Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sześć wariacji na temat Wlazł kotek na płotek


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

WARIACJA 1 -SZELMOWSKA

Mrugając kocisko na płot skoczyło

Chciało zaśpiewać –ale źle skończyło

Spadło bowiem z płotu kocisko

Bo było po deszczu i…ślisko

Leżał  kot w gipsie nie długo nie krótko

Zaśpiewał od nowa lecz z inną nutką

 

WARIACJA 2 -AWANGARDOWA

Wszedł kocur na płot

napalony

Nie stary i nie

mizerota

Ładny to wiersz

tak na pół strony

Zostawcie w spokoju

już kota

 

WARIACJA 3 - WSPÓŁCZESNA

wejść

 na ogrodzenie

jak ten kot

 

co mruga

w piosence

o stosownej długości

 

policzyć nuty od nowa

wszystko zaśpiewać

 

WARIACJA 4 – W STYLU DISCO POLO

kiedy na płot kocie się wdrapałeś

ładną piosenkę mi zaśpiewałeś

nie długo nie krótko lecz cały czas

zaśpiewaj tylko dla mnie jeszcze raz

 

WARIACJA 5 - LIMERYKOWA

Pewien miły kotek z okolic Łazów

Wszedł na płotek ale zleciał od razu

Kuracja była bardzo długa

Dzisiaj już kocurek nie mruga

Bo nabawił się trwałego urazu

 

WARIACJA  6 -RUBASZNA

Kotek wlazł na ogrodzenie

Zadowolony szalenie

Mrugał przy tym ładnie

W sam raz i tak składnie

Piosenka nie długa nie dla idioty

Bo na płotach mrugają tylko koty

Opublikowano

Pewien   niecny  kocur   nieopodal   Łazów

wskoczył  na  kocicę  i  ...  zleciał  od  razu

nabił  sobie  guza

nie  żal  nam  łobuza

co  był  napalony  na  kotkę   z  obrazu.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar fajny.
    • ich życie to łysa zarówka zawieszona nad czaszką, w malutkim kwadracie w bloku, wyjąca jak rtęć w gorączce. nie świeci - tylko rzuca cień własnego śmierdzącego światła, a oni siedzą pod nią jak karaluchy w garniakach zrobionych z porzuconych butelek i plastiku z dna oceanu, kupionych w lumpeksach z centrów ich ponurych miasteczek. umierają na miękko, z oczami wbitymi w ekran jak w hostię. nie mają marzeń - tylko zdrapki, które śnią im się nocą jako języki lizane przez automat do kawy. ich głowy to akwaria z brudem po reklamach, gdzie pływają złote rybki z amputowanymi życzeniami. serca mają zrobione z topniejącego linoleum, biją na przemian z dźwiękiem nadchodzących powiadomień. nie mają idei -  tylko strzępy logotypów wbite w korę mózgową jak tatuaże z supermarketu. ich dusze są jak portfele po przejściach - pełne paragonów i kieszonkowego od rodziców na emeryturze. przyjaciele? głosy w słuchawkach, co grają playlisty melancholii, czasem piwo na murku pod sklepem. kochankowie? ciepłe zwierzęta z funkcją „mute” i oczami jak ślepe panele dotykowe, na jedną noc przy zgaszonym świetle, bez funkcji wydaj resztę. w ciemności prezerwatywa wypada z ręki i wrzask na placu - ful  aborcja od zaraz. dni - długie gumy do zucia, ciągną się jak kisiel po podłodze w lunatycznym biurze, zostawiając na stopach lepką warstwę cyfrowego kurzu. sny - pamiętniki cudzych pożarów, które próbują odczytać przez filtr z benzyny. jedzenie - topiony serek z biedronki, gratisowy hot dog od kumpla z marketu i niedzielny schabowy u mamy. chodzą jak strusie w szpilkach, z głowami w powietrzu, które śmierdzi Wi-Fi. oczy mają jak przeterminowane lody - niby słodkie, ale coś się w nich psuje. a pod powiekami mieszkają dźwięki niedokończonych myśli: "ja...ja...ja..." „może… może… może…" kiedyś...kiedyś...kiedyś..." ich zazdrość to pies z dwiema głowami, gryzie ich krtań i genitalia naraz, znaczą podłogi krwią, ale myślą, że to nowa wersja dywanu IKEA co dziadek kupił im na imieniny. i żyją - nie dlatego, że chcą, ale boją się, że śmierć nie ma Wi-Fi. bo w ciszy słychać echo: „tu nic nie ma”, głodne, lepkie słowa, co śpią pod językiem jak zdechły szczur w kiblu. nie mają hobby - tylko palce, co w nocy same scrollują do końca internetu. nie mają Boga - mają aplikację, co przypomina o oddychaniu i wysyła wersety z cytatami motywacyjnymi. kiedy umierają - to jak dym z grilla zrobionego z plastikowych lalek od dorosłych dzieci sąsiadów, a ziemia przyjmuje ich cicho, jakby wrzucała imię do folderu „spam”. i gniją - powoli, elegancko, jakby ktoś chciał z tego zrobić reklamę perfum Armani unisex, dla ludzi, którzy już nie czują niczego.  
    • @Annna2 Miłość do przeznaczenia...to Podziękowanie za istnienie.    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • @Roma poproszę ! Będę obok. I będzie jeszcze bardziej dziko. A póżniej wezmę Cię na barana i poszybujemy....ku przyszłości.
    • @Migrena pobiec? jak ja się o własne nogi potykam, bo ciągle z głową w chmurach... Ale jak już się potknę, to sturlać się mogę... tam gdzie dziko i pięknie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...