Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kiedy zaczyna się początek
gdzie
na prostej
czy z głębi
kiedy też z chęcią się zwiąże

?

Z obsesyjną starannością
składam papierek po czekoladce
ani ona słodyczą z goryczy nie cuci
ani złożony w kokardkę papier
śmieci nie upiększy

Opublikowano

Piękna miniaturka.....nic dodać nic ująć

pozdrawiam wieczorowo......Paweł

ps.

nie pogniewałbym się gdyby był jeszcze
jeden papierek na dodatkową strofę :) :) :) :)

Opublikowano

Na szczęcie nie jestem nałogowym zjadaczem czekoladek, kontentuję się jedną... owszem zwrotki mogły być trzy, ale pożarłam bezlitośnie, bo uważam, że jeśli się ma coś do powiedzenia, to najlepiej mówić krótko.
pozdrawiam mile
an.em

Opublikowano

Pani Alicjo,

Najważniejsza jest przyjemność konsumpcji (nie ilość!). Smakowało :)
Kontrastowe zestawienie strofek mogłoby sugerować, że to dwie wariacje na temat początku, ale -
Tylko w pierwszej jest poszukiwanie tajemniczego punktu; druga brzmi jak finale largo.
Kiedy i gdzie - na prostej czy? "z" - "w"? Drobna zmiana przyimka rodzi poważne konsekwencje: "z głębi" - to dynamika, ruch, wypłynięcie, a jeżeli tak, to już nie poczatek - tylko cokolwiek dalej. Nie kombiniowałbym aż tak! Nie rozumiem "prostej" - jako opozycja do "głębi"? Chyba, że to "z głębi" ma jakiś inny sens, którego nie dostrzegam.
Pominąłbym przecinek i znak zapytania.
I czy tytuł zbyt nie odwraca uwagi od sensu całości?
padr. b

Opublikowano

Panie Romanie (zdecydowanie wolałabym bardziej bezpośrednio - po imieniu :)
ale do rzeczy: zgadzam się co do przyimków:

"z głębi", zatanawiałam się, czy nie użyć na przykład do głębi "w", wówczas byłoby to już zupełnie jednoznaczne, a "z" nadaje, jak sam mówisz dynamiki "początkowi" i immplikuje jego dalsze następstwa; o to najbardziej mi chodziło w tym wierszu

"prosta" - tak, własnie miała być opozycją do głębi, mogły być jeszcze inne przykłady, ale nie chciałam przedobrzyć.

tematycznie pozornie tylko kontrastująca druga zwrotka jest zamierzona, a znak zapytania tu wydaje mi się symbolicznie łączy owe kontrasty

przecinek, zdecydowanie wycinam

bardzo dziekuję za podpowiedzi
pozdrawiam serdecznie
alicja

Opublikowano

Ostatnia zwrotka jak ulał (uzasadnienie: ulana ze sprytno-egzystencjalistycznego wytłumaczenia starannej bezcelowości), środkowa - prawie doskonała (uzasadnienie: pytajnik jest prawie tak doskonały jak wieczność), za to w pierwszej oraz w tytule - chętnie zmieniłbym słowo "początek" na inne, gdyż jakaś pseudointuicja mi mówi, że jest możliwe adekwatniejsze. Tylko jakie...? A gdyby tak Pani sama jeszcze raz zastukała we własną szklaną kulę słów?

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...