Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

aura


Rekomendowane odpowiedzi

wyblakła jesień
firanka dżdżu za oknem
przesłania widok

ścieżki osnute
przemoczoną zasłoną
nie ma nikogo

mija sobota
kolejna filiżanka
kawy na stole

pada i pada
ostatni liść platana
spadł do kałuży

jesienna słota
rozkwitły parasolki
w szarości ulic

zapada wieczór
w światłach lamp wirujące
gwiazdki śnieżynki



 

 

Edytowane przez Marianna_Katarzyna (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@marianna_ja
- haiku powinno przedstawiać (nie zawsze) co najmniej dwa obrazy - mistrzostwem jest powiązanie środkowym wersem obydwu pozostałych tak, aby "pasowały" w obydwu ustawieniach.
Na przykład:

[img]http://1.bp.blogspot.com/-MKbxMqLwgSA/WDgGl8fcx-I/AAAAAAAAbMA/OOryCVIGLaQ2JEiepfrDDYU8RbkkCvMIACLcB/s1600/w%25C5%2582%25C3%25B3czykij%2Bx%2B200%2B%252B.jpg[/img]

rybak na wodzie
w promieniach wschodu słońca
wędka i łódka

P.S - moje uwagi nie są doprawdy złośliwe. Wiem - z doświadczenia - że brak podobnych uwag w stosunku do mnie utwierdził w moim przeświadczeniu bardzo złe maniery, których dotąd nie udaje mi się wyeliminować. Bo uwierzyłem klakierom, że piszę jak "miszcz"...
- kategoryczny zakaz "metaforyzowania" w haiku - to ma być obraz natury, a nie nasze górnolotne skojarzenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@marianna_ja
- nie możesz dyktować czynności, jakie wykonuje peel
- Ty jesteś jedynie przekaźnikiem obrazu / mrugnięcia oka - a nie snującym domysły "bujaczem w obłokach"
- obserwując tutejsze grono "haikarzy" bez trudu można byłoby znaleźć takich, którzy zabawę z metrum 5+7+5 uznaliby za szczyt swoich osiągnięć w tym kierunku. Więc takie "cosik" też uznaliby za haiku:
...
szef na urlopie
więc ja zamiast pracować
piszę głupoty

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Annie_M
Już kiedyś tłumaczyłem / dowodziłem... Większość tłumaczeń z oryginału - w tym uznawanego za guru Cz.Miłosza - pochodzi za pośrednictwem języka angielskiego. Nie bezpośrednio japońskiego. Tamte - oryginalne - klimaty wraz ze słownictwem, nie mają wiele wspólnego z owymi po wielokroć tłumaczonymi utworami literatury haiku. Z tego wynika, że cytowany powyżej Cz. Miłosz, czyniący dla popularyzacji tego gatunku w Polsce bardzo wiele, jednocześnie poczynił... jeszcze więcej szkód. Bo właśnie wielu polskich "haikarzy" odwołuje się do Niego jak do wyroczni, powielając te same błędy. I nic ich nie przekona, że nie mają racji...
Proszę zajrzeć tutaj - wpisać to hasło w Google - Piotr Michałowski Polskie imitacje haiku


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Annie_M
Może i tak - pewnie tak - ja już nie mam ochoty ani sił tłumaczyć... tłumaczeń. Weź sobie górala, żeby Ci przetłumaczył ślązaka - jak u jednego gorol to całkiem co innego niż górol. Jedynie pisownia podobna.
Jednym zdaniem - "piszta jak chceta" - ja też...
- pozdrawiam wszystkich komentatorów - heeeejjj!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


jak oglądanie starej fotografii...


w pustkę wnika niewyraźnie jakaś ścieżka, tylko dokąd, jakby ktoś odszedł...?


wekend nie ciekawie się zapowiada bo pogoda barowa, ale przy zamglonym oknie wiele może się stać:)(nie obejdzie się bez bar...)

