Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Signum temporis 2


AnDante

Rekomendowane odpowiedzi

Myśl ludzka od wieków mknie ciągle do góry 
porywając tłumy swym zawrotnym pędem 
i łamiąc kanonów przestarzałych mury, 
światło ludom daje – filozofię GENDER… 

Precz zwyczaj, tradycja, precz natury prawa, 
nam kapłani gender wizje dają nowe, 
czyś ty ON czy ONA to nie genów sprawa, 
wszystkie płcie są równe, ważne i…bezpłciowe 

…………………………………… 

Pewien mój znajomy z niedalekiej wioski 
studiuje wciąż gender – wszyściutko jak leci, 
sądząc, że z pewnością przy płciowej równości 
facet też ma prawo rodzić piękne dzieci. 

Póki co to jednak jeszcze jego żona 
ONOŻ mu powiła, no i już jest draka, 
jaka płeć w przyszłości ma być ustalona, 
chociaż patrząc w krocze – bliżej jest chłopaka. 

Jakie nadać imię owemu ONEMU, 
problem się pojawił niezwykle doniosły, 
być może Jan Maria, aby dać młodemu 
możliwość wyboru, gdy będzie dorosły. 

Ale z tą równością to nie takie głupie, 
by się doń przekonać zniosę nawet mękę 
zmiany swych poglądów i ten pomysł kupię, 
ciesząc się, że żona też mnie cmoknie w rękę. 

Ech, jak się nam zmieni ten nasz światek drogi, 
chłopcy za pieniądze zaludnią ulice, 
suki do siusiania wzniosą w górę nogi, 
a samiec modliszki pożre swą samicę. 

Na koniec nieskromnie – pardon - się pochwalę, 
bowiem ze mnie człowiek dosyć jest obyty, 
więc żadnych problemów nie byłoby wcale, 
bym się dobrze poczuł w roli celebryty. 

Stąd jakże mi szkoda, wręcz bardzo żałuję, 
żeśmy się spóźnili z genderową modą, 
gdyby przyszła wcześniej, to wewnętrznie czuję, 
mógłbym być Urbańską albo nawet Dodą :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Pomysł całkiem niezły, nie wiem zatem czemu

smutna mina wieńczy tak zgrabniutkie dzieło .

Czytam raz jeszcze i dostrzegam już przyczynę żalu...

Pl pod szyldem gender chciałby zmienić ciało. ;)

 

 

Jak zwykle zgrabny wierszyk Ci wyszedł, a najbardziej podobało mi się :

...zniosę nawet mękę 
zmiany swych poglądów i ten pomysł kupię, 
ciesząc się, że żona też mnie cmoknie w rękę.
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie wiem czy Piotrowicz wymagałby męki

no chyba,  że milsze żonie obce wdzięki.

Nici  z całowania - zbyt męski Piotrowicz

no chyba że miałeś na myśli Pawłowicz... :))

 

 

 

Edytowane przez czytacz (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam -  byłem czytałem Andrzeju -  nie smakuje mi nie ten styl - wole poprzednie  bardziej trafiały  - wybacz więc

że tylko tyle.

                                                                                                                                                                           pozd.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem taka w życiu lekko pokręcona
i mam małe piersi, szerokie ramiona, 

więcej we mnie łowcy, niż biernej kobiety
większość mężczyzn z drogi ucieka, niestety.

 

Prosto się tłumaczy nierówne wzrastanie,
wzorce, środowisko i co gender na nie.

Pogląd mam zwyczajny, chyba ludzki bardzo:
chcesz mieć słodkie życie – sam zrób sobie ciasto.

 

Czy dziś sens ma zatem podział na płcie obie?
Końcówka pasuje? - dajmy spokój sobie. ;D

 

Edytowane przez beta_bez_alfy (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie obrażaj się ale moim zdaniem czym innym jest cierpienie osoby transseksualnej a czym innym dorabianie do tego ideologii.

Uważam, że wszelkie skrajności są niezdrowe. Współczesny feminizm jako taki  jest tak na prawdę wypaczeniem praw kobiet.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie znam osoby transseksualnej ani nie wiem co taka osoba przeżywa.

Prawdę powiedziawszy, ten temat jak i teoria feministyczna  zupełnie mnie nie interesują, a wierszyk, na który tak bardzo się obruszyłeś też z tym tematem nie ma nic wspólnego. Jest to po prostu żartobliwy tekst na temat filozofi gender i tyle. Myślę, że nie trzeba mieć umysłu  Einsteina, ani też mierzyć swej inteligencji długością członka, aby to zauważyć.

Na zakończenie ze wstydem przyznaję, że nie przeczytałem ani jednego egzemplarza "uważam rze".

 

Serdecznie pozdrawiam, Drogi Kolego i życzę w przyszłości lepszego samopoczucia.

AD

 

Edytowane przez JADer (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Według mnie sufrażystki - feministki dziewiętnastowieczne  a właściwie ich praca - walka, nazwij to jak chcesz - miały sens.

Nie muszę ale dla porządku przypomnę, że kobiety nie miały żadnych praw ani prawa do nauki ani prawa wyborczego,  o byciu naukowcem, politykiem czy chociażby lekarzem,  mogły marzyć.
Dzisiaj wszystkie prawa mamy a wypaczeniem jest fakt, że prawo stało się obowiązkiem i tak na prawdę nie mamy wyboru  a przecież to o prawo wyboru  walczyły sufrażystki a nie o przymus.
Według feministek współczesnych kobieta  musi udowodnić że nie jest gorszym mężczyzną od mężczyzny. A mężczyzna nie jest gorszą kobietą niż kobieta.
Kobieta musi się sprawdzać zawodowo, musi się sprawdzać jako  matka i żona a te, które wolą poświęcić  swoje życie rodzinie, dzieciom, mężowi i z wyboru wspierają jego karierę  wychowując dzieci i prowadząc dom jak na ironię nie znajdują zrozumienia.  Przez feministki są wręcz pogardzane. A przecież prowadząc dom można również spełniać swoje marzenia i poświęcać się swoim pasjom.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
    • @befana_di_campi ↔Dzięki:~))↔Pozdrawiam:)
    • @Waldemar_Talar_Talar ↔Dzięki:)↔ Chociaż ja jestem rzadko zadowolony na 99% z tego co napisałem. Raczej nigdy! Chyba każdy tekst?→jest "żywy"→bo można go napisać na nieskończenie wiele sposobów:)↔Pozdrawiam:)
    • ze wspomnień upiekę ciasto by lepiej smakowało dodam echa i wiatru oraz uśmiechu   żeby nie przesłodzić łzami je przełożę albo łyżką morza jest łagodne   wiem że trudno będzie ale co tam zaryzykuję przecież do odważnych świat należy   ze wspomnień ciasto upiekę będzie wam smakowało bo minionym zapachnie które hen za wami  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...