Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jesteśmy jak ogień, cali płoniemy,

Jednocześnie jesteśmy jak woda,

Śmiejąc się głośno pod prąd płyniemy,

Beztroska, jednak nasza to droga.

 

Naszym uśmiechem niech gra muzyka,

Już nigdy nie zmieniajmy w sobie nic,

Niech nasze szczęście nigdy nie znika,

By w promieniach radości wiecznie żyć.

 

Do zabawy nie trzeba nam Słońca,

I w ciemnościach my dobrze widzimy,

Dzień w naszych rękach nie ma końca,

Bo będąc przy sobie nowy rodzimy.

 

Nasze ciała tańczą, dusze lecą wysoko,

Póki tak wiele może się zdarzyć,

Jesteśmy, a nasze serca są głęboko,

Granicą jest, jak długo będziemy marzyć.

 

Kim my jesteśmy, nie zapomnijmy,

Przechodzimy razem przez zamknięte drzwi,

Razem nasze życia przeżyjmy,

Wszystkim, co mamy jesteśmy my.

 

Życie polega na szczęściu i zabawie,

Zabawa jest szczęściem w naszym życiu,

To jesteśmy my – młode złote pawie,

Dumnie stoimy w nieskończoności obliczu.

 

Sobą nawzajem wszyscy żyjemy,

Nie straszny jest nam nawet czas,

Jesteśmy tacy sami, choć się starzejmy,

Nigdy nie zgaśnie ten płomień w nas.

 

Opublikowano (edytowane)

Jak ogień - Skry wciąż idą,

Woda skrapla jak Pogoda,

Płynąc beztrosko Drogą obok,

Wbrew wszystkim Pozorom,

Muzyka zawsze Radość niesie,

Jak na Rodziny - Klnę się,

Słońce od Wschodu widać,

Jak w Sercu to skrywać,

Jak grot wyciągnięty z salwy,

Widząc legendarne barwy,

W Biegu nieposkromionym,

Czując te nagle koło Nas Ambony,

Czas - Młodość odbiera,

Gdy Starość wciąż napiera

 

Tak uradowany wierszem, powiedziałem sobie, napiszę swoją kwestię. Wiersz bardzo mi się podoba, więc może tak - i tak, poetycko chciałem odrecytować.

