Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie wiemy,
kiedy uderzy piorun,
choć mamy burzę.

Nie wiemy,
kiedy umrzemy,
choć wiemy,
że umieramy.

Nie wiemy,
kiedy ktoś nas zrani,
choć z nimi żyjemy.

Nie wiemy,
że kogoś nie kochamy,
choć mówimy,
że kochamy.

Nie wiemy,
że ktoś jest z nami,
choć go nie ma przy nas
i odwrotnie.

Nie wiemy,
czy sobie damy rade,
choć innym dajemy rady
i odwrotnie.

Nie wiemy,
że szczęście mamy,
choć nam się zdaje,
że jest odwrotnie.

Opublikowano

@ja_bolek - dzięki za czytanie i wpis. Zapytanie o Jagę bardziej mnie ucieszyła, niżby komentarz o wierszu nie związanym z Jagą.

Witaj kolego. Oto moje zdanie w sprawie Jagi:


Niestety

Miało być tak pięknie, miał być lider przynajmniej na dwie godziny
do końca meczu Legia - Podbeskidzie, a wyszła bryndza.
To niemożliwe przegrać z Koroną i to u siebie.
Korona była 14, Jaga 2 i przegrać, [ po prostu podłożyli się. ]
Jestem niepocieszony grą Jagi, ale gramy dalej.
Gdy Jaga pokona Lecha, przegraną z Koroną uznam za wpadkę.
Jagiellonia - Korona 1:2. Korona wraca do Kielc z tarczą.
Jaga pozostaje w domu na tarczy. Ale z drugiej strony,
jeżeli była podkładka, to podkładać się powinni na wyjeździe,
mniej podejrzane i nie krzywdzi swoich kibiców, których przyszło
na stadion ponad 15 tysięcy z pewną świadomością wygranej swojej
ukochanej drużyny. [ A tu nici, bryndza.] Ze względu na swoich kibiców
w podłożenie się nie wierzę, po prostu słabiej zagrali, za sprawą dobrej gry Korony.
Jagiellończycy z Koroną nie mogli grać tak, jak to im wychodzi na wyjazdach
czyli z kontry, iż Korona w Białymstoku zagrała tak, żeby z tej ulubionej
kontratakiem gry Jagi to uniemożliwić i w stu procentach im to się udało.
Mecz się skończył, emocje opadły, Podlasianie głowy do góry,
jeszcze wszystko przed naszą Jagą, będzie jeszcze lepiej, będzie milej,
będzie weselej, będą zwycięstwa, a zatem i będzie wielka cudowna radość.
Najmilsze było to, że z Tomaszem Frankowskim* przybiłem piątkę.

Objaśnienie: Tomasz Frankowski* - znany w Polsce, tym bardziej w Białymstoku
popularny piłkarz nazywany w swoim czasie: "Franek łowcy bramek"* - były piłkarz
Jagiellonii Białystok, Wisły Kraków i innych klubów poza Polską, wielokrotny
reprezentant Polski, strzelec bramki Anglikom na Wembley.

2015/03/01

Serdecznie i miło, ale na zimowo pozdrawiam z otuliny Puszczy Knyszyńskiej.
Przed wczoraj śnieżyca zaatakowała Katowice, wczoraj Warszawę, a dzisiaj od ósmej rano
fala doszła i na Podlasie, śnieg obfity pada w samym środku Puszczy Knyszyńskiej - i po
godzinie jest już go około 10 cm. A zatem powróciła zima! Umilkła ptaszyna w lesie, jest
biało. Niemniej pozdrawiam, szkoda, że nie na wiosennie, a tylko na biało. Mietko Podlasiak


Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
    • Ukradli konia ino: kil, Darku. Dar koi, no - koniokrady        
    • Wiersz krótki ale naprawdę znakomity... Pozdrawiam Najserdeczniej!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...