsce i czas skrojone specjalnie dla mojego umysłu. Despotycznego kłamcy o nieistniejącym acz wielkim ego. Dlatego mnie z czasem odrzucają poławiacze dusz. Oni wolą się sycić blaskiem prawdy, a nie zaśniedziałym, skarlałym blaskiem sztucznych pereł. Nie dla mnie piękne i czyste oceany wrażliwości. Więzić mnie będzie po wieczność. Czarną smołą i jadem trującym wypełniony, Depresyjny, żelazny kubeł. Zasypiam z wolna, pełen lęku i fobii. Ściany mrużą już z wolna swe mętnoszare oczy. Kroki na schodach i szczęk zamka. To duch przywołany. Zagląda do wszystkich pokoi. Uwierz. Mnie nie męczą zjawy i wytwory mojego umysłu cierpienia. Ten dom jest nawiedzony. A ja jego, tysięcznym może duchem. Co noc głębiej, w murach i piwnicznych trzewiach uwięziony. Męczy mnie bezsens. Pustka ideowa. Bezcelowość istnienia. Zgniłem. Spróchniałem. Zblakłem za zasłoną, brudnych okiennic. Niespodziewani goście. Strach i ciekawość. Rzucona w kąt sypialni na piętrze, naftowa lampa. Zagłada domu Dohertych. Pożaru jasna łuna. Demonie ognia, oczyść mnie z niewoli. Mnie! Tego domu, przeklętego piastuna. Idź korytarzem światła duszo. Do samego końca. Do ognia piekielnego, jasnego lśnienia.
    • @Tectosmith ja tylko zabrałem głos w kwestii religijnej, jestem wierzący i nie wstydzę się tego wstyd mi tylko za portalowych agnostyków i ateistów, którzy nie szanują uczuć religijnych innych od siebie tak,że nie jest to wykłócanie a poza tym to ty wywołałeś ,,temat,,, pierwszy
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...