Edytowane przez Damien_Dam (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Tectosmith cieszę się, że podoba ci się mój, dawny, zapomniany wiersz. Warto sobie odświeżyć na zimowy wieczór:)
    • @Lenore Grey poems Dobrze jest znaleźć choć chwilową ulgę i punkt wytchnienia. Nawet w takim punkcie odniesienia do rzeczywistości jak morze.
    • Wrzesień – klasa 3b, podobno najlepsza. Uczeń wykazuje dużą chęć zdobywania wiedzy, Lecz tylko wtedy, gdy nie śpi z nosem na ławce. Wymagana rozmowa z rodzicem.   Październik – wystawiono złą ocenę za zachowanie. Na lekcji plastyki syn ulepił z plasteliny cycatą babę. Listopad – zauważono wzmożone podkradanie Kanapek z tornistrów uczennic; zlecono dożywianie.   Grudzień – trwa śledztwo w sprawie zniknięcia Pierników i cukierków z choinki. Pani dyrektor zaprasza rodzica. Styczeń – uczeń uciekł z lekcji muzyki, a wcześniej   Pokazał, jak się gra na nosie. Przewidywana jest nagana. Luty – uczeń wystąpił w szkolnym teatrzyku I profesjonalnie zagrał drzewo – brawo.   Marzec – w dniu wagarowicza lokalizacji Ucznia nie udało się ustalić – nagana. Kwiecień – znaczne postępy w nauce. Wypracowania są na piątkę, ale z dopiskiem   Pani od polskiego: „Pracowity tata” Maj – uczeń zbiegł z pochodu pierwszomajowego, By zajadać się watą cukrową. Rodzic natychmiast wzywany.   Czerwiec – syn, niezadowolony z ocen na świadectwie, Poprosił panią wychowawczynię o flamaster I domalował sobie czerwony pasek. Ciało pedagogiczne zemdlało, a uczeń tylko zagwizdał.  
    • Twarzą w twarz z morzem stoję. Wiatr smaga mą twarz — i troski, które przy takim ogromie zdają się być — mniej moje.
    • Wyłączyłem lokalizację. Kto będzie mnie szukał,  skoro próżno szukać w historii połączeń  jakichkolwiek kontaktów. Kiedy dzwonek u drzwi wzbudza nie radość. Nie ciekawość. A jedynie lęk. Jeśli już przyszedłeś mnie odwiedzić  to zapal znicz w progu. Najlepiej biały, lekko pękaty i nieduży. Z żałobnym aniołkiem na froncie. Wiesz, zawsze wyobrażałem sobie, że chociaż anioły będą za mną płakać. Ale kto wie czy pierzaste, białe chmury  są mi przeznaczone. Tak nie po drodze mi do nieba. Choć spisując nieraz rachunek sumienia, dochodziłem do wniosku, że odpokutowałem. Z nawiązką nawet. Całe życie było mi tylko biczem, który gonił mnie jak wieprza na rzeź. Po ostrej stromiźnie, ku szczytowi Golgoty.     Obok znicza połóż kwiat. Jedną, samotną, białą różę. Nie bukiet. Nie wiązankę strojną i bogatą w detale florystycznych dziwadeł. Samotną różę. Jak ja. Mieszkanie zapuszczone do cna. Ciemne i zimne. Jest cmentarzyskiem. Pochowane są tu wszystkie  moje cele i marzenia. Wszystkie dawne miłości i wspomnienia. Dziecka, które umarło  na chorobę nieuleczalną. Na ostre zapalenie duszy. Zjadły ją. Mrok i żałoba. Samotność, której nie był  w stanie przezwyciężyć. Której wtedy nie rozumiał w pełni. Nie rozumiał wszystkich drwin i szyderstw pod swym adresem. Nie chciano by był. By istniał. Wiedział, że to przez to, że był inny. Pewnego dnia żałobna mgła, zabrała go. Umarł. Nawet nie wiedząc o tym,  że przyszła już śmierć.     W dniu w którym odszedł, narodziłem się ja. I wszystko stało się jasne. Wiem kto i dlaczego wydał na niego wyrok. Kto go zgładził. Minęło przeszło dwadzieścia lat. Jak na nekropolię przystało, jego grób znajduje się w jej starej i praktycznie nie odwiedzanej części. Dopóki miałem siły, dbałem o to by  spoczywał godnie. Stawiałem też aniołki i różę  Teraz salon jest zarośniętą, zakurzonymi pajęczynami graciarnią. Z butwiejącą od wilgoci podłogą, rozoranymi głębokimi pęknięciami, jak bliznami, wypłowiałymi ścianami. Nocami domostwo płacze, wyje i skomle. Recytuje, cmentarne makabreski. Czasami i ja uczknę z nich natchnienie. Do nowego wiersza.     W bezksiężycowe noce,  siedzę oparty o swój nagrobek. Rozmawiam cicho sam ze sobą. A może z duchem samotności? A może z demonem pogardy? A może z jego dziecięca duszyczką? Spoczywam w grobowcu,  w samym centrum sypialni. Trumna już jakiś czas temu skruszała od upływu czasu. Kiedyś za życia była łóżkiem. Nie opuszczam już swego grobowca. Mam w nim zamontowane okienko. Przez, które czasami wyglądam  tylko po to by popatrzeć jak świat się zmienia. Bo wiem, że ludzie nie potrafią. Duchy muszą być przywiązane do miejsc. Dlatego nie zaglądam już za drzwi wejściowe. A raczej bramę cmentarza. Nie zobaczę więc znicza ani róży. Ale będę rad, wierząc w to że pamiętasz by choć w rocznicę je tam umieścić. Jeśli Ty ufasz i wierzysz w to,  że trwam w bezdni swego grobowca. Wracając zmów modlitwę za mnie. Ku pamięci i za spokój duszy czyśćcowej.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...