:)
Niezła interpretacja :)
Z mojej strony to tylko takie refleksje :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Znikamy, kiedy się spotykamy. Jak duchy nieszczęśliwych kochanków, Którzy zostali przeklęci na wieki I którym nie jest dane się złączyć.
    • jak kubek w kubek żołnierzyk z bródką sprzed dwóch stuleci opięty mundur gwiazdy są nad nim w dali odważne przed nim ołowiu chłód nieprzeważnie   tak wystrojony żołnierzyk w polu szarym wśród błota i de fasonu zdemilitaryzowaną brodę wciąż wyczesuje w każdą pogodę   para gołąbków pod baldachimem własnych otwartych na przestrzał skrzydeł drepcze i krząta się jak w balecie i cekin wzmianki damy w piruecie    
    • Świat jest zagmatwany. Przydałby się równoległy świat „postscriptum”
    • Więc, wracając znów do marketu, w którym była niegdyś sobie piękna kasjerka, zerknąć postanowiłem w drugi kąt pasażu wyjściowego. Tam jednak zobaczyłem kolejną brzydka kasę, do której niewątpliwie pasowała niewątpliwie brzydka kasjerka. Już taka spójność słów i obrazów sprawia, że czuję się jak w raju perfekcjonistów. O ile nie osądzam ludzi po wyglądzie, tak tutaj jakoś korelacja mojego dobrego serca zrobiła sobie żart statystyczny (czyżby?). „Nic no”, pomyślałem wzruszając ramionami, „nie każdy musi być piękny” i ruszyłem przez bramki na właściwą halę konfekcjonerską codziennych potrzeb; złapałem bułki po przecenie, cytryny i cukier, jak niemowlę gdy łapie soczek pomarańczowy w euforii, że znów będzie „słodko kwaśne”.   Co do urody kobiet się jeszcze wypowiem w ten sposób, że uważam, iż dopóki kobieta jest w miarę szczupła i zadbana (proszę mi wybaczyć masło maślane), dopóty jest – mówiąc młodzieżowo – „ruchable”; tu są jeszcze inne bajki, o których teraz już nie mam siły.   Więc wracam do zapchlonej, szarej polskiej kasy w – pożal się boże – mieście gminnym; z grymasem na twarzy, że pewnie znów coś się.. właśnie.. skwasi.   A pani kasjerka właśnie wracała sobie z fajeczki.   - Dzień dobry. – słyszę jakimś piskliwym, zachrypłym od substancji smolistych głosem - Dzień dobry. Tu następuje pikanie, stukanie, bublowanie bułek po balustradzie zrzutni i inne takie onomatopeje. - 11,09zł proszę. Wyciągam papier, laska drukuje budulec społecznego zaufania i podaje resztę. - Proszę. W tym momencie moja podejrzliwość wydarła się w nieskromnym umyśle i spojrzałem na paragon. Trzy bułki „fitness” 0,89 sztuka, a na przecenie były 0,79 sztuka przy zakupie 3 sztuk, ja natomiast celowo kupiłem właśnie trzy. - Proszę pani, kupiłem trzy bułki „fitness”, które na przecenie szły za 0,79 przy zakupie 3, a tu mam na paragonie 0,89. – powiedziałem suchym, zimnym, przez niektórych zapewne uznanych za krytyczny, głosem. Pani jakby ogłuchła na chwilę i przez kilka sekund wciąż kasowała produkty kolejnego klienta; jakby w jej umyśle wybuchła właśnie bomba atomowa końca świata, której grzyb kształtem przypomina pytajnik „i co dalej?”. Ocknęła się jakby usłyszała jęk zombie na sklepieniu niebieskim, wzięła paragon, który jej podałem w celu weryfikacji prawdy ze szczytu góry lodowej i odrzekła: - Niech pan idzie z tym do koleżanki obok. Tutaj już moje, za przeproszeniem, „wkurwienie” sięgnęło zenitu ale spokojnym tonem odrzekłem: - Pani też jest kasjerką, tak jak tamta pani. - Ale ja nie wiem, dlaczego tak nabiło. - A to ja mam wiedzieć? Pani jest profesjonalistą w swojej dziedzinie. Patrząc w drugą kasę, zrozumiałem, że chyba byłbym idiotą, żeby w kolejce na 5 osób kłócić się jak dzban o 30 groszy, tracąc czas niczym niedouczony ekonomista, który nie potrafi znaleźć optimum w zakresie trade-off „czas – pieniądz” (lepsze to chyba niż niedouczona kasjerka, która nie potrafi rozwiązać elementarnego problemu z zakresu swoich kompetencji zawodowych).   Wziąłem paragon, ostententacyjnie zgniotłem i – wychodząc - wyrzuciłem w kąt - odmęty oszustów i leni, którzy, może, za moje nieoszczędzone 30 groszy schylą garba by sprzątnąć dowód swojego wstydu.     "I porodziła syna - mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną."   Słodko.  
    • Wiosną przy domu   sadzili niebieskie róże z dużego pokoju płynęły Miliony Arlekina   wkrótce radość pieluchy troskliwość   w perspektywie    domek letniskowy niewielkie stawy rybne może coś egzotycznego z biura podróży   niespodziewana demielinizacja zasnuła jasne widoki smutną zawiesiną   odtąd idąc pod rękę zmagali się z jej niemocą                  ***   nadeszła nie ta złota polska (bo ta przychodzi co roku) lecz srebrna indywidualna zjawiająca się w pobliżu celu   czas biegł już według innego zegara ona dawno zapomniała jak się tańczy   tylko walc Riccardo Drigo słuchany z sentymentem płynął – jak wtedy wiosną – w tym samym tempie     23-30.09.2023        
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...